Perspektywa Janet
Przebudziłam
się a ból doszedł do mnie, cholernie bolała mnie lewa ręka i prawe udo, na
których znajdowały się rany. Skrzywiłam się z bólu, spojrzałam na rękę i na
bandaż na którym było widać krew, odkryłam kołdrę i zerknęłam na udo, na którym
opatrunek również przemókł.
Wstałam
z łóżka po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół do kuchni.
Z
szafki wyjęłam nowe bandaże i jałowe gaziki. Usiadłam na krześle i odwinęłam
bandaż z uda, niestety gazik przykleił mi się do rany, polałam go wodą, ale
niestety gazik się nie odkleił. Musiałam go po prostu oderwać, zrobiłam to szybkim
zdecydowanym ruchem. Ból był niesamowity, krew natychmiast poleciała, szybko
przykryłam ją świeżym gazikiem i zabandażowałam. Było mi o tyle trudno bo łzy
wypełniały moje oczy, przez co widziałam jak przez mgłę.
Następnie
przyszedł czas na rękę, w której było tak samo jak w przypadku uda, przyklejony
gazik. Oderwałam stary i zawinęłam nowy gazik nowym bandażem.
Gdy
opatrzyłam swoje rany, zrobiłam sobie śniadanie, oraz dla Alego. Później
wypuściłam swojego kociaka na podwórko żeby zrobił siusiu, a ja poszłam się
ubrać. Założyłam czerwone szpilki, jasno niebieskie jeansy z dziurami na
kolanach oraz podwiniętymi lekko nogawkami, do tego założyłam białą koszulę na
długi rękaw, by zakryć bandaż, zrobiłam sobie kreski, użyłam mascary, podkładu,
pudru itp. oraz szminki w kolorze butów.
Po
2 godzinach ogarniania się, wzięłam Ale i pojechałam z nim do fundacji, w
drodze odebrałam telefon.
-Halo-
odpowiedziałam skupiając się na drodze.
-Janeta?-
zapytał mężczyzna.
-Tak,
a kto mówi?- zapytałam.
-Chłopak
Freda, pamiętasz mnie?
-A
tak pamiętam, co tam?
-Jeśli
Fred będzie proponował ci wyścig to się nie zgadzaj.
-Co?
Dlaczego? -zadziwiłam się.
-Chodzi
o to że Fred w przeszłości brał udział w nielegalnych wyścigach w USA, po tym
jak wjechał w radiowóz, przez co miał ostro przewalone, przestał się ścigać,
ale zaczął szukać takich naiwniaków jak ty, trenować ich i wystawiać w
wyścigach, a w razie najazdu policji on umywa ręce, ale połowę z wygrany sam
zgarnia. Chciałem cię ostrzec przed nim, jeżeli chodzi o niego samego to nie
jest zły, ale jego uzależnienie od wyścigów jest straszne, błagam cię zerwij z
nim kontakty i to jak najszybciej, bo on cię zniszczy. Czterem osobom zniszczył
życie.
-A
dlaczego mi to wszystko mówisz?
-Bo
wydajesz się w porządku i nie traktujesz mnie odgórnie.
-A
skąd mam wiedzieć że mnie nie okłamujesz?
-Wpisz
w necie Fred Smith, znajdziesz to o czym mówię, jak również to że ma areszt
domowy i nie może opuszczać terenu toru.
-Co
mam powiedzieć dla Freda żeby mnie nie męczył? Nie chcę mieć problemów z
prawem.
-Też
tak myślałem, szczególnie że nie jesteś z Wielkiej Brytanii tylko z Polski,
więc możesz zostać deportowana.
-Nie
mam zamiaru wracać do Polski... Mów co mam robić.
-No
nie wiem... Ehh... Może że jesteś w ciąży, wtedy powinien odpuścić tobie.
Skombinuj jakieś zdjęcie USG.
-Dziękuję
za to że zadzwoniłeś i mam nadzieję że mnie nie wkręcasz, zaufałam ci, a jeżeli
mnie oszukałeś to nie chciała bym być w twojej skórze -ostrzegłam.
-Wiem
że jest z ciebie dziarska babka i nawet bym nie śmiał z tobą zadzierać.
-No
to całe szczęście, cześć
-Pa
-rozłączył się.
Dojechałam
do fundacji, wysiadłam z mojej krowy, podeszłam do drzwi pasażera gdzie
siedział Ale, otworzyłam drzwi, wzięłam smycz Alego, oboje weszliśmy do fundacji.
-Hej
Kate -uśmiechnęłam się do recepcjonistki.
-Dzień
dobry Janeta. Wyglądasz jak milionerka -zaśmiała się.
-Ja?
-zaśmiałam się.
-Pani,
na szpilkach, torebka w ręce, a w drugiej smycz tygrysa no i do tego okulary
przeciwsłoneczne.
-Buty
mają 3 lata, torebka jakieś 2 lata, a okulary kosztowały mnie 10 złotych.
-To
nie jest istotne, ważne jaki efekt.
-Dziękuję
Kate, masz coś dla mnie? Jakieś nowiny?
-Tak,
dziś przychodzi telewizja.
-Na
prawdę? To dobrze że się ładnie ubrałam.
-A
i masz dokumenty do wysłania, oraz do podpisania, uważaj sporo tego -Kate
wstała i położyła na ladę stos dokumentów tych do wysłania i do podpisania, z
wielkim trudem wzięłam je i zmierzyłam w stronę gabinetu, gdzie miałam w
spokoju podpisać dokumenty oraz oznaczyć te które miały iść do wysyłki.
Nie
śpieszyłam się, miałam czas. Spokojnie wypełniałam swoje obowiązki, nagle do
moich drzwi ktoś zapukał, a po chwili do gabinetu weszła kobieta, była ubrana w
jeansy, trampki oraz zwykłą białą koszulkę z nadrukiem, w ręce trzymała mikrofon.
Za nią weszła kamera, którą trzymał jakiś pan, Alice i pan z futrzastym
mikrofonem na patyku.
-To
jest Janeta, to ona była pomysłodawcą oraz to ona zrealizowała całą tą akcję.
Byłam
dość zdezorientowana, nie wiedziałam co się dzieje, ale Alice mi wszystko
wyjaśniła, telewizja przyszła porozmawiać ze mną na temat akcji jaką zorganizowałam
dla dzieciaków ze szpitala. Wszystko dobrze ale Alice zostawiła mnie samą z
nimi.
Byłam
tak zestresowana że odpowiadałam na pytania po polsku i nie rozumiałam dlaczego
ta kobieta się tak na mnie dziwnie patrzy, dopiero to sobie uświadomiłam jak
opuścili moje biuro, wtedy strzeliłam ogromnego buraka i wróciłam do pracy.
-I
jak było? -zapytała wpadając do gabinetu Alice.
-Dobrze,
tylko się tak zestresowałam że odpowiadałam na pytania po polsku a oni patrzyli
się na mnie jak na wariatkę.
-Kiedy
się zorientowałaś?
-Jak
wyszli -uśmiechnęłam się.
-To
nic rybko, oni to przerobią jakoś, dadzą lektora czy coś.
-Albo
napisy -wybuchłam śmiechem odkładając ostatni dokument na stertę innych.
-O
Matko krwawisz! -krzyknęła Alice i patrzyła mi się na rękę.
-To
nic takiego -spojrzałam na przesiąknięty bandaż, który zabrudził mi koszulę.
-Trzeba
zmienić opatrunek i to szybko -pośpiesznie wyszła z biura.
Po
chwili wróciła z apteczką, kazała mi się rozebrać, zdjęła mi opatrunek
odsłaniając moją ranę.
-O
Matko Janeta, to trzeba zszyć -przeraziła się Alice.
-Nie
trzeba, to nic takiego -przyłożyłam jałowy gazik, który wyjęłam z ręki Alice.
-Co
ci się stało? -spojrzała na mnie przeszywającym wzrokiem.
-Robiłam
porządki i wazon mi się pobił -odpowiedziałam twardo.
-Janeta
kochanie, uważaj na siebie -przyłożyła rękę do mojej twarzy a następnie
obandażowała ranę. Gdy skończyła ubrałam się i zaczęłam się zbierać by wysłać
paczki, zapięłam Ale w szelki i z Alice ruszyłyśmy do recepcji, oddałam Kate
podpisane dokumenty i przytuliłam się na pożegnanie do Alice.
-Ja
wiem że to nie wazon skarbie, mnie nie oszukasz. Jeżeli masz jakiś problem
zadzwoń, przyjdź, albo ja przyjadę ale nigdy, ale to nigdy więcej tego nie rób -wyszeptała
mi do ucha. –Dobrze? -zapytała patrząc mi w oczy, które zaszkliły się na samo
wspomnienie odkrycia tajemnicy.
Nie
byłam w stanie wydobyć z siebie dźwięku, więc tylko kiwnęłam głową, po czym
Alice ucałowała mnie w policzek i zaczęła konwersację z Kate, a ja opuściłam
fundację.
W
drodze zajechałam do weterynarza po Hope.
Weterynarz
od razu mnie wpuścił do środka gabinetu i wyszedł z niego, a za chwilkę wrócił
z Hope, od razu wzięłam kotkę na ręce, oczywiście delikatnie bo była po zabiegu
i miała taki śmieszny fartuszek aby się nie lizała, umieściłam ją w
transporterze.
Weterynarz
wydał listę rzeczy jakie będę musiała wykonywać przy Hope.
Szczęśliwa
wróciłam do auta gdzie Ale czekał na nas i ruszyliśmy do domu.
Zdziwiłam
się kiedy okazało się że drzwi są otwarte, pomyślałam że może gapa ze mnie i po
prostu nie przekręciłam zamka.
Weszłam
do środka, wypuściłam Alego z szelek, a Hope położyłam na kanapie, przy okazji
zilustrowałam czy nic nie zniknęło z salonu, poszłam do kuchni, piwnicy,
wszystko było na miejscu.
Poszłam
do kuchni i sprawdziłam w lodówce czy coś jest, było tylko to na co akurat nie
miałam ochoty, zamknęłam ją i poszłam do salonu, włączyłam telewizor i usiadłam
obok Hope, ale przypomniało mi się że nie wzięłam telefonu z auta. Szybkim
krokiem wyszłam z domu do samochodu, wyjęłam telefon z niego, od razu
zadzwoniłam do Leny w sprawie zdjęcia USG.
-Cześć
kochanie, słuchaj mam sprawę, masz zdjęcie USG? -oparłam się o swoje auto.
-A
o jakie ci chodzi i po co ci one?
-Za
dużo opowiadania, ale potrzebuje twojego pierwszego zdjęcia USG.
-No
spoko, a na kiedy?
-Na
jutro, przyniosłabyś mi je do fundacji jak będziesz na spacerze z Lucy?
-Nie
ma problemu
-Dziękuję
kochanie, to do jutra -pożegnałam się i rozłączyłam.
Wróciłam
do domu, gdy tylko przekroczyłam próg usłyszałam jak coś spada na podłogę i
tłucze się w kuchni.
-Ale,
wynocha z kuchni!!! -krzyknęłam i wparowałam wściekła do kuchni.
Ten
widok mnie zamurował, bo to nie Ale coś zwalił, bo nawet Alego w kuchni nie
było.
Nad
szkłem pochylał się równie zaskoczony Harry.
-Co
tu robisz? -zapytałam zmieszana.
-Dobre
pytanie -podniósł się.
-Liam
poprosił mnie abym zaopiekowała się domem w czasie waszej trasy, a tak w ogóle
dlaczego nie jesteś z chłopakami? Trasa się jeszcze nie skończyła.
-Nie
skończyła, ale nie zamierzam tam wracać, każdy tylko mnie umoralnia, ale nikt
nie stara się mnie zrozumieć.
-Chcesz
pogadać? -wypaliłam niespodziewanie.
Harry
spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami, które były pełne smutku, pod wpływem
jego wzroku spuściłam swój.
-Zbiłem
szklankę -oznajmił nachylając się nad szkłem.
-Zostaw
to, ja posprzątam -wyjęłam z szafki zmiotkę z szufelką i podeszłam do zbitej
szklanki, ukucnęłam i zmiotłam szkło, Harry wpatrywał się we mnie, co sprawiało
że czułam się nie komfortowo.
-Dziękuję
-podziękował z uśmiechem.
-Proszę
-odpowiedziałam nie wzruszona i wyszłam z kuchni.
Poszłam
do salonu, usiadłam obok śpiącej słodko Hope. Po chwili obok mnie usiadł Harry.
-Skoro
przyjechałeś, to już nie muszę się opiekować domem -odpowiedziałam patrząc w
ekran telewizora.
-Nie,
zostań tu, jest dużo pokoi.
-Wiesz
że to nie jest dobry pomysł -spojrzałam na niego przelotnie.
-Dlaczego?
-zapytał patrząc na mnie pytającym wzrokiem.
-Bo
wciąż cię kocham -odpowiedziałam po czym wstałam i wyszłam z salonu, weszłam do
łazienki i się rozpłakała, czułam jak całe te uczucie do Harrego płonie, serce
krwawiło i prosiło o Harrego.
Oparłam
się o umywalkę po chwili drzwi uchyliły się, zza nich wyjrzał Harry,
ostrożnie wszedł do środka, kiedy był wystarczająco blisko obróciłam się,
miałam gdzieś rozmazany makijaż.
Zmierzył
mnie wzrokiem z góry na dół, po czym zatrzymał się na plamie z krwi.
-Co
ci się stało? -zapytał.
-Kara
-spojrzałam na ranę i na Harrego.
Podszedł
do mnie na tyle blisko że poczułam jego cudowne perfumy, a moje serce waliło
jak oszalałe, boże jak ja bym się na niego rzuciła. Natomiast stałam i czekałam
na jego reakcję.
Przejechał
zewnętrzną stroną dłoni po moim mokrym od łez policzku, po czym swoją ciepłą
dłonią objął moją twarz i przyciągnął ją bliżej swojej, nie opierałam się,
chciałam się z nim całować.
-Nigdy
więcej tego nie zrobisz, prawda? -zapytał patrząc na mnie swoimi pięknymi
oczami, a ja kiwnęłam głową na potwierdzenie.
Po
chwili zaczął mnie całować dość namiętnie, po krótkim i namiętnym pocałunku
zaczął schodzić z pocałunkami niżej po mojej szyi i kołnierzyka koszuli.
Podobało mi się to i to bardzo, chciałam więcej. Jego pocałunki zaczęły wracać
ku górze, kierowały się w stronę moich ust, po czym je znalazły. Dłonie Hazzy
zaczęły wędrować po moich plecach, biodrach i zatrzymały się na pośladkach,
przez chwilę spoczywały na nich, ale powędrowały na moje uda. Harry podniósł
mnie, objęłam go za szyję a nogami oplotłam w pasie. Harry na oślep szedł ze
mną, poczułam jedynie jak o coś uderzyliśmy, Harry delikatnie opuścił mnie na
jakąś półkę, która okazała się szfkę. Harrego dłonie powędrowały nieco wyżej,
do mojej bluzki, zaczął ją rozpinać, a ja zaczęłam rozpinając jego koszulę.
Wiedziałam że jestem gotowa i chcę tego i to bardzo, nie zastanawiałam się nad
miejscem w którym właśnie się znajdowaliśmy, tylko na rozbieraniu siebie
nawzajem.
Harry
płynnie zdjął ze mnie moją bluzkę, po czym ją rzucił na podłogę, zrobiłam to
samo z jego koszulą. Jeszcze kilka namiętnych pocałunków, położyłam swoje
dłonie na jego torsie poczułam jak pojawia się na niej gęsia skórka, co
wpłynęło na mnie podniecająco. Zjechałam dłońmi na dół, zatrzymując się na jego
pasku, kilka ruchów i był już rozpięty, poczułam że moje spodnie również się
rozpinają. Podążyłam tym samym tropem i zaczęłam rozpinać jego jeansy.
Rozpięłam mu spodnie po czym same objechały na dół, pokazując bokserki z
Calvina Kleina.
Harry
znów mnie uniósł po czym postawił na podłogę, zdejmując mi spodnie, chwycił
mnie za biodra po czym szybkim ruchem wsunął mi swoje ręce w moje majtki
obejmując pośladki i zsunął je.
Nie
wiedziałam co ja mam zrobić więc po prostu chwyciłam za brzegi jego bokserek
przy czym je po prostu zsunęłam. W między czasie Harry rozpiął mi stanik i
zsunął mi z ramion ramiączka, które utrzymywały stanik odsłaniając moje piersi,
Harry przerwał pocałunki po czym podszedł do szafki z której wyjął
prezerwatywę, szybkim ruchem nałożył ją na penisa. Stresowałam się niesamowicie
jakby to był mój pierwszy raz, kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić.
Harry
posadził mnie na brzegu szafki, przybliżył się dał mi długiego całusa przy czym
swoimi dłońmi jechał po moich kolanach i w pewnej chwili rozszerzył mi nogi.
Pozwalałam mu na wszystko, z jednej strony chciałam tego a z drugiej nie
wiedziałam czy dobrze robię.
Oderwałam
się od niego, spojrzałam mu głęboko w oczy po czym zaczęłam go całować,
przybliżyłam się znacznie do krawędzi szafki dając ułatwienie dla Harrego.
Hazza zbliżył się znacznie do mnie, poczułam jego członka w mojej strefie
bezpieczeństwa. Byłam gotowa i wiedziałam że Harry oraz jego penis również są.
Obdarował
mnie pocałunkiem, jednak przerwał spojrzał na mnie po czym delikatnie wsunął
swojego członka. Drgnęłam z bólu a nawet jęknęłam, na moim ciele pojawiła się
gęsia skórka. Harry przybliżył się do mojej twarzy i ucałował mnie. Zaczął
poruszać się szybciej i wchodzić coraz głębiej co sprawiało mi i jemu
przyjemność.
Moje
ciało było rozluźnione, a myślami wędrowałam po krainie rozkoszy, było mi
cholernie dobrze.
Harry
zaczął przyspieszać, po chwili podniósł mnie i zaczął iść, zrobił kilka kroków
i przycisnął mnie do ściany, kafelki były zimne, za zimne aż jęknęłam z tego
powodu.
Harry
trzymał mnie za pośladki i mnie podrzucał, było mi w chuj przyjemnie, już nawet
nie zwracałam uwagi na te zimne kafelki. Harry starał się jak tylko potrafi gdy
nagle osiągnęłam swój cel, a starania Harrego nie poszyły na marne. Osiągnęłam
orgazm.
Harry
odstawił mnie na ziemię i ucałował czule.
-Kocham
cię -wyszeptał.
-Ja
ciebie też, kocham -odpowiedziałam dysząc. –To było jeszcze lepsza niż sobie to
wyobrażałam.
Staliśmy
tak jeszcze kilka minut póki nam oddechy się nie unormowały.
-Wykąpiemy
się? -zaproponowałam zalotnie, podchodząc do wanny. Nachyliłam się i odkręciłam
wodę, oraz zatkałam odpływ korkiem.
-Jeszcze
się pytasz? -posłał mi zalotny uśmiech.
Ja
szykowałam kąpiel a Harry pozbył się prezerwatywy.
Oboje
weszliśmy do wanny pełnej piany, zaczęliśmy oboje wariować, rzucaliśmy w siebie
pianą, niczym małe dzieci. A gdy woda wystygła oboje się wykąpaliśmy.
Następnie
ubraliśmy się i przeszliśmy do salonu.
Siedziałam
wtulona w jego tors, wreszcie czułam się szczęśliwa.
-Przepraszam
-nagle wyjawił Harry.
-Co?
-podniosłam się i popatrzyłam pytająco mu w oczy.
-Zawiodłem
cię
-Nie
Harry to ja wszystko spieprzyłam, to ja bawiłam się twoimi uczuciami, to przez
ze mnie to wszystko się stało i to ja na nie zasługuję na drugą szansę-przez
całą moją wypowiedź Harry machał przecząco głową.
-Nie
zgadzam się
-A
ja nie zgadzam się z twoim nie zgadzaniem się i co teraz? -odpowiedziałam
zadziornie.
-I
teraz cię pocałuje -rzucił się na mnie z pocałunkami.
-Ale...
Ja... Pytam... Się... Serio -mówiłam między pocałunkami.
-Jak
to co? Od teraz jesteś moja i tylko moja -odpowiedział po czym wbił we mnie
swoje usta.
-Harry?
A co z trasą?
-Nic,
nie mam ochoty wracać.
-Ale
wrócisz -odpowiedziałam ostro.
-Nie
wrócę -uśmiechnął się.
-To
się jeszcze okaże -uśmiechnęłam się zadziornie, gdy Harry zbliżał się do mnie
by mnie pocałować, wtedy go zrzuciłam z kanapy na podłogę.
-Ała
-odpowiedział zniesmaczony.
-Wybacz
-odpowiedziałam po czym poszłam na górę.
Weszłam
do pokoju Liama zaczęłam zbierać swoje rzeczy, Harry stał w drzwiach i
obserwował moje czyny.
-A
co ty robisz? -zapytał oparty o futrynę drzwi z założonymi rękoma.
-Wracam
do domu, skoro ty tu zostajesz to nic tu po mnie -uśmiechnęłam się.
-Nie
zostaniesz tu?
-Nie,
póki ty nie wrócisz do hotelu, do chłopaków.
-Ehh...
Dobrze, wrócę do chłopaków, ale dopiero wieczorem -odpowiedział poddając się.
Wstałam
dumna z siebie, podeszłam do niego i się do niego przytuliłam dając całusa. On
podniósł mnie i przeniósł do swojego pokoju, położył mnie na łóżko.
-Ktoś
tu chyba spał -zaśmiał się.
-To
Ale -zaśmiałam się.
Zaczęliśmy
się całować, Harry opierał się na swoich rękach przez co wisiał nade mną.
Po
chwili przewrócił się na bok kończąc nasze pocałunki, przytuliłam się do niego
i nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz