Perspektywa Dominic
Wizyta
Taylor wszystkim popsuła humory, byłam wkurzona a co powiedzieć o Żanecie, na
pewno w niej wszystko się gotowało, z reszto nie dziwię się jej ja też bym była
zazdrosna. Po pewnym czasie bezsensownego gadania Taylor, Żaneta wstała. Zapytałam
się jej gdzie idzie, chwilę po tym Louis i Eleonor powiedzieli że muszą już
jechać do domu bo jest późno i Sel jest głodna (Sel to jest ich pies, labrador
Retriever) Jeszcze go nie widziałam ale dużo słyszałam.
Postanowiłam
ich odprowadzić, nie chciałam słuchać tych przechwałek Taylor, nie dobrze mi
się robiło jak ich słuchałam. Odprowadziłam naszych gości do drzwi oczywiście
przez całą drogę obgadując Taylor, pożegnałam się i poszłam do Żanety. Po paru
minutach przyszedł Zayn, siedzieliśmy i wyśmiewaliśmy się z Taylor, byłam zdziwiona
jak można być tak pustym, jak można tak siebie kochać i być tak zapatrzonym w
siebie, te uczucia były mi obce dlatego ich nie rozumiałam. Kiedy zrobiło się
na prawdę późno wraz z Zaynem poszliśmy spać. Pospałam do 3.00, przebudziłam
się, poszłam do toalety a kiedy znowu się położyłam i próbowałam zasnąć, nie
mogłam. Wstałam delikatnie z łóżka, na palcach wyszłam z pokoju zamykając za
sobą drzwi. Zeszłam na dół, nawet nie zdziwiło mnie to że na holu pali się
światło. Weszłam do kuchni. Zapaliłam światło, podeszłam do lodówki,
wyciągnęłam z niej mleko a z szafki kubek do którego nalałam mleka. Kiedy
odłożyłam mleko na miejsce i zamknęłam lodówkę, światło w kuchni zaczęło migać,
spojrzałam w górę wtedy żarówka mignęła jasnym światłem i zgasła.
Przestraszyłam się bo zaczęłam sobie przypominać różne horrory. Podeszłam do
wyłącznika i wyłączyłam go i włączyłam ale nic, światła nie było. To było
dziwne bo na holu też światła nie było.
-Może
to korki wybiły –pomyślałam a nogi zaczęły mi się trząść.
Na
szczęście że miałam telefon ze sobą.
Po
domu rozbiegł się huk, wystraszyłam się i zaczęłam analizować skąd dobiega ten
huk, po dłuższej analizie doszłam że to z pralni, zaczęłam szukać latarki,
znalazłam ją na szafce przy drzwiach, zapaliłam ją i szłam ostrożnie w stroną
drzwi do pralni. Sytuacja niczym z horroru, bałam się niesamowicie, strach
przeszywał mnie całą, nogi miałam jak z waty a ręce trzęsły mi się jakbym miała
z galarety. Otworzyłam drzwi i poświeciłam na schody, ostrożnie weszłam na
schody, zeszłam o dwa schodki niżej i drzwi się przymknęły, schodziłam niżej i
niżej, aż znalazłam się na samym dole, zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie
widziałam, wszystkie drzwi były zamknięte, poświeciłam na pralkę, na podłodze
były rozsypane ubrania a nieco dalej leżał kosz na pranie, płyny do prania.
-To
to tak huknęło -pomyślałam. -Ale co zwaliło ten kosz? -zadam sobie pytanie.
Zaczęłam się cofać do tyłu, ostrożnie noga za nogą, w pewnym momencie poczułam
jak na coś wpadłam, ale nie mogłam na nic wpaść bo nic tam nie stało. Przestraszyłam
się i obróciłam się w lewą stronę, to był człowiek na jego widok krzyknęłam tak
jak on, byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić, omal nie zemdlałam,
serce waliło jak opętane. Poświeciłam na niego okazało się że to Żaneta, ze
strachu przytuliłam się do niej, zapytałam co ona robi sama po ciemku,
wyjaśniła mi że nie mogła spać więc zeszła na dół, poleżała na kanapie z Hopey
ale dalej nie mogła spać, przypomniało jej się że po południu wstawiła pranie i
zapomniała je rozwiesić więc teraz postanowiła to zrobić, ale nagle zgasło
światło i nic nie widziała, więc strąciła kosz z ubraniami na podłogę. Chciała
znaleźć skrzynkę z bezpiecznikami i włączyć korki.
Nigdy
tak się nie wystraszyłam, mało zawału nie dostałam i nie narobiłam w gacie. Nigdy
więcej takich sytuacji.
Razem
znalazłyśmy skrzynkę z bezpiecznikami i włączyłyśmy je, nagle stała się
jasność, światła zabłysły. Obie rozwiesiłyśmy pranie i powróciłyśmy na górę. Obie
pełne wrażeń powędrowałyśmy na górę do pokoi spać.
Weszłam
do Zayna pokoju, chciałam delikatnie wsunąć się pod kołdrę, ale niestety Zayn
się obudził.
-Gdzie
byłaś? -zapytał zaspanym głosem.
-Nigdzie
-odpowiedziałam i weszłam pod kołdrę.
Położyłam
się na prawym boku, przodem do Zayna. Zayn objął mnie ramieniem i
przytulił mnie do swojego torsu. Było już bardzo widno a ja byłam rozbudzona.
Popatrzyłam w jego oczy, on również nie spał, oboje się zaśmialiśmy się.
Podciągnęłam się ku górze, byłam na równi z Zaynem dałam mu buziaka i
chciałam powrócić na swoje miejsce, ale Zayn mi to uniemożliwił, najpierw wziął
moją dłoń którą opierałam o jego tors, splótł nasze palce. To było bardzo miłe
ale to jeszcze nie wszystko. Podciągnął mnie do siebie i wbił swoje usta w
moje, zaczął całować mnie bardzo delikatnie. Obrócił się na plecy a ja nim,
cały czas całowaliśmy się, wiedziałam że chce tego, ja też tego chciałam tylko
był taki mały problem, bo nigdy jeszcze tego nie robiłam, szukałam tego
odpowiedniego chłopaka z którym mogłabym to zrobić.
Zayn
zaczął mnie rozbierać.
-Zayn
-odpowiedziałam przerywając całowanie.
-Coś
się stało?
-Tak,
powinnam ci to już dawno powiedzieć...
-Co
takiego?
-Yyy...
No bo ja... Nie…
-Nigdy
jeszcze tego nie robiłaś, prawda? -dokończył zdanie które nie chciało przejść
mi przez gardło.
-Tak
-odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-Jeśli
masz jakieś wątpliwości albo nie chcesz tego teraz robić to ja poczekam –odpowiedział
rozumiejąc.
-Na
prawdę?
-Tak
-odpowiedział i dał buziaka w usta.
Zeszłam
z Zayna i położyłam się na lewym boku, tyłem do Zayna, mulat objął mnie i
szepnął do mojego ucha "Dobranoc".
Leżałam i rozmyślam o tym zdarzeniu z przed kilku minut, doszłam do wniosku że
jestem idiotką mogłam to zrobić ale jednak miałam jakieś wątpliwości i to mnie
powstrzymało.
-Kiedy
nadarzy się następna okazja na seks nie mogę odmówić -pomyślałam i zasnęłam.
Perspektywa Janet
Z
rana wstałam tak jak to zwykle bywa pierwsza, ubrałam się w koszulkę i leginsy,
Zeszłam na dół, zaglądnęłam do lodówki ale tam tylko światło, nawet dla Hopey
nic nie było.
Hope
przyszła i popatrzyłam na mnie swoimi słodkimi wielkimi oczkami wiedziałam że
jest głodna, ale nie było nic dla niej. Wzięłam ją na ręce i poszłam na górę.
Weszłam do pokoju, postawiłam ją na podłodze, kotka pobiegła do łóżka, była malutka
ale dała radę wejść na nie, Podeszła do
Hazzy dotknęła jego nosa łapką, Harry przebudził się, wziął kotka pod kołdrę i
zaczął głaskać , to było urocze.
Wyszłam
z pokoju, zbiegłam na dół, wychodząc z domu wzięłam klucze.
