piątek, 5 sierpnia 2016

Rozdział 111

Perspektywa Zayna


Nawet trasa koncertowa mi nie pomogła zapomnieć o tęsknocie za moją księżniczką. Dominika mi wybaczyła chodź nie było łatwo, przepraszałem ją przez 4 dni, dzwoniłem pisałem ile mogłem, aż pewnego wieczoru przed koncertem zadzwoniła do mnie na skype, zaczęliśmy rozmawiać i wszystko jest OK.
Nasz związek został umocniony przez tą historię z zakładem, teraz jest cudownie.
Ustaliłem z Dominic że po trasie koncertowej przylecę do niej.
Już nie mogę się doczekać, kiedy to będzie.
Dawaliśmy koncert w Londynie, fanki krzyczały i śpiewały z nami nasze największe hity. Uwielbiam kiedy publiczność śpiewa razem z nami i przy tym świetnie się bawi, tworzymy przy tym całość która, jest nierozerwalna.
Wróciły krzyki dziewcząt, rzucanie na scenę staników, majtek, koszulek, miśków, kartek a nawet trafiło się że, ktoś rzucił prezerwatywy. To właśnie są nasi fani.
Cieszyłem się kiedy wróciłyśmy do hotelu, mieliśmy 30 min żeby się ogarnąć a później jedziemy na imprezę do domu Play Boya, nie chodzi o zabawę tylko o to żebyśmy się wszędzie pokazywali, jeżeli chcemy wrócić znów na szczyt.
Dom Play Boya to ogromna posiadłość gdzie na imprezach jest bardzo dużo zamożnych ludzi i wysoko postawionych. Uczestnicząc w takich imprezach można narobić sobie znajomości i taki był też cel.
Ja przez całą imprezę siedziałem i piłem drinki.
Miałem czas aby pomyśleć, zostało nam 4 dni trasy, szczerze powiem że, nie mogłem się doczekać końca no i dnia kiedy polecę do Dominic, oprócz tego miałem w planach odwiedzić rodzinę, za nimi też tęskniłem.
-Siema Zayn co u ciebie słychać? -przybił pionę Drack.
-Siema co ty tu robisz? Sądziłem że, taki koleś jak ty chodzi tylko na prywatki do Kardashianów -zaśmiałem się.
-Tam nic się nie dzieje, wszyscy są zbyt sztywni nie to co tutaj, sex, narkotyki, panienki do towarzystwa no i zadymy, tutaj to są dopiero są imprezy -wyszczerzył się murzyn.
-Widziałem przed wejściem do kibla jak facet robił palcówkę dla laski, ale to nie była placówka tylko dłoniówka, tak to rozegrał, jeszcze chwilka a cały tam wejdzie.
-O jebany -zaśmiał się czarno skóry. -Słyszałem że już nie jesteś z Perrie -zmienił diametralnie temat.
-To prawda, to była najlepsza decyzja na świecie -odpowiedziałem szczerze.
-Panny to zło, fajnie jest ale tylko żeby poruchać, nic więcej. Jeżeli chcesz mogę ci dać namiary na dobre dziwki, zobaczysz że nie pożałujesz -wypił sporego łyka swojego drinka.
-Nie dzięki, mi wystarcza to co mam -oparłem się o kanapę, a łokcie położyłem na oparcie.
-Ooo stary -szturchnął mnie łokciem. -Powiem ci że jestem zaskoczony ty i dziwka, no, no -upił łyka drinka, a ja się tylko zaśmiałem, żeby tylko wiedział, ale jeszcze nie czas aby mówić tu o nowym związku, szczególnie kiedy on jest ich przeciwnikiem.
Wraz z Drackiem zeszliśmy na inne tematy a mianowicie samochodów, gadaliśmy o silnikach, nic w zasadzie ciekawego ale czas przynajmniej leciał.
Nim się zorientowałem dochodziła 4.00 zacząłem szukać swoich imprezowiczów, po około godzinie się wszyscy zebraliśmy, wyszliśmy z domu PlayBoya i wyruszyłyśmy w stronę hotelu gdzie byliśmy zakwaterowani na jedną noc. Spanie w autokarze to dość ryzykowne.
Harry był zalany w trupa, musiałem go prowadzić bo jemu grawitacja szwankowała.
-Wiesz co jestem chujem -odpowiedział nagle.
-Dlaczego?
-Nie daruje sobie tego...
-Czego?
-Że Janeta się wyprowadziła, straciłem ją... Na zawsze... Nie mogę sobie tego wybaczyć, że pozwoliłem jej odejść... Codziennie o tym myślę i to mnie zabija, tylko w alkoholu i pokerze znajduję odskocznie... -Harry miał już czkawkę pijacką.
-To ją odzyskaj, spotkaj, pogadaj. To Taylor cię pocałowała ty nie byłeś świadomy.
-Już za późno, na pewno już kogoś ma... Taka cudowna osoba jak ona, szybko kogoś sobie znajdzie... Kogoś lepszego... Kogoś kto jej nie rani...
-Wy oboje siebie ranicie
-Ale to ja wszystko spieprzyłem... - Harry wyślizgnął się mi z rąk i upadł na chodnik tyłkiem.
-Wstawaj -próbowałem go podnieść ale nie dawałem rady, reszta chłopaków była daleko przed nami.
-Zostaw mnie, zostawcie mnie wszyscy... Zasługuje na to... Moje życie nie ma sensu... -w końcu zaczął współpracować i wstał z chodnika. -Zabij mn... -w tym momencie nie wytrzymałem i uderzyłem go w twarz.
-Przestań pierdolić, facet jesteś czy baba bo zachowujesz się jak dziewczynka... Weź się chłopie w garść i przestań się rozczulać nad sobą, bo to żałosne... Masz jaja? To zacznij w końcu tak się zachowywać... Dość kurwa tego... Co ty mi tu pierdolisz jakieś bzdety... Skąd do chuja wiesz że ma kogoś? Widziałeś ją z kimś? NIE, nawet nie wiesz co u niej słychać... Interesuje cię to w ogóle?! Tak zjebałeś bo utrzymujesz kontakt z Taylor… Nie widzisz że ona poróżnić cię z Janet?! Jesteś aż tak ślepy?
-Wybacz stary… Masz rację… Biorę się za siebie ale to od jutra - przytulił się, a ja poklepałem go po plecach.
Do hotelu wracaliśmy w ciszy. Harry wytrzeźwiał na tyle, że mógł samodzielnie iść.
Miałem pokój z Harrym. Kiedy Harry kładł się spać ja wziąłem prysznic, a następne sam się położyłem spać.

Perspektywa Janet


Obudziłam się zdezorientowana, nie wiedziałam gdzie jestem, przetarłam oczy by lepiej widzieć. Spałam w łóżku Harrego a do tego przytulałam jego ubrania, nawet je chyba zaśliniłam, lub znów płakałam przez sen.
Gdy się podniosłam dopiero zobaczyłam jaki panuje tu bałagan, musiałam tu dziś posprzątać, wszędzie leżały ubrania Harrego.
Wstałam z łóżka i poszłam do pokoju Liama, wzięłam kąpiel, przebrałam się, zrobiłam makijaż.
Zeszłam na dół, na parterze panowała grobowa cisza, sadziłam że Andy jeszcze śpi w salonie ale go tam nie było. Zdezorientowana weszłam do kuchni tam zobaczyłam śniadanie i karteczkę:

"Dziękuję za świetny wieczór, smacznego ;)"

Z ogromnym apetytem skonsumowałam śniadanie, które mi przygotował Andy. Posprzątałam po sobie po czym poszłam na górę posprzątać Harrego pokój.
Dochodziła 12.00, zaczęłam od zbierania jego ubrań i ściągania pościeli, pod poduszką znalazłam moje zdjęcie, zastanawiałam się skąd ono się tam znalazło, wzięłam to zdjęcie i włożyłam je w obramowanie lustra.
Zmieniłam pościel, pościerałam kurze, poskładałam ubrania w szafie, te półki i wieszaki które ja miałam wciąż były puste.
Zakończyłam sprzątanie odkurzaniem, następnie wzięłam brudną pościel oraz ubrania i zaniosłam do pralni, wstawiłam pralkę.
W między czasie kiedy pralka prała, zrobiłam jedzenie dla moich zwierząt a dla siebie kawę.
Słońce oświetliło cały salon, aż szkoda było siedzieć w domu, wyszłam na taras, założyłam okulary i rozkoszowałam się śliczną pogodą, miałam ochotę pogadać z Leną.
-Hej kochana
-Witaj cukierku, co tam? -zapytała.
-Rozkoszuje się słońcem na tarasie z kawką
-Przecież ty nie masz tarasu -parsknęła śmiechem.
-A no właśnie, bo ty nic nie wiesz. No to pozwól że ci wszystko opowiem.
-Tylko na to czekam -zaśmiała się.
-No to tak wczoraj rozmawiałam z Liamem, zaczęłam się żalić że mi jest chujowo bo nie czuje się dobrze w moim domku, na co Liam zaproponował mi abym zamieszkała u nich w domu, zgodziłam się. Od razu spakowałam rzeczy i koty no i przyjechałam do Bristol.
-Aham i teraz się wylegujesz na tarasie, a wiesz może co u Dan?
-Nie, ale możemy się przejechać do szpitala -zaproponowałam.
-To dobry pomysł, zobaczymy małą Emily. Tylko ja dopiero będę mogła o 15.00 bo wtedy Marcyś wraca i będzie mógł się zająć Lucy.
-No spoko to o 15.00 do ciebie przyjdę
-Dobra, a co u ciebie i Harrego? Dzwonił?
-Nie i raczej nie zadzwoni - posmutniałam.
-Skąd wiesz?
-Bo przeglądając neta natrafiłam na zdjęcie jak był w jakimś klubie i obściskiwał się z jakąś lafiryndą, a na kolejnym jak z nią wychodzi. Jak widać bardzo to przeżywa... Nie wiem co ja sobie myślałam, że on się zmieni… On inaczej myśli niż ja
-A jak u ciebie? Zapomniałaś?
-Nie, wczoraj wieczorem wpadła do domu Taylor, była zaskoczona moim widokiem. Weszła przepychając mnie i zaczęła drzeć ryja że Calvin z nią zerwał i że to moja wina, że zapłacę za to itd. Byłam na początku spokojna ale kiedy mnie zdenerwowała wyjebałam ją z domu.
