sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 90

Perspektywa Nialla


Ten pomysł aby dać dziewczynom nauczkę był dobry każdy się w niego zaangażował. A na pomysł wpadł Louis, który miał ochotę komuś wyciąć numer, a więc padło na dziewczyny które wcześniej nam wycięły numer. Od tego pomysłu próbowała odwieźć El, ale jej się nie udało za bardzo każdemu spodobał się ten pomysł. Louis wyjął od siebie materac, ja zrobiłem to samo z naszym (Moim i Harrego) materacem. Zayn z Harrym poszli po jakieś deski bądź belki, po chwili przynieśli wystarczająco długie. Wzięliśmy się do pracy, najpierw powyjmowaliśmy śledzie z ziemi, a tuż po tym mieliśmy wielką akcję podnoszenia namiotu i wkładania pod niego belek. Harry, Liam, Zayn i ja podnieśliśmy namiot a Louis umieścił pod nim belki. Ostrożnie umieściliśmy namiot na belkach, kolejną rzeczą było przeniesienie namiotu z dziewczynami nad jezioro umieszczenie go na dwóch materacach i odepchnięcie.
Szliśmy pomału, ostrożnie i cicho aby nie obudzić naszych ofiar. Louis szedł z materacami, umieścił je na powierzchni wody, a my mieliśmy za zadanie położyć namiot na nich. Ostrożnie i pod przewodnictwem Louisa umieściliśmy namiot na materacach i ostrożnie wyjęliśmy belki, kolejnym krokiem było odepchnięcie tratwy od brzegu.
Byliśmy bardzo ciekawi jak dziewczyny zareagują kiedy zobaczą gdzie się znajdują, nie przejmowaliśmy się tym akurat wtedy, ale kiedy dziewczyny były już na lądzie, a właściwie dołączyły do nas nie odezwały się do nas ani słowem. Rozmawiały między sobą po Polsku ani jednego słowa po angielsku to z czasem stało się denerwujące i uciążliwe. A kiedy któryś z nas zadał pytanie ignorowały to i nadal rozmawiały między sobą, to było irytujące.
Janet i Dominic zjadły śniadanie poszły do namiotu, po jakimś czasie zauważyłem  jak pakowały rzeczy do plecaka.
-Co one wyprawiają? -zapytał Harry.
-Nie wiem, idź się ich zapytaj. Może Ci odpowiedzą -odpowiedziałem obojętnie.
-Ej dziewczyny gdzie idziecie? -krzyknął Liam,  ale dziewczyny nie odpowiedziały. Ignorowały wszystko i wszystkich.
Dziewczyny po chwili, zmierzały w stronę lasu. A no tak przecież Janet coś wspominała o wyprawie do lasu.
-Ej chłopaki, one idą do lasu, może do domku na drzewie -odpowiedziałem.
-Poradzą sobie, nie są małymi dziewczynkami -dodał Louis obojętnie, popijając colę.
-A skąd wiesz? Każda wyprawa jest niebezpieczna a szczególnie wtedy kiedy las jest nieznajomy, nie wiesz co spotkasz, niedźwiedzia, lisa, wiewiórkę czy nawet wilka. Nas była wtedy piątka a one poszły we dwie, to jest chyba różnica NIE PRAWDA?! -odpowiedziałem oburzony postawą Louisa.
Nastała cisza, każdy myślał nad słowami, które wypowiedziałem.
-Niall ma racje, nie wiadomo co się tam żyje i jak jest niebezpieczne. Trzeba za nimi iść dla ich bezpieczeństwa, nawet jeśli są na nas złe i się do nas nie odzywają -odpowiedział Zayn przerywając tą niezręczną ciszę, która narastała.
-Tak dokładnie -potwierdził Harry.
-A ja nadal uważam że nie powinniśmy iść za nimi, to one obraziły się na nas i się do nas nie odzywają, a na dodatek ignorują, po co mamy iść? Jak cię tam nie chcą... To był żart a one traktują to jakby to było coś poważnego -rzucił obojętnie Louis.
-No chyba sobie kurwa żartujesz... Tak to był żart ale jakiś kiepski, dziewczyny mają za co się do was nie odzywać, ignorować ale ja na miejscu Janet i Dominic podeszłabym i każdemu z osobna spoliczkowała... Więc cieszcie się że tak postąpiły... Przesadziliście chłopaki i to bardzo, one tylko was budziły a wy je wysłaliście na środek jeziora, to było w chuj gówniarskie... Nie mam ochoty gadać z gówniarzami, którymi jesteście wy... Nie one... A teraz wypierdalać mi stąd ubierać się i iść za dziewczynami... Nie wiem na co wy kurwa czekacie... -Krzyczała Eleonor, bardzo zdenerwowana.
Każdy z nas był w wielkim szoku, bo Eleonor nigdy nie przeklinała a głos podnosiła bardzo rzadko, to nas bardzo zadziwiło tak jak przeraziło, byłem pewien że jeszcze chwilka a rzuci się na nas.. Kiedy się otrząsnęliśmy Zayn przejął głos.
-Kto idzie ze mną? -zapytałem.
-Na mnie nie patrz-odrzekł Louis, Eleonor na te słowa spojrzała się na Louisa i odeszła w stronę jeziora, widać było że bardzo ją to zraniło.
-Ja zostanę -odrzekł Liam-chętnie bym poszedł ale potrzebny będę tutaj -dodał.
-Ja idę -odpowiedziałem.
-Ja też -odpowiedział Harry.
-No to dobra mamy grupę, przebieramy się i idziemy -odpowiedział Zayn po czym poszedł do namiotu się przebrać.
Po kilku minutach byliśmy gotowi i wyruszyliśmy w poszukiwaniu Janet i Dominic.
Cały czas szliśmy i co jakiś czas wołaliśmy, ale w odpowiedzi dostawaliśmy odgłosy wiewiórek, lub stukanie dzięcioła. Przeprawiliśmy się przez rzekę, miałem nadzieję że dziewczyny są właśnie tam i nie poszły nigdzie dalej.
Każdy z nas był zamyślony i nieobecny, kiedy byliśmy już blisko domku usłyszeliśmy śmiech, to nas sprowadziło z powrotem na ziemie, spojrzeliśmy na siebie i z nadzieją w oczach zmierzyliśmy w stronę odgłosów, które z każdym krokiem narastały.
Zza drzew wyłonił się domek a na nim dziewczyny, całe i zdrowe, były bardzo roześmiane, ale kiedy ujrzały nas to miny im zrzedły.
-No nareszcie znaleźliśmy was -oznajmił z wielkim uśmiechem Zayn.
-Martwiliśmy się o was -oznajmił Harry.
-Super -odrzekła bez uczuć Janeta. -Po co nas śledziliście? Po chuj wy tutaj jesteście? -krzyknęła oburzona Janeta.
-Bo nam na was zależy, martwiliśmy się bo nie wiadomo co w tym lesie się czai -odpowiedział Zayn.
-Ojej -powiedziała sarkastycznie Janeta wstając na nogi.
Janeta zeszła z domku Dominic zrobiła podobnie.
-Przestańcie, jakoś was to nie obchodziło jak się znalazłyśmy na środku jeziora i o własnych siłach dopłynęłyśmy do brzegu, musiałyśmy wskoczyć do wody której nie znamy, nie wiemy co w niej żyje... Gówno was to obchodziło gdyby coś nas zjadło, no ale to był żart, tylko wiesz co... Jakiś nie śmieszny... Był obrzydliwy... -mówiła Janeta ze łzami w oczach.
-Ale co miałoby was zjeść? Płotka? Czy może Okoń? -zaśmiał się Zayn.
-Jesteś żałosny... Te ryby nie mają co jeść, bo to jezioro jest sztuczne, więc jedzą co popadnie, atakują wszystko co żyje... Nie wiesz jakie ryby tam pływają... Może szczupak, może pirania, a może sum lub rekin, nie wiesz tego... Więc się nie wymądrzaj bo jesteście żałośni, wy wszyscy... Robicie kawały tak obrzydliwe jak wy sami... Bardzo się na was zawiodłyśmy... -odpowiedziała Janeta, a łza spływała jej po policzku, jej ból w oczach był nie do zniesienia, było mi tak bardzo wstyd, czułem się okropnie. Janeta miała racje jestem dorosłym człowiekiem tylko z wyglądu bo wewnątrz mnie siedzi gnojek.
-Kogo chcecie oszukać, w cale was to nie interesuje co się z nami stanie, liczy się tylko zabawa -odpowiedziała z bólem w głosie odwróciła się i odeszła.
Dominic wraz z Janet się odwróciły i ruszyły naprzód. W mojej kieszeni zaczęło coś wibrować, wyjąłem telefon i zobaczyłem że Liam do mnie dzwoni.
-Ej stary wracaj bo nie daję rady, nie ogarniam tej całej sytuacji, wracajcie -odpowiedział.
-Ok już wracam -odpowiedziałem pośpiesznie po czym rozłączyłem się. -Muszę iść, Liam mnie potrzebuje a wy ruszcie dupy i coś do chuja zróbcie -powiedziałem zirytowany postawą Zayna i Harrego, który stali i patrzyli się w trawę.
Harry ruszył się z miejsca i pobiegł do dziewczyn, Zayn po chwili podszedł do reszty. Odszedłem w głąb lasu, musiałem szybko powrócić do obozu, bo przyjaciel mnie potrzebował.

Perspektywa Dominic


Było wszystko w porządku siedziałyśmy w domku śmiałyśmy się, gadałyśmy, znów się śmiałyśmy a to wszystko przez wspomnienia. Było wesoło póki się nie pojawili chłopaki, uśmiechy nam znikły z twarzy. Powróciła złość i obojętność.
Po tej całej zaistniałej sytuacji jak Żaneta kłóciła się, a raczej mówiła to co jej leżało na sercu, rozpłakałam się, nerwy mi puściły tak jak Żanecie. Ta cała sytuacja kosztowała mnie tyle samo co Żanetę, z taką różnicą że Żaneta wygarnęła wszystko chłopakom a ja stałam i tylko patrzyłam na tą sytuację.
Żaneta poszła odreagować a ja skuliłam się pod drzewem i zaczęłam płakać, po chwili usiadł koło mnie Zayn.
-Dominic... -zaczął niepewnie.
-Odejdź -rzuciłam.
-Nie, nie odejdę, chcę to wszystko wyjaśnić -odpowiedział. -Chcę cię przeprosić -dodał.
-Nie obchodzi mnie to, jesteś dupkiem... -odpowiedziałam spoglądając mu w oczy, które były pełne żalu.
-Ja... Tak masz rację jestem dupkiem, frajerem, gówniarzem, szczeniakiem...
-Tak
-Co tak? -zapytał zdziwiony.
-Tak jesteś gówniarzem, dupkiem, frajerem... Jak mogliście coś takiego nam zrobić? -zapytałam.
-Nie mam pojęcia... Wstyd mi za nas, żałuję tego... Przepraszam
-Ehe -odpowiedziałam, po czym wstałam i zmierzyłam w lewą stronę.
-Na prawdę przepraszam, żałuję tego i to bardzo, Eleonor dopiero nam uświadomiła co zrobiliśmy i jak ten pomysł był głupi i szczeniacki -odpowiedział rozżalony, podchodząc do mnie. -Co mam zrobić abyś mi uwierzyła? Przepraszam cię bardzo mocno, to się nigdy nie powtórzy, obiecuję.
-Tak masz rację, to się już nigdy nie powtórzy -odpowiedziałam po czym ruszyłam przed siebie.
-Jak to? Chyba nie mówisz tego serio... Nie wyjeżdżasz... Powiedz że żartujesz...
-Nie, nie żartuję, mówię serio... Nie mam ochoty już tu mieszkać.
-Dominic proszę nie rób mi tego -odpowiedział wyprzedzając mnie i padając na kolana. -Nie wyjeżdżaj, przepraszam cię -dodał całując moje dłonie.
-Haha jesteś niemożliwy -zaśmiałam się, jego desperacja doprowadzała mnie do śmiechu.
-Widzisz moja desperacja jest bardzo potężna, jeśli mnie zostawisz zrobię coś głupiego -odpowiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Mam się bać?
-Tak... I to bardzo... A więc nie wyjedziesz? -zapytał z nadzieją w oczach.
-Może... -odpowiedziałam z chytrym uśmiechem. -Przekonaj mnie abym została.
-Dobrze... -zgodził się wstając na nogi. -A więc czas na plan B -odpowiedział po czym ujął moją twarz w swoje dłonie i wbił swoje usta w moje. To było zaskoczenie, ale bardzo miłe i przyjemne. Zayn przestał mnie całować, spoglądał głęboko w moje oczy.
-Możesz powtórzyć? Twoje argumenty nie są jasne -odpowiedziałam po czym zaśmiałam się, Zayn uśmiechnął się i znów mnie pocałował, włożył w to na prawdę wiele uczuć, czułam jak się stara przekazać jak najwięcej emocji i uczuć w ten pocałunek, który trwał wieczność.
-A teraz moje argumenty były wystarczająco jasne? -zapytał Zayn z uśmiechem.
-Tak -odpowiedziałam.
-Wracajmy, może Harry z Janet doszli do porozumienia -odpowiedział Zayn.
W drodze powrotnej do domku na drzewie Zayn chwycił mnie za rękę, nie zabrałam ręki ani nie puściłam bo... chciałam być miła i kulturalna... A tak na prawdę to mi się bardzo to podobało i nie chciałam przerywać tej chwili.
Kiedy wróciliśmy Harrego i Janet nie było, a więc trzeba było na nich poczekać, oboje weszliśmy do domku i rozmawialiśmy  o różnych rzeczach, puki Janet z Harrym nie wrócili.

1 komentarz:

  1. No co możemy sądzić?
    Nie wiem jak inni ale ja sądzę iż jest zajebisty *,*
    Przyjemnie się czytało.
    Czekam na następny
    Buziaki
    Patrycja ;*

    Ps; zapraszam serdecznie na http://takeabreathandlivethedream.blogspot.com/ gdzie pojawił się kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń