Perspektywa Janet
Wróciłam
do domu ok 17.00 z wolontariatu wyszłam o wiele wcześniej ale zajechałam do
Freda a tam zeszło trochę więcej czasu niż przewidywałam. Fred uczył mnie driftować,
bawiłam się świetnie chodź szło mi bardzo kiepsko. Chcąc uniknąć kłótni
wyjechałam od niego i pojechałam do Leny, pogadać ale też się poradzić odnośnie
sytuacji z Harrym.
Weszłam
do Leny mieszkania, gdy tylko drzwi się otworzyły. Przywitał mnie Marcel,
którego wyściskałam, był lekko zdziwiony bo dawno tego nie robiłam, ale akurat
w tym momencie miałam ochotę się do kogoś przytulić. Od Marcela dowiedziałam
się że Lena z Łucją pojechały sobie na zakupy, więc jedyne co mi zostało to
poradzić się Marcela. Opowiedziałam mu całą historię.
-Nie
chcę cię urazić ale przesadziłaś. Nie powinnaś za każdym razem pakować torby i
uciekać od problemu, bo to nie chodzi o to. Jeżeli zależy ci na Harrym to
rozmawiaj z nim, wtedy dowiesz się jak na prawdę było, a nie tylko domyślasz
się. Bo gdybym ja tak robił to zapewne mieszkałbym już w innym miejscu...
Widzisz bo związek nie polega tylko na seksie w większości polega na rozmowie i
dogadywaniu się... A ty już z Harrym ten... no wiesz...
-No
co ty, na to, to trzeba sobie zasłużyć ale jak widzę to nie za szybko to
nastąpi. Jeden zasłużył i jak to się skończyło? Nawet nie wiesz jak wiele mam obaw,
nie chcę znów przechodzić tego samego co z Brajanem.
-Rozumiem,
ale moim zdaniem Harry nie zrobi ci czegoś takiego, poznałem go trochę i nie wydaje
mi się aby był taki jak Brajan… A z drugiej strony czy masz coś do stracenia?
-No
nie mam.
-No
to właśnie a do zyskania masz wiele.
-Dziękuję
jesteś kochany… W ogóle moja dyrektorka wolontariatu zaproponowała mi i chłopakom
wyjazd do Azji.
-No
i powinniście pojechać, bo to jest zajebisty pomysł, gdyby nie moja malutka
Łucja to sam bym zabrał Lenkę na jakiś wyjazd daleki... -rozmarzył się Marcel.
-To
żaden problem pakujesz rodzinę i jedziesz.
-Niestety
mamy na razie inne priorytety, ale kiedyś jak mała podrośnie to czemu nie.
Rozmawiałam
z Marcelem puki Lena nie wróciła ze swoją córeczką z zakupów.
Niestety
dostało mi się od Leny, ale nie za bardzo, bo trzymałam Lucy na rękach.
W
pewnej chwili wpadłam na genialny pomysł.
-A
może pojedziemy do mnie? Posiedzimy, pogadamy? I o wiele było by mi łatwiej w
rozmowie z Harrym -odpowiedziałam spoglądając na Marcela.
-I
to jest świetny pomysł -odpowiedział podekscytowany Marcel.
-Kochanie
nie możemy, masz dzisiaj na noc do pracy, musisz się wyspać, a po za tym mała
jest zmęczona bo dziś nie spała a ja razem z nią -odpowiedziała zrezygnowana
Lena.
-Eh.
no to trudno, ale jutro może się jakoś spotkamy -odpowiedziałam.
-O
i to jest dobry pomysł -przytaknęła Lena.
-Dobrze
moi mili, na mnie już czas -odpowiedziałam i oddałam Lenie zasypiającą Łucję.
-Powodzenia
skarbie i odzywaj się częściej -odpowiedziała Lena wypuszczając mnie z
mieszkania.
Wsiadłam
do samochodu i ruszyłam w stronę domu zespołu, gdy wjechałam na podjazd
zauważyłam że samochód Harrego zniknął, więc bez zbędnego stresu wysiadłam z samochodu
i weszłam do domu w którym nikogo nie było.
Weszłam
do kuchni i jak to bywa w moim zwyczaju otworzyłam lodówkę, ale nie było
tam nic na co miałam ochotę a byłam głodna. Postanowiłam podsmażyć piersi
kurczaka pokrojone w paski i zrobić taką surówkę z sosem winegret. Gdy tylko ją
zrobiłam wzięłam miseczkę z surówką i weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie
włączając telewizor, a żeby było mi bardziej wygodnie położyłam stopy na stolik
kawowy, tak wiem to nie jest kulturalne ale gdy nikogo nie ma to można sobie na
takie rzeczy pozwolić. Kończyłam swój obiad, gdy drzwi wejściowe się otworzyły
i ktoś wszedł do środka.
-Już
jestem... Halo... Ktoś tu jest? -krzyczał Harry.
-Tak,
ja jestem -odpowiedziałam obracając się w stronę wejścia do salonu w celu ujrzenia
Harrego.
-Myślałem
że będziesz spać u Leny -odpowiedział Harry opierając się o futrynę.
-Tak
ja też, ale doszłam do wniosku że lepiej będzie jak wrócę i z tobą porozmawiam.
-Sądziłem
że ten temat został zamknięty... Że nie masz ochoty na wysłuchiwanie mojego
żałosnego gadania -odpowiedział wkładając ręce do kieszeni w spodniach.
-Powiedz mi dlaczego tak robisz? Dlaczego tak szybko mnie oceniasz i nawet nie
dajesz szansy na wytłumaczenie się, tylko od razu uciekasz? -odpowiedział
poważnym lecz trochę podirytowanym głosem.
-Opowiadałam
ci już, nic nie poradzę że mam tak reaguję to moja samoobrona -odpowiadałam
wstając z kanapy i powolnym krokiem zmierzając w stronę Hazzy.
Krzyczałam,
cichutko płacząc...
-Boję
się Harry nie rozumiesz? Boję się że znów tak będzie -stanęłam przed nim a do
oczu napłynęły mi łzy.
Dla
Hazzy przeszła wszelka złość, przytulił mnie i to dość mocno.
-Przepraszam
-powiedział smutnym głosem. -Nie wiedziałem że to tak odbierasz.
-Nie,
to ja przepraszam -odpowiedziałam wtulając się w niego jeszcze mocniej.
-Nie
to moja wina i to ja cię przepraszam -droczył się ze mną Harry.
-Moja
wina.
-Moja
-wciąż droczył się ze mną.
-Hahaha...
Jeju jak ja cię kocham -powiedziałam pod nosem po polsku.
-Co
mówisz? -zapytał Harry rozbawionym głosem.
-Nic...
Jesteś głupkiem, wiesz o tym? -zapytałam podnosząc głowę by nawiązać kontakt
wzrokowy.
-Ale
za to twoim -odpowiedział całując mnie namiętnie.
Jego
dłonie z moich pleców powędrowały na tyłek, na początku tylko dotykał i masował
mi mój okrąglutki tyłeczek ale po chwili gdy nasze pocałunki stawały się
bardziej namiętne chwycił mnie za tyłek i podniósł do góry, Podeszliśmy do
oparcia kanapy. Harry posadził mnie tam i kontynuowaliśmy nasze amory.
Lecz
niespodziewanie do domu weszli Liam z Niallem i przerwali nam tą piękną scenę.
Żeby było tego mało to widzieli nas w tej sytuacji, ale szybko wyszliśmy z tego
wszystkiego. Harry odskoczył ode mnie a ja szybciutko zeszłam z oparcia kanapy
i stanęłam na własnych nogach, natomiast Niall z Liamem mieli niezły ubaw z nas
bo się oboje trochę zarumieniliśmy.
-Ty
nie wiesz że się puka?! -naskoczył Harry.
-To
już do własnego domu wejść nie można? -odpowiedział Niall wciąż się śmiejąc.
-Przepraszamy
gołąbeczki że wam przeszkodziliśmy -odpowiedział Liam szturchając Nialla, po
czym oboje znów wybuchli śmiechem.
-I
co was tak śmieszy?!
-Daj
spokój, zaraz im przejdzie -odpowiedziałam podchodząc do Harrego. Przyciągnęłam
jego twarz do swojej i pocałowałam.
-Eeee
-skrzywili się chłopacy po czym sobie poszli a my uśmiechnęliśmy się do sobie i
kontynuowaliśmy pieszczoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz