czwartek, 28 grudnia 2017

Rozdział 117



Perspektywa Janet


Wieczorem zabrałam swoje rzeczy, zwierzęta i wróciłam do swojego domku. Przez jakiś czas muszę jeszcze tu pomieszkać zanim zdecydujemy się z Harrym wyjawić chłopakom to że się pogodziliśmy.
Przyjechałam do domku, było w nim bardzo zimno. Pierwszą rzeczą po wejściu to rozpaliłam w kominku, a następnie się rozpakowałam. Spakowałam rzeczy do szkoły.
Zgłodniałam, poszłam do zamrażarki i wyjęłam z niej pierogi z kapustą i grzybami, kocham je. Ugotowałam i zjadłam.
Wzięłam laptopa Tomka, bardzo za nim tęskniłam. Sądziłam że rozmowa z nim pomoże, niestety tylko pogorszyła. Brakowało mi jego obecności, rozmów z nim. Dobijało mnie to że przechodzi teraz bardzo trudne chwile a mnie nie ma obok niego. Jestem mu to winna, on przy mnie był. Rozpłakałam się widząc jego zmęczenie na twarzy, smutek, a to z powodu tego że ich adopcja wisi na włosku. Tak bardzo chciałam go przytulić i pocieszyć. Nawet nie zdążyłam go pocieszyć bo musiał już iść.
-Mała nie płacz, kocham cię –posłał mi delikatny uśmiech.
-Kocham cię –wyjawiłam i posłałam buziaka.
Gdy z ekranu zniknął mi Tomek, wybuchałam płaczem i długo mi zajęło aby się uspokoić.
Zadzwonił telefon.
-Hej Harry –odpowiedziałam zapłakanym głosem.
-Jane co się dzieje? Mam przyjechać?
-Nie, wszystko jest w porządku. Rozmawiałam z Tomkiem, ma problem z adopcją dziecka, dlatego płakałam. Jak tam po koncercie?
-Dobrze, bawiliśmy się świetnie, ale jestem teraz bardzo zmęczony –odpowiedział z chrypą.
-Słychać, weź jakąś tabletkę na gardło. W ogóle Harry dowiedziałam się od Dominic że powiedziałeś dla Zayna o tym że się pogodziliśmy.
-Tak, przepraszam powiedziałem mu w tajemnicy. Sądzę że reszta też powinna się dowiedzieć. Może pojedziesz z nami jutro do Londynu na spotkanie z fanami i wieczorem pójdziemy na miasto czy coś takiego.
-No to jest dobry pomysł, jutro jeszcze o tym pogadamy. Harry przepraszam cię ale  muszę kończyć bo Ale z Hope rozrabiają.
-Dobra brzydale idźcie na podwórko –odpowiedziałam otwierając taras.
Następnie powróciłam do laptopa, na ekranie pojawiła mi się ikonka, na znak że mam nieodczytaną wiadomość na facebooku. Otworzyłam i jak się okazało to była Lena, która poinformowała o prezentacji na jutro z historii.
Od razu zabrałam się do pracy. Najpierw zaczęłam od szukania informacji. Miałam ogromne trudności z ich odnalezieniem. Zrezygnowana wstałam od komputera i podeszłam do okna. Zauważyłam wysokiego chłopaka idącego drogą, dopiero po chwili dostrzegłam że to Edward. Szybko wybiegłam i krzyknęłam do niego.
-Hej Janeta –przywitał się szczerym uśmiechem podchodząc bliżej mnie.
-Hej, dawno cię nie widziałam, wejdziesz na herbatę? –otworzyłam drzwi od domu.
-Yyyy… No dobra -uległ i wszedł do środka.
-Usiądź wygodnie -wskazałam na kanapę a sama poszłam do kuchni zaparzyć herbaty.
-O widzę że robisz projekt –zaczął przeglądać strony internetowe
-Tak, ale mi nie idzie. Może chcesz mi pomóc? –zapytałam z nadzieją.
-Pewnie to nic trudnego –odpowiedział i zaczął szukać informacji.
Wspólnie pracowaliśmy nad projektem, we dwóch szło nam sprawnie i przyjemnie. Nawet szybko ją skończyliśmy  i mogliśmy jeszcze trochę pogadać.
Nasze rozmowy przerwały tajemnicze dwa strzały, które dobiegały z zewnątrz. Oboje byliśmy zdezorientowani, kto i do kogo strzelał.
-Kurwa Ale –krzyknęłam i podeszłam do okna by sprawdzić gdzie Ale.
Zobaczyłam w oddali jego sylwetkę leżącą na ziemi. Bez namysłu wybiegłam z domu i pobiegłam do Ale.
Ale leżał bezwładnie na zgniłej trawie i ciężko oddychał, z jego klatki sączyła się krew. Jego głowa leżała a oczy były skierowane przed siebie, nawet na mnie nie spojrzał gdy do niego przybiegłam. Po prostu leżał, a jego oczy były puste.
Za mną przybiegł Edward gdy zobaczył Aliego złapał się za głowę.
-Dzwoń do doktora Daryla! –krzyknęłam we łzach. –Szybko –dodałam pośpiesznie.
Edward pobiegł do domu. W oddali za ogrodzeniem zauważyłam starszego mężczyznę, tego samego co jakiś czas celował do Alego. Zebrała się we mnie złość, byłam gotowa go zabić, ale przeszkadzało mi w tym ogrodzenie. Miałam ręce we krwi Ale, chwyciłam za ubranie staruszka i przyciągnęłam bliżej siebie
-Ty kurwo, chuju stary… popierdoliło cię… Zabiła bym cię gdyby nie te ogrodzenie, frajerze… -mówiłam wściekła po polsku.
-Proszę mnie puścić
-Umrzesz za to co zrobiłeś –odpowiedziałam patrząc mu w oczy wciąż trzymając go blisko ogrodzenia. –Zabiję… -Edward zaczął mnie odciągać od ogrodzenia, po chwili pojawił się wnuczek starszego Pana, którego z resztą miałam okazję poznać ostatnio i również odciągnął starszego Pana.
-Co się tu dzieje, Co Pani robi?! -krzyczał na mnie.
Nie mogłam wyksztusić z siebie więcej głosu i tylko spojrzałam na Alego, gdzie przy nim siedział Edward. Na sam widok nabrałam łez do oczu, Edward spojrzał na mnie smutnymi oczami, podeszłam do Alego i wymieniłam Edwarda. Byłam jak w transie, skupiłam się tylko na Ale, słyszałam jak Edward kłócił się z mężczyzną. Wzięłam ogromny łeb Ale i położyłam sobie na kolana, on był taki bezwładny, oddychał bardzo płytko a krew wciąż się sączyła. Jego oczy były coraz cięższe. Wiedziałam że to dobrze się nie skończy, ale wciąż miałam nadzieję.
Zaczęłam głaskać i śpiewać kołysanki po polsku. Bardzo to lubił, codziennie wieczorem przychodził do mnie i kładł mi swoją głowę na kolana bez względu co robiłam w danej chwili. Kazał mi siebie głaskać po głowie, a dodatkowo mu śpiewałam po polsku.
Bardzo mnie zdziwiło to że Ale zaczął mruczeć, rozczuliło mnie to jeszcze bardziej ale nie przestałam śpiewać, chodź głos bardziej mi drżał. Ale otworzył oczy spojrzał na mnie. Jego oczy przepełniał ból, tylko ból. Jego łeb leżał w kierunku mojego brzucha, ostatkiem sił poprawił się i objął mnie dużymi łapami, wtulając się w mój brzuch. To było takie urocze. Wolałam to rozumieć że go tak boli że potrzebuje mojego wsparcia, niż to że jest to ostatnie pożegnanie.
Głaskałam go i mówiłam spokojnym głosem, nagle zauważyłam że Ale nie oddycha, wystraszyłam się, oderwałam jego uścisk i zaczęłam nim szarpać oraz krzyczeć by się obudził. Wpadłam w panikę i zaczęłam płakać, zbliżyłam się do niego i się wtuliłam w sierść. Ale ruszył się, oderwałam się od niego i spojrzałam w jego oczy, które były inne, przepełnione spokojem jakby nic go już nie bolało. Wiedziałam co nastąpi za chwilę, ale nie dopuszczałam tego do świadomości.
-Dobranoc kochanie –powiedziałam po polsku i ucałowałam jego głowę, a łza spłynęła mi po policzku.
Jego oczy w tym momencie cieszyły się do mnie, jak również jego pysk. Przytuliłam się do niego, a on objął mnie łapami.
-Kocham cię –wyjawiłam i wtuliłam w miękką sierść.
Po chwili poczułam jak jego uścisk maleje, w tym momencie rozpłakałam się i przytuliłam się mocniej. Przepełniał mnie ból, żal i złość. Nie mogłam w to uwierzyć, Ale zmarł w moich ramionach, zasnął na wieki. Moje dziecko, które uratowałam przed śmiercią, a później przed Zoo.
-Pani Janeta tak mi przykro –odpowiedział weterynarz. –Ja starałem się jak… -przytuliłam się, on odwzajemnił mój uścisk, nawet nie przeszkadzało mu to że jestem cała we krwi.
Nie byłam na niego zła, bo wiem że robił co w jego mocy by przybyć na czas.
Niestety przybył za późno…
Edward próbował mnie zabrać do domu, ale ja nie mogłam. Musiałam być przy Ale, nieważne że on już nie żył. Musiałam go pochować, to był mój obowiązek.
Wzięłam szpadel i zaczęłam kopać pod najpiękniejszym drzewem w moim kawałku lasu. Po chwili dołączył się do mnie Edward. Oboje skupiliśmy się na pracy. Później zaciągnęliśmy zwłoki Ale do dołu.
Stałam jeszcze przed chwilkę nad ciałem Ale leżącego w grobie. Wzięłam szpadel i zaczęłam zasypywać Alego płacząc. To było straszne.
Na koniec z Edwardem zrobiliśmy krzyż z gałęzi i umieściliśmy go na drzewie.
Edward zabrał mnie do domu, zaprowadził do łazienki i kazał się umyć. Zostałam sama w łazience i przez chwilę słyszałam rozmowę doktora i Edwarda.
-Jechałem najszybciej jak mogłem –usprawiedliwiał się.
-Rozumiem, to nie Pana wina
-Ale może gdybym przyśpieszył on by przeżył
-Nie ma Pan pewności… Tak musiało być, a Pan nie potrzebnie się tym przejmuje – odpowiedział i ich głosy ucichły, wyszli na zewnątrz.
Spojrzałam na siebie w lustrze, wyglądałam okropnie. Moje oczy były czerwone i zapuchnięte, makijażu już nie miałam na twarzy, zupełnie jakbym go w cale nie miała.
Na sam widok mojego odbicia chciało mi się płakać.
Zdjęłam zakrwawione ubrania i od razu wrzuciłam do pralki. Wskoczyłam po prysznic i wzięłam gorącą kąpiel. Okropnie było mi zimno, obym tylko nie zachorowała.
Wyszłam z prysznica i znów się rozpłakałam. Czułam się taka samotna, wybrakowana, pragnęłam czyjegoś.
-Harry przyjedziesz? Potrzebuje cię –odpowiedziałam zapłakana.
-Już jadę –odpowiedział i się rozłączył.
Jeszcze przez chwilę siedziałam na podłodze w łazience, następnie poszłam do swojego pokoju i się ubrałam. Bardzo długo mi to zajęło, nic mi się nie chciało, miałam gdzieś że jestem naga.
Wyszłam z pokoju i poszłam wstawić wodę na herbatę, miałam nadzieję że ona mnie rozgrzeje.
Podeszłam do tarasu i zobaczyłam że Hopey chce wejść do środka. Otworzyłam drzwi a kotka wskoczyła do środka. Zobaczyłam krew na jej jasnej sierści. Wzięłam ją na ręce i poszłam do łazienki. Zmyłam plamę krwi i poszłam zrobić herbatę.
Usłyszałam samochód zatrzymujący się pod moim domem, kompletnie nie wiedziałam jak ja mam mu powiedzieć o śmierci Ale, na samą myśl łzy spływały mi po policzku.
Minęło kilkanaście minut a Harrego wciąż nie było w domu, wyglądnęłam przez okno. Zauważyłam że rozmawiał z Edwardem, gdy mnie zobaczyli Edward pożegnał się z Harrym i odszedł.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na szyję dla Harrego, od razu się rozpłakałam i nie mogłam przestać płakać.
-Kochanie jestem już przy tobie… Tak mi przykro… Musimy teraz myśleć że jest jemu teraz dobrze, że jest teraz w lepszym miejscu… Jest szczęśliwy… -mówił Harry próbując mnie pocieszyć.
-Harry –oderwałam się od niego. –Tak bardzo mi go brakuje –znów wtuliłam się w Harrego.
-Ja wiem… Za jakiś czas będzie lepiej…
-Życie jest niesprawiedliwe… -odpowiedziałam.
Leżeliśmy w łóżku z Hopey. Byłam wtulona w Harrego, jego obecność mi pomagała. Szczęśliwa usnęła w jego ramionach.
W nocy zrobiło mi się zimno, przebudziłam się i przy okazji zobaczyła że Harrego nie ma, przeraziłam się. Zawołałam go, ale nie przychodził ani nie odkrzyknął. Łzy napłynęły mi do oczu, wyszłam z łóżka i podeszłam do otwartych drzwi wyszłam z pokoju i wpadłam na Harrego.
-Co się dzieje? –zapytał i mnie przytulił.
-Myślałam że odszedłeś –odpowiedziałam zapłakana.
-Nie zostawię cię, nigdy –odpowiedział i cmoknął mnie w głowę.
Razem wróciliśmy do łóżka, ścisnęłam jego dłoń i zasnęłam. Musiałam się nastawić na jutrzejszy dzień w szkole. To będzie istny horror.
Rano wstałam a Harry już się ubierał, jak mi wyjawił mają wjazd na chatę i musi wracać. Za jakiś czas po nim, wyjechałam do szkoły.

sobota, 2 grudnia 2017

Rozdział 116



Perspektywa Dominiki


Przebudziłam się wcześniej od Zayna. Wstałam z łóżka i poszłam się ubrać. Założyłam szorty i koszulkę. Wyszłam po cichu z pokoju i skierowałam się do kuchni. Na śniadanie chciałam zrobić chleb w jajku, wyjęłam z lodówki jajka a z szafki biały chleb. Wbiłam jajka do miski i zaczęłam je mieszać. Poczułam ciepły dotyk który wędrował po moim ramieniu i zaczął spływać po ręce.
Zayna dotyk wywołał dreszcze na mojej skórze. Obróciłam się do niego i pocałowałam.
-Smakowicie wygląda –wyjawił Zayn.
-I tak samo smakuje –uśmiechnęłam się.
-Może ci pomóc?
-Możesz zaparzyć kawę
Zaczęłam maczać chleb w jajku i kłaść na rozgrzanej patelni. Po chwili śniadanie było gotowe. A tuż po nim poszłam pościelić łóżko i się ogarnąć.
Gdy ja ścieliłam łóżko Zayn poszedł pod prysznic.
-Zayn mogę wejść?
-Tak –krzyknął.
Weszłam do łazienki, Zayn znajdował się pod prysznicem, podeszłam do umywali i wyjęłam szczoteczkę do zębów.
Zaczęłam je szorować. Następnie zaczęłam pielęgnować twarz. Wykonałam również delikatny makijaż.
Zayn wyszedł z prysznica owinął się ręcznikiem i się przytulił do mnie, był cały mokry.
-Zayn jestem cała mokra
-Mhm –poruszał śmiesznie brwiami. –Tylko się przytuliłem a ty już jesteś mokra.
-Ty tak na mnie działasz –odpowiedziałam zadziornie i wyszłam z łazienki.
Wyjęłam z szafy jeansy i sweterek w kolorze pudrowego różu i włożyłam na siebie. Przemoczone ubrania wrzuciłam do łazienki.
Zadzwonił do mnie telefon
-Cześć Franko
-Cześć o której jedziemy do Georgyiego?
-O 10?
-Dobra a dzwoniłaś do Kely?
-Nie jeszcze nie ale zaraz do niej zadzwonię
-Ok to na razie –rozłączyłam rozmowę
-Kto dzwonił? -zapytał Zayn
-Kolega. Uprzedzę twoje pytania. Uczymy się razem i kolegujemy. Za godzinę jedziemy wszyscy do Georgiego, ma klika kilometrów stąd dom nad oceanem. Poznasz moich znajomych.
-Chcesz mnie przedstawić swoim znajomym?
-Chyba że nie chcesz
-Jasne że chcę, tylko jestem zaskoczony.
-Dlaczego?
-Nigdy nie byłem w takiej sytuacji.
-Będzie dobrze –cmoknęłam go w usta.
Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Kely. Umówiłam się z nią na spotkanie na parkingu w mieście. Napisałam sms do Franko o miejscu zbiórki.
Wraz z Zaynem spakowaliśmy potrzebne rzeczy i wyszliśmy z domu. Zjechaliśmy windą i skierowaliśmy się w stronę mojego samochodu. Wsiedliśmy i ruszyliśmy w stronę miasta. Wjechaliśmy na parking i zaparkowaliśmy na wolnym miejscu. Było dość chłodno i pochmurno. Po chwili obok mnie stała grupka przyjaciół. Zaczęliśmy rozmawiać i ustalać plan działania. Ostatecznie wyszło tak że jedziemy do sklepu a później do Georgiego.
W drodze Zayn opowiadał mi o koncertach ale o członkach 1D. Posmutniałam gdy usłyszałam że Lou nie jest z El. Byli piękną parą. Tyle lat byli w związku. To jest straszne jak szybko z miłości można przejść do nienawiści. Oby z nami tak się nie stało.
Następnie dowiedziałam się że Żaneta pogodziła się z Harrym. Harry powiedział dla Zayna w tajemnicy. Zdenerwowałam się że nie usłyszałam tego od Żanety.
Dojechaliśmy na miejsce, dom Georgiego był ogromny i bardzo nowoczesny. Bardzo mi się podobał, gdy chodziłam po nim wyobrażałam sobie że należy do mnie i wtedy czułam się jak Pani domu. Wyobrażałam siedząc w olbrzymim salonie że czekam aż mój mąż wróci z dziećmi ze szkoły, a ja przywitam ich i razem usiądziemy zjeść obiad. Albo jak wieczorem siedzę sobie na kanapie z mężem i odpoczywamy a dzieci bawią się na podłodze.
-Jo to jest Zayn, Zayn to jest Jo –przedstawiłam ich sobie nawzajem.
-Przystojny –szepnął do mnie Georgie po włosku, a ja podeszłam i cmoknęłam Zayna.
-Ale za to jaki ostry –odpowiedziałam zadziornie po włosku.
-O co chodzi? –zapytał Zayn
-Georgie się wygłupia –odpowiedziałam.
Weszliśmy do środka domu i od tego momentu wszyscy zaczęliśmy mówić po angielsku, każdy na tyle ile umie.
-Czujcie się jak u siebie –krzyknął Georgie. –Ale chyba tylko Zayn bo reszta już od dawna czuje się jak u siebie.
-Często tu przesiadujecie? –zapytał Zayn
-Czasami –odpowiedziałam. –Georgie jest bardzo koleżeński, ma bardzo bogatych rodziców, którzy są politykami. Więc takich domów na całym świecie mają 6. On jest jedynakiem i tylko ma nas. Rodzice pozwalają mu na wszystko, pod warunkiem że będzie się uczył.
Usiedliśmy w salonie na ogromnym mięciutkim dywanie z niedźwiedzia białego. Georgie podał kieliszek wina dla Zayna, bo ja kierowałam. I zaczęli  rozmawiać.
Kieliszek za kieliszkiem a ja coraz bardziej zaczynałam się nudzić, tak wiele rzeczy chciałam mu pokazać.
-Geo włączyłeś basen?
-Tak, jeżeli masz ochotę możesz się wykąpać
-Jakbyś nie wiedział –zaśmiałam się.
Uwielbiałam jego podgrzewany basen, który znajdował się na zewnątrz. Był z widokiem na ocean. Prześliczny widok. Poszłam do łazienki do jednego z pokoi z Kely do łazienki i przebrałyśmy się w stroje kąpielowe.
Wyszłyśmy z pokoju i zaczęłyśmy wyścigi która pierwsza w basenie, po drodze krzyknęłam aby otworzyli drzwi na taras, biegłyśmy równo, ale na schodach Kely wyprzedziła mnie, wbiegłyśmy do salonu gdzie kanapa i stolik kawowy stały na środku pokoju, Kely pobiegła dookoła a ja postanowiłam biec na skróty. Wskoczyłam na kanapę a następnie na stolik kawowy przez co wyprzedziłam Kely i wbiegłam na taras wskakując do ciepłej wody w basenie wygrywając wyścig.
Na tarasie pojawiła się dziewczyna Georgiego i wskoczyła do basenu.
-Ale bym się wykąpała w oceanie –rozmarzyłam się podpływając do krawędzi basenu.
-Ja też –odpowiedział Zayn przytulając się do mnie.
-Szkoda że tak zimno już jest –posmutniałam.
-Ale ty za to jesteś gorąca, aż mam ochotę cię zjeść –odpowiedział ostro.
-Zayn –zaczęłam odpływać od niego a on zbliżał się coraz bliżej. –Zayn proszę cię, bo zaczynam się stresować –podpłynęłam do krawędzi basenu. Zayn ryknął a ja szybko wyskoczyłam z basenu i zaczęłam uciekać a Zayn zaczął mnie gonić.
Wbiegłam szybko na górę, Zayn cały czas mnie gonił. Wbiegłam do pokoju i bez namysłu zamknęłam drzwi, niestety nie potrafiłam zakluczyć ich a Zayn był znacznie silniejszy ode mnie, więc bez problemu wszedł. Zaczęłam się cofać
-I co teraz zrobisz? –zapytał Zayn.
-Zayn proszę cię, przerażasz  mnie… Boję się.
-Już za późno –odpowiedział po czym rzucił się nie mnie i razem upadliśmy na łóżko. Zaczął mnie łaskotać, a ja śmiałam się płacząc. Nienawidziłam kiedy tak robił.
-Zayn zrobię wszystko tylko przestań
-Wszystko?
-Tak –spojrzałam na niego.
-Kochaj się ze mną.
-Tutaj?
-Jesteśmy sami
-Ale ktoś może wejść
-Jest ryzyko, jest zabawa
Po chwili negocjacji w mojej głowie podjęłam decyzję. Wstałam z łóżka i zakluczyłam drzwi, po czym wskoczyłam na łóżko i usiadłam okrakiem na Zayna. Zaczęłam obdarowywać go pocałunkami i schodziłam niżej, poczułam wzwód w spodenkach Zayna. Szybkim ruchem zdjęłam je.
-Nie musisz tego robić –przerwał Zayn.
Delikatnie chwyciłam penisa Zayna i wzięłam do ust. Delikatnie zaczęłam go pieścić językiem, a dłonią pocierałam jego skórę w górę i w dół. Widziałam Zayna rozkosz.
Dzięki takim pieszczotom penis Zayna stał się twardy. Zayn podniósł się i czule mnie ucałował po czym zasugerował abym się położyła, całował mnie a jego dłoń powędrowała w okolicę mojej pochwy. Zaczął ją masować przez majtki od stroju kąpielowego. Chyba wiedział że wiele mi nie potrzeba aby doprowadzić mnie do podniecenia.
-Masz prezerwatywę? –zapytałam
-Nie, ale zaufaj mi nie dopuszczę do wytrysku.
-Zayn nie możemy ryzykować, nie chcę zostać mamą a przy najmniej nie teraz.
-Dominic nie dojdzie do tego, zaufaj mi.
-Zayn… Ja nie wiem sama.
-Spokojnie, nie zajdziesz w ciążę dopóki nie zdecydujemy się na to jasne?
Zgodziłam się, pomimo obaw. Nigdy tak dużo nie ryzykowałam. Po chwili zapomniałam o swoich obawach i kontynuowałam nasze pieszczoty.
Po pewnym czasie wyszłam z Zaynem z pokoju ubrani w cieplejsze ciuchy, oboje wybraliśmy się na spacer po okolicy, pokazywałam mu najciekawsze miejsca i najpiękniejsze. Na sam koniec wybraliśmy się do portu i zwiedzaliśmy miasto.
 Nieopodal domu Georgiego znajdowała się jaskinia która była prześliczna bo gdy dalej się wchodziło była dziura w suficie a na ziemi znajdowało się oczko wodne z błękitną wodą. Wracając do domu przeszliśmy się po plaży i sobie żartowaliśmy.
Weszliśmy do domu, jak się okazało wszyscy byli na miejscu, oglądali KSW. Dołączyliśmy do nich, wieczorem wróciliśmy do domu.
Od razu poszłam pod prysznic, wyszłam z łazienki w luźnym koku w bieliźnie i koszulce, następnie wszedł Zayn a ja poszłam coś zrobić do jedzenia.
Kompletnie nie miałam pomysłu na obiad. Postanowiłam zrobić pizzę, wyciągnęłam drożdże, mąkę i mleko, zrobiłam odczyn i odstawiłam go na bok. Wzięłam telefon i napisałam do Żanety na facebooku, sprułam się do niej o to że nic mi nie powiedziała.
Następnie poszłam ugnieść ciasto na pizzę. Dołączył do mnie Zayn byłam cała w mące, a Zayn pomógł mi się powycierać. Towarzyszył mi przy wyrabianiu ciasta, a później wspólnie dodawaliśmy dodatki. Pizza się piekła a ja zaczęłam sprzątać. Zayn stał przy zlewie i zmywał, podeszłam i się przytuliłam do jego nagiego ciała.
-Yhym –nagle usłyszałam chrząkanie, przestraszeni odwróciliśmy się.
To była Olka z Franco. Wcześniej wrócili
-Przeszkodziliśmy? –zapytała Olka
-Nie, właśnie pizza się piecze, jesteście głodni?
-Ja strasznie
-Ja nie jestem bo zjadłem w domu przed wyjazdem –odpowiedział w kierunku Oli.
-Ja nigdy nie najadam się u Franco w domu, boję się że jego mama uzna że za dużo jem.
-No i po co to robisz? Moja mama i tak musi cię zaakceptować ze względu na mnie.
-Ja wiem ale chciała bym wywrzeć dobre wrażenie na twojej mamy i żeby mnie polubiła.
-Ona cię bardzo polubiła i polubiła by cię gdybyś zjadła nieco więcej, zapewniam cię.
-Ja wiem ale teraz będziemy rodziną i bardzo mi zależało na jej zdaniu  o mnie.
-Ola czy chcesz mi o czymś powiedzieć? –zapytałam poważna.
-Właściwie to my chcemy –Ola spojrzała na Franco zachwycona i podniecona.
Czekałam na ich nowiny wieczność, szykowałam się na najgorsze wieści od niej, a mianowicie o to że jest w ciąży. Modliłam się oby nie była, nie chcę się wyprowadzać, Ola jeszcze studiów nie skończyła jak oni sobie poradzą.
-Zaręczyliśmy się –oznajmiła.
-Co ty mówisz? –zachwyciłam się.
Od razu powiedziałam dla Zayna o co chodzi, rzuciłam się na szyję dla Oli, a później dla Franco. Z tego zachwytu pizza mi się przypiekła i jedliśmy bardzo chrupiącą.
Wieczorem zrobiliśmy się na bóstwo i ogromną ekipą poszliśmy na miasto.
Długo nie zostaliśmy z powodu mojej jutrzejszej szkoły, dlatego wróciliśmy po 1.00.

sobota, 11 lutego 2017

Rozdział 115

Perspektywa Zayna


Wywiad był kompletną klapą, w limuzynie Mike wydarł się na nas, a później nie odzywał się do końca drogi do Radia. Za bardzo nie przejęliśmy się tym, Mike czasem zachowywał się jak baba, a częściej jak baba z okresem i był nie do zniesienia. Tą sytuację jaką on wprowadza oddziałuje na nas, on się wkurza i my się wkurzamy.
Siedząc w samochodzie miałam okazję by wszystko przemyśleć, cała sytuacja z Harrym i tym jak my go traktowaliśmy była mocno przesadzona. Harry oczekiwał z naszej strony pomocy, bo sam zagubił się w tym wszystkim, a my zamiast mu pomóc, to wbijaliśmy szpile. Było mi głupio, że dopiero teraz to zrozumiałem. Po tym jak odnowiliśmy nasz zespół, staliśmy się z chłopakami rodziną, a rodzina nie robi takich rzeczy.
-Harry chcę powiedzieć coś co każdy z nas chciał by ci powiedzieć. -Harry patrzył na mnie z zaciekawieniem, a reszta chłopaków odłożyła telefony i słuchała tego co mówię.
-Przepraszam cię za nas wszystkich bracie. Liczyłeś na naszą pomoc a my... Zawiedliśmy cię... -wyznałem.
-Już dobrze Zayn, spokojnie bo zaraz mi się tu rozpłaczesz -położył rękę na moim ramieniu na co wszyscy parsknęli śmiechem. Harry jak zawsze nie umie zachować adekwatnie do sytuacji.
-Nie niszcz tak emocjonalnej chwili! -zaśmiałem się.
-Zayn brachu, kocham cię -dał mi buziaka w policzek.
-Ja ciebie też -odpowiedziałem.
-Muszę wam coś powiedzieć -odpowiedział podekscytowany
-Pogodził się z Janet? -pomyślałem.
-Dzięki waszemu olaniu mnie zdecydowałem że muszę skończyć z hazardem i imprezami dla dobra zespołu.
Wszyscy zaczęli chwalić Harrego, gratulować mu podjęcia takiej decyzji, tylko nie Louis, on siedział ponuro na siedzeniu. Wszyscy spojrzeliśmy się na niego.
-Rozstałem się z El -wyjawił Louis.
-Co? –zapytałem z niedowierzeniem.
-Nie poświęcałem jej wystarczająco dużo czasu.
-Siedziałeś cały czas w domu nawet wtedy gdy ona wyjeżdżała -odpowiedział lekko wzburzony Niall.
-To już nie ważne, koniec z nami... Tak będzie lepiej,
-Jak już się zwierzamy. Nie układa nam się z Sarą -powiedział Liam.
-Co się dzieje?
-Jesteśmy razem od niedawna, a kłócimy się praktycznie cały czas... Chyba nam się nie uda -posmutniał.
-Stary... Nawet ja nie umiem ci pomóc -odpowiedział Harry. -A jakby nie patrzeć to ja tu jestem królem rozstań -zaśmiał się Harry.
-Liam nie każdy związek się udaje, ale to już wiesz -powiedział Louis.
-Chce wreszcie się ustatkować, jestem już za stary na ruchanie przypadkowych lasek po koncertach, czy bycie w bezsensownych związkach po to aby nabić sobie popularności, chce mieć jedną kobietę mieć z nią dzieci i się zestarzeć.
-Chłopcy przygotujcie się, jesteśmy na miejscu -zapukał w szybę Mike. -Wiecie co macie robić.
-No nie bardzo, możesz wyjaśnić? -zapytał złośliwie Louis.
-Nie odpierdolcie tego co w telewizji śniadaniowej -odpowiedział i zamknął szybę.
Wyszliśmy z limuzyny a do naszych uszu dobiegł krzyk fanek, które były za barierkami.
-Czy mi się wydaje czy cofnęliśmy się w czasie? -zapytał nie dowierzając Niall.
-Na to wygląda -zaśmiał się Louis.
Każdy z nas podszedł do barierek i zaczął rozmawiać z fanami, dawać autografy, robić selfie.
 Wspólnie z Mikem weszliśmy do studia radia.
-Witajcie jestem Don -podał każdemu z nas rękę i nerwowo potrząsnął. -Jestem koordynatorem radia i będę przysłuchiwał się waszej rozmowie, moi ludzie dołożą wszelkich starań by wszystko się udało, nie ukrywam to dla nas bardzo ważne -odpowiedział lekko zdenerwowany. -No dobra -klasnął w dłonie przez co się wystraszyłem. -Każdy z was zostanie zapytany osobno a później wszyscy razem, nie musicie się stresować bo to wszystko zostanie zmontowane zanim to puścimy na linię.
Ten typek był bardziej zestresowany niż my, w zasadzie był bardzo dziwny, stylem ubierania wyglądał na geja, a zachowaniem synka mamusi. Natomiast gdy zadzwonił jego telefon, na ekranie wyświetliło się zdjęcie pięknej kobiety, a gdy odebrał zwracał się do niej 'kochanie'.
Na audycji mówiliśmy głównie o naszym powrocie, koncertach i naszej karierze.
Z radia pojechaliśmy do hotelu gdzie czekała na nas Lou z Lux.
Przygotowała nas do pójścia na mecz piłki nożnej, gdzie będzie dużo celebrytów.
Sam mecz był dość nerwowy i trzymający w napięciu, w naszym sektorze spotkaliśmy Kim Kardashian-West, Rite Or, Eda Sharena, Oly Mars.
Po meczu pojechaliśmy na otwarcie muzeum Legend Muzyki, udzieliliśmy krótkich wywiadów dla gazet odnośnie otwarcia, pogadaliśmy z celebrytami, a około 18.00 wróciliśmy do hotelu się spakować i w moim przypadku na samolot.
-Hej kochanie, właśnie jadę na samolot, za kilka godzin się zobaczymy.
-Hej nie mogę się doczekać, stęskniłam się za tobą.
-Ja też, jestem taki zmęczony, ta trasa mnie wykończyła.
-Przylecisz do mnie to odpoczniesz, wszystko mam już zaplanowane.
-Marzę o tym -uśmiechnąłem się na samą myśl o budzeniu się obok niej.
-Kończę bo muszę zrobić kilka jeszcze rzeczy -odpowiedziała Dominic.
-Do zobaczenia wkrótce -rozłączyłem się.
Odprawa dodatkowo mnie wykończyła, zasnąłem na krześle, na szczęście mój ochroniarz mnie w porę obudził i zdążyliśmy na samolot. Tak, leciałem z ochroniarzem, co było dla mnie obłędem, bo czułem się jak dzieciak.
W samolocie od razu zasnąłem ze słuchawkami w uszach, a obudziłem się gdy lądowaliśmy.
Wyjście z samolotu, odebranie bagażu i takie tam inne pierdoły.
-Jestem już na lotnisku -odpowiedziałem przez telefon.
-Ja też, gdzie jesteś bo cię nie widzę? -zapytała Dominic.
-Stoję na środku -rozglądnąłem się dookoła w poszukiwaniu Dominic.
-Nie widzę cię -odpowiedziała gdy wreszcie ją ujrzałem, stała w jasnych jeansach, koszuli w kropki i ramonesce, włosy miała związane, a na nogach białe trampki.
-Popatrz w prawo -nakazałem.
Gdy mnie zobaczyła ruszyła w moją stronę. Dominic rzuciła mi się w ramiona zapłakana.
-Tęskniłam
-Ja też skarbie -ścisnąłem ją.
Gdy odstawiłem ją na podłogę pocałowałem ją. Dominic wtuliła się w mój tors.
-Jestem taka szczęśliwa.
-Nawet nie wiesz jak długo czekałem na ten moment.
-Chodźmy bo ludzie zaczynają się gapić -chwyciła mnie za rękę.
-Zaczekaj, ze mną jest ochroniarz, pojedzie za nami ale tylko do twojego domu, chcę żebyś wiedziała. To nie ode mnie zależy, po prostu Mike chce abym był bezpieczny.
-Rozumiem, nie musisz mi się tłumaczyć, skoro tak trzeba to trzeba -posłała mi uśmiech.
Kocham tą dziewczynę po prostu kocham.
Wyszliśmy z lotniska gdzie spotkało mnie kilkoro moich fanów, zrobiłem z nimi zdjęcia, dałem kilka autografów, po czym odnaleźliśmy samochód Dominic i wsiedliśmy.
-Musze ci coś powiedzieć, nie mieszkam już z ciocią. Wynajmuję mieszkanie z Olą i jej chłopkiem. Przestałam się dogadywać z ciocią, więc z Olą i Franco wynajęliśmy mieszkanie, nie wiem co się stało ale nagle zaczęło jej przeszkadzać to że mieszkam u niej, tak samo jak zaczęło jej przeszkadzać że Ola jest z Franco. Może przechodzi przekwitanie, nie mam zielonego pojęcia ale sytuacja w domu była nie do zniesienia. Teraz jest spokojnie, Ola z Franco pracują, ja dorabiam weekendami i sobie mieszkamy.
-A po szkole co zrobisz?
-Nie wiem zamieszkam z tobą -zaśmiała się.
-Nigdzie indziej ci nie pozwolę mieszkać.
Wjechaliśmy na parking wieżowca, skąd mój ochroniarz pojechał dalej.
-Na którym piętrze mieszkasz?
-Na 10 -uśmiechnęła się wiedząc że mam lęk wysokości. -To nie tak wysoko jak ci się wydaje- pocieszyła mnie chodź w cale mnie to nie pocieszyło.
Wjechaliśmy windą na 10 piętro, po czym weszliśmy do mieszkania.
-Gdzie Ola i Franco? -zapytałem, zauważając że mieszkanie jest puste.
-Pojechali do rodziców Franco na kilka dni, mamy chatę wolną -uśmiechnęła się chytrze.
-Nie kuś -uśmiechnąłem się.
-Najpierw obiad, zrobiłam spaghetti carbonare.
Z przed pokoju przeszliśmy korytarzem do otwartej przestrzeni gdzie znajdował się salon, kuchnia i jadalnia urządzone w nowoczesnym stylu.
Niewielki drewniany stół był nakryty na dwie osoby. Po chwili Dominic przyniosła jedzenie.
Podczas wspólnego posiłku dużo rozmawialiśmy. Mimo że wiemy o sobie niemal wszystko, wciąż nie możemy się nagadać.
Cieszyłem się każdą chwilą, nawet wspólne mycie talerzy mnie cieszyło.
Podzieliliśmy się rolami, ja zmywałem ona wycierała talerze, wyglądała tak seksownie siedząc na blacie kuchennym. Miałem ochotę ją wziąć w tym momencie, ale wstrzymałem się do zakończenia pracy.
Podszedłem do niej i przytuliłem od tyłu gdy wkładała naczynia do szafki. Zacząłem ją całować po szyi, muskałem ustami ucho, a ona chichotała. Odwróciłem ją do siebie i ponowiłem pocałunki zaczynając od ust a kończąc na dekolcie, spojrzałem w jej oczy, które były pełne pożądania, wyprzedziła mnie i wbiła we mnie swoje usta, całowała mnie a rękami błądziła w moich włosach.
Zacząłem prowadzić nas do pokoju, po drodze uderzyłem nogą w kawowy stolik, skrzywiłem się udając, że mocno nie zabolało chodź bolało jak cholera.
-Zayn to nie ten... -powiedziała Dominic między pocałunkami. Weszliśmy nie do tego pokoju co trzeba.
Zamknąłem drzwi a Dominic sama nas zaprowadziła do pokoju. Po zamknięciu drzwi chwyciłem ją za pośladki i podniosłem, Dominic oplotła mnie nogami.
Tuż przy łóżku opuściłem ją.
-Kocham cię -nie zdążyłem nic powiedzieć, Dominic wbiła we mnie usta, stwierdziła chyba że dość gadania.
Dominic wsunęła swoje dłonie pod moją koszulkę i sprytnie ją ściągnęła ze mnie, nie pozostałem dłużny. Po chwili Domi stała w samej bieliźnie, chwyciłem jej twarz, a następnie zacząłem nimi zjeżdżać niżej po szyi i ramionach ściągając ramiączka od stanika. Kolejnym ruchem dłońmi powędrowałem na jej plecy i rozpiąłem zapięcie od stanika. Tym samym odsłaniając jej piersi.
Położyłem nas na łóżku i ucałowałem, pocałunkami powędrowałem niżej, po jej szyi, dekoldzie, brzuchu. Dotarłem na przeszkodą jaką były jej majtki, szybkim ruchem ściągnąłem je i z powrotem wróciłem do jej ust. Dominika w tym czasie rozpinała moje spodnie.
Przerwałem pocałunki i zdjąłem spodnie oraz bokserki. Ze spodni wcześniej wyjąłem prezerwatywę, szybko założyłem ją, po czym rozsunąłem jej nogi i połączyłem nasze usta. Przerwałem nasze pocałunki, spojrzałem jej w oczy, splotłem nasze palce i przycisnąłem do łóżka, po czym połączyłem nasze ciała w jedno. Dominic zamknęła oczy i przygryzła wargę, co mnie dodatkowo podnieciło, pocałowałem ją po czym zacząłem ruszać się w niej trochę szybciej. Zauważyłem że Dominica zaczyna odczuwać rozkosz, więc zacząłem ruszać się nieco szybciej.
Doznania przerwało mi uczucie że zaczynam dochodzić, zerwałem połączenie między nami i wstałem z łóżka. Udałem się do łazienki by dokończyć.
Gdy wróciłem Dominika już słodko spała, ubrałem bokserki i położyłem się obok niej i zasnąłem.