Pogoda
była idealna na poranny spacer, więc nie jechałam samochodem. Poszłam do
supermarketu, zrobiłam duże zakupy, oczywiście z moim szczęściem torba mi się
porwała i zakupy wszystkie się rozsypały w różne strony, zaczęłam przeklinać i
zbierać owoce które potoczyły się. Wściekłam się jeszcze bardziej ponieważ
przejeżdżający samochód rozjechał mój owoc granatu którego miałam zjeść po
powrocie do domu. Co najgorsza nie miałam innej torby, jakiś przechodzień
pomógł mi pozbierać moje zakupy, nawet nie zobaczyłam kto to jest i jak
wygląda. Byłam bardzo mu wdzięczna bo dał mi torbę a do tego pozbierał mi moje
zakupy. Kiedy wstałam spojrzałam na niego wtedy oniemiałam. To był Matt, to ten
sam frajer co całował się z Krystianą na imprezie, a niby to ja byłam dla niego
ważna.
Zamurowało
mnie, szybko podziękowałam i odeszłam bez słowa, wspomnienia powróciły. Przez
całą drogę szłam i nie mogłam pozbyć się tych wspomnień, po prostu utkwiły na
dobre.
Po
powrocie do domu, rozpakowałam zakupy nakarmiłam Hopey, zrobiłam śniadanie,
zjadłam, zmieniłam piasek w łazience Hopey. Odebrałam pocztę, pośród listów
znalazłam jeden do mnie, otworzyłam za pomocą noża. Okazało się że to wyniki
badań laboratorium, przeczytałam, wywnioskowałam że wszystko jest w porządku że
Hopey jest okazem zdrowia co mnie ucieszyło. Na końcu listu było napisane że
wizyta kontrolna odbędzie się za dwa tygodnie od razu zapisałam przypomnienie w
telefonie.
Z
Hopey poszłyśmy do pralni. Wstawiłam pralkę, zaczęłam składać ubrania które
były już suche, Hopey bardzo się nudziła i mi przeszkadzała, znalazłam jej
zabawkę, ale nie długo się nią pobawiła, zaciekawił ją karton, wskakiwała na
niego, chodziła dokoła niego i uważnie go obserwowała, wzięłam ten karton i
wycięłam jej dziurę w nim.
Była
bardzo zadowolona kiedy w nim siedziała, po chwili przyszedł Niall, zapytał się
gdzie jest Hope, oznajmiłam mu że siedzi w swoim domku, przed je kartonem
leżała zabawka którą wcześniej się bawiła. Podpowiedziałam Niallowi aby
podsunął jej zabawkę, Niall wykonał moje polecenie. Hopey wciągnęła swoją
zabawkę do domku.
Skończyłam
składać ubrania, podałam Niallowi kosz z ubraniami a ja wzięłam Hopey w jej
domku. Poszliśmy na górę, chłopaki jedli śniadanie, zostawiłam Hopey w salonie i
poszłam za Niallem na górę, pomogłam mu rozdzielić ubrania. Niall poszedł
odłożyć kosz do pralni. A ja zanim jeszcze zeszłam do chłopaków wzięłam laptopa.
Siedziałam
na tarasie i przeglądałam internet, znalazłam ciekawe ogłoszenie, wynajęcia
pola namiotowego z dostępem do jeziora, to było ciekawe ogłoszenie, pomyślałam
że można byłoby pojechać pod namioty na jakiś tydzień, w końcu są wakacje.
Pokazałam
chłopakom ogłoszenie i podzieliłam się z nimi moimi planami, na początku byli
bardzo sceptycznie do niego nastawieni, ale w końcu udało mi się ich przekonać,
byłam bardzo podekscytowana że pojedziemy gdzieś. Potrzebowałam się rozerwać.
Hmm... nie chce mi się pisać tego że jest zajebisty i tak dalej bo to już wiesz...
OdpowiedzUsuńmoże napisze tylko tyle żebyś pisała kolejny bo się już nie mogę doczekać ; D
PS. prosiłaś o to żebyśmy komentowały więc: KOMENT XD
Nie było mnie dwa dni w domu, wchodzę na blogera i niespodzianka! Dodałaś kolejny dział! Ma radość niezmierna.
OdpowiedzUsuńDział jak zwykle jest cudowny, zajebisty, fajny.. Kurde za dużo wymieniać a ja jeszcze nie odespana po weselu.
Więc jeszcze kilka słów. Czekam z wielkim zniecierpliwieniem na nowy dział.
Buziaki Patrycja!