wtorek, 19 listopada 2013

Rozdział 84

Perspektywa Harryego


To był dobry pomysł aby pojechać na biwak. Nigdy nie byłem na takim biwaku, dlatego od razu zgodziłem się i zacząłem namawiać resztę. Włączyłem się w organizacje, nawet zaproponowałem żeby zaprosić Louisa z Eleonor, chodź szczerze w to wątpiłem. Eleonor, jakby to powiedzieć, jest miastowa. Kontakt z naturą to nie jej konik. Naturę widziała jedynie na ekranie telewizora, no i jeszcze w parku. Pomimo moich wątpliwości jednak zaproponowałem żeby ich zaprosić. Po dojściu do porozumienia Janeta zabrała Liama i Nialla na zakupy w związku z wyjazdem, który odbędzie się za dwa dni. Ja pojechałem do Louisa i Eleonor aby ich osobiście zaprosić. Tak jak przewidziałem Elonor grymasiła, ale Louis ją przekonał i zgodzili się. Powiedziałem co mają przygotować, kiedy wspomniałem o środku na komary, to się zaczęło.
-Tam będą komary?- zdziwiła się Eleonor.
-Tak, będziemy blisko lasu -odpowiedziałem stanowczo.
-O nie, to ja nie jadę -oznajmiła.
-Dlaczego?- spytał Louis.
-Przecież wiesz że ja nienawidzę komarów, będę cała pogryziona. Jeszcze nabiorę się boreliozy. O nie! -odpowiedziała podniesionym głosem El.
-Kochanie, popryskasz się sprejem i nie pogryzą cię, a po za tym  będziemy siedzieć przy ognisku, zobaczysz będzie fajnie.
-A nie możemy zostać w domu?
-Cały czas w nim siedzimy, nie możemy trochę zaszaleć? El proszę, zrób to dla mnie. Te cztery ściany mnie dobijają -odpowiedział Louis patrząc błagalnym wzrokiem na El.
-No dobrze, zrobię to dla ciebie -odpowiedziała El.
-No to mamy załatwione, tak? -zapytałem by się upewnić.
-Tak, jedziemy.
-No to wyjazd za dwa dni o godzinie 10.00 -poinformowałem wstając z kanapy.
-Ok. -przytakną Louis, również wstając z kanapy.
-Nie mogę mam kosmetyczkę o tej godzinie -odpowiedziała Eleonor. Spojrzałem na Louisa błagalnym wzrokiem.
-Dobra ja to załatwię, spotykamy się za dwa dni o 10.00 u was -odpowiedział Louis.
-Dzięki stary -odpowiedziałem i podałem rękę na pożegnanie.
Wyszedłem z jego mieszkania, wsiadłem do samochodu. Spojrzałem na zegarek, siedziałem u nich 1.5 godziny. Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę domu.
Po powrocie do domu, wszedłem do środka. Wszedłem do salonu gdzie siedzieli chłopaki opowiedziałem im co się wydarzyło. Między nami nastała cisza, z kuchni dobiegała rozmowa Janet z Dominic ale nic nie rozumiałem, tak one rozmawiały po polsku.
Tą ciszę przerwał nam Niall, wyskoczył z propozycją aby iść na podwórko bo rozpogodziło się. Wszyscy poparliśmy tę decyzję. Wszyscy poszliśmy do ogrodu, zabrałem Hope, zacząłem się z nią bawić. Po chwili pojawiły się dziewczyny. Po dłuższej zabawie, Hope miała dość mnie i sobie poszła. położyła się na trawie i zasnęła, zaczęło mi się nudzić poszedłem do środka. Napiłem się zimnego piwa z lodówki. Wraz z napojem w dłoni wróciłam do ogrodu, podszedłem do dziewczyn, Janeta spojrzała na mnie, kiedy zobaczyła że mam piwo w dłoni zabrała mi je i upiła łyk. Pogoda zaczęła się zmieniać z chwili na chwilę, po sekundzie niebo zaszło deszczowymi chmurami a co najgorsze deszcz luną z nieba jakby ziemia przyciągała go z ogromną siłą. Wszyscy zerwali się na równe nogi, zaczęliśmy biegać w popłochu. Po minucie byliśmy wszyscy w salonie. Niestety każdy z nas zapomniał o Hopey, Janeta przypomniała sobie po 10 minutach. Janeta nie zastanawiając się wybiegła na taras, Hopey siedziała pod leżakiem była zmarznięta i przerażona. Janeta przytuliła ją i wzięła do domu, usiadła z nią na kanapie, okryła siebie i ją kocem. Hope była w jej objęciach. Po paru minutach zaczęła radośnie mruczeć.
Siedzieliśmy w salonie i graliśmy w karty albo na PS. Janeta wygrała z Niallem, ale z Liamem już jej się nie udało, pomimo to nie chciała poddać się tak łatwo. Za drugim razem również przegrała ale za trzecim wreszcie wygrała. Jej szczęście było nie do opisania, cieszyła się jak małe dziecko. Ale w końcu dotarło do niej że Liam dał jej wygrać, wtedy zaczęli się bić.
Zaczął dzwonić telefon, Niall wstał i wyszedł do innego pomieszczenia. Za kilkanaście minut wrócił.
-Ej chcecie jechać na imprezę do klubu? -zapytał przysłaniając mikrofon w telefonie dłonią.
Każdy spojrzał na każdego wszyscy skinęliśmy głowami na "tak". Po skończonej rozmowie Niall oznajmił że Josh ze swoją koleżanką przyjadą po nas o 20.00, była dopiero 15.00, mieliśmy trochę czasu, każdy zajął się tym co robił przed sekundą. Janeta z Dominic wstały.
-Gdzie idziecie?
-Rozwiesić pranie -odpowiedziała Janeta.
-Tylko wróćcie -zaśmiałem się.
-Dobrze wrócimy -odpowiedziała i znikły.
Po 2 godzinach odpoczynku czas był na kolację, Janeta dalej była w pralni więc ja musiałem zrobić kolację. Pomyślałem nad taką przekąską, ale postanowiłem podać jako kolację. Podczas mojej pracy, odwiedzało mnie dość dużo osób, nie bardzo lubiłem jak ktoś się kręci po kuchni kiedy ja coś robię, to mnie bardzo irytowało. Pod sam koniec mojej pracy przyszła Janeta. Wystraszyła mnie. Zaszła mnie od tyłu, omal nie upuściłem blachy z plackami. Po 15 minutach, wszyscy zasiedliśmy do uczty a po niej każdy poszedł na górę się przyszykować na imprezę. Poszedłem pierwszy a kiedy wyszedłem Janeta była już w pokoju i przewalała ubrania w szafie.
-Posprzątałam po kolacji -oznajmiła.
-Nie musiałaś, bym posprzątał -oznajmiłem.
-Ale ja chciałam -odpowiedziała patrząc mi w oczy. -O co o tym sądzisz? -zapytała Janeta pokazując sukienkę.
-No, no -odpowiedziałem machając głową. -Jest świetna. A teraz idź pod prysznic, bo zostało mało czasu.
-Ok. -odpowiedziała i wstała z podłogi, zamknęła szafę, podeszła do półki wzięła bieliznę i poszła do łazienki po 30 minutach wyszła. Była umalowana, założyła szpilki, wzięła torebkę, spakowała do niej kilka rzeczy.
-Gotowa? -zapytałem z uśmiechem.
-Prawie -odpowiedziała.
-Co? jak to? -zapytałem z powagą.
-Muszę iść po coś do Dominic -odpowiedziała i wyszła. Po kilkunastu minutach czekania na dziewczyny na dole wreszcie przyszły.

Perspektywa Dominiki


Musiałam pogadać z Żanetą, poprosiłam ją aby udać się do pralni bo muszę z nią pogadać. Opowiedziałam wszystko ze szczegółami, Żaneta pocieszyła mnie.
-Dominiś, czemu obwiniasz się? -zapytała przytulając mnie.
-To jest moja wina.
-Nie to nie jest twoja wina, nic na siłę. Poczułaś że nie jesteś gotowa i przerwałaś to zrozumiałe -odpowiedziała i mocnej mnie przytuliła.
-Miałam taką okazję, każda inna bez zastanowienia zrobiła to.
-Ale ty nie jesteś każda inna. Jesteś inna i Zayn dobrze to wie. A po za tym przecież powiedziałaś Zaynowi że jeszcze tego nie robiłaś, on to zrozumiał. Nie musisz się tym tak przejmować.
-A jak nigdy nie będę gotowa? -odpowiedziałam załamanym głosem.
-Będziesz, poczujesz to. 
-Kiedy?
-W odpowiednim momencie. 
-W jakim momencie? Co poczuję? Żaneta ja nie wiem. Z jednej strony chciałabym i to bardzo a z drugiej mam obawy -odpowiedziałam i usiadłam przy ścianie, Żaneta usiadła obok mnie.
-Będziesz wiedzieć -odpowiedziała i się zaśmiałyśmy. -Dominika potrzebujesz czasu aby się tych wątpliwości pozbyć. Jeśli będziesz chciała spędzić z Zaynem noc, to zrób kolację, kup dobre wino a potem to już sama zobaczysz. Tylko idź do sypialni bo kiedy wrócimy to nie chcę zobaczyć was na kanapie czy na podłodze -doradziła mi Żaneta.
-Kocham Cię, wiesz? -odpowiedziałam i położyłam głowę na ramie Żanety.
-Tak wiem -zaśmiała się Żaneta. -Ja ciebie też kocham -dodała.
Po długiej wyczerpującej rozmowie wyszłyśmy z pralni, wzięłam od Żanety kosz z praniem, postanowiłam ją wyręczyć, zaniosłam ubrania na górę. Kiedy zeszłam kolacja była gotowa.
Po kolacji pomogłam Żanecie posprzątać, a następnie obie poszłyśmy pod prysznic, trzeba było się przygotować do imprezy. Weszłam do pokoju ujrzałam, Zayna bez koszulki, zatkało mnie. Nie wiedziałam co mam zrobić, podeszłam do szafy wzięłam jakąś bluzkę, spodnie, bieliznę i poszłam do łazienki. Wykąpałam się, pomalowałam, zrobiłam fryzurę. Wyszłam z łazienki ubrana, Zayn komplementował mój wygląd, zarumieniłam się. Zayn podszedł do mnie, jego perfumy powędrowały za nim z lekkim opóźnieniem  ale wybaczyłam kiedy poczułam ich woń. Zayn podszedł bardzo blisko, podniósł mój podbródek, spojrzałam dla Zayna w oczy. Było mi nadal wstyd za tą nieudaną noc.
-Zayn prze... -chciałam go przeprosić ale nie dał mi dojść do słowa.
-Cii... -położył mi palec na ustach. -Zapomnijmy o tym -dodał i pocałował mnie namiętnie. Nasz pocałunek przerwało pukanie do drzwi.
-Proszę -odpowiedział Zayn.
-Hej przeszkodziłam? -odpowiedziała Żaneta.
-Nie -odpowiedziałam przecierając kontur moich ust.
-Potrzebuję twojej pomocy -odpowiedziała.
- Co się stało? –zapytałam.
-Pożyczysz mi tą srebrną bransoletkę?
-Pewnie.
Żaneta jeszcze poszła do swojego pokoju po kurtkę. Obie zeszłyśmy, tak jak to zazwyczaj bywa wszyscy czekali na nas.
Weszłyśmy do salonu była dopiero 19.40 musieliśmy poczekać na Josha kiedy wpadną do nas i razem pojedziemy taxi do klubu. Minęło 10 minut i Josh przyjechał, przywitałyśmy się z nim i z jego "Koleżanką". Wszyscy jako zgrana grupa pojechaliśmy na imprezę. Weszliśmy do klubu i zaczęliśmy od wypicia kilku kolorowych drinków a potem na parkiet. Pomimo że nie bardzo lubię tańczyć, bo nie umiem ale nawet ja się skusiłam na tanieć z Zaynem, a potem z Liamem, Harrym nawet z nieznajomym, ale po tym tańcu z jakimś chłopakiem Zayn był trochę zazdrosny, siedział przy barze i cały czas mnie obserwował.
Po powrocie do domu spędziłam noc w toalecie. Bardzo było mi niedobrze, za dużo wypiłam. Na szczęście nie wymiotowałam, ale dla bezpieczeństwa zostałam . Dopiero nad ranem, kiedy wytrzeźwiałam położyłam się do łóżka.

2 komentarze:

  1. cudooooowny <3
    pisaj kolejny już się nie mogę doczkac :D
    ucałuj ode mnie Alexa :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega.
    Już się kolejnego nie mogę doczekać.
    Tak trzymaj ;D
    Pozdrawiam Bella♥

    zapraszam na:
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń