niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 101

Perspektywa Żanety


Wbiegłam do pokoju i szybko zaczęłam szperać w szafie, wygrzebałam leginsy, bluzę. Szybko się przebrałam. Z szafki nocnej wzięłam słuchawki i wyszłam z pokoju. Zbiegłam ze schodów wtykając słuchawki w uszy, podłączyłam słuchawki do telefonu i włączyłam muzykę. Po drodze zajrzałam do salonu, gdzie siedział Liam.
-Idę pobiegać -uśmiechnęła się i wyszłam z domu.
Wybiegłam z posesji i zmierzyłam w stronę parku. Po jakimś czasie dotarłam tam. Zatrzymałam się na trawniku, zaczęłam wykonywać skłony, a następnie ćwiczenia rozciągające mięśnie nóg, po czym zaczęłam biec, mijając innych ludzi którzy również biegali. Dobiegłam do fontanny, która znajdowała się w środku parku po czym postanowiłam wrócić do domu, wolałam nie przeciążać swoich mięśni bo to źle by się skończyło, a i tak wystarczająco się spociłam.
Wróciłam do domu, od razu poszłam do kuchni napić się wody, miałam straszną zadyszkę, nie wiedziałam że ze mną jest aż tak źle!
Z kuchni przeszłam do salonu gdzie siedział na kanapie Liam, trzymał w ręce piwo.
-Hej, sam jesteś? Gdzie jest Niall? -zapytałam opierając się o sofę.
-Niall poszedł na imprezę z Edem -odpowiedział wciąż wpatrując się w telewizor.
-A dlaczego nie poszedłeś z nim?
-Nie chciało mi się -odpowiedział spuszczając wzrok i głaskając Hope, która leżała wtulona w jego udo.
-Jak słodko śpi -zachwyciłam się w języku polskim. -A gdzie jest Harry?
-Na tarasie, rozmawia z kimś -odpowiedział.
Przytaknęłam, po czym rzuciłam do niego że idę pod prysznic.
Po dokładnym prysznicu, znów wróciłam na dół do mojego "męża".
-Harry jeszcze rozmawia przez telefon? -zapytałam siadając obok Liama.
-Tak -rzucił po czym napił się piwa i bez wyrazu powrócił do oglądania TV.
Wstałam z kanapy i zmierzyłam w kierunku tarasu, otworzyłam drzwi wychodząc na zewnątrz. zaczęłam szukać wzrokiem Harrego, po znalezieniu go zamknęłam drzwi i po ciuchu zaczęłam iść w jego stronę. Podeszłam trochę w jego stronę po czym się zatrzymałam. Nie chciałam podsłuchiwać jego rozmowy więc odwróciłam się z zamiarem zawrócenia.
W trakcie odwracania się niechcący usłyszałam jak Harry mówi "Kocham cię ... Carolin ... natychmiast odwróciłam się spojrzałam na Harrego, nie mogłam w to uwierzyć co usłyszałam, szybkim krokiem podążyłam w stronę domu.
Nie chciałam ponieść się emocjom ale to było zbyt trudne, moja mina chyba mówiła sama za siebie bo Liam wpatrywał się we mnie.
A nie dawno Harry mówił mi te same słowa "Kocham cię", nie wiedziałam co mam myśleć w tym momencie, te słowa straciły jakąkolwiek wartość.
Stałam i wpatrywałam się przed siebie po czym przeniosłam wzrok na Liama a następnie na podłogę.
Liam spojrzał na mnie smutnymi oczami po czym zaprosił mnie gestem ręki. Podeszłam i usiadłam obok niego.
Liam wpatrywał się we mnie ale ja miałam wciąż spuszczony wzrok, nic nie mówił czekał aż sama mu powiem co mnie trapi.
W końcu zebrałam się w garść i się odezwałam.
-On, powiedział dla niej... on powiedział :Kocham cię" dla tej suki Carolin -spojrzałam na niego ze smutnymi oczami.
Liam nic nie powiedział a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, po prostu przysunął się i mnie przytulił do swojego torsu.
Głaskał mnie po włosach, gdy w tym momencie wszedł do salonu Harry zamykając za sobą taras, niestety nie widziałam jago miny ale ją sobie wyobraziłam, tą palącą zazdrość w jego oczach i ten grymas na twarzy. To musiał być piękny widok. Widząc kątem oka zobaczyłam jak Harry idzie na górę.
Odsunęłam się od Liama i spojrzałam mu w oczy a on wziął swoje piwo i dał mi, bez namysłu wzięłam butelkę i wypiłam łyka, no dobra kilka łyków, kilka dużych i długich łyków.
Nie miałam ochoty mówić o tej sytuacji, więc zmieniłam temat i zapytałam Liama co się stało że on jest taki przygnębiony.
-Widziałem Daniell. Była taka szczęśliwa... I... szła z wózkiem.
-Dalej ci nie przeszło?
-Wiesz co w tym jest najgorsze? -spojrzał na mnie z żalem i ze łzami w oczach, aż miałam ochotę znów go przytulić. -To że ona jest szczęśliwa z innym... -Liam spojrzał głęboko mi w oczy a jego łezka spłynęła mu po policzku. -Tak bardzo mi jej brakuje... I tak bardzo żałuje że, to nie moje dziecko. Jeny dlaczego wciąż ją kocham i dlaczego mam wrażenie że jest teraz lepiej niż było ze mną?
-Liam... To nie jest takie proste, Daniell to przeszłość. Była szczęśliwa z tobą i to bardzo ale... Nie wyszło wam, tak czasem bywa.
-To jest takie trudne... -powiedział całkiem załamany.
Nie mogłam patrzeć jak się męczy, przytuliłam go i to bardzo by wiedział że jestem z nim.
Pocieszaliśmy siebie nawzajem jeszcze jakąś godzinkę, po tym piwie spać mi się zachciało więc poszłam na górę, zostawiając Liama samego.
Tuż przed drzwiami zatrzymałam się, miałam chwilę obawy, wejść czy może wrócić na dół i spać w salonie. Po kilku sekundowej kłótni w głowie weszłam do pokoju. Na szczęście Harry już sobie smacznie spał, odetchnęłam z ulgą. Szybko wskoczyłam do łóżka i zasnęłam.
Tuż po obudzeniu się spojrzałam na Hazze, który spał a ja wstałam i podeszłam do szafy. Założyłam poprzecierane spodnie i luźną koszulkę z nadrukiem. Wzięłam z pod łóżka walizkę i zaczęłam pakować do niej moje ubrania w tym momencie przebudził się Harry.
-Co robisz? -zapytał zaspanym głosem.
-Nie widzisz? Pakuję się -odpowiedziałam nie przerywając czynności.
-Dlaczego? O co ci znów chodzi?
-Serio? Może ty mi powiesz o co Ci chodzi?! Chyba popełniłam błąd, nie powinnam była się przed tobą otwierać… Sądzę że powinniśmy to zakończyć -odpowiedziałam stanowczo przerywając pakowanie się i spoglądając na Harrego.
-O czym ty mówisz?! Co zakończyć -mówił podnosząc głos.
-Nie wiesz o czym mówię?!
-To ja powinienem robić ci awanturę a nie ty mi! Bo ja nic nie zrobiłem.
-Na prawdę jesteś takim debilem czy tylko udajesz?!
-To nie ja wczoraj, kurwa przytulałem sie z Liamem!
-Wiesz co on pomaga mi, interesuje się tym co myślę i czuję! A nie kurwa wyznaje miłość innej!
-Nie wyznałem nikomu miłości!!
-Oh... Czyli słowa "Kocham cię" nic dla ciebie nie znaczą !!
-Co się tutaj kurwa dzieje? -zapytał Niall wpadając do nas do pokoju zaspany.
-Harry zastanów się nad swoim zachowaniem i się określ -odpowiedziałam spoglądając na Harrego, wzięłam torbę i omijając Nialla wyszłam z pokoju.
Szybko zbiegłam na dół, przed wyjściem z domu wzięłam kluczyki do mojego samochodu i włożyłam trampki.
Wyszłam z domu nakładając okulary przeciw słoneczne a z moich oczu pociekły łzy, podeszłam do samochodu, jednym kliknięciem otworzyłam zamek i wsiadłam do samochodu. Umieściłam telefon na podstawce i szybko wybrałam numer Leny.
Gdy tylko odebrała zaczęłam opowiadać o  tym co się wydarzyło. Kiedy wreszcie pozwoliłam Lenie dojść do słowa oznajmiła że odebrała telefon tylko po to żeby mi powiedzieć że nie może rozmawiać przez co zrobiłam sama sobie "face palm" i ją przeprosiłam, a na sam koniec szybko rozłączyłam się i kontynuowałam jazdę do wolontariatu.
