sobota, 10 września 2016

Rozdział 113

Perspektywa Janet


 Przebudziłam się a ból doszedł do mnie, cholernie bolała mnie lewa ręka i prawe udo, na których znajdowały się rany. Skrzywiłam się z bólu, spojrzałam na rękę i na bandaż na którym było widać krew, odkryłam kołdrę i zerknęłam na udo, na którym opatrunek również przemókł.
Wstałam z łóżka po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni.
Z szafki wyjęłam nowe bandaże i jałowe gaziki. Usiadłam na krześle i odwinęłam bandaż z uda, niestety gazik przykleił mi się do rany, polałam go wodą, ale niestety gazik się nie odkleił. Musiałam go po prostu oderwać, zrobiłam to szybkim zdecydowanym ruchem. Ból był niesamowity, krew natychmiast poleciała, szybko przykryłam ją świeżym gazikiem i zabandażowałam. Było mi o tyle trudno bo łzy wypełniały moje oczy, przez co widziałam jak przez mgłę.
Następnie przyszedł czas na rękę, w której było tak samo jak w przypadku uda, przyklejony gazik. Oderwałam stary i zawinęłam nowy gazik nowym bandażem.
Gdy opatrzyłam swoje rany, zrobiłam sobie śniadanie, oraz dla Alego. Później wypuściłam swojego kociaka na podwórko żeby zrobił siusiu, a ja poszłam się ubrać. Założyłam czerwone szpilki, jasno niebieskie jeansy z dziurami na kolanach oraz podwiniętymi lekko nogawkami, do tego założyłam białą koszulę na długi rękaw, by zakryć bandaż, zrobiłam sobie kreski, użyłam mascary, podkładu, pudru itp. oraz szminki w kolorze butów.
Po 2 godzinach ogarniania się, wzięłam Ale i pojechałam z nim do fundacji, w drodze odebrałam telefon.
-Halo- odpowiedziałam skupiając się na drodze.
-Janeta?- zapytał mężczyzna.
-Tak, a kto mówi?- zapytałam.
-Chłopak Freda, pamiętasz mnie?
-A tak pamiętam, co tam?
-Jeśli Fred będzie proponował ci wyścig to się nie zgadzaj.
-Co? Dlaczego? -zadziwiłam się.
-Chodzi o to że Fred w przeszłości brał udział w nielegalnych wyścigach w USA, po tym jak wjechał w radiowóz, przez co miał ostro przewalone, przestał się ścigać, ale zaczął szukać takich naiwniaków jak ty, trenować ich i wystawiać w wyścigach, a w razie najazdu policji on umywa ręce, ale połowę z wygrany sam zgarnia. Chciałem cię ostrzec przed nim, jeżeli chodzi o niego samego to nie jest zły, ale jego uzależnienie od wyścigów jest straszne, błagam cię zerwij z nim kontakty i to jak najszybciej, bo on cię zniszczy. Czterem osobom zniszczył życie.
-A dlaczego mi to wszystko mówisz?
-Bo wydajesz się w porządku i nie traktujesz mnie odgórnie.
-A skąd mam wiedzieć że mnie nie okłamujesz?
-Wpisz w necie Fred Smith, znajdziesz to o czym mówię, jak również to że ma areszt domowy i nie może opuszczać terenu toru.
-Co mam powiedzieć dla Freda żeby mnie nie męczył? Nie chcę mieć problemów z prawem.
-Też tak myślałem, szczególnie że nie jesteś z Wielkiej Brytanii tylko z Polski, więc możesz zostać deportowana.
-Nie mam zamiaru wracać do Polski... Mów co mam robić.
-No nie wiem... Ehh... Może że jesteś w ciąży, wtedy powinien odpuścić tobie. Skombinuj jakieś zdjęcie USG.
-Dziękuję za to że zadzwoniłeś i mam nadzieję że mnie nie wkręcasz, zaufałam ci, a jeżeli mnie oszukałeś to nie chciała bym być w twojej skórze -ostrzegłam.
-Wiem że jest z ciebie dziarska babka i nawet bym nie śmiał z tobą zadzierać.
-No to całe szczęście, cześć
-Pa -rozłączył się.
Dojechałam do fundacji, wysiadłam z mojej krowy, podeszłam do drzwi pasażera gdzie siedział Ale, otworzyłam drzwi, wzięłam smycz Alego, oboje weszliśmy do fundacji.
-Hej Kate -uśmiechnęłam się do recepcjonistki.
-Dzień dobry Janeta. Wyglądasz jak milionerka -zaśmiała się.
-Ja? -zaśmiałam się.
-Pani, na szpilkach, torebka w ręce, a w drugiej smycz tygrysa no i do tego okulary przeciwsłoneczne.
-Buty mają 3 lata, torebka jakieś 2 lata, a okulary kosztowały mnie 10 złotych.
-To nie jest istotne, ważne jaki efekt.
-Dziękuję Kate, masz coś dla mnie? Jakieś nowiny?
-Tak, dziś przychodzi telewizja.
-Na prawdę? To dobrze że się ładnie ubrałam.
-A i masz dokumenty do wysłania, oraz do podpisania, uważaj sporo tego -Kate wstała i położyła na ladę stos dokumentów tych do wysłania i do podpisania, z wielkim trudem wzięłam je i zmierzyłam w stronę gabinetu, gdzie miałam w spokoju podpisać dokumenty oraz oznaczyć te które miały iść do wysyłki.
Nie śpieszyłam się, miałam czas. Spokojnie wypełniałam swoje obowiązki, nagle do moich drzwi ktoś zapukał, a po chwili do gabinetu weszła kobieta, była ubrana w jeansy, trampki oraz zwykłą białą koszulkę z nadrukiem, w ręce trzymała mikrofon. Za nią weszła kamera, którą trzymał jakiś pan, Alice i pan z futrzastym mikrofonem na patyku.
-To jest Janeta, to ona była pomysłodawcą oraz to ona zrealizowała całą tą akcję.
Byłam dość zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje, ale Alice mi wszystko wyjaśniła, telewizja przyszła porozmawiać ze mną na temat akcji jaką zorganizowałam dla dzieciaków ze szpitala. Wszystko dobrze ale Alice zostawiła mnie samą z nimi.
Byłam tak zestresowana że odpowiadałam na pytania po polsku i nie rozumiałam dlaczego ta kobieta się tak na mnie dziwnie patrzy, dopiero to sobie uświadomiłam jak opuścili moje biuro, wtedy strzeliłam ogromnego buraka i wróciłam do pracy.
-I jak było? -zapytała wpadając do gabinetu Alice.
-Dobrze, tylko się tak zestresowałam że odpowiadałam na pytania po polsku a oni patrzyli się na mnie jak na wariatkę.
-Kiedy się zorientowałaś?
-Jak wyszli -uśmiechnęłam się.
-To nic rybko, oni to przerobią jakoś, dadzą lektora czy coś.
-Albo napisy -wybuchłam śmiechem odkładając ostatni dokument na stertę innych.
-O Matko krwawisz! -krzyknęła Alice i patrzyła mi się na rękę.
-To nic takiego -spojrzałam na przesiąknięty bandaż, który zabrudził mi koszulę.
-Trzeba zmienić opatrunek i to szybko -pośpiesznie wyszła z biura.
Po chwili wróciła z apteczką, kazała mi się rozebrać, zdjęła mi opatrunek odsłaniając moją ranę.
-O Matko Janeta, to trzeba zszyć -przeraziła się Alice.
-Nie trzeba, to nic takiego -przyłożyłam jałowy gazik, który wyjęłam z ręki Alice.
-Co ci się stało? -spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Robiłam porządki i wazon mi się pobił -odpowiedziałam twardo.
-Janeta kochanie, uważaj na siebie -przyłożyła rękę do mojej twarzy a następnie obandażowała ranę. Gdy skończyła ubrałam się i zaczęłam się zbierać by wysłać paczki, zapięłam Ale w szelki i z Alice ruszyłyśmy do recepcji, oddałam Kate podpisane dokumenty i przytuliłam się na pożegnanie do Alice.
-Ja wiem że to nie wazon skarbie, mnie nie oszukasz. Jeżeli masz jakiś problem zadzwoń, przyjdź, albo ja przyjadę ale nigdy, ale to nigdy więcej tego nie rób -wyszeptała mi do ucha. –Dobrze? -zapytała patrząc mi w oczy, które zaszkliły się na samo wspomnienie odkrycia tajemnicy.
Nie byłam w stanie wydobyć z siebie dźwięku, więc tylko kiwnęłam głową, po czym Alice ucałowała mnie w policzek i zaczęła konwersację z Kate, a ja opuściłam fundację.
W drodze zajechałam do weterynarza po Hope.
Weterynarz od razu mnie wpuścił do środka gabinetu i wyszedł z niego, a za chwilkę wrócił z Hope, od razu wzięłam kotkę na ręce, oczywiście delikatnie bo była po zabiegu i miała taki śmieszny fartuszek aby się nie lizała, umieściłam ją w transporterze.
Weterynarz wydał listę rzeczy jakie będę musiała wykonywać przy Hope.
Szczęśliwa wróciłam do auta gdzie Ale czekał na nas i ruszyliśmy do domu.
Zdziwiłam się kiedy okazało się że drzwi są otwarte, pomyślałam że może gapa ze mnie i po prostu nie przekręciłam zamka.
Weszłam do środka, wypuściłam Alego z szelek, a Hope położyłam na kanapie, przy okazji zilustrowałam czy nic nie zniknęło z salonu, poszłam do kuchni, piwnicy, wszystko było na miejscu.
Poszłam do kuchni i sprawdziłam w lodówce czy coś jest, było tylko to na co akurat nie miałam ochoty, zamknęłam ją i poszłam do salonu, włączyłam telewizor i usiadłam obok Hope, ale przypomniało mi się że nie wzięłam telefonu z auta. Szybkim krokiem wyszłam z domu do samochodu, wyjęłam telefon z niego, od razu zadzwoniłam do Leny w sprawie zdjęcia USG.
-Cześć kochanie, słuchaj mam sprawę, masz zdjęcie USG? -oparłam się o swoje auto.
-A o jakie ci chodzi i po co ci one?
-Za dużo opowiadania, ale potrzebuje twojego pierwszego zdjęcia USG.
-No spoko, a na kiedy?
-Na jutro, przyniosłabyś mi je do fundacji jak będziesz na spacerze z Lucy?
-Nie ma problemu
-Dziękuję kochanie, to do jutra -pożegnałam się i rozłączyłam.
 Wróciłam do domu, gdy tylko przekroczyłam próg usłyszałam jak coś spada na podłogę i tłucze się w kuchni.
-Ale, wynocha z kuchni!!! -krzyknęłam i wparowałam wściekła do kuchni.
Ten widok mnie zamurował, bo to nie Ale coś zwalił, bo nawet Alego w kuchni nie było.
Nad szkłem pochylał się równie zaskoczony Harry.
-Co tu robisz? -zapytałam zmieszana.
-Dobre pytanie -podniósł się.
-Liam poprosił mnie abym zaopiekowała się domem w czasie waszej trasy, a tak w ogóle dlaczego nie jesteś z chłopakami? Trasa się jeszcze nie skończyła.
-Nie skończyła, ale nie zamierzam tam wracać, każdy tylko mnie umoralnia, ale nikt nie stara się mnie zrozumieć.
-Chcesz pogadać? -wypaliłam niespodziewanie.
Harry spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były pełne smutku, pod wpływem jego wzroku spuściłam swój.
-Zbiłem szklankę -oznajmił nachylając się nad szkłem.
-Zostaw to, ja posprzątam -wyjęłam z szafki zmiotkę z szufelką i podeszłam do zbitej szklanki, ukucnęłam i zmiotłam szkło, Harry wpatrywał się we mnie, co sprawiało że czułam się nie komfortowo.
-Dziękuję -podziękował z uśmiechem.
-Proszę -odpowiedziałam nie wzruszona i wyszłam z kuchni.
Poszłam do salonu, usiadłam obok śpiącej słodko Hope. Po chwili obok mnie usiadł Harry.
-Skoro przyjechałeś, to już nie muszę się opiekować domem -odpowiedziałam patrząc w ekran telewizora.
-Nie, zostań tu, jest dużo pokoi.
-Wiesz że to nie jest dobry pomysł -spojrzałam na niego przelotnie.
-Dlaczego? -zapytał patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
-Bo wciąż cię kocham -odpowiedziałam po czym wstałam i wyszłam z salonu, weszłam do łazienki i się rozpłakała, czułam jak całe te uczucie do Harrego płonie, serce krwawiło i prosiło o Harrego.
Oparłam się o umywalkę  po chwili drzwi uchyliły się, zza nich wyjrzał Harry, ostrożnie wszedł do środka, kiedy był wystarczająco blisko obróciłam się, miałam gdzieś rozmazany makijaż.
Zmierzył mnie wzrokiem z góry na dół, po czym zatrzymał się na plamie z krwi.
-Co ci się stało? -zapytał.
-Kara -spojrzałam na ranę i na Harrego.
Podszedł do mnie na tyle blisko że poczułam jego cudowne perfumy, a moje serce waliło jak oszalałe, boże jak ja bym się na niego rzuciła. Natomiast stałam i czekałam na jego reakcję.
Przejechał zewnętrzną stroną dłoni po moim mokrym od łez policzku, po czym swoją ciepłą dłonią objął moją twarz i przyciągnął ją bliżej swojej, nie opierałam się, chciałam się z nim całować.
-Nigdy więcej tego nie zrobisz, prawda? -zapytał patrząc na mnie swoimi pięknymi oczami, a ja kiwnęłam głową na potwierdzenie.
Po chwili zaczął mnie całować dość namiętnie, po krótkim i namiętnym pocałunku zaczął schodzić z pocałunkami niżej po mojej szyi i kołnierzyka koszuli. Podobało mi się to i to bardzo, chciałam więcej. Jego pocałunki zaczęły wracać ku górze, kierowały się w stronę moich ust, po czym je znalazły. Dłonie Hazzy zaczęły wędrować po moich plecach, biodrach i zatrzymały się na pośladkach, przez chwilę spoczywały na nich, ale powędrowały na moje uda. Harry podniósł mnie, objęłam go za szyję a nogami oplotłam w pasie. Harry na oślep szedł ze mną, poczułam jedynie jak o coś uderzyliśmy, Harry delikatnie opuścił mnie na jakąś półkę, która okazała się szfkę. Harrego dłonie powędrowały nieco wyżej, do mojej bluzki, zaczął ją rozpinać, a ja zaczęłam rozpinając jego koszulę. Wiedziałam że jestem gotowa i chcę tego i to bardzo, nie zastanawiałam się nad miejscem w którym właśnie się znajdowaliśmy, tylko na rozbieraniu siebie nawzajem.
Harry płynnie zdjął ze mnie moją bluzkę, po czym ją rzucił na podłogę, zrobiłam to samo z jego koszulą. Jeszcze kilka namiętnych pocałunków, położyłam swoje dłonie na jego torsie poczułam jak pojawia się na niej gęsia skórka, co wpłynęło na mnie podniecająco. Zjechałam dłońmi na dół, zatrzymując się na jego pasku, kilka ruchów i był już rozpięty, poczułam że moje spodnie również się rozpinają. Podążyłam tym samym tropem i zaczęłam rozpinać jego jeansy. Rozpięłam mu spodnie po czym same objechały na dół, pokazując bokserki z Calvina Kleina.
Harry znów mnie uniósł po czym postawił na podłogę, zdejmując mi spodnie, chwycił mnie za biodra po czym szybkim ruchem wsunął mi swoje ręce w moje majtki obejmując pośladki i zsunął je.
Nie wiedziałam co ja mam zrobić więc po prostu chwyciłam za brzegi jego bokserek przy czym je po prostu zsunęłam. W między czasie Harry rozpiął mi stanik i zsunął mi z ramion ramiączka, które utrzymywały stanik odsłaniając moje piersi, Harry przerwał pocałunki po czym podszedł do szafki z której wyjął prezerwatywę, szybkim ruchem nałożył ją na penisa. Stresowałam się niesamowicie jakby to był mój pierwszy raz, kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić.
Harry posadził mnie na brzegu szafki, przybliżył się dał mi długiego całusa przy czym swoimi dłońmi jechał po moich kolanach i w pewnej chwili rozszerzył mi nogi. Pozwalałam mu na wszystko, z jednej strony chciałam tego a z drugiej nie wiedziałam czy dobrze robię.
Oderwałam się od niego, spojrzałam mu głęboko w oczy po czym zaczęłam go całować, przybliżyłam się znacznie do krawędzi szafki dając ułatwienie dla Harrego. Hazza zbliżył się znacznie do mnie, poczułam jego członka w mojej strefie bezpieczeństwa. Byłam gotowa i wiedziałam że Harry oraz jego penis również są.
Obdarował mnie pocałunkiem, jednak przerwał spojrzał na mnie po czym delikatnie wsunął swojego członka. Drgnęłam z bólu a nawet jęknęłam, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Harry przybliżył się do mojej twarzy i ucałował mnie. Zaczął poruszać się szybciej i wchodzić coraz głębiej co sprawiało mi i jemu przyjemność.
Moje ciało było rozluźnione, a myślami wędrowałam po krainie rozkoszy, było mi cholernie dobrze.
Harry zaczął przyspieszać, po chwili podniósł mnie i zaczął iść, zrobił kilka kroków i przycisnął mnie do ściany, kafelki były zimne, za zimne aż jęknęłam z tego powodu.
Harry trzymał mnie za pośladki i mnie podrzucał, było mi w chuj przyjemnie, już nawet nie zwracałam uwagi na te zimne kafelki. Harry starał się jak tylko potrafi gdy nagle osiągnęłam swój cel, a starania Harrego nie poszyły na marne. Osiągnęłam orgazm.
Harry odstawił mnie na ziemię i ucałował czule.
-Kocham cię -wyszeptał.
-Ja ciebie też, kocham -odpowiedziałam dysząc. –To było jeszcze lepsza niż sobie to wyobrażałam.
Staliśmy tak jeszcze kilka minut póki nam oddechy się nie unormowały.
-Wykąpiemy się? -zaproponowałam zalotnie, podchodząc do wanny. Nachyliłam się i odkręciłam wodę, oraz zatkałam odpływ korkiem.
-Jeszcze się pytasz? -posłał mi zalotny uśmiech.
Ja szykowałam kąpiel a  Harry pozbył się prezerwatywy.
Oboje weszliśmy do wanny pełnej piany, zaczęliśmy oboje wariować, rzucaliśmy w siebie pianą, niczym małe dzieci. A gdy woda wystygła oboje się wykąpaliśmy.
Następnie ubraliśmy się i przeszliśmy do salonu.
Siedziałam wtulona w jego tors, wreszcie czułam się szczęśliwa.
-Przepraszam -nagle wyjawił Harry.
-Co? -podniosłam się i popatrzyłam pytająco mu w oczy.
-Zawiodłem cię
-Nie Harry to ja wszystko spieprzyłam, to ja bawiłam się twoimi uczuciami, to przez ze mnie to wszystko się stało i to ja na nie zasługuję na drugą szansę-przez całą moją wypowiedź Harry machał przecząco głową.
-Nie zgadzam się
-A ja nie zgadzam się z twoim nie zgadzaniem się i co teraz? -odpowiedziałam zadziornie.
-I teraz cię pocałuje -rzucił się na mnie z pocałunkami.
-Ale... Ja... Pytam... Się... Serio -mówiłam między pocałunkami.
-Jak to co? Od teraz jesteś moja i tylko moja -odpowiedział po czym wbił we mnie swoje usta.
-Harry? A co z trasą?
-Nic, nie mam ochoty wracać.
-Ale wrócisz -odpowiedziałam ostro.
-Nie wrócę -uśmiechnął się.
-To się jeszcze okaże -uśmiechnęłam się zadziornie, gdy Harry zbliżał się do mnie by mnie pocałować, wtedy go zrzuciłam z kanapy na podłogę.
-Ała -odpowiedział zniesmaczony.
-Wybacz -odpowiedziałam po czym poszłam na górę.
Weszłam do pokoju Liama zaczęłam zbierać swoje rzeczy, Harry stał w drzwiach i obserwował moje czyny.
-A co ty robisz? -zapytał oparty o futrynę drzwi z założonymi rękoma.
-Wracam do domu, skoro ty tu zostajesz to nic tu po mnie -uśmiechnęłam się.
-Nie zostaniesz tu?
-Nie, póki ty nie wrócisz do hotelu, do chłopaków.
-Ehh... Dobrze, wrócę do chłopaków, ale dopiero wieczorem -odpowiedział poddając się.
Wstałam dumna z siebie, podeszłam do niego i się do niego przytuliłam dając całusa. On podniósł mnie i przeniósł do swojego pokoju, położył mnie na łóżko.
-Ktoś tu chyba spał -zaśmiał się.
-To Ale -zaśmiałam się.
Zaczęliśmy się całować, Harry opierał się na swoich rękach przez co wisiał nade mną.
Po chwili przewrócił się na bok kończąc nasze pocałunki, przytuliłam się do niego i nawet nie wiem kiedy usnęłam.