środa, 10 września 2014

Rozdział 100



Perspektywa Dominiki


I znów nie będę widziała Żanety przez rok. Wszystko co dobrze szybko się kończy, wakacje w Uk to najlepsze wakacje na świecie. A szczególnie z takim przystojniakiem jakim jest Zayn. Szkoda że nie może pojechać do Włoch ze mną, bardzo mi go będzie brakować, tych pocałunków, tego przytulania, tych motylków w brzuchu... Jak pomyślę o tym jak to będzie kiedy go nie będzie obok mnie to, mam ochotę się rozpłakać.
Żaneta jest szczęściarą bo ona chłopków ma pod ręką, a ja? Ja będę ich widywać tylko przez kamerkę, ale ta świadomość że są tysiące kilometrów ode mnie... To zaczynało mnie dobijać, co raz bardziej miałam ochotę się rozpłakać i kazać dla Zayna żeby zawrócił bo ja nigdzie nie jadę.
-Dominica? Dominica.
-Co?
-Dobrze się czujesz? -zapytał czułym głosem.
-Tak, tylko... -spuściłam głowę ledwo powstrzymując łzy.
-Ej Kochanie -odpowiedział troskliwym głosem. Zayn zjechał na pobocze, zatrzymał się, gwałtownie podniosłam głowę po czym łza skapnęła mi na rękę. -Będzie dobrze to tylko jeden rok. Zobaczysz jak to szybko zleci... Nie pozwolę tak pięknej kobiecie przy mnie płakać, no chyba że płacze z powodu mojego zabójczego wyglądu, wtedy pozwalam żeby płakała -posłał mi uwodzicielki uśmiech.
Spojrzałam się na niego spojrzeniem "Are you fucking kidding me?"
-Ty się nigdy nie zmienisz, prawda?
-Nie -uśmiechnął się szeroko. A ja pokręciłam głową.
-Ale dla ciebie jestem gotów się zmienić -splótł nasze dłonie.
Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział, jest w stanie się DLA MNIE zmienić?! Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, ciągle patrzyłam w jego brązowe oczy.
-Dominic, jesteś cudowną kobietą-powiedział.
-Tak wiem -uśmiechnęłam się.
Zayn zaśmiał się i mnie pocałował. Boże jak on cudownie całuje, jego delikatne i ciepłe usta po prostu są cudowne.
Kompletnie zapomniałam że na 16.00 mam odjazd, ale to akurat w tym momencie mało mnie interesowało.
Kiedy zeszłam na ziemię po pocałunku przypomniałam sobie że wracam do domu i za chwilkę odjadę z kochanego Bristol.
-Jedziemy? -zapytał uśmiechnięty Zayn, na co tylko pokiwałam głową przygryzając dolną wargę.
Zayn włączył się do ruchu.
Zayn zmienił lewą ręką bieg na wyższy, po czym położył swoją dłoń na mojej, co wywołało na moim ciele dreszcze. Przez całą drogę jeśli Zayn nie musiał zmieniać biegów kładł swoją rękę na mojej.
W oddali zauważyłam peron, na jego widok zrobiło mi się nie dobrze. Zatrzymaliśmy się na skrzyżowaniu. Aby dojechać do peronu powinniśmy skręcić w prawo ale pojechaliśmy prosto.
-Em... Zayn, co ty robisz? -zapytałam zdezorientowana.
-Musze mieć pewność że dotrzesz cała i zdrowa -uśmiechnął się.
To było miłe z jego strony że zdecydował mnie odwieźć osobiście, w ten sposób będziemy mogli pobyć nieco dłużej.
Podczas drogi rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki czy też się śmieliśmy. Zayn zapewnił mnie że do mnie przyjedzie niestety nie mógł powiedzieć kiedy, ponieważ od września chcą wrócić do show biznesu i muszą już zaczynać pisać piosenki, ustalać koncerty, zaplanować album.
Nawet nie zorientowałam się kiedy usnęłam, jednak jazda jest bardzo męcząca i nużąca. Kiedy się ocknęłam słońce już zachodziło za horyzont, byłam oczarowana ten zachód może nie był tak cudowny jak zorza polarna ale mimo to był cudowny.
Niebo stało się czerwone a na niebie zniżało się ku zachodowi słońce, które było jasno żółte, a nachodzące na niego chmury miały odcień pomarańczowy.
-Podoba ci się? Jest cudowny, najpiękniejszy jaki widziałem -oznajmił Zayn.
-Tak jest piękny, mówiłam pochylając się nieco w przód aby ujrzeć w całej okazałości ten piękny zachód słońca. Zayn zmienił pas i po chwili zajechaliśmy na parking. Spojrzałam na Zayna pytająco, ale Zayn tylko się uśmiechnął i wysiadł z samochodu, obszedł samochód, zatrzymał się obok moich drzwi po czym je otworzył podając mi dłoń, chwyciłam jego dłoń i wysiadłam z samochodu.
Nie wiedziałam że Zayn potrafi być takim dżentelmenem, zaskoczył mnie i to pozytywnie.
Podeszliśmy do barierki, która była skierowana w stronę zachodu słońca.
Zayn staną za mną przytulając mnie od tyłu, to było przyjemne, nawet na moich policzkach pokazał się rumieniec.
Po chwili jednak obróciłam się do niego przodem i spojrzałam w jego oczy.
-Dziękuję -opowiedziałam szczerze.
-Dla ciebie wszystko -odpowiedział po czym złączył nasze usta w cudowny pocałunek. Jejku jego usta są takie ponętne i takie boskie że za chwilkę upadnę z tego wrażenia.
Wysłaliśmy selfie z zachodem słońca dla Żanety, była zdenerwowana ale jej po chwili przeszło i sama wysłała selfie jak siedzi sobie z chłopakami w ogrodzie.
Staliśmy chyba tam z 2 godziny, słońce prawie już zniknęło za horyzontem.
-To co jedziemy do hotelu? -zapytał Zayn spoglądając na mnie z góry.
-Nie wiem -odpowiedziałam przytulając go.
-Może do restauracji? -zapytał zachęcająco.
-Ok, to jedziemy -odpowiedziałam puszczając go i idąc szybkim krokiem do samochodu. Wsiadłam pośpiesznie i czekałam aż Zayn zrobi to samo i będziemy mogli jechać na kolację.
Po kolacji pojechaliśmy do jakiegoś hotelu o wyższym standardzie, Zayn zameldował nas a boy hotelowy wziął moje walizki i zaniósł do naszego pokoju, grzecznie podziękowaliśmy za pomoc i zamknęliśmy drzwi. Wyleciało mi z głowy malutki szczegół, to że o jakiejś później godzinie powinnam być w Londynie, ale w tym momencie to o niczym nie pamiętałam liczył się tylko Zayn i czasy spędzony tylko z nim.
Wyciągnęłam z walizki zestaw nocny czyli koszulkę, spodenki, kosmetyczkę i poszłam do łazienki zmyć z siebie ostatki dnia.
Wychodząc z łazienki ujrzałam na środku pokoju wózek na którym było jedzenie i szampan.
-Zayn, co to jest? -zapytałam.
-Nasza kolacja -odpowiedział zadowolony.
-Ale jest za późno na kolację -odpowiedziałam lekko zasmucona.
-Dlatego zamówiłem truskawki i czekoladę -odpowiedział Zayn podnosząc klosze.
-Ooo... Mniam -odpowiedziałam podekscytowana, podchodząc do wózka.
Zayn wziął truskawkę namoczył ją w czekoladzie i włożył mi do ust. Czekolada z truskawką równa się raj, a podwójny raj jest wtedy kiedy ukochana osoba karmi cię nią.
Postanowiłam zrobić to samo i namoczyłam truskawkę w czekoladzie i wkładając ją do ust Zayna trochę czekolady skapnęło na koszulkę Zayna, oczywiście przeprosiłam go za to, ale on nawet się nie przejął tym tylko się zaśmiał i zdjął koszulkę. Myślałam że umrę kiedy Zayn zdejmował koszulkę... Jego ciało było boskie, miał wyrzeźbiony każdy skrawek sylwetki.
Zrobiłam wielkie oczy i otworzyłam usta jak to zobaczyłam, ale jak Zayn to zauważył moje zdziwienie nieco zmalało.
-Coś się stało? Jestem gdzieś brudny? -zapytał oglądając swoja klatkę piersiową,
-Nie, nie...Tylko, twoje ciało jest ...
-Tak wiem, wstyd mi bo nie mam takiego ciała jak Liam.
-Wstyd Ci?! Chyba sobie ze mnie żartujesz -powiedziałam z oburzeniem. -Jest cudowne, zakochałam się... Mogę się do ciebie przytulić?
-Nie musisz się mnie o to pytać -odpowiedział rozszerzając swoje ramiona.
Podeszłam i się do niego przytuliłam, od jego ciała biło niesamowite ciepło, które sprawiało że czułam się bezpieczna, nagle przytuliłam się do Zayna jeszcze mocniej, a on ucałował mnie w głowę przyciskając mnie mocniej do siebie. Jego perfumy wypełniały moje nozdrza a ja z wielką radością zaciągałam się nimi, po chwili zaczęliśmy się delikatnie bujać ale bujanie narastało, a po chwili zaczęliśmy do tego się obracać powoli, nie wierzę zaczęliśmy tańczyć wolnego.
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Tańczyliśmy dobre 30 minut. ale przerwałam ten taniec mówiąc że będzie mi brakować tego wszystkiego no i przede wszystkim Zayna.
Zayn zaczął mnie pocieszać ale nie bardzo mu to wychodziło bo rozpłakałam się. Usiadłam na podłodze opierając się plecami o krawędź łóżka.
Zaynowi nie udawało się mnie pocieszyć więc przyniósł otwartą butelkę szampana i mi ją podał, a ja wzięłam i upiłam łyka po czym oddałam ją dla Zayna i kontynuowałam naszą rozmowę. Zayn upił kilka łyków i oddał mi butelkę, nie chciał więcej pić bo z rana musiał kierować ale ja mogłam pić ile mi się podobało.
Szampan się skończył a ja byłam już bardzo podchmielona, Zayn widząc to pomógł, mi wstać i kazał się położyć spać, wykonałam grzecznie jego polecenie. Położyłam się na łóżku a Zayn przykrył mnie kołdrą, a ja szybciutko usnęłam.
Z rana obudził mnie mój dzwonek telefonu, szybko wyrwałam się z objęć Zayna i wyskoczyłam z łóżka, zakręciło mi się w głowie ale mimo to dobiegłam do telefonu i go odebrałam nie patrząc kto dzwoni, to była Olka która się pytała gdzie jestem bo prom z UK dawno przycumował, oznajmiłam jej że odwozi mnie KOLEGA i zatrzymaliśmy się na noc w jakimś hotelu. Powiedziałam jej żeby się uspokoiła że zaraz będzie kolejny. Zakończyła rozmowę i chwyciłam się za głowę, myślałam że mi ją rozsadzi, najmniejszy stukot sprawiał mi ból. Oparłam się o biurko trzymając się za głowę trzymając się za głowę.
-Hej, kto dzwonił?
-Mów ciszej, proszę.
-Przepraszam -odpowiedział wstając z łóżka i podchodząc do mnie.
Przytulił mnie do siebie.
-Wybaczam -odpowiedziałam obejmując go.
-Jak się czujesz, skarbie? -zapytał czule.
-Źle, ale dlaczego tak mówisz? -zapytałam go oddalając się od niego.
-Jak? -zdziwił się.
-Jakby do czegoś doszło w nocy -mówiłam lekko przestraszona.
-Nie pamiętasz co się stało?
-Nie -mówiłam coraz bardziej przestraszona.
-Nie pamiętasz tej cudownej nocy?
-Nie -odpowiedziałam całkiem przestraszona, że do czegoś doszło między mną a Zaynem.
-To dobrze, bo nic nie było -uśmiechnął się Zayn.
-Zayn, nienawidzę cię... Przestraszyłeś mnie -odpowiedziałam oddalając się od niego jeszcze bardziej.
-Przepraszam.
-Zostaw mnie, jestem na ciebie zła. Idę się ubrać.
-Ok skarbie a ja lecę pod prysznic -posłał mi uśmiech i zniknął z drzwiami łazienki. Szybko założyłam czarne jeansy, do tego założyłam luźną  bluzkę z nadrukiem tyłka kobiety w stringach i do tego założyłam beżowy sweterek z łatkami na łokciach i białe trampki.
Zrobiłam sobie luźnego koka, zaczęłam robić makijaż kiedy z łazienki wyszedł Zayn, był w samych bokserkach, zaczęłam obserwować jego ruchy, na całe szczęście nie zauważył tego że na niego patrzę. Przestałam patrzeć na jego boskie ciało kiedy tylko założył koszulkę i powróciłam do malowania się. Po zakończeniu makijażu spojrzałam na zegarek była 6.00, jeszcze nigdy nie wstałam tak wcześnie.
Po spakowaniu się wyszliśmy z pokoju i skierowaliśmy się w stronę recepcji, Zayn musiał nas wymeldować i zapłacić za noc, po dokonaniu wszystkich czynności wyszliśmy z hotelu i wsiedliśmy do samochodu.
O godzinie 8.00 zajechaliśmy na śniadanie do jakiejś knajpy, zjedliśmy gofry i wypiliśmy po kawie po czym ruszyliśmy w drogę, głowa nadal mnie bolała no i kaca też miałam. Myślałam że zwymiotuję po tym śniadaniu, a alkoholu nie trące przez rok, to jest pewne.
No tak "kac morderca nie ma serca".
Żaneta zadzwoniła do mnie oczywiście na początku na nią nakrzyczałam żeby tak nie krzyczała bo mi głowa za chwilkę wybuchnie, po czym zaczęła mówić cicho, co prawda nie na długo ale ją cały czas upominałam i było wszystko ok. Opowiedziałam jej co się stało, tak Żaneta również się tym zachwycała jak ja.
Po rozmowie z Żanetą zdrzemnęłam się jeszcze z godzinkę. Miałam cudowny sen w którym był Zayn. Sam w sobie był piękny, nawet nie wiem o czym był ale wiem że był cudowny, bo był w nim Zayn.
Dojeżdżając na peron w Londynie, ściskało mnie w żołądku i robiło się nie dobrze, głowa bolała jeszcze bardziej, a oczy piekły od braku łez których właśnie teraz potrzebowałam.
Zayn zatrzymał się na parkingu i wysiadł aby mi pomóc wyjąć z bagażnika walizki.
Po wykonaniu tych czynności, nadszedł czas na pożegnanie, jedna malutka łezka spłynęła mi po policzku i w tym momencie wpadłam w ramiona Zayna w których czułam się tak bezpiecznie, ścisnęło mnie w sercu. Poczułam jakbym coś właśnie traciła, jakby coś wymykało mi się z rąk... To bardzo boli, nie życzę nikomu przeżywania takiego bólu jaki ja przezywałam w tym monecie...
Po przytulaniu Zayn pocałował mnie namiętnie.
-Kocham cię -oznajmił patrząc w moje oczy.
-Ja ciebie też -odpowiedziałam i pocałowałam go jeszcze raz po czym przytuliłam go i wzięłam swoje walizki i odeszłam.
Poszłam w stronę promu. Musiałam troszkę poczekać na prom, na szczęście miałam wykupiony bilet.
Przepływając pod jednym z mostów zauważyłam plakat na którym było napisane:

Kocham Dominic!!!
zakochany Z.M <3

Włożyłam słuchawki do uszu i cieszyłam się jak głupia patrząc przez okno, puki nie usnęłam, zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień.
Na porcie przywitała mnie Olka z ciocią.
 Zaczęły się mnie pytać dlaczego mam takie czerwone oczy i dlaczego się spóźniłam na prom i dlaczego nie powiedziałam im o tym. Starałam się na wszystko odpowiedzieć ale wiadomo jak cię ktoś zasypuje milionem pytań nie odpowiesz na wszystkie, no trudno.
Cieszyłam się kiedy wsiadłam do samochodu i wszyscy zajęli się własnymi sprawami a mnie zostawili w spokoju. Dlaczego oni mówili tak głośno, czyżby na prawdę chcą abym im zwymiotowała w samochodzie?
Włożyłam słuchawki do uszu i puściłam jakąś smutną piosenkę, jestem w swoim małym świecie, odizolowana od rzeczywistości, nikogo w nim nie było, jestem tylko ja.
Miałam ochotę się rozpłakać kiedy odjeżdżaliśmy, dziwnie uciskało mnie w żołądku i ściskało za serce, a do tego miałam ochotę powiedzieć do cioci aby się zatrzymała bo ja nigdzie nie jadę, niestety musiałam wracać do Włoch, co prawda chciałam wracać do domu do znajomych ale cały czas coś mnie trzymało tutaj, coś mi nie pozwalało wyjechać, to jest okropne uczucie.
By załagodzić trochę sytuację opowiedziałam cioci i Olce o plakacie, ale nie mówiłam że to dla mnie. Ciocia skomentowała ten napis że jakiś desperat wywiesił to sądząc, że zobaczy to ta dziewczyna i wróci do niego, natomiast Olka skomentowała to jako romantyczne to, że chłopak zrobił to dla swojej ukochanej by pokazać jej że ją bardzo kocha.
Napisałam do Zayna smsa.
-Widziałam napis, jest cudowny
-Wiedziałem że ci się spodoba. Miłej podróży.
-Dziękuję, tobie też.

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 99

Perspektywa Janet


Nawet nie pamiętam kiedy usnęłam, ale obudziłam się wtulona w Harrego co było bardzo miłe. Poranek zapowiadał się uroczo. Odkleiłam się od Harrego, bardzo ostrożnie, bo nie chciałam go obudzić, usiadłam na krawędzi łóżka i wzięłam do ręki swój telefon z angielską kartą, był wyłączony kiedy wyjechałam do Polski no i zapomniałam go włączyć, natychmiast to zrobiłam, przestraszyłam się kiedy usłyszałam muzyczkę która towarzyszyła przy włączaniu telefonu, była dość głośna. Szybko zakryłam głośnik i spojrzałam na Harrego, ale on dalej spał jak zabity. Spojrzałam na wyświetlacz na którym pojawiły się powiadomienia o nieodebranych połączeniach, kliknęłam i moim oczom ukazało się mnóstwo nieodebranych połączeń od chłopków no i od Daniell. Chciałam jak najszybciej do niej oddzwonić odruchowo spojrzałam na zegarek, wskazywał 10.00. Mogłam spokojnie do niej zadzwonić, wyszłam z pokoju i kliknęłam zieloną słuchawkę na ekranie mojego telefonu.
-Tak? -odezwał mi się bardzo znany lecz nieco zachrypnięty głos Daniell.
-Hej Daniell, tu Janeta. Dzwoniłaś do mnie ale ja byłam w Polsce. Co u ciebie słychać? Jak się czujesz? Obudziłam cię? -zasypałam ją pytaniami jak nienormalna.
-Nie, już nie spałam. Czuję się bardzo dobrze, a u mnie jest dużo zmian ale to na dłuższe pogaduchy i nie przez telefon.
-Eh... No to dobrze bo już się bałam że cię obudziłam. Musimy się spotkać, może jakoś na mieście? Małe zakupy? Co ty na to? -mówiłam jak nakręcona. Bałam się że Daniell pomyśli sobie że coś brałam.
-Bardzo chętne no to może o 13.00 w kawiarni... Tam co są bardzo dobre lody truskawkowe... Emm...
Nazywa się.... "Ice Cow".
-Ok, to do zobaczenia -pożegnałam się i rozłączyłam.
Rozpromieniona weszłam do pokoju, oczywiście na paluszkach żeby nie obudzić Hazzy, kiedy powoli i delikatnie zamknęłam drzwi spojrzałam na łóżko... Harry już wstał bo go nie było na łóżku.
Szybko wygrzebałam jakąś koszulkę z śmiesznym nadrukiem kota i do tego jeansy niebieskie, oczywiście założyłam skarpetki a kiedy Harry zwolnił łazienkę się pomalowałam, zrobiłam sobie kreski eyelinerem.
Ah... ten widok kiedy Harry wyszedł pół nagi a na dodatek jeszcze mokry bo wyszedł spod prysznica, miałam ochotę się na niego rzucić ale tylko się wyszczerzyłam jak głupia.
Umiem wyczuć moment kiedy wejść do kuchni. Dominika zaczynała smażyć jajecznicę na bekonie.
-Oo... Robisz jajecznicę, zrób mi -mówiłam błagalnym głosem. -Zrobisz? -pytałam błagalnym głosem. -No weź zrób -wciąż mówiłam błagalnym głosem.
Dominika spojrzała się na mnie i się zaśmiała prawdopodobnie z mojej miny która, sądząc po śmiechu Dominiki była dość... Interesująca.
-Jesteś powalona, zrobię -odpowiedziała pół śmiechem Dominika.
-Dziękuję -przytuliłam ją bardzo mocno. -Kiedy wstałaś? -zapytałam już normalnym głosem.
-Nie mam pojęcia jakieś 2 godziny temu?
-Jej... Wiesz co? Jak wstałam dziś, włączyłam telefon swój z angielską kartą i zobaczyłam że Daniell dzwoniła więc wyszłam po cichu z pokoju i do niej oddzwoniłam, pogadałam z nią i kiedy skończyłam chciałam wejść do pokoju więc po ciuchu otworzyłam drzwi i na palcach, rozumiesz? Na PALCACH... -mówiłam z przejęciem.
-No -burknęła Dominic.
-Ale czy ty rozumiesz? Szłam na PALCACH!!! No i kiedy zamknęłam po cichu drzwi spojrzałam na łóżko... Patrzę a tam Harrego nie ma a ja tak się starałam by go nie obudzić -powiedziałam i uderzyłam z udawanym oburzeniem dłonią w blat, po czym chwyciłam się drugą dłonią bo potłukłam sobie dłoń.
Na co Dominika wybuchła śmiechem, po chwili ja również się śmiałam sama z siebie.
Po śniadaniu zaczęłam się przygotowywać na spotkanie z Daniell, przebrałam się i poprawiłam swój make up.
Miałam zejść na dół ale jeszcze zahaczyłam o Dominiki pokój.
-Chcesz ze mną pójść na mały shoping? -zaglądnęłam przez uchylone drzwi.
-Jezu, wystraszyłaś mnie.
-Wybacz -uśmiechnęła się do niej.
-Nie, muszę się spakować -odpowiedziała z niesmakiem.
-Ok, za godzinkę będę to sobie coś porobimy, do zobaczenie później -odpowiedziałam po czym wyszłam zamykając drzwi.
Siedziałam w umówionym miejscu, jadłam lody truskawkowe, były na prawdę dobre. Po 10 minutach przyszła Daniell, byłam w ciężkim szoku bo nie miała brzucha,
-Hej-przywitałam się z nią buziakiem w policzek.
-Zamawiałaś coś? -zapytała siadając na przeciwko mnie.
-Nie… Daniell gdzie…
-Pytasz o brzuch? Tydzień temu urodziłam przez cesarskie cięcie.
-Jak to się stało?
-Sama nie wiem, po prostu byłam na mieście i odeszły mi wody.
-Z dzieckiem jest wszystko w porządku?
-Ta... Emily jest stabilna, ale leży w inkubatorze -odpowiedziała. –Musi nabrać sił i sama zacząć oddychać.
Podeszła do nas kelnerka która nie wyglądała jakby lubiła tą pracę... Wyglądała jakby dostała patelnią z zaskoczenia w twarz.
Zamówiłyśmy lody truskawkowe. Kontynuowałyśmy naszą rozmowę. Do kawiarni wszedł mężczyzna który był przystojny, miał ciemne oczy które w cale mnie nie kręciły a wręcz odrzucały, brązowe włosy, przez koszulkę było widać że jest umięśniony co mnie jarało.
Podszedł do naszego stolika a Daniell wstała i go pocałowała na co się zdziwiłam.
-Janeta poznaj Johna -przedstawiła mi widać, szczęśliwa Daniell.
-Hej -uśmiechnęłam się –Janeta -dodałam pośpiesznie.
-John, chłopak Daniell -podał mi z uśmiechem dłoń.
-Usiądziemy? -zaproponowała Daniell.
-Tak, jasne -otrząsnęłam się po czym usiadłam.
Zaczęliśmy rozmawiać, ale rozmowa się nie kleiła, nie wiedziałam o czym mam rozmawiać z Johnem.
Tak mogę z nim rozmawiać o tańcu ale ja nie znam się na tym, więc tylko bym się wygłupiła.
Znalazłam idealne wyjście z tej całej sytuacji, kiedy tylko zjadłam lody, przeprosiłam Daniell że nie pójdę z nią na zakupy, ale Dominika wyjeżdża itd. Zabrałam rzeczy, torebkę, pożegnałam się z Daniell i Johnem i szybko wyszłam.
-Jestem geniuszem -powiedziałam sobie w myślach z ogromną satysfakcją, po czym wsiadłam do samochodu i odjechałam.
Jadąc samochodem wpadłam na idiotyczny pomysł i postanowiłam pojeździć sobie po mieście, skręcałam to w lewo to w prawo aż się zgubiłam.
W oddali zauważyłam jakiś budynek i wysokie ogrodzenie więc pojechałam w tamtą stronę, kiedy byłam na miejscu wysiadłam z samochodu i weszłam przez wejście, moim oczom ukazał się tor wyścigowy dla samochodów, akurat ktoś sobie jeździł i oczywiście robił drifting, usiadłam sobie na ławeczce, która była dość zniszczona i bałam się że się połamie kiedy usiądę ale na szczęście nic się nie stało.
Siedziałam wpatrzona w jeżdżący samochód nawet nie zorientowałam się  kiedy koło mnie ktoś usiadł.
-Zajebisty widok.
-Ja pierdole!!! -krzyknęłam przestraszona.
-Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.
-Am... Żyję więc wszytko jest Ok.
-Ja też lubię czasem tu przyjść i popatrzeć na samochody, to mnie relaksuje. A tak w ogóle to jestem Fred -oznajmił z wielkim uśmiechem.
Fred był ubrany w koszulkę z nadrukiem jakiegoś dziwactwa, była dość przerażająca a do tego umazana gdzie nie gdzie w smarach, miał też na sobie spodnie, które były równie umazane w smarach, tylko że bardziej. Na jego nadgarstku była różowa gumowa bransoletka.
-Jestem Janeta, miło cię poznać FRED -Położyłam nacisk na jego imię po czym uśmiechnęłam się do niego. -Hm... Musze przyznać że to miejsce jest cudowne -pochwaliłam, chodź miałam tak na prawdę inne zdanie. Było okropne, brudno, te trybuny były zaniedbane i stare, siatka która ogradzała cały teren posiadłości była podziurawiona i zardzewiała. A budynek był obskurny.
-Nie wcale nie jest cudownie tyle tu trzeba wyremontować, ale nie mamy pieniędzy, nasz warsztat jest mało znany więc i zarobek jest mały. Czasem po prostu przychodzę tu aby przemyśleć pewne sprawy... A ty co tu robisz? -zapytał zerkając na mnie.
-Jestem tu aby pomyśleć... Mam sporo problemów... A najgorsze jest to że nie mam pracy.
-Eh... Praca to podstawa.
-Tak -odpowiedziałam spuszczając głowę.
-Janeta mam genialny pomysł -powiedział wstając na równe nogi, spojrzałam na niego z zapytaniem. -Szukasz pracy a ja szukam kogoś kto by rozsławił mój warsztat -mówił podekscytowany.
-Więc?
-Mam dla ciebie pracę, zostaniesz twarzą mojego warsztatu -wydusił z siebie cały podekscytowany.
-Żartujesz chyba sobie ze mnie.
-Nie jestem poważny.
-Nie, nie będę twoją twarzą.
-Ale dlaczego nie? Chcesz pracę, chcesz zarabiać pieniądze...
-Nie jestem co do tego przekonana -wreszcie uległam.
-Chodź pokażę ci swój raj.
Fred zaprowadził mnie do warsztatu, pokazał co gdzie jest i przedstawił swoim kolegom i partnerowi Gilowi.
Po dłuższej rozmowie doszliśmy do porozumienia, oficjalnie byłam twarzą.
Odeszliśmy kawałek od grupy kolegów Freda, staliśmy na samym końcu warsztatu obok czegoś przykrytego białą płachtą. Kiedy temat się skończył zapytałam o te coś co stoi przykryte białą płachtą.
-To jest mój stary wóz -odpowiedział po czym odkrył kawałek maski samochodu.
-Jej to jest cudo -odpowiedziałam. -Co się stało?
-Ścigałem się w wyścigu ulicznym kiedy miałem wypadek. Wpadłem na barierkę i teraz mam w nogach druty... Nie ścigam się od tamtego czasu a moja kochana Baxi stoi tutaj -mówił ze smutnym wyrazem twarzy głaszcząc kant maski samochodu.
-Tak mi przykro, przepraszam.
-Nic się nie stało -posłał mi uśmiech. -To tak dawno było, że wydaje się jakby to był sen.
Porozmawialiśmy troszeczkę ale w końcu musiałam mu powiedzieć prawdę, że tak na serio to zabłądziłam i nie mam pojęcia jak wrócić, Fred zaśmiał się tylko i poprosił kumpla aby mnie poprowadził do centrum, za co podziękowałam. Umówiłam się z Fredem na następny dzień aby podpisać papiery, jak zauważyłam Fred jest bardzo dokładny i wszystko musi się u niego zgadzać.
Wróciłam do domu, no tak miała być godzinka a wyszło co najmniej 2. Wiedziałam że Dominika nie będzie zadowolona, ale mimo to szybko pobiegłam do jej pokoju. Weszłam bez pukania.
Przed łóżkiem stała Dominika z Zaynem i się całowali, gdy to ujrzałam znieruchomiałam na sekundę, po czym DOSŁOWNIE odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju. Podreptałam do swojego pokoju, przebrałam się w luźniejsze ciuchy, czyli właściwie to zmieniłam tylko bluzkę na bardziej luźniejszą i wygodniejszą. Po chwili do mojego pokoju weszła Dominika z uśmiechem na twarzy, chyba wiedziała że byłam w ich pokoju i widziałam jak się obściskiwali.
-Hej -odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
-Hej -odwzajemniłam uśmiech. -Kiedy jedziesz?
-Za 40 min. Mam autobus do Londynu, a później prom do Belgi.
-Autobus? Przecież miała cię odebrać Olka z Martą.
-Zmiana planów, odbierają mnie z Belgi.
-Musisz wracać? -mówiłam przygnębiona.
-Niestety muszę.
-Zostań ze mną... Nie wytrzymam bez ciebie -odpowiedziałam ze smutną miną.
-Ok kochanie dasz radę, będziemy rozmawiać przez skype -pocieszyła mnie.
-No dobra -westchnęłam jak małe dziecko a Dominika objęła mnie ramieniem.
-Ej, nawet mi nie powiedziałaś jak było w Polsce -upomniała się spoglądając w moje kocie oczy.
-Nawet dobrze, wydało się że mam prawko i to przez Marcina, który wywalił na ziemię mój portfel i się wysypały kartki i musiał akurat zobaczyć moje prawko... No i musiałam jechać z nim do niego do domu na "chwilkę" ale ta chwilka trwała 1.30 godzin. Bo musiał pomóc bratu przy maszynie a ja pomagałam jego bratowej w objedzie. Z Leną odwiedziłyśmy Tomka i Kasię, mają kryzys więc zabrałam Tomka ze sobą to jak wróciliśmy po kilku dniach do Białego to nie mogli się sobą nacieszyć, co było bardzo słodkie.
Eh...  Biedna Kasia nie może mieć dzieci...
-Kasia jest bezpłodna? -powtórzyła z niedowierzaniem Dominika.
-Niestety tak, oboje są załamani. Planowali dwójkę urwisów.
-To jest takie smutne, że są ludzie którzy są porządnymi ludźmi i chcą mieć dziecko i nie mogą a są ludzie którzy w domu mają patologię i mają ich dużo, aż za dużo. To jest takie przykre.
-I smutne -dodałam. -Dobra koniec tych pierdoł, a co ty wyprawiałaś z Malikiem w pokoju? -zaśmiałam się.
-Em... Żegnałam -odpowiedziała lekko zakłopotana. -A wiesz że to nie ładnie tak podglądać?
-No wiem przepraszam, obiecuję to się więcej nie powtórzy -wygłupiałam się.
-Dominica, jedziemy! -doszły nas krzyki Zayna.
-Dominika -odpowiedziałam wstając na równe nogi.
-Żaneta -wykonała taki sam ruch.
Po czym obie się przytuliłyśmy się do siebie.
-Jestem silna, nie będę płakać -mówiłam w myślach, lecz kiedy tylko ujrzałam zapłakaną Dominikę nie wytrzymałam i również się popłakałam. To było takie trudne i ciężkie.
-Pisz, dzwoń -odpowiedziałam.
-Będę -zapewniła Dominika biorąc do ręki torebkę.
-Obiecaj -powiedziałam cała zapłakana.
-Obiecuję -odpowiedziała łamiącym się głosem po czym wyszła z pokoju.
Nasze pożegnanie nie wyglądało jak pożegnanie, wszystko to co chciałam do niej powiedzieć ona już wiedziała.
Pożegnania są na prawdę bardzo trudne i bolesne, dlatego żeby oszczędzić nam bólu nie mówiłyśmy sobie "Do widzenia" czy "Żegnaj", ponieważ te słowa ranią jak żyletka.
"Do widzenia" i "Żegnaj" mówi się na pożegnanie na pogrzebach, kiedy żegna się ze zmarła osobą tak na zawsze.
Zostałam na górze w swoim pokoju, jedynie to podeszłam do okna i spoglądałam jak Dominika pakuje swoje walizki do Land Rovera Harrego.
Dominika przed tym jak wsiadła do samochodu i odjechała odwróciła się i spojrzała w moją stronę i posła buziaka.
Tego samego wieczoru wszystko zmieniło się, każdy siedział na kanapie i patrzył bezmyślnie w telewizor. Nie chciałam zmarnować całego wieczoru, dlatego postanowiłam coś zmienić, zmienić oczywiście na lepsze.
Szybko zaczęłam to realizować. Wstałam i pobiegłam na górę.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 98

Perspektywa Harrego


Poczułem ogromną ulgę kiedy wyjawiłem dla Janet co tak na prawdę do niej czuję. Nigdy nie miałem kłopotu z powiedzeniem dla dziewczyny że mi się podoba ale Janeta była inna, przy niej nogi mi miękły, brakowało mi słów. A ten strach? Był okropny, paraliżował mnie całego, nie mogłem się ruszyć ani nic powiedzieć, to było najgorsze uczucie jakiego doświadczyłem.
Tak czy inaczej żadna z moich obaw się nie sprawdziła, Janeta nie była zaskoczona chyba domyślała się co chcę jej powiedzieć, w sumie to sam bym pewnie się domyślił, moje zachowanie od razu mnie zdradzało.
Zabrałem ją do domu, gdzie czekało na nią powitanie, ale po chwili wyszła z domu i pojechała do wolontariatu, nie powiedziała kiedy wróci, po prostu wyszła.
Mieliśmy jej tyle do opowiedzenia, troszeczkę się u nas pozmieniało. Jak wróci to jej wszystko opowiemy.
Janeta wróciła wieczorem, czekałem na nią na kanapie, oczywiście te czekanie tak mnie znudziło, że aż zasnąłem ale gdy usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi natychmiast otworzyłem oczy i się poprawiłem. Janeta weszła zatrzaskując drzwi za sobą.
-Hej, nareszcie wróciłaś -odpowiedziałem odwracając się w jej stronę.
-Hej... Tak wróciłam, przepraszam ale byłam jeszcze u Leny, znaczy u Marcela.
-I co u niego? -zapytałem.
-Przecież wiesz, był u was. Powiedział mi jak się opiekowaliście 4 miesięcznym dzieckiem -odpowiedziała idąc w stronę fotela, obserwowałem jej każdy ruch. Janeta usiadła niezwykle lekko na fotel.
-Tak, było całkiem fajnie -odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
-Wiem że to moja wina, powinnam była zadzwonić ale nie miałam czasu, Alice zabrała mnie do dzielnicy slumsów, opowiedziała swoją historię. A później wzięła mnie i taką dziewczynę do szpitala dziecięcego -mówiła a jej oczy posmutniały, zabłyszczały od napływających łez. -Te dzieci są takie małe, takie niewinne... powinny spędzać czas z kolegami na podwórku a nie siedzieć w szpitalu...
-Co to za oddział?
-Nie wiem... oddział... choroby... Rak... Te dzieci mają raka a większość już się nie wyleczy, po prostu umrze... -odpowiedział po czym łza spłynęła po jej policzku.
Wstałem z kanapy, podszedłem do niej, uklęknąłem przed nią i ją przytuliłem. -Czułam się taka bezradna, chciałabym im pomóc ale nie mogę... Mogę tylko patrzeć jak umierają... To boli... Ta pierdolona bezradność boli...
-Fakt nie możesz przedłużyć im życia ale możesz go umilić.
Janeta spojrzała na mnie, miała zapłakane oczy i lekko podpuchnięte, ostatki maskary spływały po jej policzkach.
-Może i masz rację -zapytała z nadzieją w oczach.
-Jasne, jak chcesz to mogę ci pomóc -odpowiedziałem.
-Chcę -odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
-A teraz.. .-rzuciłem po czym włożyłem lewą rękę pod jej plecy a prawą pod jej kola, po czym delikatnie ją podniosłem, Janeta odwinęła ręce wokoło mojej szyi.
Podszedłem do kanapy po czym ją posadziłem na kanapie, sam usiadłem obok niej tuż przy oparciu kanapy, przyciągnąłem ją do siebie, Janeta położyła nogi na kanapę a plecy oparła o mój tors. Lewą ręką objąłem ją splatając nasze dłonie. Janeta spojrzała na mnie po czym przygryzła dolną wargę. Poczułem ucisk w żołądku, wiedziałem co on oznacza, pragnąłem Janet i to coraz bardziej, miałem ochotę wziąć ją i zanieść na łóżko a nie na kanapę. Nagle poczułem jak w spodniach zaczyna brakować miejsca. Nie, zaraz spalę się ze wstydu jeśli Janeta to poczuje. Ale najpierw ją pocałuję.
Prawą ręką podniosłem Janet podbródek i szybko wbiłem swoje usta w jej, Janeta bardziej przekręciła się by było wygodniej, ja również nieco się przekręciłem by znów było komfortowo i na dodatek przyjemnie.
Przelałem w ten pocałunek całe swoje pragnienie, uczucia wszystko, gdy się to wszystko zmieszało pocałunek był bardzo słodki, Janeta położyła dłonie na mojej twarzy a następnie przesunęła je w górę, nagle jej dłonie błądziły w moich włosach. Moje dłonie spoczywały na jej twarzy. Gdy rozłączyliśmy nasze usta, spojrzała na mnie swoimi kocimi ale już spokojnymi oczami, kciukami wytarłem pozostałości po łzach i po maskarze. Janeta zaśmiała się.
-Jesteś głodna? -zapytałem, wiedziałem że to pytanie jest głupie ale nie wiedziałem kompletnie co powiedzieć.
-Nie, zęby mnie jeszcze bolą od aparatu. Tuż przed wyjazdem dowiedziałam dentystę.
-Oh... Ale wszystko jest ok?
Tak -uśmiechnęła się szeroko. -A może zagramy w GTA, Kupiłam w Polsce na Play Station? -zapytała z wielkim entuzjazmem.
-Jasne -odpowiedziałem z szerokim udawanym uśmiechem.
Janeta wstała po czym pobiegła na górę, po kilku minutach wróciła, a ja podłączyłem PS pod telewizor i przygotowałem dżojstiki, były nieco zakurzone. Janeta włożyła płytkę po czym wcisnęła przycisk włączający grę. Niestety cała gra była po Polsku i nic nie rozumiałem, tym razem to Janeta była moim tłumaczem.
Zaczęliśmy jeździć po mieście, zabijać ludzi, rozjeżdżać, kraść samochody i samoloty. Było zabawnie, nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zrobiło się na prawdę bardzo późno.
Siedzieliśmy na podłodze oparci o kanapę, po jakimś czasie przyszła Dominika, później Niall i reszta chłopaków.
Po pewnym czasie miejsce Janet zajął Zayn, a Janeta mogła spokojnie pogadać z Dominic. Obie wyszły do kuchni, eh... te babskie pogaduszki. Ale po chwili nie dało się ich nie słyszeć Janeta zaczęła strasznie głośno mówić, nie wiem dokładnie co bo mówiła po Polsku ale głośno więc pewnie Dominic powiedziała jej o wyjeździe albo o tym że Marta przyjeżdża.
Wiem Dominic nie była zachwycona, mówiła dla Marty aby jechała do cioci ale ta powiedziała że przyjedzie do UK, gadanie Dominic o tym że ona sama jest w gościach a jeszcze będzie sprowadzać tu swojego gościa. Było głupio dla Dominic, ale nic nie poradzi na to że jej siostra chce koniecznie tu przyjechać, Dominic nic nie mówiła że nas zna i ze u nas przesiaduje ale chyba usłyszała jak Janeta rozmawiała z Dominic, bo niby dlaczego chciała by tutaj tak koniecznie przyjechać.
Do salonu przyszła lekko podirytowana Janeta.
-Co się stało? -zapytał Liam.
-Dowiedziałaś się że Marta przyjeżdża? -zaśmiał się Niall.
-Marta? -zdziwiła się.
-Siostra Dominic, ma tu przyjechać może jutro już tu będzie.
-C-c-co? Dominic!!!
Janeta wstała z kanapy i wyszła z salonu, no to się teraz dopiero zacznie się zabawa.
-Brawo Niall, jesteś geniuszem -poklepał go po ramieniu Liam.
Niall był bardzo zakłopotany i znacznie posmutniał. Z kuchni znów doszły nas odgłosy sprzeczki już nie kłótni, po chwili z kuchni wyszła Janeta po czym poszła na górę, wiedziałem że ta rozmowa źle się bardzo skończyła. Niall patrzył na mnie z przerażeniem, wiedziałem że się obwinia o tą sprzeczkę bo to on wypalił z tym że Marta przyjeżdża.
Wstałem z podłogi podając dżojstik dla Liama, przechodząc obok Nialla położyłem mu rękę na ramieniu, pocieszając go w ten sposób i mówiąc że to nie jego wina.
Janeta była wściekła ale też czuła się zraniona bo Dominic nic jej nie powiedziała o tym że wyjeżdża, ani o tym że z wizytą przyjeżdża Marta. Starałem się ją pocieszyć ale też wybronić Dominic z jej zachowania.
Nie zdążyłem zacząć bronić Dominic kiedy drzwi się otworzyły a w nich stała Dominic.
-Mogę porozmawiać z Janet? -zapytała delikatnie.
-Jasne -odpowiedziałem po czym puściłem oczko dla Janet i wyszedłem uśmiechając się do Dominic.
Nie minęło 15 minut a Dominic z Janet zbiegły na dół rozpromienione.
-Ej chłopaki... Jak wszyscy wiemy Dominic wyjeżdża, więc uczcijmy to -Janeta mówiła podekscytowana.
-No dobra, ale jak? -zapytał Zayn.
-Idźmy na imprezę -wypaliła Janeta. -No to za 30 minut spotykamy się tutaj -dodała po czym dziewczyny poszły na górę, a my siedzieliśmy na swoich miejscach skołowani, niedawno obie były smutne i złe na siebie a tu nagle są znów "best friend", nie rozumiem kobiet i raczej ich nie zrozumiem, nigdy.

Perspektywa Dominic



Wiedziałam że Żaneta nie będzie zadowolona z tego że Marta przyjeżdża, tak jak ja. Bałam się powiedzieć o tym dla Żanety, tak wiedziałam o tym dużo wcześniej ale cały czas odkładałam to żeby to powiedzieć dla Żanety, a później wyjechała więc nie miałam jak ją o tym poinformować.
Oczywiście przeprosiłam Żanetę i opowiedziałam wszystko dokładnie. Marta przyjeżdża po mnie z Olką i jedziemy do Włoch, będą tutaj tylko kilka godzin. A wracam wcześniej bo moi rodzice przyjechali do Włoch na tydzień i zaczynają się czegoś domyślać, że coś tu jest nie tak bo cały czas siedzę u Żanety.
Po szczerej rozmowie Żaneta postanowiła wykorzystać ten czas jaki nam pozostał więc wymyśliła aby pójść na imprezę, co było dobrym pomysłem.
Tym razem to my się szybciej się ogarnęłyśmy niż chłopaki, stałyśmy i czekałyśmy w salonie.
-Zmiana planu, jedziemy na prywatkę do takiego znajomego-odpowiedział Zayn schodząc ze schodów.
-Co? jakiego znajomego?
-Ze studia nagraniowego, będzie tam Ed Sheeran, Justin z Selen i jeszcze parę innych znanych osób, no chodźcie będzie fajnie -zachęcał Zayn.
-Eh.. No dobra -uległa Żaneta.
Kiedy wszyscy byli już wyszykowani zebraliśmy się w dwa auta i ruszyliśmy w drogę. Po parunastu minutach dotarliśmy pod dość spory budynek który nie wyglądał tak jak reszta budynków ten wyróżniał się, był bardziej nowoczesny i droższy.
Zapukaliśmy w drzwi, otworzył nam wysoki chłopak w full capie. Był dość przystojny ale nie w moim guście, był dość szczupły, ale miał dość szerokie barki. Ubrany był w rurki i koszulę w kratkę. Oczy miał czerwone więc było widać że impreza się już zaczęła.
Wpuścił nas do środka, weszliśmy do przedpokoju, a następnie przeszliśmy do ogromnego i przestronnego salonu gdzie było mnóstwo ludzi. Chłopaki poprowadzili nas do małego baru, gdzie spotkaliśmy Eda, przywitał sie z chłopakami a następnie Liam przedstawił nas dla Eda.
Po pewnym czasie atmosfera troszeczkę się rozluźniła ale w dalszym ciągu siedziałam cicho i słuchałam jak Liam rozmawia z Edem, bałam się odezwać, mój angielski był słaby i bałam się że coś palnę. Janeta wywijała z Harrym a Liam zdążył wypić już kilka drinków przez co język bardziej mu się rozluźnił.
-Janeta ma cudowny głos, gdybyś ją tylko usłyszał -zachwalał Liam.
-Serio? No to koniecznie muszę usłyszeć jak śpiewa. Może się spotkamy w studiu jutro o 14.00?
-Spoko przyjacielu, dla ciebie wszystko.
-Weź ze sobą Janet i... -odpowiedział Ed wskazując palcem na mnie, usiłował przypomnieć sobie jak się nazywam.
-Dominic -odpowiedziałam pomagając mu.
-Tak Dominic, przepraszam -odpowiedział z uśmiechem.
Po imprezie wróciliśmy do domu, nikt na szczęście się nie upił na tyle że nie był w stanie utrzymać jako takiej równowagi.
Poszłam pod prysznic, przebrałam się w bardziej luźniejsze i wygodniejsze ubrania, wychodząc z łazienki spojrzałam w stronę okna, nagle moje spojrzenie przykuła moja gitara stojąca w kącie, uśmiechnęłam się do niej po czym zmierzyłam w jej kierunku, wzięłam ja do ręki po czym usiadłam na łóżku opierając ją o swoje kolano, zaczęłam coś brzdąkać. Nawet nie zorientowałam się kiedy usiadła koło mnie Żaneta.
-Wystraszyłaś mnie -odpowiedziałam ciężko oddychając.
-Przepraszam nie chciałam cię przestraszyć -usprawiedliwiła się Żaneta. -Co grasz?
-Nie wiem, w zasadzie to wszystko co mi przyjdzie do głowy -odpowiedziałam.
-A pamiętasz jakąś piosenkę którą razem śpiewałyśmy?
-Nie przypominam sobie.
-Kurcze... Jedyna piosenka jaka mi przychodzi na myśl to jest Ewa Farna- Cicho.
-Śpiewałyśmy ją tuż przed twoim wyjazdem -powiedziałam przypominając sobie ten dzień.
-A pamiętasz chwyty?
-No oczywiście, jak bym mogła zapomnieć -zaśmiałam się po czym zaczęłam grać akordy z pamięci.
Zanim zgrałyśmy się, przypomniałyśmy słowa to minęło z jakieś 5 minut, aż w końcu zagrałam po raz setny i było wszystko dobrze, śpiewałyśmy uśmiechając się do siebie, na początku było dość sporo fałszu ale to nie chodziło o to aby zaśpiewać to idealnie i czysto tylko o to aby się świetnie bawić wraz z przyjaciółką.
Kiedy grałam z Żanetą to czułam się lekka wypełniała mnie euforia i eksplodowała w środku, niczego takiego  nie odczuwałam grając z kimś innym, to było dość dziwne ale tak właśnie było.
Po skończonej piosence Żaneta zaproponowała inną piosenkę której nie znałam, wyszła z pokoju i znikła na kilka minut po czym wróciła z kartkami, podała mi kartkę na której były akordy na gitarę i tekst piosenki.
-Ja mam to zagrać, ty chyba sobie żartujesz -odpowiedziałam z wyrzutem.
-No, dasz radę... Wierzę w ciebie -odpowiedziała z uśmiechem.
-No nie wiem -powiedziałam zrezygnowana.
-Dasz radę, jesteś mistrzem gitary chwytasz utwory w 5 minut, więc przestań marudzić tylko zacznij grać.
-No dobra ale daj mi się zapoznać z chwytami -odpowiedziałam po czym zaczęłam brzdąkać na gitarze. -Dobra zaczynajmy, jestem już gotowa -odpowiedziałam poprawiając się na łóżku.
Żaneta zaczęła śpiewać piosenkę Ellie Goulding-I know you care .
Żaneta bardzo wczuła się w tą piosenkę i było to widać, pod koniec piosenki łezka spłynęła jej po policzku, ale dokończyła piosenkę do końca, po odegraniu ostatniego akordu usłyszałyśmy brawa za naszymi plecami, szybko obie się odwróciłyśmy, Zayn stał w drzwiach wraz z Niallem klaszcząc z szerokimi uśmiechami na twarzach na co obie się nieco skrępowałyśmy.
-Cudownie, dobry kawałek -pogratulował Zayn.
-Dzięki ale ja już muszę uciekać, Dobranoc -Żaneta pośpiesznie powiedziała i szybko wyszła z pokoju.
-Powiedziałem coś nie tak? -zapytał skołowany Zayn.
-Nie, po prostu myślałyśmy że jesteśmy same w pokoju -odpowiedziałam łagodnie odstawiając gitarę z powrotem w kąt.
-Przepraszamy, po prostu szliśmy korytarzem i usłyszeliśmy muzykę więc weszliśmy by jej posłuchać to wszystko -usprawiedliwił się Niall.
-Rozumiem, wszystko jest Ok. -uśmiechnęłam się życzliwie do Nialla.
-Na pewno?- zapytał.
-Oczywiście
-Ok to ja uciekam, pa -rzucił po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi. Popatrzyłam na Zayna a on na mnie po czym zaśmialiśmy się z zachowania Nialla, Zayn poszedł do łazienki a ja wskoczyłam do łóżka po czym szybko zasnęłam.