niedziela, 6 września 2015

Rozdział 103

Perspektywa Harrego


Janeta jest bardzo trudną i specyficzną osobą, bardzo mnie intryguje i im bardziej ona mnie od siebie odsuwa tym bardziej chce się do niej zbliżyć pomimo że mnie to irytuje. Z Bardzo mi zależy na jej szczęściu, a póki co to unieszczęśliwiam ją z czego bardzo jest mi źle.
Widok Jan siedzącej na kanapie był dla mnie zaskoczeniem, sądziłem że wróci za kila dni. A to co się stało później było jeszcze większym zaskoczeniem, ale miłym. Janet zachowanie sprawiło że miałem na nią coraz większą ochotę, ale dzięki temu miałem również coraz większą blokadę przed zerwaniem ubrań z mojej wybranki.
Janeta jest wspaniałą kobietą i jestem pod wielkim wrażeniem bo żadna kobieta nie miała tak dobrego wpływu na mnie, to dzięki niej nie jestem jedną z tych "gwiazdeczek" którym palma odbiła od pieniędzy.  I jestem ogromnie wdzięczny za to.
Wieczorem Jan zrobiła malutkie zebranie podzieliła się z nami propozycją Pani Alice, związaną z wyjazdem do Azji w celu pomocy i poznaniu kultury tamtejszej ludności, a przede wszystkim zebrania potrzebnych notatek aby dobrać odpowiedni sposób pomocy.
Na początku byliśmy do tego sceptycznie nastawieni ale po wysłuchaniu wszystkiego spodobał nam się ten pomysł.
Liam zadzwonił do naszego managera i zaprosił aby Janeta wszystko z nim ustaliła. Przyjechał z godzinnym opóźnieniem ale lepsze to niż nic. Janeta opowiedziała mu wszystko to co nam. Mike słuchał z wielką powagą, sądziliśmy że się nie zgodzi ale tylko gdy Janeta przestała mówić odpowiedział że ten pomysł jest genialny bo dzięki takiej akcji możemy wrócić na tory i znów się wybić.
Wszyscy zaczęliśmy ustalać szczegóły wyjazdu, Janeta postanowiła zadzwonić do Pani Alice i zaprosić ją do ustalania, bo to ona zaproponowała ten wyjazd.
Janeta wyszła z salonu i poszła do kuchni, lecz po chwili wróciła ze łzami w oczach oznajmiając wszystkim, że Pani Alice jest w szpitalu jej stan jest zły. Nim zdążyliśmy się obejrzeć Janeta chwyciła za kluczyki od samochodu i wyszła z domu, pobiegłem za nią. W ostatniej chwili udało mi się wsiąść do samochodu. Janeta pędziła przez miasto jak oszalała.
-Jan a ty wiesz gdzie jechać?
-Nie... A mógłbyś mnie pokierować? Proszę cię -odpowiedziała załamana.
-Skręć tutaj w lewo -odpowiedziałem.
Przez resztę drogi kierowałem ją jak nawigator i GPS.
Gdy dojechaliśmy do szpitala wraz z Janet weszliśmy w pośpiechu do szpitala i poszliśmy do recepcji dowiedzieć się w której sali leży Pani Alice. Pomogłem swej ukochanej w uzyskaniu informacji ponieważ z tego wszystkiego ciężko jej było się wysłowić.
Janeta weszła do sali nr.23 gdzie leżała Pani Alice, usiadła na krześle chwytając dłoń Pani Alice, oczy Pani Alice lekko się otworzyły a gdy ujrzały Janet jej twarz rozpromieniła się. Widząc taki widok postanowiłem przestać podgadywać przez szybę i usiadłem na krześle pod salą.
Zadzwoniłem do chłopaków i uspokoiłem ich, bo byli trochę zdezorientowani, moją rozmowę przerwała Janet wychylająca się z sali.
-Harry, możemy wracać wszystko jest ok-odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
Janeta chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do wyjścia.
Wróciliśmy do domu, gdzie wszyscy siedzieli jak na szpilkach. Janeta uspokoiła wszystkich i opowiedziała dokładnie o wyjeździe do Azji.
Mike zaproponował że zajmie się organizacją prawną i załatwieniu samolotu, oraz reklamą a Pani Alice w zorganizowaniu przewodników, tłumaczy, noclegów itd.. A my mieliśmy za zadanie się spakować.
Wyjazd już niebawem, Janeta już zaczęła dzwonić po znajomych z wolontariatu i ustalać różne rzeczy z akcją zbierania pluszaków dla dzieci ze szpitala.
Reszta chłopaków podłapała pomysł i wszyscy zaczęli gdzieś dzwonić, ja sam zadzwoniłem do mamy i poinformowałem ją o wyjeździe. Cieszyła się z mojego szczęścia a ja z jej bo jej związek z Filipem rozkwitał w najlepsze.
Późnym wieczorem siedziałem z Janet na kanapie i oglądaliśmy jakiś bkiepski film.
W przerwie reklamowej Janeta poszła po wino, przez co film nabrał lepszego smaku, objąłem Janet ramieniem a ona wtuliła się z mój tors.
Po pewnym czasie zorientowałem się że Jan zasnęła, Nie mogłem się napatrzeć na nią, ale w końcu postanowiłem zanieść ją na górę. Delikatnie podniosłem swoją księżniczkę, wnosząc ją po schodach moja księżniczka się przebudziła.
-Kochanie co ty robisz? Nie musisz mnie zanosić do łóżka, ja mam nogi
-Ale to dla mnie żaden problem, lubię cię nosić -odpowiedziałem dając całusa w głowę.
-Kocham cię ale nie rób tego bo się zmęczysz albo się poderwiesz -mówiła z zamkniętymi oczami.
-Skarbie co ty wygadujesz, jesteś leciutka jak piórko i już jesteśmy w pokoju -powiedziałem kładąc ją na łóżku.
-Zostaniesz ze mną? -zapytała zachrypniętym głosikiem.
-Oczywiście -odpowiedziałem kładąc się obok niej. Janeta przybliżyła się do mnie tak blisko że niemal stanowiliśmy jedność, objąłem ją w pasie i zasnąłem.

Tydzień później


Już dziś wylatujemy do Azji, do tej pory byłem przekonany że nie uda nam się ogarnąć tak w krótkim czasie całego tego wyjazdu, jakimś cudem nam się udało. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, wszystko było pozałatwiane. Pani Alice wyszła ze szpitala i czuje się wyśmienicie, akcja z pluszakami jest załatwiona i jest duże zainteresowanie się nią. Janeta zabrała ze sobą Sarah, dziewczynę z wolontariatu. A mnie wciąż interesuje jak Janeta się zgodziła na lot samolotem do Azji.
Wszystko zapakowaliśmy do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.
-Dlaczego jedziemy na lotnisko? -zapytała przestraszona Janeta.
-A jak chcesz dotrzeć do Azji? -zapytał Niall.
-No nie wiem, może samochodem? -odpowiedziała przestraszona Jan.
-Hahaha to by zajęło z miesiąc -zaśmiał się Niall.
Po chwili dojechaliśmy na lotnisko.
-Ja nie wsiądę do samolotu -odpowiedziała asertywnie wysiadając z samochodu.
-Kochanie jestem z tobą -odpowiedziałem wyciągając bagaże z bagażnika.
-Nie ja nie wsiądę tam, nie ma mowy -odpowiedziała oburzona.
-Dobrze chodź kochanie, bo się spóźnimy -odpowiedziałem chwytając ją za rękę.
Janeta cały czas marudziła, wiedziałem że się boi ale po to ja tu jestem aby to złagodzić.
Kolejna scena była przy wejściu do samolotu staliśmy przed wejściem przez 30 minut cały czas tłumaczyłem jej że nic się nie stanie, że samolot jest bezpieczny że piloci nie pozwolą na to. W końcu wykonałem na Janet chwyt strażacki i wniosłem ją do środka samolotu, posadziłem na fotelu i przypiąłem pasami, Janet zaczęła przeklinać i panikować, a gdy stewardessa poprosiła o zapięcie pasu i poinformowała o tym co robić gdyby coś się stało Janet wpadła wręcz w szał, nawet moje tłumaczenie nie pomogło więc nachyliłem się nad nią i w tedy Janet zamilkła i patrzyła mi w oczy.
-Wszystko będzie dobrze -odpowiedziałem ze stoickim spokojem i pocałowałem, po czym przypiąłem się pasami.
Janeta nic już nie powiedziała, trzymała oparcia fotela a gdy zaczynaliśmy ruszać położyłem swoją dłoń na jej przy czym chwyciła za nią i mocno ścisnęła, spojrzała na mnie swoimi przerażonymi oczami a ja uśmiechnąłem się do niej. Janeta zamknęła oczy, gdy wzbijaliśmy się w powietrze.
Gdy stewardessa poinformowała nas o osiągnięciu odpowiedniej wysokości i o możliwości rozpięcia pasów, Janeta wciąż miała zamknięte oczy i wciąż tak samo mocno trzymała moją dłoń.
-Janet kochanie możesz już otworzyć oczy -odpowiedziałem odpinając pasy. Janeta pomału otworzyła oczy a ja odpiąłem jej pas.
-Nie Harry -odpowiedziała przerażona patrząc mi w oczy.
-Ale nic się nie stanie kochanie wszystko jest w porządku, spójrz wszyscy mają odpięte pasy -poinformowałem.
Chciałem puścić Janet rękę bo chciałem coś wziąć.
-Harry błagam nie puszczaj -odpowiedziała przeraźliwym głosem.
-Dobrze skarbie nie puszczę -odpowiedziałem dając całusa w czoło.
Po kilku godzinach lotu wreszcie mieliśmy lądować a Janet znów opanował strach aż się popłakała. Podczas lądowania wpadliśmy w małe turbulencje Janet wpadła w panikę zaczęła płakać, było mi jej bardzo szkoda dlatego przytuliłem ją.
Po wylądowaniu Janet odetchnęła z ulgą, gdy tylko drzwi zostały otwarte od razu wysiadła a wręcz wybiegła z samolotu rzucając się na tłumacza i zarazem naszego przewodnika.
Zabraliśmy nasze bagaże i przełożyliśmy go do Jeepa którym pojechaliśmy do prowincji Czin a następnie do jej stolicy czyli do miejscowości Haka.
Od razu po rozpakowaniu się nasz przewodnik zabrał nas na obeznanie terenu, chodziliśmy po mieście, nasz przewodnik opowiadał o tutejszej kulturze i o życiu w tym mieście, przeraziłem się jak mieszkają tutaj ludzie, te miasto było strasznie biedne, a do tego brudne.
Naszym pierwszym zadaniem było wczucie się w życie mieszkańców każdy z nas miał komuś pomóc w jego codziennych obowiązkach, ja pomagałem dla stolarza, Liam dla hutnika, Louis dla kowala, Zayn dla rolnika a Niall dla garncarza a nasze dziewczęta Janeta dla praczki a Sarah dla gospodyni.
Po kilku godzinach pracy każdy z nas padał na twarz, a co najlepsze że nawet nie zarobiliśmy na kromkę chleba.
Wszyscy spaliśmy w namiotach, ja spałem z Louisem, to chyba oczywiste.
Liam z Nialem, Zayn sam a Janeta z Sarah.
Pierwsza noc była dla mnie straszna, wszystkie moje próby snu kończyły się klęską. Zrezygnowany wypełzałem z namiotu, zauważyłem że Janeta również nie śpi i siedzi na ganku z papierosem w ręku.
-Myślałem że nie palisz.
-O Harry. Bo nie palę i właśnie żałuje że go zapaliłam. Chcesz może trochę? Jak zapalę jeszcze to zwymiotuję.
-No dobra w sumie to tego mi trzeba.
-"Tego ci trzeba" a może trzeba ci zupełnie czegoś innego? -odpowiedziała przygryzając wagę. Położyła rękę na moim udzie w okolicy krocza.
Mój członek zareagował, Janeta nie wiedziała że igra z ogniem a może wiedziała i robiła to specjalnie.
Spojrzałam na nią z wilczym pożądaniem ale nie mogłem ulec swojej pokusie, ale pozwoliłem sobie na małą przyjemność.
Chwyciłem Jane i pocałowałem.
-Do spania oszołomy -powiedział Liam.
-Dobry pomysł -odpowiedziała.
Wstała i dała najpierw mi a następnie dla Liama całusa i poszła do namiotu. Podążając za nią, zrobiłem to samo.
Kolejny dzień minął tak samo jak kolejny i następny i jeszcze kolejny, w taki sposób minął tydzień.
Janeta była przerażona powrotem do domu.
Do naszego odlotu zostało 3 godziny postanowiłem pójść po Janet, która od kilku dni przewidywała w tutejszym rezerwacie.
Kochała koty więc czuła się tam jak w niebie. Całymi dniami opiekowała się tygrysami. Lepszej pracy nie mogła znaleźć siedziała tam całe dnie, bardzo zaangażowała się.
-Hej Jane za 3 godziny leci... Jedziemy do domu, musisz się spakować -odpowiedziałem delikatnym tonem.
Usiadłem obok, Jan karmiła z butelki małego tygryska.
-Tak masz rację, ale jeszcze nie skończyłam swojej pracy.
-Jane, kochanie przecież wiesz że dziś nie musieliśmy pracować, mieliśmy wolne. Czy jednak może chodzi o wyjazd?
-Zrozum nienawidzę samolotów, boję się latać jak cholera. A po za tym zaaklimatyzowałam się tu i na prawdę polubiłam swoją pracę, te zwierzęta... Lubią mnie, nawet pracownicy mówią, że te wszystkie tygrysy które przeżywają w ośrodku traktują mnie inaczej niż wszystkich. Traktują mnie jak swoją, przychodzą do mnie i przytulają się, i ja to uwielbiam.
-Rozumiem to i wiem że jest ci trudno, ja też polubiłem to miejsce, ale trzeba wracać do naszego świata do rzeczywistości. Nasza przygoda dobiegła końca czy to się podoba czy nie, życie jest okrutne.
-Ok Jane skończyłaś -podeszła do nas dziewczyna z obsługi i zabrała od nas tygrysia, Jan ucałowała tygrysa i oddała dla obsługi.
-Chodź skarbie razem damy radę -wstałem i wyciągnąłem dłoń. Jan chwyciła ją i wstała.
Oboje wróciliśmy do namiotów i spakowaliśmy się.
Jeszcze pożegnanie i wsiadanie do samolotu.
Janeta postanowiła wziąć się w garść i tym razem sama wsiąść do samolotu, jej wsiadanie wyglądało komicznie. Trzymała się kurczowo poręczy i wchodziła schodek po schodku przez 15minut.
Usiadła bez słowa na fotelu, była przerażona a w jej oczach pojawiły się łzy, jej dłonie drżały ze zdenerwowania.
Usiadłem obok niej i chwyciłem za dłoń.
-Wszystko będzie dobrze
Jane pomachała tylko głową na tak i ścisnęła mocniej moją dłoń.
Przez cały lot z Azji do UK nie opuszczałem Jan na krok, trzymałem jej dłoń.
Janeta przeżyła lądowanie i wysiadła z samolotu tak szybko jak mogła.
Wszystkim zdawało się że wszystko jest w porządku, wielki wózek przyjechał po nasze bagaże, a my wielką grupą zmierzaliśmy w stronę budynku lotniska.
-Przepraszam Mrs.Payne ale chyba mamy problem -podbiegł do nas jeden z pilotów.
-Jaki problem? -zapytał Liam.
-Mamy na pokładzie nieproszonego gościa -powiedział trochę przestraszony.
-Gdzie on jest, pokaż mi.
Pilot zaprowadził nas do pomieszczenia gdzie zazwyczaj lecą bagaże.
Rzekomy  intruz siedział w kącie.
Liam wziął jakąś rurę i szedł pomału w jego stronę obawiając się najgorszego, szczerze mówiąc to bałem się o Liama i o to kim jest ten intruz.
W tym momencie tajemniczy intruz przebiegł Liamowi między nogami i wybiegł z samolotu.
-To tygrys -krzyknęła Janeta.
Następnie wszyscy próbowaliśmy złapać małego tygrysa, ale słabo nam to szło tylko biegaliśmy za tym tygrysem po całym placu, w końcu maluch schował się za kołem samolotu, podchodziliśmy pomału żeby w odpowiednim momencie capnąć tygrysa ale przeszkodziła nam Janeta.
-Zatrzymajcie się, ja to zrobię w końcu przebywałam całymi dniami z tygrysami -odpowiedziała wyprzedzając nas i normalnym krokiem podchodząc do koła.
Nie wierzyliśmy własnym oczom Janeta po chwili wyszła z tygrysem na rękach to był szok dla nas wszystkich.
-Gdyby za wami ganiało tłum to tez byście uciekali -odpowiedziała z uśmiechem Janeta.
-I co teraz z nim robimy? Zadzwonić po odpowiednie służby? -zapytał jeden z pilotów.
-Nie ma takiej potrzeby sama się tym zajmę -odpowiedziała wpatrzona w tygrysa.

Kilka godzin później


Wszystkim marzył się dom, a gdy wszyscy przekroczyliśmy próg naszego domu nagle uśmiechnęliśmy się. Nawet nikt walizek nie opróżnił. Ja wniosłem swoją i walnąłem się na łóżku po chwili dołączyła do mnie Jane przez co leżenie wydało się przyjemniejsze.
-I co teraz zrobimy z tygryskiem?
-Nie mam pojęcia jutro pojadę z nim do wolontariatu i pogadam z Panią Alice, może uda się go zatrzymać -odpowiedziała rozmarzona.
-Żeby to było takie proste -odpowiedziałem przysuwając się do niej.
-A może jest to prostsze niż ci się wydaje -odpowiedziała spoglądając mi w oczy. Podsunęła się do mnie jeszcze, wtuliła się we mnie. Poczułem że tego mi trzeba było, objąłem ją i zasnęliśmy.