Perspektywa Nialla
Ten
pomysł aby dać dziewczynom nauczkę był dobry każdy się w niego zaangażował. A
na pomysł wpadł Louis, który miał ochotę komuś wyciąć numer, a więc padło na
dziewczyny które wcześniej nam wycięły numer. Od tego pomysłu próbowała odwieźć
El, ale jej się nie udało za bardzo każdemu spodobał się ten pomysł. Louis
wyjął od siebie materac, ja zrobiłem to samo z naszym (Moim i Harrego)
materacem. Zayn z Harrym poszli po jakieś deski bądź belki, po chwili przynieśli
wystarczająco długie. Wzięliśmy się do pracy, najpierw powyjmowaliśmy śledzie z
ziemi, a tuż po tym mieliśmy wielką akcję podnoszenia namiotu i wkładania pod
niego belek. Harry, Liam, Zayn i ja podnieśliśmy namiot a Louis umieścił pod
nim belki. Ostrożnie umieściliśmy namiot na belkach, kolejną rzeczą było
przeniesienie namiotu z dziewczynami nad jezioro umieszczenie go na dwóch
materacach i odepchnięcie.
Szliśmy
pomału, ostrożnie i cicho aby nie obudzić naszych ofiar. Louis szedł z
materacami, umieścił je na powierzchni wody, a my mieliśmy za zadanie położyć
namiot na nich. Ostrożnie i pod przewodnictwem Louisa umieściliśmy namiot na
materacach i ostrożnie wyjęliśmy belki, kolejnym krokiem było odepchnięcie tratwy
od brzegu.
Byliśmy
bardzo ciekawi jak dziewczyny zareagują kiedy zobaczą gdzie się znajdują, nie
przejmowaliśmy się tym akurat wtedy, ale kiedy dziewczyny były już na lądzie, a
właściwie dołączyły do nas nie odezwały się do nas ani słowem. Rozmawiały
między sobą po Polsku ani jednego słowa po angielsku to z czasem stało się
denerwujące i uciążliwe. A kiedy któryś z nas zadał pytanie ignorowały to i
nadal rozmawiały między sobą, to było irytujące.
Janet
i Dominic zjadły śniadanie poszły do namiotu, po jakimś czasie zauważyłem jak pakowały rzeczy do plecaka.
-Co
one wyprawiają? -zapytał Harry.
-Nie
wiem, idź się ich zapytaj. Może Ci odpowiedzą -odpowiedziałem obojętnie.
-Ej
dziewczyny gdzie idziecie? -krzyknął Liam, ale dziewczyny nie odpowiedziały. Ignorowały
wszystko i wszystkich.
Dziewczyny
po chwili, zmierzały w stronę lasu. A no tak przecież Janet coś wspominała o
wyprawie do lasu.
-Ej
chłopaki, one idą do lasu, może do domku na drzewie -odpowiedziałem.
-Poradzą
sobie, nie są małymi dziewczynkami -dodał Louis obojętnie, popijając colę.
-A
skąd wiesz? Każda wyprawa jest niebezpieczna a szczególnie wtedy kiedy las jest
nieznajomy, nie wiesz co spotkasz, niedźwiedzia, lisa, wiewiórkę czy nawet
wilka. Nas była wtedy piątka a one poszły we dwie, to jest chyba różnica NIE
PRAWDA?! -odpowiedziałem oburzony postawą Louisa.
Nastała
cisza, każdy myślał nad słowami, które wypowiedziałem.
-Niall
ma racje, nie wiadomo co się tam żyje i jak jest niebezpieczne. Trzeba za nimi
iść dla ich bezpieczeństwa, nawet jeśli są na nas złe i się do nas nie odzywają
-odpowiedział Zayn przerywając tą niezręczną ciszę, która narastała.
-Tak
dokładnie -potwierdził Harry.
-A
ja nadal uważam że nie powinniśmy iść za nimi, to one obraziły się na nas i się
do nas nie odzywają, a na dodatek ignorują, po co mamy iść? Jak cię tam nie
chcą... To był żart a one traktują to jakby to było coś poważnego -rzucił
obojętnie Louis.
-No
chyba sobie kurwa żartujesz... Tak to był żart ale jakiś kiepski, dziewczyny
mają za co się do was nie odzywać, ignorować ale ja na miejscu Janet i Dominic
podeszłabym i każdemu z osobna spoliczkowała... Więc cieszcie się że tak
postąpiły... Przesadziliście chłopaki i to bardzo, one tylko was budziły a wy
je wysłaliście na środek jeziora, to było w chuj gówniarskie... Nie mam ochoty
gadać z gówniarzami, którymi jesteście wy... Nie one... A teraz wypierdalać mi
stąd ubierać się i iść za dziewczynami... Nie wiem na co wy kurwa czekacie...
-Krzyczała Eleonor, bardzo zdenerwowana.
Każdy
z nas był w wielkim szoku, bo Eleonor nigdy nie przeklinała a głos podnosiła
bardzo rzadko, to nas bardzo zadziwiło tak jak przeraziło, byłem pewien że
jeszcze chwilka a rzuci się na nas.. Kiedy się otrząsnęliśmy Zayn przejął głos.
-Kto
idzie ze mną? -zapytałem.
-Na
mnie nie patrz-odrzekł Louis, Eleonor na te słowa spojrzała się na Louisa i
odeszła w stronę jeziora, widać było że bardzo ją to zraniło.
-Ja
zostanę -odrzekł Liam-chętnie bym poszedł ale potrzebny będę tutaj -dodał.
-Ja
idę -odpowiedziałem.
-Ja
też -odpowiedział Harry.
-No
to dobra mamy grupę, przebieramy się i idziemy -odpowiedział Zayn po czym
poszedł do namiotu się przebrać.
Po
kilku minutach byliśmy gotowi i wyruszyliśmy w poszukiwaniu Janet i Dominic.
Cały
czas szliśmy i co jakiś czas wołaliśmy, ale w odpowiedzi dostawaliśmy odgłosy
wiewiórek, lub stukanie dzięcioła. Przeprawiliśmy się przez rzekę, miałem
nadzieję że dziewczyny są właśnie tam i nie poszły nigdzie dalej.
Każdy
z nas był zamyślony i nieobecny, kiedy byliśmy już blisko domku usłyszeliśmy
śmiech, to nas sprowadziło z powrotem na ziemie, spojrzeliśmy na siebie i z
nadzieją w oczach zmierzyliśmy w stronę odgłosów, które z każdym krokiem
narastały.
Zza
drzew wyłonił się domek a na nim dziewczyny, całe i zdrowe, były bardzo
roześmiane, ale kiedy ujrzały nas to miny im zrzedły.
-No
nareszcie znaleźliśmy was -oznajmił z wielkim uśmiechem Zayn.
-Martwiliśmy
się o was -oznajmił Harry.
-Super
-odrzekła bez uczuć Janeta. -Po co nas śledziliście? Po chuj wy tutaj
jesteście? -krzyknęła oburzona Janeta.
-Bo
nam na was zależy, martwiliśmy się bo nie wiadomo co w tym lesie się czai -odpowiedział
Zayn.
-Ojej
-powiedziała sarkastycznie Janeta wstając na nogi.
Janeta
zeszła z domku Dominic zrobiła podobnie.
-Przestańcie,
jakoś was to nie obchodziło jak się znalazłyśmy na środku jeziora i o własnych
siłach dopłynęłyśmy do brzegu, musiałyśmy wskoczyć do wody której nie znamy,
nie wiemy co w niej żyje... Gówno was to obchodziło gdyby coś nas zjadło, no
ale to był żart, tylko wiesz co... Jakiś nie śmieszny... Był obrzydliwy... -mówiła
Janeta ze łzami w oczach.
-Ale
co miałoby was zjeść? Płotka? Czy może Okoń? -zaśmiał się Zayn.
-Jesteś
żałosny... Te ryby nie mają co jeść, bo to jezioro jest sztuczne, więc jedzą co
popadnie, atakują wszystko co żyje... Nie wiesz jakie ryby tam pływają... Może
szczupak, może pirania, a może sum lub rekin, nie wiesz tego... Więc się nie
wymądrzaj bo jesteście żałośni, wy wszyscy... Robicie kawały tak obrzydliwe jak
wy sami... Bardzo się na was zawiodłyśmy... -odpowiedziała Janeta, a łza
spływała jej po policzku, jej ból w oczach był nie do zniesienia, było mi tak
bardzo wstyd, czułem się okropnie. Janeta miała racje jestem dorosłym
człowiekiem tylko z wyglądu bo wewnątrz mnie siedzi gnojek.
-Kogo
chcecie oszukać, w cale was to nie interesuje co się z nami stanie, liczy się tylko
zabawa -odpowiedziała z bólem w głosie odwróciła się i odeszła.
Dominic
wraz z Janet się odwróciły i ruszyły naprzód. W mojej kieszeni zaczęło coś
wibrować, wyjąłem telefon i zobaczyłem że Liam do mnie dzwoni.
-Ej
stary wracaj bo nie daję rady, nie ogarniam tej całej sytuacji, wracajcie -odpowiedział.
-Ok
już wracam -odpowiedziałem pośpiesznie po czym rozłączyłem się. -Muszę iść,
Liam mnie potrzebuje a wy ruszcie dupy i coś do chuja zróbcie -powiedziałem
zirytowany postawą Zayna i Harrego, który stali i patrzyli się w trawę.
Harry
ruszył się z miejsca i pobiegł do dziewczyn, Zayn po chwili podszedł do reszty.
Odszedłem w głąb lasu, musiałem szybko powrócić do obozu, bo przyjaciel mnie
potrzebował.
Perspektywa Dominic
Było
wszystko w porządku siedziałyśmy w domku śmiałyśmy się, gadałyśmy, znów się
śmiałyśmy a to wszystko przez wspomnienia. Było wesoło póki się nie pojawili
chłopaki, uśmiechy nam znikły z twarzy. Powróciła złość i obojętność.
Po
tej całej zaistniałej sytuacji jak Żaneta kłóciła się, a raczej mówiła to co jej
leżało na sercu, rozpłakałam się, nerwy mi puściły tak jak Żanecie. Ta cała
sytuacja kosztowała mnie tyle samo co Żanetę, z taką różnicą że Żaneta
wygarnęła wszystko chłopakom a ja stałam i tylko patrzyłam na tą sytuację.
Żaneta
poszła odreagować a ja skuliłam się pod drzewem i zaczęłam płakać, po chwili
usiadł koło mnie Zayn.
-Dominic...
-zaczął niepewnie.
-Odejdź
-rzuciłam.
-Nie,
nie odejdę, chcę to wszystko wyjaśnić -odpowiedział. -Chcę cię przeprosić -dodał.
-Nie
obchodzi mnie to, jesteś dupkiem... -odpowiedziałam spoglądając mu w oczy,
które były pełne żalu.
-Ja...
Tak masz rację jestem dupkiem, frajerem, gówniarzem, szczeniakiem...
-Tak
-Co
tak? -zapytał zdziwiony.
-Tak
jesteś gówniarzem, dupkiem, frajerem... Jak mogliście coś takiego nam zrobić? -zapytałam.
-Nie
mam pojęcia... Wstyd mi za nas, żałuję tego... Przepraszam
-Ehe
-odpowiedziałam, po czym wstałam i zmierzyłam w lewą stronę.
-Na
prawdę przepraszam, żałuję tego i to bardzo, Eleonor dopiero nam uświadomiła co
zrobiliśmy i jak ten pomysł był głupi i szczeniacki -odpowiedział rozżalony,
podchodząc do mnie. -Co mam zrobić abyś mi uwierzyła? Przepraszam cię bardzo
mocno, to się nigdy nie powtórzy, obiecuję.
-Tak
masz rację, to się już nigdy nie powtórzy -odpowiedziałam po czym ruszyłam
przed siebie.
-Jak
to? Chyba nie mówisz tego serio... Nie wyjeżdżasz... Powiedz że żartujesz...
-Nie,
nie żartuję, mówię serio... Nie mam ochoty już tu mieszkać.
-Dominic
proszę nie rób mi tego -odpowiedział wyprzedzając mnie i padając na kolana. -Nie
wyjeżdżaj, przepraszam cię -dodał całując moje dłonie.
-Haha
jesteś niemożliwy -zaśmiałam się, jego desperacja doprowadzała mnie do śmiechu.
-Widzisz
moja desperacja jest bardzo potężna, jeśli mnie zostawisz zrobię coś głupiego -odpowiedział
patrząc mi prosto w oczy.
-Mam
się bać?
-Tak...
I to bardzo... A więc nie wyjedziesz? -zapytał z nadzieją w oczach.
-Może...
-odpowiedziałam z chytrym uśmiechem. -Przekonaj mnie abym została.
-Dobrze...
-zgodził się wstając na nogi. -A więc czas na plan B -odpowiedział po czym ujął
moją twarz w swoje dłonie i wbił swoje usta w moje. To było zaskoczenie, ale
bardzo miłe i przyjemne. Zayn przestał mnie całować, spoglądał głęboko w moje
oczy.
-Możesz
powtórzyć? Twoje argumenty nie są jasne -odpowiedziałam po czym zaśmiałam się,
Zayn uśmiechnął się i znów mnie pocałował, włożył w to na prawdę wiele uczuć,
czułam jak się stara przekazać jak najwięcej emocji i uczuć w ten pocałunek,
który trwał wieczność.
-A
teraz moje argumenty były wystarczająco jasne? -zapytał Zayn z uśmiechem.
-Tak
-odpowiedziałam.
-Wracajmy,
może Harry z Janet doszli do porozumienia -odpowiedział Zayn.
W
drodze powrotnej do domku na drzewie Zayn chwycił mnie za rękę, nie zabrałam
ręki ani nie puściłam bo... chciałam być miła i kulturalna... A tak na prawdę
to mi się bardzo to podobało i nie chciałam przerywać tej chwili.
Kiedy
wróciliśmy Harrego i Janet nie było, a więc trzeba było na nich poczekać, oboje
weszliśmy do domku i rozmawialiśmy o różnych rzeczach, puki Janet z
Harrym nie wrócili.
No co możemy sądzić?
OdpowiedzUsuńNie wiem jak inni ale ja sądzę iż jest zajebisty *,*
Przyjemnie się czytało.
Czekam na następny
Buziaki
Patrycja ;*
Ps; zapraszam serdecznie na http://takeabreathandlivethedream.blogspot.com/ gdzie pojawił się kolejny rozdział.