piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 82

Perspektywa Dominic


Wizyta Taylor wszystkim popsuła humory, byłam wkurzona a co powiedzieć o Żanecie, na pewno w niej wszystko się gotowało, z reszto nie dziwię się jej ja też bym była zazdrosna. Po pewnym czasie bezsensownego gadania Taylor, Żaneta wstała. Zapytałam się jej gdzie idzie, chwilę po tym Louis i Eleonor powiedzieli że muszą już jechać do domu bo jest późno i Sel jest głodna (Sel to jest ich pies, labrador Retriever) Jeszcze go nie widziałam ale dużo słyszałam.
Postanowiłam ich odprowadzić, nie chciałam słuchać tych przechwałek Taylor, nie dobrze mi się robiło jak ich słuchałam. Odprowadziłam naszych gości do drzwi oczywiście przez całą drogę obgadując Taylor, pożegnałam się i poszłam do Żanety. Po paru minutach przyszedł Zayn, siedzieliśmy i wyśmiewaliśmy się z Taylor, byłam zdziwiona jak można być tak pustym, jak można tak siebie kochać i być tak zapatrzonym w siebie, te uczucia były mi obce dlatego ich nie rozumiałam. Kiedy zrobiło się na prawdę późno wraz z Zaynem poszliśmy spać. Pospałam do 3.00, przebudziłam się, poszłam do toalety a kiedy znowu się położyłam i próbowałam zasnąć, nie mogłam. Wstałam delikatnie z łóżka, na palcach wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi. Zeszłam na dół, nawet nie zdziwiło mnie to że na holu pali się światło. Weszłam do kuchni. Zapaliłam światło, podeszłam do lodówki, wyciągnęłam z niej mleko a z szafki kubek do którego nalałam mleka. Kiedy odłożyłam mleko na miejsce i zamknęłam lodówkę, światło w kuchni zaczęło migać, spojrzałam w górę wtedy żarówka mignęła jasnym światłem i zgasła. Przestraszyłam się bo zaczęłam sobie przypominać różne horrory. Podeszłam do wyłącznika i wyłączyłam go i włączyłam ale nic, światła nie było. To było dziwne bo na holu też światła nie było.
-Może to korki wybiły –pomyślałam a nogi zaczęły mi się trząść.
Na szczęście że miałam telefon ze sobą.
Po domu rozbiegł się huk, wystraszyłam się i zaczęłam analizować skąd dobiega ten huk, po dłuższej analizie doszłam że to z pralni, zaczęłam szukać latarki, znalazłam ją na szafce przy drzwiach, zapaliłam ją i szłam ostrożnie w stroną drzwi do pralni. Sytuacja niczym z horroru, bałam się niesamowicie, strach przeszywał mnie całą, nogi miałam jak z waty a ręce trzęsły mi się jakbym miała z galarety. Otworzyłam drzwi i poświeciłam na schody, ostrożnie weszłam na schody, zeszłam o dwa schodki niżej i drzwi się przymknęły, schodziłam niżej i niżej, aż znalazłam się na samym dole, zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie widziałam, wszystkie drzwi były zamknięte, poświeciłam na pralkę, na podłodze były rozsypane ubrania a nieco dalej leżał kosz na pranie, płyny do prania.
-To to tak huknęło -pomyślałam. -Ale co zwaliło ten kosz? -zadam sobie pytanie. Zaczęłam się cofać do tyłu, ostrożnie noga za nogą, w pewnym momencie poczułam jak na coś wpadłam, ale nie mogłam na nic wpaść bo nic tam nie stało. Przestraszyłam się i obróciłam się w lewą stronę, to był człowiek na jego widok krzyknęłam tak jak on,  byłam przerażona, nie wiedziałam co mam robić, omal nie zemdlałam, serce waliło jak opętane. Poświeciłam na niego okazało się że to Żaneta, ze strachu przytuliłam się do niej, zapytałam co ona robi sama po ciemku, wyjaśniła mi że nie mogła spać więc zeszła na dół, poleżała na kanapie z Hopey ale dalej nie mogła spać, przypomniało jej się że po południu wstawiła pranie i zapomniała je rozwiesić więc teraz postanowiła to zrobić, ale nagle zgasło światło i nic nie widziała, więc strąciła kosz z ubraniami na podłogę. Chciała znaleźć skrzynkę z bezpiecznikami i włączyć korki.
Nigdy tak się nie wystraszyłam, mało zawału nie dostałam i nie narobiłam w gacie. Nigdy więcej takich sytuacji.
Razem znalazłyśmy skrzynkę z bezpiecznikami i włączyłyśmy je, nagle stała się jasność, światła zabłysły. Obie rozwiesiłyśmy pranie i powróciłyśmy na górę. Obie pełne wrażeń powędrowałyśmy na górę do pokoi spać.
Weszłam do Zayna pokoju, chciałam delikatnie wsunąć się pod kołdrę, ale niestety Zayn się obudził.
-Gdzie byłaś? -zapytał zaspanym głosem.
-Nigdzie -odpowiedziałam i weszłam pod kołdrę.
Położyłam się na prawym boku, przodem do Zayna. Zayn objął mnie ramieniem i przytulił mnie do swojego torsu. Było już bardzo widno a ja byłam rozbudzona. Popatrzyłam w jego oczy, on również nie spał, oboje się zaśmialiśmy się. Podciągnęłam się ku górze, byłam na równi z  Zaynem dałam mu buziaka i chciałam powrócić na swoje miejsce, ale Zayn mi to uniemożliwił, najpierw wziął moją dłoń którą opierałam o jego tors, splótł nasze palce. To było bardzo miłe ale to jeszcze nie wszystko. Podciągnął mnie do siebie i wbił swoje usta w moje, zaczął całować mnie bardzo delikatnie. Obrócił się na plecy a ja nim, cały czas całowaliśmy się, wiedziałam że chce tego, ja też tego chciałam tylko był taki mały problem, bo nigdy jeszcze tego nie robiłam, szukałam tego odpowiedniego chłopaka z którym mogłabym to zrobić.
Zayn zaczął mnie rozbierać.
-Zayn -odpowiedziałam przerywając całowanie.
-Coś się stało?
-Tak, powinnam ci to już dawno powiedzieć...
-Co takiego?
-Yyy... No bo ja... Nie…
-Nigdy jeszcze tego nie robiłaś, prawda? -dokończył zdanie które nie chciało przejść mi przez gardło.
-Tak -odpowiedziałam spuszczając wzrok.
-Jeśli masz jakieś wątpliwości albo nie chcesz tego teraz robić to ja poczekam –odpowiedział rozumiejąc.
-Na prawdę?
-Tak -odpowiedział i dał buziaka w usta.
Zeszłam z Zayna i położyłam się na lewym boku, tyłem do Zayna, mulat objął mnie i szepnął do mojego ucha "Dobranoc". Leżałam i rozmyślam o tym zdarzeniu z przed kilku minut, doszłam do wniosku że jestem idiotką mogłam to zrobić ale jednak miałam jakieś wątpliwości i to mnie powstrzymało.
-Kiedy nadarzy się następna okazja na seks nie mogę odmówić -pomyślałam i zasnęłam.

Perspektywa Janet


Z rana wstałam tak jak to zwykle bywa pierwsza, ubrałam się w koszulkę i leginsy, Zeszłam na dół, zaglądnęłam do lodówki ale tam tylko światło, nawet dla Hopey nic nie było.
Hope przyszła i popatrzyłam na mnie swoimi słodkimi wielkimi oczkami wiedziałam że jest głodna, ale nie było nic dla niej. Wzięłam ją na ręce i poszłam na górę. Weszłam do pokoju, postawiłam ją na podłodze, kotka pobiegła do łóżka, była malutka  ale dała radę wejść na nie, Podeszła do Hazzy dotknęła jego nosa łapką, Harry przebudził się, wziął kotka pod kołdrę i zaczął głaskać , to było urocze.
Wyszłam z pokoju, zbiegłam na dół, wychodząc z domu wzięłam klucze.
Pogoda była idealna na poranny spacer, więc nie jechałam samochodem. Poszłam do supermarketu, zrobiłam duże zakupy, oczywiście z moim szczęściem torba mi się porwała i zakupy wszystkie się rozsypały w różne strony, zaczęłam przeklinać i zbierać owoce które potoczyły się. Wściekłam się jeszcze bardziej ponieważ przejeżdżający samochód rozjechał mój owoc granatu którego miałam zjeść po powrocie do domu. Co najgorsza nie miałam innej torby, jakiś przechodzień pomógł mi pozbierać moje zakupy, nawet nie zobaczyłam kto to jest i jak wygląda. Byłam bardzo mu wdzięczna bo dał mi torbę a do tego pozbierał mi moje zakupy. Kiedy wstałam spojrzałam na niego wtedy oniemiałam. To był Matt, to ten sam frajer co całował się z Krystianą na imprezie, a niby to ja byłam dla niego ważna.
Zamurowało mnie, szybko podziękowałam i odeszłam bez słowa, wspomnienia powróciły. Przez całą drogę szłam i nie mogłam pozbyć się tych wspomnień, po prostu utkwiły na dobre.
Po powrocie do domu, rozpakowałam zakupy nakarmiłam Hopey, zrobiłam śniadanie, zjadłam, zmieniłam piasek w łazience Hopey. Odebrałam pocztę, pośród listów znalazłam jeden do mnie, otworzyłam za pomocą noża. Okazało się że to wyniki badań laboratorium, przeczytałam, wywnioskowałam że wszystko jest w porządku że Hopey jest okazem zdrowia co mnie ucieszyło. Na końcu listu było napisane że wizyta kontrolna odbędzie się za dwa tygodnie od razu zapisałam przypomnienie w telefonie.
Z Hopey poszłyśmy do pralni. Wstawiłam pralkę, zaczęłam składać ubrania które były już suche, Hopey bardzo się nudziła i mi przeszkadzała, znalazłam jej zabawkę, ale nie długo się nią pobawiła, zaciekawił ją karton, wskakiwała na niego, chodziła dokoła niego i uważnie go obserwowała, wzięłam ten karton i wycięłam jej dziurę w nim.
Była bardzo zadowolona kiedy w nim siedziała, po chwili przyszedł Niall, zapytał się gdzie jest Hope, oznajmiłam mu że siedzi w swoim domku, przed je kartonem leżała zabawka którą wcześniej się bawiła. Podpowiedziałam Niallowi aby podsunął jej zabawkę, Niall wykonał moje polecenie. Hopey wciągnęła swoją zabawkę do domku.
Skończyłam składać ubrania, podałam Niallowi kosz z ubraniami a ja wzięłam Hopey w jej domku. Poszliśmy na górę, chłopaki jedli śniadanie, zostawiłam Hopey w salonie i poszłam za Niallem na górę, pomogłam mu rozdzielić ubrania. Niall poszedł odłożyć kosz do pralni. A ja zanim jeszcze zeszłam do chłopaków wzięłam laptopa.
Siedziałam na tarasie i przeglądałam internet, znalazłam ciekawe ogłoszenie, wynajęcia pola namiotowego z dostępem do jeziora, to było ciekawe ogłoszenie, pomyślałam że można byłoby pojechać pod namioty na jakiś tydzień, w końcu są wakacje.
Pokazałam chłopakom ogłoszenie i podzieliłam się z nimi moimi planami, na początku byli bardzo sceptycznie do niego nastawieni, ale w końcu udało mi się ich przekonać, byłam bardzo podekscytowana że pojedziemy gdzieś. Potrzebowałam się rozerwać.

2 komentarze:

  1. Hmm... nie chce mi się pisać tego że jest zajebisty i tak dalej bo to już wiesz...

    może napisze tylko tyle żebyś pisała kolejny bo się już nie mogę doczekać ; D

    PS. prosiłaś o to żebyśmy komentowały więc: KOMENT XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było mnie dwa dni w domu, wchodzę na blogera i niespodzianka! Dodałaś kolejny dział! Ma radość niezmierna.
    Dział jak zwykle jest cudowny, zajebisty, fajny.. Kurde za dużo wymieniać a ja jeszcze nie odespana po weselu.
    Więc jeszcze kilka słów. Czekam z wielkim zniecierpliwieniem na nowy dział.
    Buziaki Patrycja!

    OdpowiedzUsuń