Weszłam do budynku i od razu skierowałam się w stronę gabinetu Pani Alice, Dyrektor Wolontariatu.
Gdy tylko usłyszałam pozwolenie weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
 -O jak dobrze cię widzieć Janet -przywitała mnie szczerym uśmiechem pani dyrektor.
-Mi Panią również -odpowiedziałam równie szczerym uśmiechem. -Chcę zorganizować dla dzieci zbiórkę zabawek do szpitala.
-Oo...To dobry pomysł, ale przestań mówić mi na Pani skarbie, Alice jestem. A gdzie chcesz to zorganizować, kto ci pomoże, kiedy, jakie zabawki nowe czy używane, ile czasu będzie trwała ta akcja?
-Nie wiem, dopiero co to wymyśliłam -odpowiedziałam z przerażoną miną.
-Oh, hahahaha No to do roboty, tylko znajdź kogoś kto ci pomoże.
-Może poproszę tą dziewczynę co ze mną była w szpitalu? Gabriel.
-To jest doskonały pomysł.
-Ok, idę jej poszukać, do zobaczenia później -odpowiedziałam po czym wyszłam z pokoju.
Byłam taka podekscytowana tym że Pani Alice to znaczy Alice podziela moje zdanie ucieszyłam się że jej również spodobał się ten pomysł, teraz wystarczyło zaangażować w tą akcję kilka osób i brać się do roboty.
Biegałam po całym budynku w poszukiwaniu Gabriel, niestety nigdzie jej nie było. Zrezygnowana weszłam do toalety, a tam ujrzałam Gabriel poprawiającą makijaż. Natychmiast podzieliłam się z nią swoim pomysłem, dla niej również spodobała się ta akcja i zgodziła się mi pomóc w zorganizowaniu jej.
Szybko ogłosiłyśmy zebranie w sali konferencyjnej, gdzie ogłosiłyśmy właśnie naszą akcję, zgłosiło się ok.8 osób chętnych do pomocy, z czego byłyśmy zadowolone. Po tym spotkaniu Pani Alice złapała nas na korytarzu i powiedziała że dzwoniła do szpitala i szpital jest zachwycony tą akcją, z czego już w ogóle się ucieszyłam. Sporządziłyśmy z Gabriel plan a raczej listę spraw jakie musiałyśmy zrobić na przykład: plakaty i ogłoszenia o zbiórce zabawek oraz wyreklamować akcję. Oczywiście obgadałyśmy to z naszą grupą. Kilka osób zgodziło zając się plakatami a z resztą osób ustalaliśmy szczegóły.
Byłam dość zabiegana, Biegałam po całym budynku, dzwoniłam, pytałam a kiedy w końcu usiadłam Pani Alice wezwała mnie do siebie, zmęczona wstałam i poszłam do pokoju.
Weszłam do jej pokoju już nawet nie pukając, Pani Alice była jak zawsze uśmiechnięta.
-Wzywała mnie Pani.
-Tak wzywałam, jedziemy na kawę -oznajmiła wstając z fotela i biorąc torebkę.
-Ale ja mam jeszcze tyle spraw do ustalenia, nie mam czasu. Przepraszam
-Janeta ale ja się ciebie nie pytam tylko ci to oznajmiłam. Cały dzień biegasz, przecież widzę że coś się stało.
-Wszystko jest w porządku, nic się nie stało -oznajmiłam zakłopotana uśmiechając się fałszywie.
-Myślisz że ja nie widzę że ten uśmiech jest wymuszony? Proszę Janeta pojedźmy na kawę i nie przyjmuję odmowy -oznajmiła Alice.
Bez zbędnej dyskusji podążyłam za Panią Alice, wsiadłyśmy do jej samochodu i pojechałyśmy do wybranej przez nią kawiarni.
Podczas rozmowy przy kawie i ciastku jakoś zaczęłam nie chcący zwierzać się jej, co spowodowało jeszcze większe zbliżenie się, z którego nawet się cieszyłam.
Alice pocieszyła i przedstawiła jej punk widzenia.
Zaoferowała wyjazd z wolontariatu do Azji a dokładniej do zachodniej Mjanmie do stolicy prowincji Czin czyli do miejscowości Haka. Gdzie panuje bieda, głód i brud. Obiecałam że przemyślę tę propozycję. Tuż po kawie wróciłyśmy do wolontariatu by jeszcze dopracować naszą akcję. Częściowo pomogła nam nawet nasza szefowa. Z takim tempem pracy to powinniśmy sie wyrobić w trzy dni.