piątek, 30 maja 2014

Rozdział 96

Perspektywa Janet


Pojechałam z Tomkiem do mojego miasteczka. Zanim zdążyłam się rozpakować już żałowałam że przyjechałam, niestety musiałam przyjechać, bo moi rodzice musieli papiery podpisać, że wyrażają zgodę na to że Liam będzie moim opiekunem (tę sprawę chciałam załatwić wieczorem)
Mieliśmy przyjechać autobusem, na nieszczęście kierowca nie wziął nas gdyż miał za dużo pasażerów i niestety musieliśmy czekać na kolejny, ale Tomek wpadł na lepszy pomysł. Wróciliśmy się do jego mieszkania, a dokładnie na parking i pojechaliśmy jego samochodem. Podróż minęła bardzo miło, w pewnym momencie usnęłam, niestety no jest moja wada. Zawsze jak jadę dłużej samochodem jako pasażer to jazda zaczyna mnie nużyć i zasypiam.
Gdy przekroczyłam próg domu poczułam się jak kiedyś, o dziwo miałam same dobre wspomnienia w głowie, a te przykre których było dwa razy więcej niż miłych usunęły się gdzieś w niepamięć.
Mama była w kuchni i przygotowywała obiad, zostawiliśmy walizki w korytarzu i poszliśmy się z nią przywitać, zauważyliśmy że mama nie była sama, w kuchni była również ciocia (mojej mamy brata żona).
Przywitałam sie z mamą lekkim całusem w policzek tak jak z ciocią. Mama z ciocią znały już Tomka, więc nie było potrzeby przedstawiania go.
Po południu przyjechała siostra mojej mamy z Julianem. Oczywiście znów witanie i całowanie, nie lubiłam się witać tak jak się żegnać.
Siedzieliśmy wszyscy na podwórku pod drzewem. Mały Julian wszędzie mnie prowadzał i pokazywał, jakbym była tu pierwszy raz.
W prezencie przywiozłam mu czerwony piętrowy autobus, bardzo się ucieszył. Sześciolatek wziął autobus i pobiegł pochwalić się kobietom.
Po jakimś czasie małemu Jankowi, bo tak go przezywaliśmy, znudziło się bawienie autobusem, więc przyszedł do mojej cioci i zaczął marudzić.
-Mamo chcę iść nad jezioro. Mówiłaś że pójdziemy nad jezioro.
-Jaś pójdziemy kiedy powiem -odpowiedziała spokojnym głosem ciocia.
-Mamo chodź nad jezioro teraz.
-Jaś...
-Jak mały chce to my z nim się przejdziemy, ja też się z chęcią wykąpię się w jeziorze -odpowiedziałam.
-Pójdziecie z nim? -zapytała ciocia z nadzieją w oczach.
-Jasne -odpowiedział Tomek z szczerym uśmiechem.
Ciocia dała mi kilka wskazówek, dała mi plecak Juliana gdzie był ręcznik, gacie do pływania i jeszcze kilka gadżetów do pływania. Wraz z Tomkiem spakowaliśmy się i ruszyliśmy w trasę.
Jak wróciliśmy z nad jeziora byliśmy zmęczeni, nie wiedzieliśmy że sześciolatek może tak wymęczyć.
Było dość późno a nikogo nie było w domu, okazało się że mój wujek a zarazem ojciec chrzestny robił grilla i wszyscy tam właśnie są, więc poszliśmy tam w trójkę.
Była chyba cała rodzina, nie lubiłam tego bo wszyscy od razu patrzyli się na mnie, to było bardzo nie komfortowe.
Po dłuższej rozmowie całe napięcie się rozwiało, wszyscy byli zadowoleni z koniaku jaki przywiozłam dla facetów, a dla kobiet przywiozłam dobre wino.
-Żaneta ty masz aparat na zębach? -zapytała ciocia.
-Emm... Tak od dawna już go mam. -odpowiedziałam usiłując przypomnieć sobie ile czasu noszę aparat ortodontyczny na zębach.
-Nie zauważyłam, dopiero teraz. Dużo kosztował?
-Specjalnie wybrałam taki, którego nie będzie widać. Zapłaciłam ok. 2000 na górę -odpowiedziałam znów wysilając swój mózg który już nie pracował. -Trochę drogo ale zapłaciłam ze swoich pieniędzy, więc nikogo to nie zabolało -odpowiedziałam spokojnym tonem, na co ciocia się speszyła i już o nic nie pytała.
Nim się wieczór zakończył wszyscy wypytali mnie, o wszystko. Jak mi się powodzi w Anglii, gdzie idę do szkoły, czy zarabiam, a jak tak to gdzie i co robię za ile, gdzie mieszkam, z kim i czy płacę za to że mieszkam. Te pytania mnie już zaczęły nużyć, ale na wszystkie spokojnie odpowiadałam, Tomek się tylko uśmiechał bo wiedział, że te pytania są bardzo męczące. Wiedziałam, że za chwilkę całe miasteczko będzie wiedziało to co dziś się moja rodzina dowiedziała. Takie wieści rozchodzą się jak świeże bułeczki, ludzie są na tyle bezczelni że ingerują w cudze życie.
Wszyscy wróciliśmy do domu, pomogłam mamie w zabraniu się, a później w posprzątaniu. Tomek poszedł wziąć prysznic, a ja zostałam sama z mamą w kuchni, czułam niepokój.
-A co z Brajanem? -zapytała wkładając naczynia do zmywarki.
-Nic.
-Rozstaliście się? -zapytała spokojnym głosem.
Wiedziałam że to co jej powiem nie zadowoli jej, bo Brajana bardzo polubiła tak jak reszta mojej porąbanej rodzinki. Niestety nie wiedzieli jaki jest na prawdę.
-Tak i to już dawno -odpowiedziałam.
-Dlaczego, przecież to taki porządny chłopiec.
-Nie znasz go.
-Mi się wydawał porządny, odpowiedzialny, opiekuńczy -odpowiedziała.
W tym samym momencie przypomniało mi się te wszystkie straszne chwile, co on ze mną robił, jak mnie traktował. Do oczu napłynęły mi łzy.
-Nie mam ochoty o nim rozmawiać, nigdy więcej -rzuciłam i wyszłam pośpiesznie z kuchni. Pobiegłam na górę, weszłam do pokoju, szybko zamykając za sobą drzwi.
-Co się stało? -zapytał Tomek.
-Mama zapytała mnie o Brajana, zaczęła go chwalić, mówić że jaki to on nie jest wspaniały... Przypomniało mi się to co się wydarzyło, jakim człowiekiem jest Brajan, co on mi wyrządził... To wszystko stanęło mi przed oczami... -odpowiedziałam po czym rozpłakałam się. Tomek mnie objął i zaczął mnie uspokajać.
Kiedy udało mu się mnie uspokoić oglądnęliśmy komedię, która poprawiła mi humor.
Następnego dnia złapałam jeszcze mamę, dałam jej papiery, wyjaśniłam że musi to podpisać, że to ze szkoły wszystko było po angielsku więc nic nie rozumiała. Oczywiście podpisała mi wszystko z czego byłam zadowolona. Później złapałam tatę i on również mi podpisał, byłam zadowolona że tak szybko udało mi się to załatwić.
Z racji na to że Tomek jeszcze smacznie spał poszłam do pustego pokoju Magdy. Miała bałagan w pokoju więc postanowiłam chodź trochę ogarnąć, gdy otworzyłam szufladę z bielizną coś wystawało z samego dna szuflady, zaciekawiona odgrzebałam owe znalezisko, zobaczyłam że to są koperty z listami które zostawiłam kiedy wyjeżdżałam do Białegostoku, były otwarte więc ktoś je przeczytał i to nie koniecznie rodzice. Byłam zła, zabrałam te koperty.
Dzisiejszy poranek był pochmurny, co bardzo wpłynęło na mój nastrój, nic mi się nie chciało, nie miałam ochoty na nic.
Wzięłam ze swojego pokoju laptopa, oczywiście po cichu bo Tomek jeszcze spał. Weszłam do pokoju Magdy, usiadłam przy biurku i włączyłam urządzenie. Wchodziłam na portale internetowe, posprawdzałam pocztę, weszłam na skype. Po chwili zadzwonił do mnie Zayn. Przed ekranem pojawiła się Dominika.
-Hej –powiedziała oschle.
-Hej -odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. -Przepraszam że nie powiedziałam ci o wyjeździe, ale nie mogłam. Proszę nie obrażaj się na mnie, chciałam ale nie mogłam.
-No ale... Jak mogłaś mnie zostawić samą?
-Przepraszam ale musiałam Cię zostawić. Obiecuję że to ostatni raz, że nigdy więcej Ci tego nie zrobię -odpowiedziałam smutnym głosem.
-Dobra pogadamy sobie jak przyjedziesz, a teraz mam dla ciebie gościa -odpowiedziała z uśmiechem.
-Kto to? Czy to Harry?... Ja nie chcę... Powiedz mi kto to jest…
-Trzymaj się-odpowiedziała po czym wstała od komputera.
-Dominika!!!
-Pa -pożegnała się i wyszła a na jej miejsce przyszedł Harry.
Byłam pełna obaw, miałam mętlik w głowie. Zdecydowanie nie byłam gotowa na rozmowę z nim teraz.
Cała sytuacja z Harrym była skomplikowana, niby się w nim kochałam ale go odpychałam od siebie. Boje się… Raz już przeszłam złamane serce i byłam wykorzystywana nie chcę przechodzić tego po raz kolejny, bo drugiego razu nie przeżyję. Dodatkowo akcja z Taylor dała mi do myślenia, Harry jest typem faceta który nie trzyma się długo jednej kobiety.
-Hej -odpowiedział swoim zachrypłym głosem.
-Hej -odpowiedziałam bez wyrazu.
-Co u ciebie?
-Nic. A u ciebie? Słyszałam że kuk... Taylor się wyprowadziła.
-Tak, okłamała mnie a ja jej uwierzyłem. Teraz tego żałuję, że wam nie wierzyłem i dałem tak jej się omotać -odpowiedział po czym spuścił głowę. -Nie mogę sobie darować, tego że przez nią się oddaliliśmy od siebie. Przez chęć niesienia pomocy zaniedbałem cię. Jestem dupkiem, tak bardzo staram się cię uszczęśliwić a cały czas cię ranię. Chcę się zmienić, ty mnie do tego skłaniasz, a ja jestem do bani bo im bardziej się staram tym bardziej mi nie wychodzi a ja nie mogę tego zmienić. Wiesz jak mnie to wkurza?! Chcę być lepszym człowiekiem dla ciebie, zasługujesz na to… Nigdy nie spotkałem tak wyjątkowej dziewczyny dla której byłbym gotowy wszystko rzucić… Za bardzo wkręciłem się w zmianę lepszego człowieka… Przepraszam... -odpowiedział z do moich oczu napłynęły łzy po czym spłynęły po moich policzkach.
-Harry... Rozumiem po części twoje zachowanie a resztę staram się zrozumieć... Nie ważne bo muszę ci coś powiedzieć -odpowiedziałam wycierając łzy, które płynęły nieustannie. -Chcę być z tobą, ale rzecz w tym, że to co przeszłam cały czas siedzi we mnie i uniemożliwia zaufanie kolejnej osobie. Jestem pełna obaw, że mnie zostawisz, że złamiesz mi serce, że upokorzysz mnie itd. a ja drugi raz tego nie przeżyję… Przepraszam Cię, nie mówiłam Ci tego bo się bałam, bałam się że mnie nie potraktujesz poważnie, że mnie wyśmiejesz. Tak mi przykro -z moich oczu popłynął strumień łez, spoglądałam w dół, nie chciałam patrzeć na Harrego, to ze wstydu.
-Janeta  obiecuję że tak nigdy się nie stanie za bardzo mi na tobie zależy. Jestem dupkiem ale nie jestem frajerem… Janeta  jeżeli potrzebujesz więcej czasu dam ci go -odpowiedział delikatnie, na co przeniosłam swoje zapłakane oczy na Harrego.
-Ja potrzebuje po prostu ciebie –pomyślałam.
Chyba go zaczynałam coraz bardziej kochać, ale nie wiem. Nie pamiętam już tego uczucia więc ciężko jest mi określić czy Harrego kocham czy to nadal jest zauroczenie. Wiedziałam na pewno to że coś czuję do Harrego.

niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 95

Perspektywa Janet


Ten dom był cudowny bardzo mi się podobał, zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia, oczywiście wymagał remontu bo to nie mój styl był ale i tak był cudowny. Był zbudowany z drewnianych bali co powodowało że od razu miałeś ochotę wejść do niego. Był parterowy z dużymi pięknymi oknami które miały odcień identyczny jak odcień materiału z którego został wykonany dom. Drzwi do domu były tego samego odcieniu co okna, tuż nad nimi znajdował się daszek który chronił przed deszczem. Cały dom był pokryty czerwoną blachą.
Okolica była równie idealna jak dom, wokoło było mnóstwo drzew a tuż za domem rozciągał się niewielki las, który emitował spokój.
Cała posesja była ogrodzona siatką, lecz jedna strona domu nie została ogrodzona, nawet było widać zadrapania na ścianie, później właściciele wyjaśnili że to przez lisy które przychodzą bo są głodne.
Gdy jechaliśmy tutaj poprosiłam Liama aby to on zadawał pytania które wcześniej przygotowałam na kartce, ponieważ obawiam się o mój angielski który nadal utyka. Oczywiście Liam zgodził się po czym poczułam ulgę, że to nie ja będę się o wszystko wypytywać.
W środku domu było bardzo stylowo, chodź to nie mój styl. W domu znajdował się malutki salon, mała kuchnia z jadalnią z kuchni wychodziło się na taras i na malutkie podwórko. Znajdowała się również malutka łazienka w której był prysznic, toaleta i umywalka, tuż obok łazienki była sypialnia, znajdował się w niej też malutki gabinet. Dom potrzebował również kilku zmian, wiedziałam że to będzie mnie kosztowało, dlatego koniecznie muszę znaleźć pracę.
Liam spisał się na medal, ucałowałam go kiedy było już po wszystkim, kiedy podpisałam wszystkie papier i oficjalnie dom należał do mnie. Oczywiście jeszcze musiałam przelać pieniądze na konto staruszków, chciałam to zrobić jak najszybciej. Tuż po powrocie zajechaliśmy do banku i przelałam pieniądze na konto.
Byłam taka szczęśliwa kiedy wróciłam do domu, że nawet ta kukła Taylor nie mogła mi zepsuć mojego humoru. Weszliśmy do środka a na kanapie siedział Harry a na jego kolanach leżały nogi kukły, po czym sama Taylor opychała się winogronami i oglądała film. Gdy to ujrzałam znieruchomiałam, Harry widząc moje zdziwienie zrzucił jej nogi na podłogę i wstał przeczesując swoją grzywę.
-Hej śliczna -podszedł i dał mi buziaka w policzek na co bardziej się zdziwiłam.
Wieczorem wyszłam z Dominiką, Leną i El poszłyśmy do klubu. Ale zamiast się bawić patrzyłam jak dziewczyny się bawią, ja siedziałam przy stoliku i sączyłam drinki. Przyglądałam się tańczącym parom a przed oczami był Harry.
Kiedy Lena wróciła do stolika powiedziałam, że źle się czuję i że wracam do domu. Zabrałam rzeczy i wyszłam z klubu. Szłam a krople deszczu spływały mi po twarzy, idealnie maskowały mój płacz. Szłam szybkim krokiem, lecz moje szpilki mi to utrudniały, zdjęłam je z stóp i szłam trzymając je w dłoni.
Ulżyło mi kiedy wyżaliłam się dla Liama, co prawda to nie Tomek ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Liam przypomina mi Tomka, Tomek zawsze stara mi się pomóc, doradzić, służy zawsze ramieniem a Liam właśnie taki jest.
Oglądanie wspólne z Liamem podbudowało mnie. Potrzebowałam przytulenia i czyjegoś towarzystwa.
W pokoju czekało na mnie puste łóżko, nie wiedziałam gdzie się podziewał Harry, może spał u Taylor, nie chciałam tego widzieć.
Musiałam wyjechać do Polski, musiałam załatwić sprawę ze szkołą, musiałam sobie wszystko poukładać, a przede wszystkim miałam dość bycia piątym kołem u wozu, czułam że jestem tylko ciężarem dla Harrego.
Jedynie wiedział o wszystkim Niall, gdyż przyłapał mnie kiedy wychodziłam z domu z walizką. Opowiedziałam wszystko, lecz poprosiłam o dyskrecję.

Perspektywa Leny


O nie, musiałam zostawić Łucję pod opieką mojego ukochanego męża, bardzo się obawiałam że nie dadzą rady. Żaneta przez całą drogę mnie pocieszała, tak bardzo chciałam wierzyć że Marcel poradzi sobie z 4 miesięcznym dzieckiem. Ale no kurcze to jest jej ojciec, a po za tym zostawiłam Marcelowi listę na której wszystko było opisane co zrobić kiedy np. mała dostanie kolek. Opisałam różne zachowania Łucji i co one mogą oznaczać. Dadzą radę wierzę w nich, a jak nie to Marcel zadzwoni po nianię albo zawiezie do Małgosi, którą ostrzegłam.
Wsiadłyśmy do pociągu i jechałyśmy w stronę Londynu, a z Londynu busem do Polski.
Po 34 godzinach męczącej wędrówki wreszcie dojechałyśmy do Białegostoku, jak tylko wysiadłam z busu od razu poczułam wewnętrzną euforię. Całą podróż bardzo źle zniosła, byłam pewna że przez te 34 godziny zjadłam całe opakowanie tabletek przeciw chorobie lokomocyjnej.
Z peronu odebrał nas Tomek. Był sam bo Kasia była na babskim spotkaniu. Zabrał nas najpierw na kolację do KFC.
-O Boże jakie to jest pyszne -zachwycałam się każdym kęsem kurczaka.
-Nigdy jedzenie mi tak nie smakowało -odpowiedziała Żaneta.
-No to się najedzcie -uśmiechnął się Tomek popijając colę.
-Co się dzieje Tomek, jesteś jakiś zmęczony -zapytała Żaneta kończąc kanapkę z kurczakiem, nim Tomek coś powiedział Żaneta zabrała dla niego colę i sama się napiła.
-Em... Źle sypiam -odpowiedział Tomek.
-A dlaczego źle sypiasz? -drążyła Żaneta.
-Nie układa nam się z Kasią -odpowiedział przygnębiony Tomek. -Ale tam, to nie jest miejsce na takie rozmowy.
-No to co jedziemy do mieszkania? Padam na twarz -przerwałam ciszę.
-Braciszku? Cieszysz się że przyjechałam? -zapytała żartobliwie Żaneta.
-No oczywiście, już nie mogłem się doczekać twojego przyjazdu siostrzyczko -zaśmiał się Tomek.
-Ej a ja to pies? -upomniałam się.
-Cieszę się że obie przyjechałyście -poprawił się Tomek wchodząc między mnie i Żanetę, po czym obejmując nas swoimi ramionami.
Wszystkie osoby siedzące w lokalu dziwnie się na nas gapili bo Tomek zachowywał się jak alfons.
Wyszliśmy z knajpy ze śmiechem, przypomniały mi się stare czasy. Tomek wreszcie się śmiał i nie myślał już o swoich problemach, a ja nie martwiłam się o Łucję i Marcela.
Po kilku minutach byłyśmy już w mieszkaniu Tomka i Kaśki. Weszłyśmy ze swoimi torbami do mieszkania, Tomek wskazał nam pokój gdzie będziemy spały. Było tam jedno dwuosobowe łóżko na którym miałyśmy spać. Po rozpakowaniu się dołączyłyśmy do Tomka, który wylegiwał się na kanapie z butelką piwa.
-No to na ile przyjechałyście? -zapytał Tomek popijając ze szklanej butelki złocisty napój.
-Nie wiemy jeszcze –odpowiedziała Żaneta.
-Musimy załatwić sprawę ze szkołą, Żaneta poszukuje pracy, a ja muszę wracać do Łucji no i do Marcela. Tak więc załatwiamy co mamy załatwić i wracamy z powrotem.
-A ja myślałem że spędzimy chodź trochę czasu -odpowiedział smutny Tomek.
-Też bym chciała, ale niestety życie bywa okrutne -odpowiedziała Żaneta opierając głowę o ramię Tomka.
-Oj bywa, bywa.
-Co się dzieje, Tomek? -zapytała Żaneta wtulając się w Tomka.
-Chcemy z Kasią założyć rodzinę -odpowiedział Tomek.
-O no to cudownie -zachwyciła się Żaneta odklejając się od Tomka. -Nareszcie będę chrzestną -ucieszyła się Żaneta.
-Tylko że... Kasia... nie może mieć dzieci... jest bezpłodna -odpowiedział Tomek, na co entuzjazm Żanety opadł. Tomek odstawił pustą butelkę na stolik.
-Przepraszam -odpowiedziała Żaneta.
-Tomek ale teraz można to leczyć, jest też in vitro -wtrąciłam się.
-Próbowaliśmy wszystkiego, leczenie jest niemożliwe a in vitro... eh... próbowaliśmy 3 razy... każda próba kończyła się poronieniem i to w 4 miesiącu ciąży... za każdym razem -odpowiedział wykończony Tomek.
-Ciii... Wiele par odpuściło sobie walkę o dziecko i po kilku latach udało im się -próbowała pocieszyć Żaneta.
-Ale Kasia chce dziecko teraz... Często się kłócimy, wytykamy sobie wszystko, zwalamy winę na drugą osobę... Cały czas sprawiamy sobie ból... Nie wiem czy wytrzymam tą presję, po woli mam już tego dość -odpowiedział Tomek kryjąc swoją twarz w dłoniach.
-Tomek, dasz radę jak chcesz odpocząć to możesz pojechać ze mną do mojego domu rodzinnego, odpoczniesz sobie ty i Kasia. Przemyślicie wszystko a później porozmawiacie sobie szczerze -zaproponowała Żaneta.
-Tak myślisz? -zapytał Tomek ze łzami w oczach. Pierwszy raz w życiu widzę jak Tomek płacze, widać bardzo zależy mu na Kasi.
-Żaneta ma rację musicie od siebie odpocząć, wtedy nabierzecie dystansu do tej sytuacji wtedy lepiej będzie wam o tym porozmawiać -poparłam Żanetę.
-No to załatwione jedziesz ze mną do mojego miasteczka, mama się ucieszy bo cie bardzo lubi -zaśmiała się Żaneta szturchając łokciem Tomka, na co Tomek uśmiechnąć się delikatnie. -Spokojnie bracie ja porozmawiam z Kasią.
-A teraz śmigaj pod prysznic bo się troszeczkę rozleciałeś -zaśmiałam się.
-Dziękuję siostra, dziękuję Lena jesteście niezastąpione -odpowiedział Tomek odejmując nas i wciskając w swój tors.
Tomek poszedł pod prysznic a my przedyskutowałyśmy zaistniałą sytuację, byłyśmy zaskoczone.
Było bardzo późno ale ja z Żanetą dalej siedziałyśmy w salonie i gadałyśmy z Niallem. Żaneta opowiedziała wszystko mi w busie gdy zmierzałyśmy do Polski, dzięki czemu wiedziałam co się dzieje.
Niall wyjawił dla Żanety że Harry z Zaynem mają jakiś zakład, a co najlepsze w tym zakładzie bierze udział Żaneta, tylko nie wiedział jaki dokładnie. Żaneta poprosiła go aby to wybadał, oczywiście Niall obiecał że to zrobi. Przekazał też bardzo dobre wiadomości dla Żanety, Taylor się wyprowadziła, na co wszyscy się cieszą i nawet postanowili to uczcić. Żaneta była bardzo podekscytowana że Kukła się wyprowadziła, zaczęła skakać a później tańczyć. Musieliśmy przerwać naszą konwersację z Niallem, gdy w drzwiach pojawiła się Kasia oparta o jakiegoś mężczyznę.
-Kasia gdzie się ty tak schlałaś? -zapytała ją podchodząc do niej.
Chwyciłam ją pod ramię i poprowadziłam na kanapę.
-Dziękujemy panu za pomoc ale my się nią zajmiemy -odpowiedziała Żaneta zamykając mu przed nosem drzwi.
Położyłyśmy Kasię spać po czym same poszłyśmy się położyć, jak na jeden dzień to dość atrakcji.
Tuż przed snem jeszcze zadzwoniłam do Marcela, posłałam im całusa, po czym zakończyłam rozmowę i przytuliłam się do Żanety i zasnęłam.
Następnego dnia przebudziłam się o 10.00 czasu Polskiego, Żaneta jeszcze słodko spała więc gapiłam się na nią puki się nie obudziła.
Obie wstałyśmy i wyszłyśmy do salonu gdzie toczyła się kolejna kłótnia pomiędzy Kasią a Tomkiem, gdy tylko zorientowali się że jesteśmy w salonie, przestali się kłócić. Natychmiast chciałyśmy rozwikłać ten spór, lecz gdy doszłyśmy do powodu tego sporu co było nocne chrapanie Tomka, Żaneta odezwała się.
-Co się z wami stało? Byliście jedną z najbardziej zgranych i dobranych par. Jeżeli się kochacie to dlaczego tak siebie ranicie? Przez te wasze kłótnie już nie potraficie ze sobą normalnie rozmawiać, a przez to że mieszkacie w jednym domu to od razu irytuje was podwójnie. Szukacie tylko wymówki aby sobie dopiec. Co się kurwa z wami stało?
-Tomek kochasz Kasię? -zapytałam spokojnym głosem.
-Kocham nad życie.
-Kasia kochasz Tomka? -powtórzyłam pytanie.
-Kocham i to bardzo.
-To dlaczego do chuja prowadzicie do rozpadu waszego związku? -zapytałam lekko podirytowanym tonem.
-Nie ma innej rady Tomek zabieram cię ze sobą abyście mogli na chwilkę odpocząć od siebie i nabrać respektu do siebie samych i to tej sytuacji która wam się przytrafiła -odpowiedziała Żaneta. -O 14.00 mamy autobus więc się ogarnij do tej godziny -rzuciła Żaneta po czym weszła do pokoju. Żaneta ubrała się w koszulkę i materiałowe luźne spodnie i poszła do kuchni, a ja poszłam się ubrać w leginsy i koszulkę. Gdy wyszłam z pokoju poczułam zapach jajecznicy, od razu dołączyłam do stołu przy którym wszyscy siedzieli.
Po śniadaniu wraz z Żanetą wyszłyśmy na miasto połazić, przypomnieć swoje stare kąty. Po drodze spotkałyśmy Mateusza starego kumpla Tomka i Marcela ze szkoły, zabrał kiedyś Żanetę na koncert rockowy.
Zaprosił nas na zimną herbatę, przyjęłyśmy zaproszenie. Spędziłyśmy bardzo miło czas z Mateuszem niestety po godzinie musiałyśmy wracać do mieszkała Tomka i Kasi, bałyśmy się że Tomek z Kasią się pogryzą. 
O dziwo nie kłócili się, Tomek siedział w sypialni i się pakował a Kasia siedziała przed telewizorem.
Gdy Tomek skończył się pakować Żaneta wzięła swoje rzeczy po czym pożegnała się z nami i wyszła z mieszkania aby Tomek mógł się pożegnać z Kasią, ja na ten moment też się zamknęłam w pokoju dając im chwilkę prywatności. Niestety ja musiałam jeszcze zostać i poczekać u Kasi ponieważ rodzice mieli po mnie przyjechać.
Kasia cieszyła się że chodź ja z nią zostaję, lecz kiedy przyjechali rodzice, Kasia została sama. Miała okazję pobyć sama ze sobą i ze swoimi myślami, oboje potrzebowali tej rozłąki chodź na kilka dni. Mam nadzieję że po tej rozłące wszystko wróci do normy. To cudowna para, szkoda by mi było gdyby się rozstali. Ja chcę jeszcze zatańczyć na ich weselu. Życzę im z całego serca szczęścia i miłości.