Perspektywa Liama
Spotkaliśmy
na miejscu parę staruszków. Byli bardzo mili i kulturalni. Janeta powierzyła mi
pytania, miałem pytać o rzeczy które wypisała mi Janeta, bo jej anielski nie
jest dobry. Oprowadzili nas po malutkim domku, który miał zaledwie jeden pokój,
łazienkę, kuchnię, jadalnię połączoną z salonem, taras, malutkie podwórko.
Wypytałem
o wszystko o co mnie prosiła Janeta. Zaciekawiło nas obdrapana ściana
drewnianego domku, oczywiście zapytałem co się stało. Właściciele nie chcieli za
bardzo powiedzieć, ale po dłuższych namowach powiedzieli co to za zadrapania, a
więc te zadrapania to lisia sprawka. Staruszka wyrzucała resztki jedzenia dla
porzuconych psów, lecz zamiast psów przyszły lisy.
To
nie było powodem sprzedaży domku, starsi ludzie chcieli pojechać na wycieczkę
do Wenecji, zawsze chcieli tam pojechać ale zawsze coś im w tym przeszkadzało,
wybudowali 2 lata temu domek, bo chcieli spokoju a teraz chcą go sprzedać i
pojechać na upragnioną wycieczkę. Janeta przystała na ich propozycję. Spisali
umowę sprzedaży nieruchomości i było wszystko gotowe. Wróciliśmy do domu.
Nadchodził
wieczór, Janeta z Dominic szykowały się na imprezę, ja nie miałem ochoty iść z
nimi. Byliśmy dziś w studiu nagraniowym, nowa piosenka jest bardzo wyczerpująca.
A do tego dochodzi jeszcze Taylor. Mieliśmy jej wszyscy dosyć, aby nie
zwariować zacząłem z Janet naśladować Taylor i Hazze.
Chłopaki
z dziewczynami poszli do klubu, w domu było cicho, wreszcie mogłem sobie
odpocząć.
Poszedłem
pod prysznic, następnie usiadłem na kanapie z butelką pepsi, zacząłem oglądać
jakiś film, który leciał w TV.
-Harry!
Mleko się skończyło!!! -Krzyczała Taylor stojąc przy lodówce.
-Taylor
proszę... Zamknij się! -zwróciłem uwagę.
-Dobrze
-odpowiedziała z wyrzutem.
-Dziękuję
-odpowiedziałem kulturalnie, po czym powróciłem do oglądania TV.
Nawet
nie wiem kiedy usnąłem przed telewizorem, obudziło mnie zamykanie drzwi. Do
salonu weszła Janeta, w dłoni trzymała parę szpilek.
-Dlaczego
nie jesteś w klubie?
-Nie
mogę się bawić -odpowiedziała ze smutnym wyrazem twarzy.
-Dlaczego?
Co się stało? -zapytałem z zatroskaniem.
-Nie
mogę udawać że wszystko jest dobrze. Harry ma Taylor, nie jestem już tu
potrzebna -odpowiedziała siadając koło mnie na kanapie.
-Chyba
sobie żartujesz, jesteś potrzebna... NAM. Nie możesz teraz odejść, a Harry...
Eh... Może się opamięta -odpowiedział.
-Mam
nadzieję, tylko czy nie będzie już za późno -odpowiedziała smutna.
Hope
wskoczyła na kolana dla Janet, pokręciła się wokoło po czym się położyła
mrucząc.
-Zobaczysz
niech tylko się Taylor wyprowadzi.
-Wiesz
co jest najgorsze? To że Taylor chce odzyskać Harrego, a ja nic nie mogę
zrobić. Mogę tylko patrzeć jak Harry odchodzi –odpowiedziała i przytuliła się do
mojego torsu.
-Janeta...
To nie możliwe aby Taylor na niego leciała.
-Serio?
To dlaczego przyszła akurat do niego, kiedy chciała wam niby pomóc wzbić się
znów na szczyt? Dlaczego przyszła do niego kiedy niby się nad nią chłopak się
znęcał? Dlaczego spała z nim w jednym łóżku bo niby miała koszmar? Dlaczego
spędza z nim każdą sekundę? No powiedz mi... Powiedz mi dlaczego?! -odpowiedziała
zdruzgotana, z jej oczu płynął już strumień.
-Taylor
nim manipuluje …-odpowiedziałem, byłem zaskoczony, nie wiedziałem o tym.
-Liam
nie wiesz gdzie trzymamy tabletki przeciw bólowe? –zapytał przerywając moją wypowiedź
Harry wchodząc bezszelestnie do salonu.
Janeta
wyjrzała zza kanapy, gdy ujrzała Harrego, natychmiast wstała i wyszła z pokoju,
mijając Harrego, który stał w drzwiach.
-Co
się stało? -spytał.
Miałem
ochotę walnąć się w czoło, ale tylko przewróciłem oczami. Wstałem z kanapy,
postanowiłem przygotować posłanie.
Wyszedłem
z salonu, Janeta pobiegła na górę, a Harry stał w kuchni, postanowiłem przeprowadzić
z nim rozmowę.
Wraz
z Harrym wyszliśmy na taras, tam mogliśmy być sami. Wyraziłem swoją opinię na
temat tej całej szopki z Taylor o tym że ona chce do niego wrócić, zwróciłem
uwagę na to na co ON nie zwracał, a następnie powiedziałem o tym co mówiła Janet,
na sam koniec trochę go pouczyłem, sądząc po jego minie coś do niego dotarło,
mam by najmniej taką cicho nadzieję. Chcę aby wreszcie było dobrze. Chce aby
Harry trochę dorosną i zobaczył jak daje się naciągać.
Pod
sam koniec naszej rozmowy Harry przyznał mi rację co mnie podbudowało, czułem
że moje gadanie nie idzie na marne.
Po
rozmowie wróciłem do środka, Janeta siedziała na kanapie i za pomocą pilota
zmieniała kanał.
-Rozmawiałeś
z Harrym? -zapytała spoglądając na mnie swoimi kocimi oczami.
-Em...
Tak rozmawiałem -odpowiedziałem drapiąc się za głowę, wiedziałem że Janeta
będzie nie zadowolona, ale co ja mogłem zrobić? Zrobiłem to tylko i wyłącznie
po to aby wreszcie było dobrze.
Stałem
w miejscu i czekałem kiedy Janeta zacznie mnie opieprzać za to że rozmawiałem z
Harrym.
Janeta
wstała i podeszła do mnie.
-Liam...
-powiedziała łagodnym głosem po czym się przytuliła .
Janeta
zrobiła popcorn i zaczęliśmy oglądać jakąś komedie. Niestety nie obejrzałem jaj
do końca bo zasnąłem już w pierwszej części filmu.
Perspektywa Harrego
Rozmowa
z Liamem, nie należała do przyjemnej, pomimo że był spokojny i opanowany. Tak
czy inaczej miał rację, jestem gnojkiem, bo odsuwam dziewczynę w której jestem
zakochany po uszy a przejmuję się Taylor. Do tej pory nie patrzyłem na tą sytuację
z perspektywy 3 osoby. To było chore, bo zaniedbuje Jan dlatego że moja była ma
problem. Jesteśmy przyjaciółmi z Taylor ale chyba przegiąłem i przekroczyłem tą
granicę.
Liam
zwrócił moją uwagę na bardzo ważną rzecz. A właściwie to na zachowanie Taylor w
stosunku do mnie. Czy ona na prawdę leci na mnie?
-Janeta
się wycofuje Harry, jeśli pozwolisz jej odejść to zrobisz najgłupszą rzecz na świecie,
nie znajdziesz już nikogo takiego jak ona - w mojej głowie zabrzmiały słowa
Liama. Miał rację, dlaczego ja tego wcześniej nie zauważyłem? Byłem aż tak
zaślepiony niesieniem pomocy dla Taylor?
Leżałem
w łóżku i patrzyłem bezmyślnie w sufit, w głowie miałem kompletny rozpierdol...
Za
dużo się wydarzyło w ostatnim czasie.
Próbowałem
zasnąć, ale nie mogłem, wziąłem laptopa, usiadłem na parapet i zacząłem
przeglądać najnowsze ploteczki na temat gwiazd. Natknąłem się na bardzo
interesujący artykuł o Taylor, było napisane że na wakacje pojechała do rodziny,
nic nie pisało o żadnym chłopaku.
-Okłamała
mnie -pomyślałem.
Czułem
jak przepełnia mnie złość, byłem zły na nią, ale i na siebie za to że dałem jej
się tak łatwo podejść. Miałem ochotę coś zniszczyć, odłożyłem laptopa na bok.
Wstałem i zacząłem chodzić po pokoju nerwowo. Wkurzyłem się więc postanowiłem
wyładować to na ścianie, uderzyłem pięścią w ścianę, jeden raz to za mało więc
uderzyłem jeszcze kilkakrotnie.
Nie
miałem ochoty patrzeć na ten artykuł, zamknąłem ręką laptopa. Następnie
podszedłem do szafki nocnej Janet, wziąłem do ręki jej zdjęcie oprawione w
ramkę, strącając przy okazji krem do rąk. Schylając się po krem do rąk ujrzałem
pod łóżkiem butelkę whisky. Wyjąłem ją, spoglądając na nią, zastanawiałem się
co ona tam robiła. Po chwili doznałem olśnienie, Janeta ją tam schowała kiedy
walczyliśmy o nią na łóżku. Od razu kiedy o tym pomyślałem uśmiechałem się jak
debil.
Odłożyłem
krem do rąk na miejsce, a butelkę odkręciłem i upiłem łyka.
Noc
była bardzo gwieździsta, więc wyszedłem na dach, położyłem się i wpatrywałem
się w gwiazdy pijąc whisky.
Nie
pamiętam nawet kiedy usnąłem, ale kiedy zaczęło słońce wstawać, się
przebudziłem i chwiejącym krokiem poszedłem do swojego łóżka.
Obudziłem
się o 10.01, spojrzałem dookoła, po czym przetarłem oczy, moja głowa pękała,
czułem się bardzo źle, było mi nie dobrze.
Spojrzałem
na puste miejsce obok mnie, no i poczułem się jeszcze gorzej, nagle
spostrzegłem się że na poduszce leży karteczka.
Wziąłem
ją do ręki i przeczytałem.
Don't
let me go...
To
było pismo Janet, do koca nie wiedziałem jak ja mam to odebrać. Zdezorientowany
poszedłem do łazienki bo zaczęło robić się bardziej nie dobrze. Doszedłem do
sedesu kiedy poczułem że za chwilkę zwymiotuję, uklęknąłem i zwymiotowałem.
Niestety
gdy zwymiotowałem czułem się jeszcze gorzej, ale przynajmniej już mnie nie
mdliło.
Wziąłem
prysznic, umyłem zęby, ubrałem się i wyszedłem z pokoju.
Chciałem
pogadać z Janet, więc poszedłem do kuchni.
Niestety
w kuchni jej nie było, z salonu dobiegały głosy chłopaków, wiec poszedłem w
tamtą stronę.
-Hej
nie wiecie gdzie jest Janeta?
-Nie,
nie wiemy, a nie ma jej na górze? -zapytał Niall.
-Nie
wiem, idę jej poszukać -oznajmiłem po czym poszedłem na górę.
Zajrzałem
do każdego pokoju, niestety nigdzie jej nie było, nawet zszedłem do piwnicy i
tam przeszukałem wszystkie zakamarki, niestety przepadła jak kamień w wodę.
Dzwoniłem,
pisałem, nic, kompletnie nic.
Byłem
zdruzgotany, dzwoniłem do Leny, ale też nie odpowiadała. Zadzwoniłem do Marcela
ale nie odebrał.
Pytałem
Dominic, ale ona nic nie wiedziała. Po pewnym czasie oddzwonił do mnie Marcel
oznajmiając mi że Janeta z Leną pojechały załatwić jakieś sprawy związane ze
szkołą.
Podzieliłem
się wiadomością z resztą zespołu, nikt nie był zachwycony tym że Janeta
pojechała tak bez żadnego słowa. Najwidoczniej musiała mieć jakiś powód, aby
tak postąpić, tylko jaki?
Kochana cieszę się, że wreszcie coś dodałaś! Martwiłam się.
OdpowiedzUsuńDział jest naprawdę świetny, czytało się przyjemnie i nawet jest dłuższy! Moja mordka się cieszy, że go dodałaś <3
Nie mogę się doczekać następnego.
Buziaki
Patrycja!
Ps: Serdecznie zapraszam na nowy dział http://takeabreathandlivethedream.blogspot.com
Hahaha ja nie wchodziłam tu od dawna dzisiaj byłam na zdjęciu gipsów z rąk i przychodze biorę telefon wchodze tu i patrze nowy dział i banan na twarzy xdd
OdpowiedzUsuń