czwartek, 16 czerwca 2016

Rozdział 109

Perspektywa Zayna 


Nie sądziłem, że taki głupi zakład może doprowadzić do tak poważnych kroków, chodź Liam mówi że wyprowadzka Janet była przez coś innego, ale nie chciał powiedzieć o co chodziło. Powiedział tylko że chodziło o 3 osobę która za mocno się wtrącała, domyślam się że to chodziło o Taylor.
Nie rozumiem co chciała tym osiągnąć? Żeby się rozstali? No to jej się udało, osiągnęła swoje.
Troszkę się dziwię, bo ona ma Calwina, więc po co to robi dla Harrego? Jestem pewien, że Calwin nic o tym nie wiedział, a ciekaw jestem co by było gdyby tak przez przypadek się dowiedział i co by zrobiła Taylor.
Po wyjechaniu Jan z domu, Harry wsiadł w samochód i odjechał a powrócił dopiero w nocy. Rozumieliśmy go, ale żeby opuścić nagrania tuż przed trasą, nieładnie.
Dziś Harry czuje się lepiej ale wciąż jest przygnębiony, znów nie pojechał z nami do studia, jak wyjeżdżaliśmy z domu to siedział na kanapie z piwem i oglądał TV. Dowiedzieliśmy się od kumpla, że był w Londynie w jego barze, zalał się w trupa i grał na maszynach, a gdy przegrał wszystko co miał przy sobie wyszedł. Coś tak czuję że źle się to skończy.
W drodze do studia udało mi się zdobyć numer Calwina, zadzwoniłem do niego, niestety nie był akurat w UK, zostało mi pogadanie z nim przez telefon, ale nie przy chłopakach, umówiłem się z nim, że zadzwonię do niego po nagraniach.
Pomiędzy nagraniami poszukałem na Internecie zdjęcia które potwierdzą, że dwa dni temu była w Bristol.
Po nagraniach przygotowałem co mam powiedzieć i zadzwoniłem.
-Zayn! -odpowiedział Calwin.
-Co tam stary?
-Na Bahamach jest cudownie, ale nie chciałeś chyba rozmawiać o Bahamach.
-Tak, chciałem z tobą pogadać o Taylor. Jest obok ciebie? -zapytałem.
-Tak -odpowiedział.
-To odsuń się od niej, nie chcę żeby usłyszała o czym mówię -poprosiłem go.
-"Kochanie, idę się przejść dobrze? A ty się opalaj" -usłyszałem jak mówi do Taylor. -Możesz mówić.
-Gdzie dwa dni temu była Taylor?
-Była na zakupach w Londynie.
-A jak długo?
-Przez dzień -odpowiedział zdziwiony
-Byłeś z nią?
-Stary o co ci chodzi? -zapytał.
-Odpowiedz!
-Nie -odpowiedział. -Poleciała sama.
-A na ile dni miała zostać w Londynie?
-Miała zrobić zakupy i wracać, tyle że spóźniła się na samolot a na kolejne były już miejsca zarezerwowane, więc została na noc w hotelu i leciała rano samolotem.
-A wiedziałeś o tym, że była w Bristol?
-Nie, mówiła że była tylko w Londynie.
-A wiedziałeś że utrzymywała kontakty z Harrym? Że z nim się spotykała? Że przez nią związek Harrego się rozpadł, bo pocałowała go na oczach jego dziewczyny?
-... Taylor zerwała już dawno kontakty z Harrym, obiecywała że nie będzie się z nim widywała, nie wierzę ci.
-Przewidziałem to, mogę wysłać ci zdjęcia ze strony internetowej gdzie Taylor siedzi w barze z Harrym i jeszcze innymi znajomymi właśnie dwa dni temu w Bristol. Uważam że powinieneś porozmawiać z Taylor, bo ona nie jest szczera z tobą.
-Gdyby było tak jak mówisz, to bym już dawno się o tym dowiedział, chociażby z gazet plotkarskich.
-Nie dowiedział byś się, bo nasz producent opłaca w Bristol wszystkie gazety więc to co robimy w Bristol zostaje w Bristol, ale dla ciebie mogę załatwić wszystkie artykuły jeżeli to co powiedziałem jest za mało -odpowiedziałem.
-Chętnie zobaczę, przez sms prześlę adres -odpowiedział nieufnie.
-Ok, cześć i baw się dobrze -pożegnałem się i rozłączyłem.
Wróciłem do studia z wielkim uśmiechem, wszyscy patrzyli się na mnie jak na szaleńca, ale nie mogłem się powstrzymać.
-Co ci? -zapytał Louis.
-Właśnie zrobiłem najpiękniejszą rzecz na świecie -odpowiedziałem.
-Zrobiłeś kupę? -zapytał Niall.
-Nie, aczkolwiek to jest podobne szczęście.
-No to mów o co chodzi -ponaglił Liam.
-Na razie nie mogę, ale dowiecie się nie długo, to będzie sztos, mówię wam. Liam daj mi numer Sary.
-Na pewno, nie dam ci. A co chcesz od niej? -zapytał zazdrosny.
-Mam do niej interes, no daj -jęczałem.
-Nie -odpowiedział po przemyśleniu.
Wyszedłem ze studia, wsiadłem w auto i pojechałem do fundacji "Promyk Nadziei".
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? -zapytała na powitanie Sara.
-Hej Sara, ty na stanowisku recepcjonistki? -zdziwiłem się.
-To tylko na jakiś czas, Flora zachorowała i zastępuję ją, a więc w czym mogę pomóc?
-Zrobisz coś dla mnie? Tak dla szwagra -zaśmiałem się.
-Co takiego mam zrobić? -zapytała przyjaźnie.
-Potrzebuję abyś wysłała na ten adres namiar wszystkie zdjęcia Taylor i Harrego z Bristol z ostatnich dni, proszę. Wiem, że jesteś w stanie to zrobić.
-Zayn, no ja nie wiem, obawiam się że nie mogę tego zrobić, mogę zostać aresztowana, przecież wiesz.
-Sara to dla Calwina, chłopaka Taylor, a nie dla gazet -wyjaśniłem.
-Ok, zobaczę co da się zrobić, pod warunkiem -pogroziła palcem.
-Jakim?
-Że jak dostanę karę to ty płacisz -odpowiedziała poważnym tonem.
-Nie ma sprawy, dziękuję szwagierka -uściskałem ją i pojechałem po chłopaków, którzy stali pod studiem obrażeni, że ich zostawiłem.
Wróciliśmy do pustego domu, Harrego nie było, nie odbierał telefonu, więc nie wiadomo gdzie jest, zapewne znowu w barze. Zaczynam się niepokoić o niego.
Zadzwoniłem do znajomego który ma bar, może Harry znów tam jest, na szczęście okazało się że jest tam i znów nawalony gra na maszynach.
Poprosiłem go, żeby nie dawał mu więcej alkoholu bo jest samochodem, obiecał że nie da.
Zakończyłem rozmowę, poszedłem poćwiczyć a później pod prysznic, to było moje odstresowanie się. Zszedłem na dół i okazało się że Liam z Niallem urządzają imprezę, nie miałem ochoty na imprezowanie, zaszyłem się w swoim pokoju. Czułem że muszę z kimś porozmawiać z Dominic.
-Hej kochanie, co robisz? -zapytałem.
-Hej skarbie, wyszłam na miasto ze znajomymi, a co ty robisz? Jakiś smutny jesteś.
-Jestem smutnie? Bo cholernie tęsknię za tobą.
-Ja za tobą też tęsknię, a najbardziej nocami -odpowiedziała.
-Skarbie jest coś o czym powinienem był ci powiedzieć na początku naszej znajomości, jestem świadomy że możesz być na mnie zła a nawet ze mną zerwać, w obronie powiem, że to były żarty i żaden z nas nie brał tego nigdy na poważnie -odpowiedziałem niepewnie.
-No dobrze mów o co chodzi -ponagliła mnie.
-Pamiętasz ten dzień kiedy poznaliśmy Janet i Lenę?
-No pamiętam
-W ten dzień założyłem się z Harrym który z nas pierwszy zaliczy, ja Lenę a Harry Janet, ale jak się okazało Lena była zajęta przez Marcela, później pojawiłaś się ty więc zakład był nadal aktualny. Każdy z nas brał ten zakład jako żarty i tylko czasami wspominaliśmy między sobą,  nim i się nawzajem pytaliśmy czy już coś wpadło. To było żałosne, dziecinne i bardzo tego żałuje, przepraszam -odpowiedziałem.
-Zayn, nawet nie wiem co mam powiedzieć -odpowiedziała rozczarowana.
-Dominic to były żarty.
-Żałosne, dziecinne i nie śmieszne żarty... -odpowiedziała zła.
-Domi kocham cię i cię za to przepraszam -odpowiedziałem załamany.
-Muszę kończyć, pa -rzuciła i się rozłączyła.
Wiedziałem że tak się stanie, to było nieuniknione. Ale musiałem jej o tym powiedzieć, musiała o tym wiedzieć, nie chciałem tego dłużej tego ukrywać, pomimo że teraz mogę stracić Dominic jest mi lżej.
Pomiędzy moimi przemyśleniami znalazłem Włoską pocztę kwiatową, poprosiłem o codzienne dostarczanie na adres Dominic 100 róż, póki mi nie wybaczy, musi mi w końcu wybaczyć.
Późnym wieczorem zadzwoniłem do swojej mamy, dawno z nią nie rozmawiałem. Porozmawiałem z nią coś ponad 2 godziny, później wziąłem prysznic i zasnąłem.

Perspektywa Janet


Spanikowana zbiegłam na dół i pobiegłam do mojej sypialni, na łóżku leżała skulona Daniell, trzymała na rękach małą Emy.
-Daniell co się stało -odpowiedziałam.
-Nie wiem, mała ma zapaście -odpowiedziała spanikowana.
-Spokojnie skarbie, spokojnie, oddychaj -pogłaskałam ją. -Lena budź dziewczyny, pojadą ze mną do szpitala, a ty zostań z malutką w domu, ok? -zapytałam.
-Dobrze -odpowiedziała po czym zniknęła.
-Kochanie nie martw się zaraz pojedziemy do szpitala dobrze?
-Nie chcę jej stracić –odpowiedziała zapłakana.
-El z Sarą pomóżcie dla Daniell a ja przygotuję samochód, musimy jechać szybko do szpitala. Podałam koc do okrycia małej i poszłam do samochodu.
Dziewczyny przyprowadziły pod ręce Daniell, pomogły jej wsiąść, Lena przyniosła rzeczy Daniell.
Wyruszyłam z podjazdu z piskiem opon i ruszyłam w stronę szpitala, wyprzedzałam wszystkich i wszystko co się da, była 2.28 a ja pędziłam z prędkością 200 km/h, nie sądziłam że tak potrafię
Zatrzymałam się w miejscu gdzie karetki wybiegłam szybko z auta i wbiegłam do środka budynku, krzycząc o pomoc, po chwili na korytarz wybiegła pielęgniarka.
Daniell z dzieckiem na ręku przyszła, pielęgniarka zadawała mi mnóstwo pytań, na które nie znałam odpowiedzi, ale znała Daniell więc pomimo że płakała odpowiadała posłusznie. Gdy trafiła na salę z małą, weszłam razem z nią. Za chwilkę przyszedł pediatra.
Dziewczyny zostały w szpitalu, a ja wyszłam z Sali i zadzwoniłam z telefonu Daniell do Johna, poinformowałam że Emy jest w szpitalu, ale niestety tatuś nie pojawi się, bo jest zbyt daleko. Zadzwoniłam również do Leny, poinformowałam że jesteśmy już w szpitalu.
Wydawało mi się że badanie trwa kilka godzin, a tak naprawdę trwało 10 minut.
Po badaniach pozwolono mi wejść do Sali. Daniell była zapłakana, ale spokojna. Jej córeczka leżała spokojnie w łóżeczku.
Mała Emy musiała zostać w szpitalu na kilka dni, a Dan razem z nią. Lekarz musi wykonać kilka badań dla małej aby się czegoś konkretnego dowiedzieć.
Zaproponowałam że przywiozę dla Dan rzeczy z domu.
Wróciłam do samochodu i wróciłam z powrotem do domu, szybko opowiedziałam dla dziewczyn o co chodzi. Spakowałam rzeczy i wróciłam do szpitala a następnie do domu.
Z racji że nie mogłyśmy zasnąć to siedziałyśmy do 4.00 w nocy po czym usnęłyśmy wszystkie na moim łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz