niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 104




Perspektywa Liama


Pobyt w Azji był na prawdę ciekawy i ciężki, ponieważ mieliśmy okazją na własnej skórze doświadczyć jakie tam jest życie, jak tam ludzie muszą ciężko pracować by zarobić marne grosze ledwo starczające na życie. W między czasie udało nam się zrobić kilka ciekawych ujęć do naszego teledysku.
Mieliśmy ze sobą zabraliśmy ekipę która nam towarzyszyła w codziennych obowiązkach, wszystko nagrywała przez co Pani Alice jak i Mike będą zadowoleni.
Najbardziej emocjonujący był powrót do domu, wszyscy czekaliśmy aż wejdziemy do niego i położymy się we własnych łóżkach. Wbrew pozorom każdy z nas był zmęczony a nic nie robiliśmy tylko siedzieliśmy w samolocie jak i w samochodzie, a pomimo to wszyscy po powrocie do domu poszli spać.
Mały tygrys  rozłożył się na legowisku Hope i smacznie spał mrucząc.
Wziąłem swoją walizkę i zaniosłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic, a następnie położyłem się na łóżko zasypiając.
Obudziłem się dopiero rano, wstałem z łóżka, następnie zszedłem na dół. W kuchni krzątała się Janeta, przywitałem się .
-Jak się spało w własnym łóżku? -zapytała Jan.
-Wyśmienicie, a ty?
-A ja całą noc czytałam o tygrysach, nie mogłam zasnąć bo Harry chrapał.
-Trzeba było przyjść do mnie.
-Nie chciałam ci się wwalać, byśmy oboje się nie wyspali.
-Myślę że dali byśmy radę, już raz ze sobą spaliśmy -zaśmiałem się nalewając sobie kawy do kubka. -A co z tygrysem?
-Muszę z nim jechać do fundacji i się dowiedzieć czy w ośrodku w Azji nie zginął jeden z tygrysów, muszę odebrać Hope od Andyiego, odwiedzić Lenę, dowiedzieć się jak poszła akcja z pluszakami dla szpitala i muszę skontaktować się z Sarah w związku z zdaniem raportu dla Alice.
-No to widzę że masz co robić, mógłbym ci pomóc jeżeli chcesz. 
-No pewnie, ale śmiem myśleć że bardziej chcesz zobaczyć Sarah niż mi pomóc -odpowiedziała z uśmieszkiem.
Zarumieniłem się bo odkryła moje niecne plany, myślałem że tego nie widać że Sarah mi się spodobała, jest na prawdę miłą i piękną dziewczyną. Złapaliśmy wspólny kontakt obojgu nam bardzo dobrze się rozmawia. 
-Aż tak to widać?
-Troszeczkę -odpowiedziała z uśmiechem. -Ale nie ma nic w tym dziwnego bo oboje sobie się podobacie, a jeżeli wy się dobrze dogadujecie to dlaczego nie. Sarah jest na prawdę świetną dziewczyną i myślę że pasujecie do siebie. 
Słowa Jan dodały mi otuchy i chęci do działania.
Po śniadaniu wraz z Janet wzięliśmy tygrysa i pojechaliśmy do fundacji. Spotkaliśmy tam Sarah, ucieszyłem się i od razu zacząłem rozmowę, rozmawiało nam się na prawdę świetnie, Jan wzięła tygrysa i poszła do biura Alice, omówić co zrobić z tygrysem, no nie powiem tygrys wzbudził w fundacji nie małą sensację.
Rozmawiałem z Sarah dobrą godzinę w fundacji a później poszliśmy się przejść do parku, bo w fundacji za dużo było ludzi. 
Udało mi się ją zaprosić na randkę i wziąć jej numer telefonu, co było dla mnie zwycięstwem. Naszą uroczą pogawędkę przerwał telefon od Jan z pretensjami gdzie ja się podziewam i żebym przyszedł z Sarah do biura Alice żeby zdać raport o naszych działaniach w Azji.
Wróciliśmy do fundacji, gdzie kolejną godzinę a nawet dłużej opowiadaliśmy w towarzystwie Pani Alice i dodatkowo jeszcze kilku innych osób co robiliśmy i jak wygląda życie tamtejszej ludności.
Po tym spotkaniu pojechałem z Jan do Leny, po drodze zajechaliśmy kupić ciasto i coś dla małej Lucy.
Drzwi nam otworzyła Lena z Lucy na ręku, przywitaliśmy się z nią bardzo serdecznie, Jan zabrała dla Leny Lucy i poszła się z nią pobawić, mała Lucy sama już siedziała w końcu miała już 5 miesięcy.
Podałem dla Leny ciasto które kupiliśmy, rzuciłem dla Janet zabawkę którą kupiliśmy dla Lucy.
Mała bardzo się ucieszyła z zabawki, wyglądała bardzo słodko. Dołączył do nas Marcel, pomógł nam rozstawić talerzyki do ciasta. Lena pokroiła ciasto a Marcel wyciągnął z szafki wino.
-Marcel, nie przesadzasz? -zapytała Janeta.
-Nie, dlaczego? -zapytał z uśmiechem.
-Ja prowadzę -wtrąciła.
-No to Liam wypije, a ty z Lenką wypijecie po kawie.
-Na to się mogę zgodzić, Liam proszę weź Lucy, a ja pomogę dla Leny.
Podszedłem do Janet i wziąłem od niej Lucy, była taka maleńka i taka delikatna, bałem się, że ją w jakikolwiek sposób uszkodzę. Janeta przed tym jak poszła pomóc dla Leny zrobiła mi kilka zdjęć z Lucy, wyglądałem jak pedofil.
Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy konsumować ciasto, które było wyśmienite. Na ten czas mała Łucja leżała w leżaczku i uśmiechała się.
Gdy skończyliśmy jeść ciasto i ja z Marcelem i Lucy przenieśliśmy się na kanapę a dziewczyny rozmawiały po polsku przy stole gdy nagle Janeta przerwała.
-Chcecie poznać nowego członka rodziny? -zapytała Jan.
-No pewnie -zachwyciła się Lena.
Jan wstała od stołu i wyszła z mieszkania, po kilku minutach przyniosła na rękach tygrysa.
-O matko skąd go masz?
-Przyleciał z nami z Azji, byłam dziś w wolontariacie i Alice ma się skontaktować z Azjatyckim ośrodkiem gdzie opiekują się tygrysami, ale póki co to zostanie ze mną.
-Słodki jest -odpowiedziała Lena drapiąc za uszami tygrysa.
-Lena to jest tygrys a nie pies -zaśmiała się.
-Oh przepraszam -odpowiedziała Lena i zaczęła głaskać malucha.
-Wiesz co Jan ten tygrys wygląda jak dziecko -zaśmiałem się.
-A waży więcej niż dziecko -wtrąciła Jan.
Siedzieliśmy i gadaliśmy póki nie wypiłem wina, następnie pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
-Jan skarbie czy z twoją akcją charytatywną poszło wszystko jak należy?
-Tak kochanie wszystko poszło tak jak zaplanowałam -odpowiedziała z lekkim uśmiechem gdy nagle zadzwonił telefon. -Weź proszę mężu odbierz mój telefon.
-Tutaj telefon Mrs. Janeta w tej chwili nie może rozmawiać coś przekazać?
-Siema Liam, gdzie jesteście? -zapytał nie kto inny jak Harry.
-Załatwiamy różne sprawy.
-Dlaczego nikomu nie powiedzieliście?
-Bo spaliście a wiadomo im szybciej zaczęliśmy tym szybciej skończymy.
-O której wrócicie? Andy przyprowadził Hope.
-Nie wiem mamy jeszcze kilka rzeczy do zrobienia także musimy lecieć pa -pożegnałem się i rozłączyłem. -Wiesz skarbie Harry dzwonił, Andy odprowadził Hope, a my gdzie jedziemy?
-Musimy zbadać tygrysa a najbliższy weterynarz od tygrysów jest w Londynie.
Po dwu godzinnej jeździe do Londynu, dojechaliśmy na parking przed Zoo, Jan wzięła tygrysa na ręce i podeszła do budki, wyjaśniłem o co chodzi, dyspozytor wpuścił nas do środka, po chwili podeszła do nas kierowniczka a ja znów wyjaśniłem o co chodzi, zaprowadziła nas do gabinetu.
Po chwili przyszedł weterynarz i przy nas zbadał tygrysa, po chwili powiedział że to jest samiec i jest w wieku gdzieś ok. 5 miesięcy, jest zdrowy.
-Ile mamy zapłacić za wizytę? -zapytałem.
-Zapłacić? -zdziwił się weterynarz. -Sądziłem że państwo chcecie oddać tygrysa do naszego zoo.
-Nie, ja tylko chciałam zbadać tygrysa, nie oddam go nikomu, on zostaje ze mną -odpowiedziała Jan biorąc tygrysa na ręce.
-Ale Pani nie stworzy mu odpowiednich warunków jakie ma nasze zoo.
-No to mogę stworzyć, z pana czy z inną pomocą, ale tygrysa nie oddam. Dziękuję do widzenia -odpowiedziała Janeta i wyszła z gabinetu, ale zawróciła się. -Liam zostaw panu pieniądze za badanie.
Zostawiłem 100 £ i wyszliśmy z terenu zoo. Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
-Co teraz robimy?
-Kupujemy rzeczy dla tygrysa.
Po drodze zajechaliśmy do zoologicznego i kupiliśmy śliczną obrożę, smycz, kaganiec legowisko największe jakie było.
Po drodze odwiedziliśmy jakąś restaurację.
Mieliśmy ruszać w drogę ale zadzwonił Janet telefon, był to weterynarz z ZOO. Po 20 minutowej rozmowie Janet z weterynarzem podeszła do mnie zachwycona.
-Nie uwierzysz weterynarz z ZOO zadzwonił i przeprosił mnie, oraz zaproponował że pomoże mi stworzyć odpowiednie warunki dla tygrysa.
-Jestem pod wrażeniem -odpowiedziałem zaskoczony.
-Ja chyba w jeszcze większym -odpowiedziała. -Dobra zbieramy się? -przerwała kilkuminutową przerwę.
-Jedziemy -przytaknąłem.
Podczas drogi zadzwoniłem do Hazzy, wyjaśniając po co i gdzie pojechaliśmy. Uspokoiłem go, więc nie miał do nas pretensji.
W czasie drogi zmieniłem Jan, bo była zmęczona. Wyglądała słodko śpiąc. Do domu przyjechaliśmy ok. 20.
Ledwo wysiadłem z samochodu, wziąłem z tylnego siedzenia tygrysa i poszedłem do środka za mną podążyła Janeta.

Perspektywa Harrego

Byłem zniesmaczony gdy budząc się nie widziałem koło siebie Janet. Czułem większe zniesmaczenie nigdzie jej nie widząc.
Usiadłem przy stole z kubkiem kawy w samych bokserkach, gdy nie ma Janet to mogę sobie pozwolić na takie szaleństwo. Tu nie chodzi że Janeta tego nie lubi, bo wręcz to uwielbia, ale wtedy jak to twierdzi staję się dla niej za bardzo ponętny.
Siedziałem tak przez przeszło 2 godziny póki reszta nie wstała, zrobiłem im i sobie śniadanie. Standardowo zrobiłem jajecznicę bo wychodzi mi najlepiej.
Później co się okazało Zayn wraz z Niallem wybrali się na zakupy, chcieli mnie zabrać ale odmówiłem postanowiłem poczekać na Janet, aż wróci z Liamem.
Poszedłem się ubrać, założyłem dresy i koszulkę, wróciłem na dół, usiadłem na kanapie włączając TV, w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem z grymasem, ponieważ oślepiło mnie słońce, za nimi stał Andy z Hope na rękach.
-Siema Harry -przywitał się Andy. -Jest Janeta? -zapytał po chwili.
Oparłem się o futrynę skrywając twarz w cieniu Andyiego.
-Siema, nie ma -odpowiedziałem zniesmaczony obecnością Andyiego.
-No to nic, przekaż proszę żeby się do mnie odezwała -odpowiedział podając mi Hope.
-Ok. -odpowiedziałem biorąc kota, zamykając drzwi.
Zabrałem Hope do kuchni, dałem jej jeść, ale chyba nie była głodna bo powąchała jedzenie i poszła na kanapę. Podążając za jej planem, zrobiłem to samo, ale po chwili znudziło mnie to, postanowiłem sobie poćwiczyć, ale nie w naszej siłowni tylko na mieście.
Poszedłem na górę spakować rzeczy na siłownię, po tym ubrałem się i wyszedłem z domu.
Na siłowni spotkałem znajomych więc atmosfera była wyśmienita i czas od razu płynął szybciej.
Spędziłem tak z 4 godziny, później prysznic i do domu.
Przejeżdżając przez miasto zobaczyłem szyld studia tatuażu, skusiłem się i zajechałem, poprawić jeden ze swoich tatuaży.
Tatuowanie nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, tak szczerze to ja to lubię. Chwilka cierpienia a efekt jest niesamowity.
Po długich namyśleniach zdecydowałem się wytatuować literkę "Ż", która nawiązywała do Janet.
Po powrocie do domu zrobiłem sobie obiad i wyszedłem z Hope na podwórko, skosiłem trawę, podlałem kwiaty i drzewka, w ramach odpoczynku poleżałem na kanapie przed TV z kotkiem.
Ok. 18.00 do domu wrócili chłopaki, obudzili mnie bo zachowywali się bardzo głośno.
-Czego tak się drzecie? -zapytałem wychodząc z salonu na korytarz.
-O stary żałuj że z nami nie poszedłeś, byliśmy u Justina Biebiera, było ostro -odpowiedział Zayn.
-Były mega laski, na początku było spokojnie, ale impreza się rozkręciła.
-Piliście? -zapytałem oparty o ścianę.
-Nie -odpowiedział Niall.
-Paliliście? -zapytałem.
-Troszkę -odpowiedział Zayn.
-Wszyscy? -zapytałem z niedowierzaniem.
-Ja nie piłem, ani nie jarałem bo woziłem tych debili.
-To Lou też tam był?
-Tak, ma pewne kłopoty w związku -odpowiedział Niall.
-Macie tyle wspólnego ze sobą -odpowiedział kładąc na moje ramie Zayn.
-Zayn na górę -odpowiedziałem stanowczo wskazując na schody.
-Jestem głodny -odpowiedział Zayn.
Niall wszedł do kuchni i zaczął coś pichcić, zdziwiłem się bo nigdy do tego się nie rwał, postanowiłem mu nie przeszkadzać i poszedłem zobaczyć co zjarany Zayn wyprawia, wyszedłem za nim na podwórko.
Zayn usiadł na trawie i twierdził że leci na czarodziejskim dywanie, w takim stanie nie mogłem opuszczać go na krok.
Późnym wieczorem przyjechała Janeta z Liamem, który wcześniej zadzwonił wcześniej i opowiedział co robili.
Zayn siedział w salonie i odwalał różne rzeczy, denerwował nas więc założyliśmy mu niewidzialne kajdanki, wtedy siedział spokojnie, gdy Janeta weszła do domu z tygrysem, Zayn przechodził kolejną i ostatnią fazę, a mianowicie faza ciężkich oczu.
Widząc jak się męczy zaprowadziłem go do pokoju, położyłem go niczym dziecko.
Wróciłem na dół, gdzie tygrys zapoznawał się z Janet. Podszedłem do niej od tyłu i przytuliłem z zaciekawieniem patrzyliśmy na reakcję Hope na nowego członka rodziny.
Byliśmy zdziwieni bo Hope obcierała się o tygrysa, co oznaczało że polubiła go.
Janeta z Niallem zjedli to co Nialler przygotował i poszliśmy spać.
Przytuliłem się do Janet i zasnęliśmy.
W nocy czułem jak Janeta wstaje i zamyka się w łazience a po chwili wymiotuje, zmartwiłem się.
-Jan wszystko w porządku? -zapytałem pukając do drzwi.
-Tak kochanie, idź spać -odpowiedziała zapłakanym rzeczy.
-Przecież słyszę, że tak nie jest. Wchodzę -odpowiedziałem wchodząc do łazienki.
Janeta na podłodze obok sedesu, podszedłem do niej i usiadłem obok niej, przytuliła się.
-Jak się czujesz? -zapytałem głaskając ją po głowie.
-Koszmarnie -odpowiedziała smutnym głosem.
-Coś zjadłaś, że wymiotujesz?
-Nie wiem -odpowiedziała i znów zwymiotowała.
Było mi jej bardzo szkoda, ale obiecałem że będę z nią siedzieć, że jej nie zostawię. Przez moje słowa siedziałem z nią do rana, przez co wszystko mnie bolało.
Gdy się obudziłem, Jan spała oparta o mnie, więc zaniosłem ją do łóżka a sam położyłem się obok niej i znów zasnąłem.