-O ja, co ty jej zrobiłaś?
-To nie ja tylko Zayn, to on przesłał zdjęcia dla Harrisa gdzie Taylor kleiła się do niego.
-Hahahahaha nieźle ja bym na to nie wpadła, ale żeby Malik w to się włączył to ja nie wierzę.
-Dobra daj mi dokończyć!
-Sory, już nie przerywam
-No i potem wpadł Andy bo go zaprosiłam, przyniósł kebaby i alko. Najebałam się i to porządnie, w sumie to oboje zaszaleliśmy, oczywiście pijackie żale nam się włączyły i się żaliliśmy sobie nawzajem. Później zdecydowałam że koniec tego i poszłam na górę.... Uwaga punkt kulminacyjny... Obudziłam się w Harrego pokoju, w jego łóżku, przytulona do jego ubrań, nie wiem czy płakałam, czy zaśliniłam jego ubrania, ale były mokre.
-O ja, Żaneta –Lena ledwo powstrzymywała się od śmiechu. -Czyli kochasz go skoro zaśliniłaś jego ubrania.
-Hahaha zabawne, ale jestem bardziej przekonana, że jednak beczałam, coraz częściej mi się to zdarza, nie wiem o co chodzi, a gdy się budzę w chuj tęsknie za dotykiem Harrego.
-Po prostu tęsknisz za nim, wciąż go kochasz i tyle.
-Co ja mam zrobić?
-Nie wiem kochanie, to jest w chuj poplątane... Chyba nie ma na to rady, samo musi przejść.
-Jestem już w chuj zmęczona, nie wiedziałam że to jest takie męczące.
-Życie kochana, życie. Łucja odejdź od tej szafki, zostaw to... Cholera jasna... Przepraszam cię Żańcia ale Łucja szaleje, do później papa.
-Papa -pożegnałam się i rozłączyłam.
Czułam niedosyt, poszłam po laptopa. Odpaliłam go i szybko wbiłam na skype, zaczęłam patrzeć kto z moich znajomych jest dostępny i znalazłam Dominikę, szybko rozpoczęłam połączenie.
-Siema -pojawiła się na moim ekranie.
-Hej, jeny jaka ty opalona -zachwyciłam się, a w duchu zazdrościłam takiej opalenizny.
-Efekt jednego wyjścia nad ocean i proszę rak gotowy, jak mnie Malik zobaczy to mnie zje, on uwielbia owoce morza -zaśmiała się.
-Zanim wy się zobaczycie to zdąży ci ta opalenizna zejść
-No nie wiem, bo ma przylecieć po trasie koncertowej, bardzo się stęsknił, prawie tak jak ja- widziałam jej podekscytowanie i cieszyłam się z tego, chodź na mojej twarzy zagościł smutek.
-Ej Żaneta co się dzieje?- spoważniała.
No i kolejny raz opowiedziałam historię o moim "rozstaniu" o ile można to tak nazwać bo w związku nie byliśmy. Później dołączyłam historię z awanturą Taylor i spaniu w Harrego łóżku, tylko tym razem nie wytrzymałam i łzy poleciały mimowolnie.
Cierpiałam, moje serce bolało z każdym dniem coraz bardziej, a jedynym lekarstwem był Harry Styles.
Miałam dosyć wszystkiego, tych naszych kłótni, sporów, niedomówień, nieporozumień, sprzeczek, konfliktów, chcę tylko jego, jestem już gotowa.
Cierpię bez niego, za bardzo go potrzebuję by z niego zrezygnować.
Teraz jestem pewna na 100% że kocham go, ale czy nie jest już za późno?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz