Perspektywa Janet
Obudziłam
się dość wcześnie, gdyż słońce dopiero wstawało, było mi smutno gdy dostrzegłam
że Harrego nie ma. W duszy wiedziałam, że pojechał do Londynu tak jak mi
obiecał, chodź miałam nadzieję, że go zobaczę na dole.
Wstałam
i bez zastanowienia zeszłam na dół gdzie Ale siedział przy drzwiach na taras,
otworzyłem je umożliwiając Aliemu wyjście.
Weszłam
do kuchni, zobaczyłam Hope, która podeszła do miski z wodą i się napiła,
chodziła bardzo powoli, było mi jej szkoda. Na blacie kuchennym zobaczyłam
kartkę
"Dzień
dobry, kocham Cię"
Kartka
a raczej słowa napisane na niej wywołały uśmiech na mojej twarzy. Z lepszym
humorem robiłam sobie i swoim dzieciom śniadanie, wszyscy zjedliśmy i zaczęłam
sprzątać kuchnie.
Wytarłam
blaty, szafki w środku, na zewnątrz i na górze, pogrupowałam rzeczy do
pieczenia ciast, posprawdzałam żywność w lodówce itd.
To
zajęło mi około 3 godzin. i przypomniałam sobie że o 7.00 1D miało wywiad w
programie śniadaniowym. Zerwałam się i pobiegłam do salonu, nie dość że
starałam się natrafić chodź na końcówkę wywiadu, to biegnąc uderzyłam malutkim
paluszkiem u stopy w kanapę.
Rzuciłam
się na kanapę, włączając pilotem TV i jednocześnie zwijając się z bólu.
Tak
jak myślałam, natrafiłam na koniec wywiadu.
-Niall
a co ty sądzisz o wyjeździe do Azji? -zapytała kobieta.
-Wyjazd
ten dał mi wiele, pozwolił mi docenić to co mam. Dzięki niemu nabrałem dystansu
do samego siebie
-Czym
się tam zajmowałeś?
-Wszystkim,
pomagałem kowalowi, piekarzowi, rzeźnikowi, rolnikowi, a nawet praczkom.
Wykonywałem wiele prac a dodatkowo pomagałem dla Janet w rezerwacie.
-Kto
to Janeta?
-Ona
jest z fundacji "Promyk Nadziei".
-To
jest ta dziewczyna ze zdjęć? -zapytała i na ekranie wyświetliły zdjęcia z
wyjazdu do Azji. Na zdjęciu stali chłopaki z 1D a pomiędzy nimi ja.
-Tak
to nasza Janet -odpowiedział Liam.
-Pozdrawiamy
bo pewnie nas ogląda -pomachał Louis z wielkim uśmiechem, po czym reszta
chłopaków pomachała.
-Opowiedzcie
coś o niej
-Ona
jest jak mama, troszczyła się o nas przez cały wyjazd -zauważył Zayn.
-I
wielka szkoda, że jest tylko jedna i nie ma dodatkowo jeszcze 4 -zaśmiał się
Liam.
-Dla
was wszystkich? -zaśmiała się kobieta.
-Tak
właśnie -zaśmiał się Liam.
-
No to skoro jest tylko jedna Janet, to który z was porwie jej serce? Harry? -zapytała
podejrzliwie.
-Przepraszam
siedzę i nasłuchuję co oni gadają -zaśmiał się.
-My
zauważamy fakty -wychylił się w stronę Harrego Louis.
-Ty
masz dziewczynę -odpowiedział pół żartem
-Wiem
Harry że tęsknisz za mną -położył rękę na kolanie Hazzy, na co Harry zaczął
ruszać brwiami
-Jesteście
niemożliwi -schował w dłoniach swoją twarz Niall.
-Myślę
że to jest dobry czas na zakończenie naszego show -wstał z kanapy Zayn. -Dziękujemy
bardzo, oczekujcie na nową płytę, która pojawi się niebawem.
-Dziękuję
za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej karierze -uścisnęła dłonie z każdym z
chłopków, przez co wywiad się zakończył.
Przełączyłam
na Vive i poszłam do kuchni zrobić sobie i moim dzieciom śniadanko.
Dostałam
sms na swój telefon.
-Nie
mów nic chłopakom o nas, powiemy im kiedy będą gotowi napisał Harry
-Ok.
-wolałam nie wnikać.
Usmażyłam
sobie omlet z pomidorem i szynką. Skonsumowałam po czym poszłam na górę się
ubrać, umalować. Pomimo tego że była niedziela ja miałam zamiar pracować.
-Witaj
złotko
-Hej
Niall, co tam?
-Pamiętasz
jak ostatnio pisaliśmy i prosiłaś mnie abym dał znać jak będziemy wracać do
domu?
-No
tak
-No
to dziś wieczorem będziemy w Bristol.
-O
no to super, wszyscy przyjeżdżacie?
-Nie
do końca, Liam z Sarą jadą do Liama rodziców, Zayn leci do Dominic, a ja jadę
do rodziny na kilka dni. Do Bristol wraca Harry i Louis, Lou będzie mieszkać z
nami bo rozstał się z El, ale nic więcej nie wiem.
-Oki
rozumiem, oglądałam wasz wywiad, co prawda końcówkę, ale oglądałam.
-I
to co o tobie mówiliśmy też widziałaś?
-Tak,
akurat na to natrafiłam, nie wiedziałam, że wy aż tak mnie kochacie -zaśmiałam
się.
-Kochamy
i to nawet bardziej niż myślisz... Muszę lecieć, jak wrócę to wpadnę do ciebie
i sobie pogadamy.
-Powiedz
dla chłopaków że tęsknię.
-Powiem,
pa –pożegnał się.
Po
rozmowie zapięłam Ale w szelki i razem poszliśmy do samochodu.
Weszliśmy
do budynku fundacji.
W
recepcji dowiedziałam się że muszę iść do gabinetu Alice. Posłusznie i z
zaciekawieniem odwiedziłam Alice, która oznajmiła mi że jutro udzielę wywiadu
na temat wyjazdu do Azji.
Byłam
zaskoczona, ja mam udzielać wywiadu i to w londyńskiej bardzo znanej stacji. Na
samą myśl nogi mi miękły a głos się łamał.
Zanim
odmówiłam, Alice powiedziała że mam to zrobić i nie mogę odmówić. Na
pocieszenie powiedziała że pojedzie ze mną Sara i ona, ale tylko my we dwie
będziemy rozmawiać. Ulżyło mi chodź trochę.
Pod
moim gabinetem czekała Maja, dziewczyna z mojej grupy. Była wyjątkowo piękną,
czarnowłosą dziewczyną z problemami cięcia się, za wiele nie wiedziałam o niej
i o jej problemach, bo mało mówiła w grupie.
-Dzień
dobry
-Witaj
Maju, co ty tu robisz?
-Chciałabym
z Panią porozmawiać.
-To
chodź i niemów mi Pani, Jestem Janeta -weszłyśmy do mojego pokoju i zamknęłam
drzwi.
Spuściłam
Alego ze smyczy.
-Nie
bój się Ale jest przyjazny i krzywdy ci nie zrobi.
-Ale?
Śmieszne imię -uśmiechnęła się 17 latka.
-Dobrze
kochanie o czym chcesz porozmawiać? -zapytałam siadając na krześle za moim
biurkiem.
-Bo...
-spuściła głowę i ściskała nerwowo rękawy swojej bluzy.
-Maju
księżniczko co się stało? -przybliżyłam się z krzesłem do jej krzesła tak że
byłam na przeciwko niej.
-Bo
chodzi o to że znów to zrobiłam, rozumie Pani? Miałam przestać ale nie mogę,
nie potrafię -rozpłakała się i zdjęła bluzę, miała pod spodem koszulkę na
ramiączkach.
Odsłoniła
ręce pocięte od nadgarstka do łokcia.
Przyglądnęłam
się im, nie były na tyle głębokie żeby je zszywać.
Nie
mówiłam swojej grupie o tym że mam nowe rany na ręce. Uznałam że Mai będzie
lepiej mówić jeżeli ja też zdejmę koszulę, więc to zrobiłam. Odsłaniając rany
Maja spojrzała na nią a następnie na mnie.
-Ja
też nie mogłam wytrzymać... To taki paradoks mam wam pomóc przestać ciąć się a
sama nie potrafiłam się powstrzymać.
-To
nie Pani wina, że ma takie delikatne serduszko i tyle razy zranione.
-Dlaczego
sięgnęłaś po żyletkę?
-Chciałam
się zabić, ale nie mogłam zrobić tej pionowej, głębokiej kreski.
-Dlaczego
chciałaś się zabić?
-Bo
on to znów zrobił... Gdy zmywałam naczynia... Mój ojczym... Dotykał mnie...
A... Wcześniej... On... -rozpłakała się.
-Co
on ci robił? -miałam łzy w oczach.
-Zgwałcił
mnie -wyjawiła i zryła swoją twarz w dłoniach.
Przytuliłam
ją a po moim policzku spłynęła łza, nie wiedziałam co mam zrobić, co mam
powiedzieć... "Wszystko będzie dobrze?" mam to powiedzieć dla tak
skrzywdzonej dziewczyny, która do końca życia będzie widziała jego twarz w
snach, która będzie czuła jego dotyk przez kolejne lata na ciele, która będzie
słyszała jego oddech w uszach.
-Ile
razy to robił? Mama wie o tym?
-Nie
wie i nie może się o tym dowiedzieć, za rok kończę szkołę i wyjadę, a to
wszystko się skończy...
-Maju
to może się szybciej skończyć.
-Nie,
nie chcę, nie mogę tego zrobić mamie... Ja... dam radę.
-Kochanie
jesteś bardzo silna i wytrzymałaś już wystarczająco długo, ale takich sytuacji
jak ta -dotknęłam ran. -Będzie więcej, bo to wszystko będzie do ciebie wracać i
to za każdym razem mocniej.
-Wiem,
dlatego przyszłam do Pani.
-To
co powiem nie spodoba ci się ale nie neguj tego od razu, chcę abyś porozmawiała
z panią psycholog, ona będzie wiedziała jak ci pomóc. Zgodzisz się na rozmowę z
nią?
-Dobrze
-zgodziła się ostatecznie.
-Dziękuję
-ucałowałam ją w głowę. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Anastazji, umówiłam ją
z Mają na spotkanie.
-Maju
dziękuję ci bardzo że się zgodziłaś, obiecuję że razem przejdziemy przez to i
uwolnimy cię -przytuliłam stojącą już przy drzwiach Maję. -Ta rozmowa zostanie
między nami.
-Do
widzenia -pożegnałyśmy się.
Usiadłam
wciąż poruszona do biurka i zaczęłam swoją papierkową pracę. Było mi trudno
skupić się na wykonywaniu swojej pracy, ponieważ w głowie miałam Maję i jej
historię, przerażała mnie ona. Taka cudowna, kulturalna i radosna dziewczyna
doświadczyła takich okropnych rzeczy. Współczułam jej, chciałabym jej pomóc ale
nie wiedziałam jak, przez co jeszcze bardziej mnie to dobijało.
-Hej
nie przeszkadzam? -zapytała wychylona zza drzwi Lena.
-Hej
nie, wchodź -zaprosiłam i wstałam z krzesła by się przywitać.
-Mhm
stara jak się urządziłaś, ładny ten twój pokój –przeszła się po moim biurze a
ja dorwałam się do Łucji.
-Dzięki
starałam się.
-Mam
te zdjęcie dla ciebie.
-No
to dobrze.
-A
po co ci one?
-Pamiętasz
tego Freda, którego poznałam na torze wyścigowym i co jest gejem?
-No
-No
to muszę się odciąć od niego a żeby to zrobić muszę mu powiedzieć że jestem w
ciąży. Zadzwonił do mnie wczoraj jego chłopak i powiedział że on chce mnie
wystawić w wyścigach nielegalnych, a że ja staram się o obywatelstwo to nie
mogę mieć problemów z prawem.
-I
ciąża ci w tym pomoże?
-Nie
wiem, mam nadzieję. Dowiedziałam się tylu informacji o nim że nie chcę mieć z
nim do czynienia.
-Ja
ci to już dawno mówiłam a ty mnie nie słuchałaś no i teraz masz -zaczęła mnie
pouczać.
-Muszę
ci o czymś opowiedzieć, ale trochę się krępuję i boję.
-Weź
przestań razem się kąpałyśmy i opalałyśmy toples a ty teraz się wstydzisz?
Po
chwili zwątpienia, opowiedziałam historię z wczoraj, o Harrym, o rozmowie, o
łazience, o pralce i ścianie, jak również o karteczce i wywiadzie.
-Zaskoczyłaś
mnie... Aż nie wie wiem co mam powiedzieć, nie sądziłam że jest z ciebie taka
kocica -zaśmiała się. -Nie znałam cię od tej strony.
-Ja
też siebie nie znałam od tej strony.
-Czyli
jest dobrze między tobą a Harrym?
-Nareszcie
tak, koniec z tajemnicami, koniec ze wszystkim. Obiecałam sobie, że to ostatni
raz, jak teraz się rozsypie to koniec.
-Jestem
dumna -przytuliła mnie, a ja syknęłam z bólu.
-Co
się stało? -zapytała i obie spojrzałyśmy na moją ranę, gdzie bandaż zrobił się
czerwony.
Natychmiast
zdjęłam białą koszulę w groszki, Lena na widok mojej rany złapała się za buzię,
a ja sprawnie zmieniłam opatrunek.
-Co
to kurwa jest? -wpadła w histerię Lena i walnęła mnie w ramie co mnie nawet
zabolało. -Mówiłaś że już przestałaś to robić, więc ja się pytam co do chuja
jest... Żaneta mów bo ci zajebie zaraz...
-Przepraszam
-w moich oczach zagościły łzy.
Usiadłyśmy
i opowiedziałam dlaczego zrobiłam to co zrobiłam, było mi teraz wstyd za to,
sama siebie karciłam za to co zrobiłam.
Lena
na koniec przytuliła mnie i już spokojnym głosem poprosiła żebym tego nie
robiła. Jej uścisk dodał mi otuchy i wiary, tak bardzo go potrzebowałam.
Cholernie tęskniłam za nim, kiedyś miałam go codziennie a teraz w cale.
Dokończyłam
pracę i wyjechałam z fundacji, z niego skierowałam się wprost do Freda by się z
nim oficjalnie pożegnać.
-Hej
Janeta, tęskniłem -przywitał się przytulasem Fred.
-Hej
Fred, miałam sporo na głowie.
-Przyjechałaś
poćwiczyć?
-Nie,
przyjechałam z tobą pogadać. Nie będę tu przyjeżdżać, nie mam na to czasu, mam
teraz szkołę, fundację. Jestem ci wdzięczna za to że chciałeś mnie nauczyć driftować
ale to się nie uda.
-Spokojnie
dostosuje się, będziemy ćwiczyć kiedy będziesz miała czas, proszę nie rezygnuj
jesteś w tym dobra.
-Nie,
Fred. Nie mogę... Nawet gdybym chciała.
-O
co chodzi Janeta?
-Jestem
w ciąży -odpowiedziałam i wyciągnęłam zdjęcie z torebki.
-Oh...
-na jego twarzy malowało się rozczarowanie.
-Nie
będę dalej się uczyć.
-I
tak po prostu przychodzisz i mówisz że nie będziesz trenować?! - był wściekły.
-Przepraszam
-odpowiedziałam, wsiadłam do samochodu i odjechałam.
W
samochodzie poczułam ulgę, że wyplątałam się z tego w porę. Cieszyłam się że to
koniec mojej "kariery", wystarcza mi moje autko i emocje związane z
jeżdżeniem nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz