Perspektywa Żanety
Wbiegłam
do pokoju i szybko zaczęłam szperać w szafie, wygrzebałam leginsy, bluzę.
Szybko się przebrałam. Z szafki nocnej wzięłam słuchawki i wyszłam z pokoju.
Zbiegłam ze schodów wtykając słuchawki w uszy, podłączyłam słuchawki do
telefonu i włączyłam muzykę. Po drodze zajrzałam do salonu, gdzie siedział
Liam.
-Idę
pobiegać -uśmiechnęła się i wyszłam z domu.
Wybiegłam
z posesji i zmierzyłam w stronę parku. Po jakimś czasie dotarłam tam.
Zatrzymałam się na trawniku, zaczęłam wykonywać skłony, a następnie ćwiczenia
rozciągające mięśnie nóg, po czym zaczęłam biec, mijając innych ludzi którzy
również biegali. Dobiegłam do fontanny, która znajdowała się w środku parku po
czym postanowiłam wrócić do domu, wolałam nie przeciążać swoich mięśni bo to
źle by się skończyło, a i tak wystarczająco się spociłam.
Wróciłam
do domu, od razu poszłam do kuchni napić się wody, miałam straszną zadyszkę,
nie wiedziałam że ze mną jest aż tak źle!
Z
kuchni przeszłam do salonu gdzie siedział na kanapie Liam, trzymał w ręce piwo.
-Hej,
sam jesteś? Gdzie jest Niall? -zapytałam opierając się o sofę.
-Niall
poszedł na imprezę z Edem -odpowiedział wciąż wpatrując się w telewizor.
-A
dlaczego nie poszedłeś z nim?
-Nie
chciało mi się -odpowiedział spuszczając wzrok i głaskając Hope, która leżała
wtulona w jego udo.
-Jak
słodko śpi -zachwyciłam się w języku polskim. -A gdzie jest Harry?
-Na
tarasie, rozmawia z kimś -odpowiedział.
Przytaknęłam,
po czym rzuciłam do niego że idę pod prysznic.
Po
dokładnym prysznicu, znów wróciłam na dół do mojego "męża".
-Harry
jeszcze rozmawia przez telefon? -zapytałam siadając obok Liama.
-Tak
-rzucił po czym napił się piwa i bez wyrazu powrócił do oglądania TV.
Wstałam
z kanapy i zmierzyłam w kierunku tarasu, otworzyłam drzwi wychodząc na
zewnątrz. zaczęłam szukać wzrokiem Harrego, po znalezieniu go zamknęłam drzwi i
po ciuchu zaczęłam iść w jego stronę. Podeszłam trochę w jego stronę po czym
się zatrzymałam. Nie chciałam podsłuchiwać jego rozmowy więc odwróciłam się z zamiarem
zawrócenia.
W
trakcie odwracania się niechcący usłyszałam jak Harry mówi "Kocham cię ...
Carolin ... natychmiast odwróciłam się spojrzałam na Harrego, nie mogłam w to
uwierzyć co usłyszałam, szybkim krokiem podążyłam w stronę domu.
Nie
chciałam ponieść się emocjom ale to było zbyt trudne, moja mina chyba mówiła
sama za siebie bo Liam wpatrywał się we mnie.
A
nie dawno Harry mówił mi te same słowa "Kocham cię", nie wiedziałam
co mam myśleć w tym momencie, te słowa straciły jakąkolwiek wartość.
Stałam
i wpatrywałam się przed siebie po czym przeniosłam wzrok na Liama a następnie
na podłogę.
Liam
spojrzał na mnie smutnymi oczami po czym zaprosił mnie gestem ręki. Podeszłam i
usiadłam obok niego.
Liam
wpatrywał się we mnie ale ja miałam wciąż spuszczony wzrok, nic nie mówił
czekał aż sama mu powiem co mnie trapi.
W
końcu zebrałam się w garść i się odezwałam.
-On,
powiedział dla niej... on powiedział :Kocham cię" dla tej suki Carolin -spojrzałam
na niego ze smutnymi oczami.
Liam
nic nie powiedział a jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, po prostu
przysunął się i mnie przytulił do swojego torsu.
Głaskał
mnie po włosach, gdy w tym momencie wszedł do salonu Harry zamykając za sobą
taras, niestety nie widziałam jago miny ale ją sobie wyobraziłam, tą palącą
zazdrość w jego oczach i ten grymas na twarzy. To musiał być piękny widok.
Widząc kątem oka zobaczyłam jak Harry idzie na górę.
Odsunęłam
się od Liama i spojrzałam mu w oczy a on wziął swoje piwo i dał mi, bez namysłu
wzięłam butelkę i wypiłam łyka, no dobra kilka łyków, kilka dużych i długich
łyków.
Nie
miałam ochoty mówić o tej sytuacji, więc zmieniłam temat i zapytałam Liama co
się stało że on jest taki przygnębiony.
-Widziałem
Daniell. Była taka szczęśliwa... I... szła z wózkiem.
-Dalej
ci nie przeszło?
-Wiesz
co w tym jest najgorsze? -spojrzał na mnie z żalem i ze łzami w oczach, aż
miałam ochotę znów go przytulić. -To że ona jest szczęśliwa z innym... -Liam
spojrzał głęboko mi w oczy a jego łezka spłynęła mu po policzku. -Tak bardzo mi
jej brakuje... I tak bardzo żałuje że, to nie moje dziecko. Jeny dlaczego wciąż
ją kocham i dlaczego mam wrażenie że jest teraz lepiej niż było ze mną?
-Liam...
To nie jest takie proste, Daniell to przeszłość. Była szczęśliwa z tobą i to
bardzo ale... Nie wyszło wam, tak czasem bywa.
-To
jest takie trudne... -powiedział całkiem załamany.
Nie
mogłam patrzeć jak się męczy, przytuliłam go i to bardzo by wiedział że jestem
z nim.
Pocieszaliśmy
siebie nawzajem jeszcze jakąś godzinkę, po tym piwie spać mi się zachciało więc
poszłam na górę, zostawiając Liama samego.
Tuż
przed drzwiami zatrzymałam się, miałam chwilę obawy, wejść czy może wrócić na
dół i spać w salonie. Po kilku sekundowej kłótni w głowie weszłam do pokoju. Na
szczęście Harry już sobie smacznie spał, odetchnęłam z ulgą. Szybko wskoczyłam
do łóżka i zasnęłam.
Tuż
po obudzeniu się spojrzałam na Hazze, który spał a ja wstałam i podeszłam do
szafy. Założyłam poprzecierane spodnie i luźną koszulkę z nadrukiem. Wzięłam z
pod łóżka walizkę i zaczęłam pakować do niej moje ubrania w tym momencie
przebudził się Harry.
-Co
robisz? -zapytał zaspanym głosem.
-Nie
widzisz? Pakuję się -odpowiedziałam nie przerywając czynności.
-Dlaczego?
O co ci znów chodzi?
-Serio?
Może ty mi powiesz o co Ci chodzi?! Chyba popełniłam błąd, nie powinnam była się
przed tobą otwierać… Sądzę że powinniśmy to zakończyć -odpowiedziałam stanowczo
przerywając pakowanie się i spoglądając na Harrego.
-O
czym ty mówisz?! Co zakończyć -mówił podnosząc głos.
-Nie
wiesz o czym mówię?!
-To
ja powinienem robić ci awanturę a nie ty mi! Bo ja nic nie zrobiłem.
-Na
prawdę jesteś takim debilem czy tylko udajesz?!
-To
nie ja wczoraj, kurwa przytulałem sie z Liamem!
-Wiesz
co on pomaga mi, interesuje się tym co myślę i czuję! A nie kurwa wyznaje
miłość innej!
-Nie
wyznałem nikomu miłości!!
-Oh...
Czyli słowa "Kocham cię" nic dla ciebie nie znaczą !!
-Co
się tutaj kurwa dzieje? -zapytał Niall wpadając do nas do pokoju zaspany.
-Harry
zastanów się nad swoim zachowaniem i się określ -odpowiedziałam spoglądając na
Harrego, wzięłam torbę i omijając Nialla wyszłam z pokoju.
Szybko
zbiegłam na dół, przed wyjściem z domu wzięłam kluczyki do mojego samochodu i
włożyłam trampki.
Wyszłam
z domu nakładając okulary przeciw słoneczne a z moich oczu pociekły łzy,
podeszłam do samochodu, jednym kliknięciem otworzyłam zamek i wsiadłam do
samochodu. Umieściłam telefon na podstawce i szybko wybrałam numer Leny.
Gdy
tylko odebrała zaczęłam opowiadać o tym co się wydarzyło. Kiedy wreszcie
pozwoliłam Lenie dojść do słowa oznajmiła że odebrała telefon tylko po to żeby
mi powiedzieć że nie może rozmawiać przez co zrobiłam sama sobie "face
palm" i ją przeprosiłam, a na sam koniec szybko rozłączyłam się i
kontynuowałam jazdę do wolontariatu.
Weszłam
do budynku i od razu skierowałam się w stronę gabinetu Pani Alice, Dyrektor
Wolontariatu.
Gdy
tylko usłyszałam pozwolenie weszłam do środka, zamykając za sobą drzwi.
-O
jak dobrze cię widzieć Janet -przywitała mnie szczerym uśmiechem pani dyrektor.
-Mi
Panią również -odpowiedziałam równie szczerym uśmiechem. -Chcę zorganizować dla
dzieci zbiórkę zabawek do szpitala.
-Oo...To
dobry pomysł, ale przestań mówić mi na Pani skarbie, Alice jestem. A gdzie
chcesz to zorganizować, kto ci pomoże, kiedy, jakie zabawki nowe czy używane,
ile czasu będzie trwała ta akcja?
-Nie
wiem, dopiero co to wymyśliłam -odpowiedziałam z przerażoną miną.
-Oh,
hahahaha No to do roboty, tylko znajdź kogoś kto ci pomoże.
-Może
poproszę tą dziewczynę co ze mną była w szpitalu? Gabriel.
-To
jest doskonały pomysł.
-Ok,
idę jej poszukać, do zobaczenia później -odpowiedziałam po czym wyszłam z
pokoju.
Byłam
taka podekscytowana tym że Pani Alice to znaczy Alice podziela moje zdanie ucieszyłam
się że jej również spodobał się ten pomysł, teraz wystarczyło zaangażować w tą
akcję kilka osób i brać się do roboty.
Biegałam
po całym budynku w poszukiwaniu Gabriel, niestety nigdzie jej nie było.
Zrezygnowana weszłam do toalety, a tam ujrzałam Gabriel poprawiającą makijaż.
Natychmiast podzieliłam się z nią swoim pomysłem, dla niej również spodobała
się ta akcja i zgodziła się mi pomóc w zorganizowaniu jej.
Szybko
ogłosiłyśmy zebranie w sali konferencyjnej, gdzie ogłosiłyśmy właśnie naszą
akcję, zgłosiło się ok.8 osób chętnych do pomocy, z czego byłyśmy zadowolone.
Po tym spotkaniu Pani Alice złapała nas na korytarzu i powiedziała że dzwoniła
do szpitala i szpital jest zachwycony tą akcją, z czego już w ogóle się
ucieszyłam. Sporządziłyśmy z Gabriel plan a raczej listę spraw jakie musiałyśmy
zrobić na przykład: plakaty i ogłoszenia o zbiórce zabawek oraz wyreklamować
akcję. Oczywiście obgadałyśmy to z naszą grupą. Kilka osób zgodziło zając się
plakatami a z resztą osób ustalaliśmy szczegóły.
Byłam
dość zabiegana, Biegałam po całym budynku, dzwoniłam, pytałam a kiedy w końcu
usiadłam Pani Alice wezwała mnie do siebie, zmęczona wstałam i poszłam do
pokoju.
Weszłam
do jej pokoju już nawet nie pukając, Pani Alice była jak zawsze uśmiechnięta.
-Wzywała
mnie Pani.
-Tak
wzywałam, jedziemy na kawę -oznajmiła wstając z fotela i biorąc torebkę.
-Ale
ja mam jeszcze tyle spraw do ustalenia, nie mam czasu. Przepraszam
-Janeta
ale ja się ciebie nie pytam tylko ci to oznajmiłam. Cały dzień biegasz,
przecież widzę że coś się stało.
-Wszystko
jest w porządku, nic się nie stało -oznajmiłam zakłopotana uśmiechając się
fałszywie.
-Myślisz
że ja nie widzę że ten uśmiech jest wymuszony? Proszę Janeta pojedźmy na kawę i
nie przyjmuję odmowy -oznajmiła Alice.
Bez
zbędnej dyskusji podążyłam za Panią Alice, wsiadłyśmy do jej samochodu i
pojechałyśmy do wybranej przez nią kawiarni.
Podczas
rozmowy przy kawie i ciastku jakoś zaczęłam nie chcący zwierzać się jej, co
spowodowało jeszcze większe zbliżenie się, z którego nawet się cieszyłam.
Alice
pocieszyła i przedstawiła jej punk widzenia.
Zaoferowała
wyjazd z wolontariatu do Azji a dokładniej do zachodniej Mjanmie do stolicy
prowincji Czin czyli do miejscowości Haka. Gdzie panuje bieda, głód i brud.
Obiecałam że przemyślę tę propozycję. Tuż po kawie wróciłyśmy do wolontariatu
by jeszcze dopracować naszą akcję. Częściowo pomogła nam nawet nasza szefowa. Z
takim tempem pracy to powinniśmy sie wyrobić w trzy dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz