sobota, 26 listopada 2016

Rozdział 114

Perspektywa Janet


Obudziłam się dość wcześnie, gdyż słońce dopiero wstawało, było mi smutno gdy dostrzegłam że Harrego nie ma. W duszy wiedziałam, że pojechał do Londynu tak jak mi obiecał, chodź miałam nadzieję, że go zobaczę na dole.
Wstałam i bez zastanowienia zeszłam na dół gdzie Ale siedział przy drzwiach na taras, otworzyłem je umożliwiając Aliemu wyjście.
Weszłam do kuchni, zobaczyłam Hope, która podeszła do miski z wodą i się napiła, chodziła bardzo powoli, było mi jej szkoda. Na blacie kuchennym zobaczyłam kartkę

"Dzień dobry, kocham Cię"

Kartka a raczej słowa napisane na niej wywołały uśmiech na mojej twarzy. Z lepszym humorem robiłam sobie i swoim dzieciom śniadanie, wszyscy zjedliśmy i zaczęłam sprzątać kuchnie. 
Wytarłam blaty, szafki w środku, na zewnątrz i na górze, pogrupowałam rzeczy do pieczenia ciast, posprawdzałam żywność w lodówce itd.
To zajęło mi około 3 godzin. i przypomniałam sobie że o 7.00 1D miało wywiad w programie śniadaniowym. Zerwałam się i pobiegłam do salonu, nie dość że starałam się natrafić chodź na końcówkę wywiadu, to biegnąc uderzyłam malutkim paluszkiem u stopy w kanapę.
Rzuciłam się na kanapę, włączając pilotem TV i jednocześnie zwijając się z bólu.
Tak jak myślałam, natrafiłam na koniec wywiadu.
-Niall a co ty sądzisz o wyjeździe do Azji? -zapytała kobieta.
-Wyjazd ten dał mi wiele, pozwolił mi docenić to co mam. Dzięki niemu nabrałem dystansu do samego siebie
-Czym się tam zajmowałeś?
-Wszystkim, pomagałem kowalowi, piekarzowi, rzeźnikowi, rolnikowi, a nawet praczkom. Wykonywałem wiele prac a dodatkowo pomagałem dla Janet w rezerwacie.
-Kto to Janeta?
-Ona jest z fundacji "Promyk Nadziei".
-To jest ta dziewczyna ze zdjęć? -zapytała i na ekranie wyświetliły zdjęcia z wyjazdu do Azji. Na zdjęciu stali chłopaki z 1D a pomiędzy nimi ja.
-Tak to nasza Janet -odpowiedział Liam.
-Pozdrawiamy bo pewnie nas ogląda -pomachał Louis z wielkim uśmiechem, po czym reszta chłopaków pomachała.
-Opowiedzcie coś o niej
-Ona jest jak mama, troszczyła się o nas przez cały wyjazd -zauważył Zayn.
-I wielka szkoda, że jest tylko jedna i nie ma dodatkowo jeszcze 4 -zaśmiał się Liam.
-Dla was wszystkich? -zaśmiała się kobieta.
-Tak właśnie -zaśmiał się Liam.
- No to skoro jest tylko jedna Janet, to który z was porwie jej serce? Harry? -zapytała podejrzliwie.
-Przepraszam siedzę i nasłuchuję co oni gadają -zaśmiał się.
-My zauważamy fakty -wychylił się w stronę Harrego Louis.
-Ty masz dziewczynę -odpowiedział pół żartem
-Wiem Harry że tęsknisz za mną -położył rękę na kolanie Hazzy, na co Harry zaczął ruszać brwiami
-Jesteście niemożliwi -schował w dłoniach swoją  twarz Niall.
-Myślę że to jest dobry czas na zakończenie naszego show -wstał z kanapy Zayn. -Dziękujemy bardzo, oczekujcie na nową płytę, która pojawi się niebawem.
-Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej karierze -uścisnęła dłonie z każdym z chłopków, przez co wywiad się zakończył.
Przełączyłam na Vive i poszłam do kuchni zrobić sobie i moim dzieciom śniadanko.
Dostałam sms na swój telefon.
-Nie mów nic chłopakom o nas, powiemy im kiedy będą gotowi napisał Harry
-Ok. -wolałam nie wnikać.
Usmażyłam sobie omlet z pomidorem i szynką. Skonsumowałam po czym poszłam na górę się ubrać, umalować. Pomimo tego że była niedziela ja miałam zamiar pracować.
-Witaj złotko
-Hej Niall, co tam?
-Pamiętasz jak ostatnio pisaliśmy i prosiłaś mnie abym dał znać jak będziemy wracać do domu?
-No tak
-No to dziś wieczorem będziemy w Bristol.
-O no to super, wszyscy przyjeżdżacie?
-Nie do końca, Liam z Sarą jadą do Liama rodziców, Zayn leci do Dominic, a ja jadę do rodziny na kilka dni. Do Bristol wraca Harry i Louis, Lou będzie mieszkać z nami bo rozstał się z El, ale nic więcej nie wiem.
-Oki rozumiem, oglądałam wasz wywiad, co prawda końcówkę, ale oglądałam.
-I to co o tobie mówiliśmy też widziałaś?
-Tak, akurat na to natrafiłam, nie wiedziałam, że wy aż tak mnie kochacie -zaśmiałam się.
-Kochamy i to nawet bardziej niż myślisz... Muszę lecieć, jak wrócę to wpadnę do ciebie i  sobie pogadamy.
-Powiedz dla chłopaków że tęsknię.
-Powiem, pa –pożegnał się.
Po rozmowie zapięłam Ale w szelki i razem poszliśmy do samochodu.
Weszliśmy do budynku fundacji.
W recepcji dowiedziałam się że muszę iść do gabinetu Alice. Posłusznie i z zaciekawieniem odwiedziłam Alice, która oznajmiła mi że jutro udzielę wywiadu na temat wyjazdu do Azji.
Byłam zaskoczona, ja mam udzielać wywiadu i to w londyńskiej bardzo znanej stacji. Na samą myśl nogi mi miękły a głos się łamał.
Zanim odmówiłam, Alice powiedziała że mam to zrobić i nie mogę odmówić. Na pocieszenie powiedziała że pojedzie ze mną Sara i ona, ale tylko my we dwie będziemy rozmawiać. Ulżyło mi chodź trochę.
Pod moim gabinetem czekała Maja, dziewczyna z mojej grupy. Była wyjątkowo piękną, czarnowłosą dziewczyną z problemami cięcia się, za wiele nie wiedziałam o niej i o jej problemach, bo mało mówiła w grupie.
-Dzień dobry
-Witaj Maju, co ty tu robisz?
-Chciałabym z Panią porozmawiać.
-To chodź i niemów mi Pani, Jestem Janeta -weszłyśmy do mojego pokoju i zamknęłam drzwi.
Spuściłam Alego ze smyczy.
-Nie bój się Ale jest przyjazny i krzywdy ci nie zrobi.
-Ale? Śmieszne imię -uśmiechnęła się 17 latka.
-Dobrze kochanie o czym chcesz porozmawiać? -zapytałam siadając na krześle za moim biurkiem.
-Bo... -spuściła głowę i ściskała nerwowo rękawy swojej bluzy.
-Maju księżniczko co się stało? -przybliżyłam się z krzesłem do jej krzesła tak że byłam na przeciwko niej.
-Bo chodzi o to że znów to zrobiłam, rozumie Pani? Miałam przestać ale nie mogę, nie potrafię -rozpłakała się i zdjęła bluzę, miała pod spodem koszulkę na ramiączkach.
Odsłoniła ręce pocięte od nadgarstka do łokcia.
Przyglądnęłam się im, nie były na tyle głębokie żeby je zszywać.
Nie mówiłam swojej grupie o tym że mam nowe rany na ręce. Uznałam że Mai będzie lepiej mówić jeżeli ja też zdejmę koszulę, więc to zrobiłam. Odsłaniając rany Maja spojrzała na nią a następnie na mnie.
-Ja też nie mogłam wytrzymać... To taki paradoks mam wam pomóc przestać ciąć się a sama nie potrafiłam się powstrzymać.
-To nie Pani wina, że ma takie delikatne serduszko i tyle razy zranione.
-Dlaczego sięgnęłaś po żyletkę?
-Chciałam się zabić, ale nie mogłam zrobić tej pionowej, głębokiej kreski.
-Dlaczego chciałaś się zabić?
-Bo on to znów zrobił... Gdy zmywałam naczynia... Mój ojczym... Dotykał mnie... A... Wcześniej... On... -rozpłakała się.
-Co on ci robił? -miałam łzy w oczach.
-Zgwałcił mnie -wyjawiła i zryła swoją twarz w dłoniach.
Przytuliłam ją a po moim policzku spłynęła łza, nie wiedziałam co mam zrobić, co mam powiedzieć... "Wszystko będzie dobrze?" mam to powiedzieć dla tak skrzywdzonej dziewczyny, która do końca życia będzie widziała jego twarz w snach, która będzie czuła jego dotyk przez kolejne lata na ciele, która będzie słyszała jego oddech w uszach.
-Ile razy to robił? Mama wie o tym?
-Nie wie i nie może się o tym dowiedzieć, za rok kończę szkołę i wyjadę, a to wszystko się skończy...
-Maju to może się szybciej skończyć.
-Nie, nie chcę, nie mogę tego zrobić mamie... Ja... dam radę.
-Kochanie jesteś bardzo silna i wytrzymałaś już wystarczająco długo, ale takich sytuacji jak ta -dotknęłam ran. -Będzie więcej, bo to wszystko będzie do ciebie wracać i to za każdym razem mocniej.
-Wiem, dlatego przyszłam do Pani.
-To co powiem nie spodoba ci się ale nie neguj tego od razu, chcę abyś porozmawiała z panią psycholog, ona będzie wiedziała jak ci pomóc. Zgodzisz się na rozmowę z nią?
-Dobrze -zgodziła się ostatecznie.
-Dziękuję -ucałowałam ją w głowę. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Anastazji, umówiłam ją z Mają na spotkanie.
-Maju dziękuję ci bardzo że się zgodziłaś, obiecuję że razem przejdziemy przez to i uwolnimy cię -przytuliłam stojącą już przy drzwiach Maję. -Ta rozmowa zostanie między nami.
-Do widzenia -pożegnałyśmy się.
Usiadłam wciąż poruszona do biurka i zaczęłam swoją papierkową pracę. Było mi trudno skupić się na wykonywaniu swojej pracy, ponieważ w głowie miałam Maję i jej historię, przerażała mnie ona. Taka cudowna, kulturalna i radosna dziewczyna doświadczyła takich okropnych rzeczy. Współczułam jej, chciałabym jej pomóc ale nie wiedziałam jak, przez co jeszcze bardziej mnie to dobijało.
-Hej nie przeszkadzam? -zapytała wychylona zza drzwi Lena.
-Hej nie, wchodź -zaprosiłam i wstałam z krzesła by się przywitać.
-Mhm stara jak się urządziłaś, ładny ten twój pokój –przeszła się po moim biurze a ja dorwałam się do Łucji.
-Dzięki starałam się.
-Mam te zdjęcie dla ciebie.
-No to dobrze.
-A po co ci one?
-Pamiętasz tego Freda, którego poznałam na torze wyścigowym i co jest gejem?
-No
-No to muszę się odciąć od niego a żeby to zrobić muszę mu powiedzieć że jestem w ciąży. Zadzwonił do mnie wczoraj jego chłopak i powiedział że on chce mnie wystawić w wyścigach nielegalnych, a że ja staram się o obywatelstwo to nie mogę mieć problemów z prawem.
-I ciąża ci w tym pomoże?
-Nie wiem, mam nadzieję. Dowiedziałam się tylu informacji o nim że nie chcę mieć z nim do czynienia.
-Ja ci to już dawno mówiłam a ty mnie nie słuchałaś no i teraz masz -zaczęła mnie pouczać.
-Muszę ci o czymś opowiedzieć, ale trochę się krępuję i boję.
-Weź przestań razem się kąpałyśmy i opalałyśmy toples a ty teraz się wstydzisz?
Po chwili zwątpienia, opowiedziałam historię z wczoraj, o Harrym, o rozmowie, o łazience, o pralce i ścianie, jak również o karteczce i wywiadzie.
-Zaskoczyłaś mnie... Aż nie wie wiem co mam powiedzieć, nie sądziłam że jest z ciebie taka kocica -zaśmiała się. -Nie znałam cię od tej strony.
-Ja też siebie nie znałam od tej strony.
-Czyli jest dobrze między tobą a Harrym?
-Nareszcie tak, koniec z tajemnicami, koniec ze wszystkim. Obiecałam sobie, że to ostatni raz, jak teraz się rozsypie to koniec.
-Jestem dumna -przytuliła mnie, a ja syknęłam z bólu.
-Co się stało? -zapytała i obie spojrzałyśmy na moją ranę, gdzie bandaż zrobił się czerwony.
Natychmiast zdjęłam białą koszulę w groszki, Lena na widok mojej rany złapała się za buzię, a ja sprawnie zmieniłam opatrunek.
-Co to kurwa jest? -wpadła w histerię Lena i walnęła mnie w ramie co mnie nawet zabolało. -Mówiłaś że już przestałaś to robić, więc ja się pytam co do chuja jest... Żaneta mów bo ci zajebie zaraz...
-Przepraszam -w moich oczach zagościły łzy.
Usiadłyśmy i opowiedziałam dlaczego zrobiłam to co zrobiłam, było mi teraz wstyd za to, sama siebie karciłam za to co zrobiłam.
Lena na koniec przytuliła mnie i już spokojnym głosem poprosiła żebym tego nie robiła. Jej uścisk dodał mi otuchy i wiary, tak bardzo go potrzebowałam. Cholernie tęskniłam za nim, kiedyś miałam go codziennie a teraz w cale.
Dokończyłam pracę i wyjechałam z fundacji, z niego skierowałam się wprost do Freda by się z nim oficjalnie pożegnać.
-Hej Janeta, tęskniłem -przywitał się przytulasem Fred.
-Hej Fred, miałam sporo na głowie.
-Przyjechałaś poćwiczyć?
-Nie, przyjechałam z tobą pogadać. Nie będę tu przyjeżdżać, nie mam na to czasu, mam teraz szkołę, fundację. Jestem ci wdzięczna za to że chciałeś mnie nauczyć driftować ale to się nie uda.
-Spokojnie dostosuje się, będziemy ćwiczyć kiedy będziesz miała czas, proszę nie rezygnuj jesteś w tym dobra.
-Nie, Fred. Nie mogę... Nawet gdybym chciała.
-O co chodzi Janeta?
-Jestem w ciąży -odpowiedziałam i wyciągnęłam zdjęcie z torebki.
-Oh... -na jego twarzy malowało się rozczarowanie.
-Nie będę dalej się uczyć.
-I tak po prostu przychodzisz i mówisz że nie będziesz trenować?! - był wściekły.
-Przepraszam -odpowiedziałam, wsiadłam do samochodu i odjechałam.
W samochodzie poczułam ulgę, że wyplątałam się z tego w porę. Cieszyłam się że to koniec mojej "kariery", wystarcza mi moje autko i emocje związane z jeżdżeniem nim.