Perspektywa Liama
Pobyt
w Azji był na prawdę ciekawy i ciężki, ponieważ mieliśmy okazją na własnej
skórze doświadczyć jakie tam jest życie, jak tam ludzie muszą ciężko pracować
by zarobić marne grosze ledwo starczające na życie. W między czasie udało nam
się zrobić kilka ciekawych ujęć do naszego teledysku.
Mieliśmy
ze sobą zabraliśmy ekipę która nam towarzyszyła w codziennych obowiązkach,
wszystko nagrywała przez co Pani Alice jak i Mike będą zadowoleni.
Najbardziej
emocjonujący był powrót do domu, wszyscy czekaliśmy aż wejdziemy do niego i
położymy się we własnych łóżkach. Wbrew pozorom każdy z nas był zmęczony a nic
nie robiliśmy tylko siedzieliśmy w samolocie jak i w samochodzie, a pomimo to
wszyscy po powrocie do domu poszli spać.
Mały
tygrys rozłożył się na legowisku Hope i smacznie spał mrucząc.
Wziąłem
swoją walizkę i zaniosłem do swojego pokoju, wziąłem prysznic, a następnie
położyłem się na łóżko zasypiając.
Obudziłem
się dopiero rano, wstałem z łóżka, następnie zszedłem na dół. W kuchni krzątała
się Janeta, przywitałem się .
-Jak
się spało w własnym łóżku? -zapytała Jan.
-Wyśmienicie,
a ty?
-A
ja całą noc czytałam o tygrysach, nie mogłam zasnąć bo Harry chrapał.
-Trzeba
było przyjść do mnie.
-Nie
chciałam ci się wwalać, byśmy oboje się nie wyspali.
-Myślę
że dali byśmy radę, już raz ze sobą spaliśmy -zaśmiałem się nalewając sobie
kawy do kubka. -A co z tygrysem?
-Muszę
z nim jechać do fundacji i się dowiedzieć czy w ośrodku w Azji nie zginął jeden
z tygrysów, muszę odebrać Hope od Andyiego, odwiedzić Lenę, dowiedzieć się jak
poszła akcja z pluszakami dla szpitala i muszę skontaktować się z Sarah w
związku z zdaniem raportu dla Alice.
-No
to widzę że masz co robić, mógłbym ci pomóc jeżeli chcesz.
-No
pewnie, ale śmiem myśleć że bardziej chcesz zobaczyć Sarah niż mi pomóc -odpowiedziała
z uśmieszkiem.
Zarumieniłem
się bo odkryła moje niecne plany, myślałem że tego nie widać że Sarah mi się
spodobała, jest na prawdę miłą i piękną dziewczyną. Złapaliśmy wspólny kontakt
obojgu nam bardzo dobrze się rozmawia.
-Aż
tak to widać?
-Troszeczkę
-odpowiedziała z uśmiechem. -Ale nie ma nic w tym dziwnego bo oboje sobie się
podobacie, a jeżeli wy się dobrze dogadujecie to dlaczego nie. Sarah jest na
prawdę świetną dziewczyną i myślę że pasujecie do siebie.
Słowa
Jan dodały mi otuchy i chęci do działania.
Po
śniadaniu wraz z Janet wzięliśmy tygrysa i pojechaliśmy do fundacji.
Spotkaliśmy tam Sarah, ucieszyłem się i od razu zacząłem rozmowę, rozmawiało
nam się na prawdę świetnie, Jan wzięła tygrysa i poszła do biura Alice, omówić
co zrobić z tygrysem, no nie powiem tygrys wzbudził w fundacji nie małą
sensację.
Rozmawiałem
z Sarah dobrą godzinę w fundacji a później poszliśmy się przejść do parku, bo w
fundacji za dużo było ludzi.
Udało
mi się ją zaprosić na randkę i wziąć jej numer telefonu, co było dla mnie
zwycięstwem. Naszą uroczą pogawędkę przerwał telefon od Jan z pretensjami gdzie
ja się podziewam i żebym przyszedł z Sarah do biura Alice żeby zdać raport o
naszych działaniach w Azji.
Wróciliśmy
do fundacji, gdzie kolejną godzinę a nawet dłużej opowiadaliśmy w towarzystwie
Pani Alice i dodatkowo jeszcze kilku innych osób co robiliśmy i jak wygląda
życie tamtejszej ludności.
Po
tym spotkaniu pojechałem z Jan do Leny, po drodze zajechaliśmy kupić ciasto i
coś dla małej Lucy.
Drzwi
nam otworzyła Lena z Lucy na ręku, przywitaliśmy się z nią bardzo serdecznie,
Jan zabrała dla Leny Lucy i poszła się z nią pobawić, mała Lucy sama już
siedziała w końcu miała już 5 miesięcy.
Podałem
dla Leny ciasto które kupiliśmy, rzuciłem dla Janet zabawkę którą kupiliśmy dla
Lucy.
Mała
bardzo się ucieszyła z zabawki, wyglądała bardzo słodko. Dołączył do nas
Marcel, pomógł nam rozstawić talerzyki do ciasta. Lena pokroiła ciasto a Marcel
wyciągnął z szafki wino.
-Marcel,
nie przesadzasz? -zapytała Janeta.
-Nie,
dlaczego? -zapytał z uśmiechem.
-Ja
prowadzę -wtrąciła.
-No
to Liam wypije, a ty z Lenką wypijecie po kawie.
-Na
to się mogę zgodzić, Liam proszę weź Lucy, a ja pomogę dla Leny.
Podszedłem
do Janet i wziąłem od niej Lucy, była taka maleńka i taka delikatna, bałem się,
że ją w jakikolwiek sposób uszkodzę. Janeta przed tym jak poszła pomóc dla Leny
zrobiła mi kilka zdjęć z Lucy, wyglądałem jak pedofil.
Usiedliśmy
do stołu i zaczęliśmy konsumować ciasto, które było wyśmienite. Na ten czas
mała Łucja leżała w leżaczku i uśmiechała się.
Gdy
skończyliśmy jeść ciasto i ja z Marcelem i Lucy przenieśliśmy się na kanapę a
dziewczyny rozmawiały po polsku przy stole gdy nagle Janeta przerwała.
-Chcecie
poznać nowego członka rodziny? -zapytała Jan.
-No
pewnie -zachwyciła się Lena.
Jan
wstała od stołu i wyszła z mieszkania, po kilku minutach przyniosła na rękach
tygrysa.
-O
matko skąd go masz?
-Przyleciał
z nami z Azji, byłam dziś w wolontariacie i Alice ma się skontaktować z
Azjatyckim ośrodkiem gdzie opiekują się tygrysami, ale póki co to zostanie ze
mną.
-Słodki
jest -odpowiedziała Lena drapiąc za uszami tygrysa.
-Lena
to jest tygrys a nie pies -zaśmiała się.
-Oh
przepraszam -odpowiedziała Lena i zaczęła głaskać malucha.
-Wiesz
co Jan ten tygrys wygląda jak dziecko -zaśmiałem się.
-A
waży więcej niż dziecko -wtrąciła Jan.
Siedzieliśmy
i gadaliśmy póki nie wypiłem wina, następnie pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
-Jan
skarbie czy z twoją akcją charytatywną poszło wszystko jak należy?
-Tak
kochanie wszystko poszło tak jak zaplanowałam -odpowiedziała z lekkim uśmiechem
gdy nagle zadzwonił telefon. -Weź proszę mężu odbierz mój telefon.
-Tutaj
telefon Mrs. Janeta w tej chwili nie może rozmawiać coś przekazać?
-Siema
Liam, gdzie jesteście? -zapytał nie kto inny jak Harry.
-Załatwiamy
różne sprawy.
-Dlaczego
nikomu nie powiedzieliście?
-Bo
spaliście a wiadomo im szybciej zaczęliśmy tym szybciej skończymy.
-O
której wrócicie? Andy przyprowadził Hope.
-Nie
wiem mamy jeszcze kilka rzeczy do zrobienia także musimy lecieć pa -pożegnałem
się i rozłączyłem. -Wiesz skarbie Harry dzwonił, Andy odprowadził Hope, a my
gdzie jedziemy?
-Musimy
zbadać tygrysa a najbliższy weterynarz od tygrysów jest w Londynie.
Po
dwu godzinnej jeździe do Londynu, dojechaliśmy na parking przed Zoo, Jan wzięła
tygrysa na ręce i podeszła do budki, wyjaśniłem o co chodzi, dyspozytor wpuścił
nas do środka, po chwili podeszła do nas kierowniczka a ja znów wyjaśniłem o co
chodzi, zaprowadziła nas do gabinetu.
Po
chwili przyszedł weterynarz i przy nas zbadał tygrysa, po chwili powiedział że
to jest samiec i jest w wieku gdzieś ok. 5 miesięcy, jest zdrowy.
-Ile
mamy zapłacić za wizytę? -zapytałem.
-Zapłacić?
-zdziwił się weterynarz. -Sądziłem że państwo chcecie oddać tygrysa do naszego
zoo.
-Nie,
ja tylko chciałam zbadać tygrysa, nie oddam go nikomu, on zostaje ze mną -odpowiedziała
Jan biorąc tygrysa na ręce.
-Ale
Pani nie stworzy mu odpowiednich warunków jakie ma nasze zoo.
-No
to mogę stworzyć, z pana czy z inną pomocą, ale tygrysa nie oddam. Dziękuję do
widzenia -odpowiedziała Janeta i wyszła z gabinetu, ale zawróciła się. -Liam
zostaw panu pieniądze za badanie.
Zostawiłem
100 £ i wyszliśmy z terenu
zoo. Wsiedliśmy i odjechaliśmy.
-Co
teraz robimy?
-Kupujemy
rzeczy dla tygrysa.
Po
drodze zajechaliśmy do zoologicznego i kupiliśmy śliczną obrożę, smycz,
kaganiec legowisko największe jakie było.
Po
drodze odwiedziliśmy jakąś restaurację.
Mieliśmy
ruszać w drogę ale zadzwonił Janet telefon, był to weterynarz z ZOO. Po 20
minutowej rozmowie Janet z weterynarzem podeszła do mnie zachwycona.
-Nie
uwierzysz weterynarz z ZOO zadzwonił i przeprosił mnie, oraz zaproponował że
pomoże mi stworzyć odpowiednie warunki dla tygrysa.
-Jestem
pod wrażeniem -odpowiedziałem zaskoczony.
-Ja
chyba w jeszcze większym -odpowiedziała. -Dobra zbieramy się? -przerwała
kilkuminutową przerwę.
-Jedziemy
-przytaknąłem.
Podczas
drogi zadzwoniłem do Hazzy, wyjaśniając po co i gdzie pojechaliśmy. Uspokoiłem
go, więc nie miał do nas pretensji.
W
czasie drogi zmieniłem Jan, bo była zmęczona. Wyglądała słodko śpiąc. Do domu
przyjechaliśmy ok. 20.
Ledwo
wysiadłem z samochodu, wziąłem z tylnego siedzenia tygrysa i poszedłem do
środka za mną podążyła Janeta.
Perspektywa Harrego
Byłem
zniesmaczony gdy budząc się nie widziałem koło siebie Janet. Czułem większe
zniesmaczenie nigdzie jej nie widząc.
Usiadłem
przy stole z kubkiem kawy w samych bokserkach, gdy nie ma Janet to mogę sobie
pozwolić na takie szaleństwo. Tu nie chodzi że Janeta tego nie lubi, bo wręcz
to uwielbia, ale wtedy jak to twierdzi staję się dla niej za bardzo ponętny.
Siedziałem
tak przez przeszło 2 godziny póki reszta nie wstała, zrobiłem im i sobie
śniadanie. Standardowo zrobiłem jajecznicę bo wychodzi mi najlepiej.
Później
co się okazało Zayn wraz z Niallem wybrali się na zakupy, chcieli mnie zabrać
ale odmówiłem postanowiłem poczekać na Janet, aż wróci z Liamem.
Poszedłem
się ubrać, założyłem dresy i koszulkę, wróciłem na dół, usiadłem na kanapie
włączając TV, w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem z grymasem,
ponieważ oślepiło mnie słońce, za nimi stał Andy z Hope na rękach.
-Siema
Harry -przywitał się Andy. -Jest Janeta? -zapytał po chwili.
Oparłem
się o futrynę skrywając twarz w cieniu Andyiego.
-Siema,
nie ma -odpowiedziałem zniesmaczony obecnością Andyiego.
-No
to nic, przekaż proszę żeby się do mnie odezwała -odpowiedział podając mi Hope.
-Ok.
-odpowiedziałem biorąc kota, zamykając drzwi.
Zabrałem
Hope do kuchni, dałem jej jeść, ale chyba nie była głodna bo powąchała jedzenie
i poszła na kanapę. Podążając za jej planem, zrobiłem to samo, ale po chwili
znudziło mnie to, postanowiłem sobie poćwiczyć, ale nie w naszej siłowni tylko
na mieście.
Poszedłem
na górę spakować rzeczy na siłownię, po tym ubrałem się i wyszedłem z domu.
Na
siłowni spotkałem znajomych więc atmosfera była wyśmienita i czas od razu
płynął szybciej.
Spędziłem
tak z 4 godziny, później prysznic i do domu.
Przejeżdżając
przez miasto zobaczyłem szyld studia tatuażu, skusiłem się i zajechałem,
poprawić jeden ze swoich tatuaży.
Tatuowanie
nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy, tak szczerze to ja to lubię. Chwilka
cierpienia a efekt jest niesamowity.
Po
długich namyśleniach zdecydowałem się wytatuować literkę "Ż", która
nawiązywała do Janet.
Po
powrocie do domu zrobiłem sobie obiad i wyszedłem z Hope na podwórko, skosiłem
trawę, podlałem kwiaty i drzewka, w ramach odpoczynku poleżałem na kanapie przed
TV z kotkiem.
Ok.
18.00 do domu wrócili chłopaki, obudzili mnie bo zachowywali się bardzo głośno.
-Czego
tak się drzecie? -zapytałem wychodząc z salonu na korytarz.
-O
stary żałuj że z nami nie poszedłeś, byliśmy u Justina Biebiera, było ostro -odpowiedział
Zayn.
-Były
mega laski, na początku było spokojnie, ale impreza się rozkręciła.
-Piliście?
-zapytałem oparty o ścianę.
-Nie
-odpowiedział Niall.
-Paliliście?
-zapytałem.
-Troszkę
-odpowiedział Zayn.
-Wszyscy?
-zapytałem z niedowierzaniem.
-Ja
nie piłem, ani nie jarałem bo woziłem tych debili.
-To
Lou też tam był?
-Tak,
ma pewne kłopoty w związku -odpowiedział Niall.
-Macie
tyle wspólnego ze sobą -odpowiedział kładąc na moje ramie Zayn.
-Zayn
na górę -odpowiedziałem stanowczo wskazując na schody.
-Jestem
głodny -odpowiedział Zayn.
Niall
wszedł do kuchni i zaczął coś pichcić, zdziwiłem się bo nigdy do tego się nie
rwał, postanowiłem mu nie przeszkadzać i poszedłem zobaczyć co zjarany Zayn
wyprawia, wyszedłem za nim na podwórko.
Zayn
usiadł na trawie i twierdził że leci na czarodziejskim dywanie, w takim stanie
nie mogłem opuszczać go na krok.
Późnym
wieczorem przyjechała Janeta z Liamem, który wcześniej zadzwonił wcześniej i
opowiedział co robili.
Zayn
siedział w salonie i odwalał różne rzeczy, denerwował nas więc założyliśmy mu
niewidzialne kajdanki, wtedy siedział spokojnie, gdy Janeta weszła do domu z
tygrysem, Zayn przechodził kolejną i ostatnią fazę, a mianowicie faza ciężkich
oczu.
Widząc
jak się męczy zaprowadziłem go do pokoju, położyłem go niczym dziecko.
Wróciłem
na dół, gdzie tygrys zapoznawał się z Janet. Podszedłem do niej od tyłu i
przytuliłem z zaciekawieniem patrzyliśmy na reakcję Hope na nowego członka
rodziny.
Byliśmy
zdziwieni bo Hope obcierała się o tygrysa, co oznaczało że polubiła go.
Janeta
z Niallem zjedli to co Nialler przygotował i poszliśmy spać.
Przytuliłem
się do Janet i zasnęliśmy.
W
nocy czułem jak Janeta wstaje i zamyka się w łazience a po chwili wymiotuje,
zmartwiłem się.
-Jan
wszystko w porządku? -zapytałem pukając do drzwi.
-Tak
kochanie, idź spać -odpowiedziała zapłakanym rzeczy.
-Przecież
słyszę, że tak nie jest. Wchodzę -odpowiedziałem wchodząc do łazienki.
Janeta
na podłodze obok sedesu, podszedłem do niej i usiadłem obok niej, przytuliła
się.
-Jak
się czujesz? -zapytałem głaskając ją po głowie.
-Koszmarnie
-odpowiedziała smutnym głosem.
-Coś
zjadłaś, że wymiotujesz?
-Nie
wiem -odpowiedziała i znów zwymiotowała.
Było
mi jej bardzo szkoda, ale obiecałem że będę z nią siedzieć, że jej nie
zostawię. Przez moje słowa siedziałem z nią do rana, przez co wszystko mnie
bolało.
Gdy
się obudziłem, Jan spała oparta o mnie, więc zaniosłem ją do łóżka a sam
położyłem się obok niej i znów zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz