sobota, 13 października 2012

Rozdział 35



Perspektywa Leny


Siedziałyśmy na peronie w umówionym miejscu i czekałyśmy na busa. W pewnym momencie Żańcia sięgnęła do torebki w poszukiwaniu gum, a zamiast tego wyciągnęła pudełeczko. Zaciekawiona otworzyła pudełko w którym była bransoletka z napisem ’’love’’.
-Śliczna, Harry ma gust –odpowiedziałam.
Żaneta przypatrywała się jej puki przyjechał bus. Żaneta spakowała nasze walizki a ja zajęłam nam miejsce.
-Nareszcie -odpowiedziała po czym usiadła obok mnie..
-Dlaczego? -spytałam.
-Się zmęczyłam –odpowiedziała a ja się zaśmiałam.
Bus ruszył Żaneta założyła słuchawki i zamknęła drzwi do rzeczywistości, była w swojej własnej wymarzonej historii.
Wzięłam swój telefon i napisałam do Marcela.
-Hej kochanie jeszcze nie wyjechałam z UK a już za tobą tęsknię.
-Hej :) Ja za tobą tęsknię od kąt wyszłaś z domu :*
Wyjęłam słuchawki z torby i zrobiłam to co Żaneta. Minęły 2 godziny i dojechałyśmy do Londynu tam przesiadka i kolejna godzina jazdy, po czym przesiadka na prom i następne godziny jazdy.
Płynięcie promem to istna męka, ale chodź jest gdzie się porządnie wyspać.
Byłyśmy już w Niemczech Żaneta zadzwoniła do naszej dawnej koleżanki, która pomagała nam jeździć za granicę. Miała załatwić powrót.
-I co? -spytałam się.
-Nic, powiedziała że nie załatwiła nam powrotu wycieczkowym busem -odpowiedziała.
-Co?! -wkurzyłam się.
-Ale spokojnie -odpowiedziała.
-Jak ja mam być spokojna skoro nie mamy jak wrócić do domu!!! -odpowiedziałam.
-Ale nie wrzeszcz tak bo ludzie na nas się patrzą -krzyknęła.
-Przepraszam te wahania nastroju mnie dobijają.
-Rozumiem.
-Wiesz co chyba będę rzygać -odpowiedziałam.
-A masz w co?
-Nie.
-Poczekaj gdzieś tu miałam jedno razówkę specjalnie dla ciebie –odpowiedziała i zaczęła grzebać w torbie. Po chwili już nie wytrzymałam i zwymiotowałam do torebki z kanapkami.
-Znalazłam -krzyknęła Żaneta trzymając w ręce torebkę.
-Już nie trzeba -odpowiedziałam.
-Więcej do zjedzenia –zaśmiała się Żaneta widząc do czego zwymiotowałam.
-Jesteś obrzydliwa –odpowiedziałam po czym obie zaczęłyśmy się śmiać. Żaneta włożyła torbę z kanapkami w tą którą znalazła.
-Trzymaj chusteczki i wodę -odpowiedziała Żaneta wyciągając z torby.
-Dziękuję -odpowiedziałam, biorąc wodę i popijając. -A co z tym transportem? -spytałam wypluwając wodę i wycierając się chusteczką.
-Ala powiedziała, że jej kuzyn jedzie do Polski i nas zgarnie.
-Dzięki Bogu –odetchnęłam z ulgą oddając wodę z chusteczkami. -A jaki kuzyn? -spytałam.
-Karol, to ten z którym przyszła do nas na domówkę z okazji moich urodzin -odpowiedziała.
-Aha już pamiętam.
Gdy dojechaliśmy do ostatniego przystanku, musiałyśmy czekać na Karola.
Minęło 30 min i przyjechał Karol swoim samochodem przywitałyśmy się z nim i ruszyliśmy w drogę.
Od razu zasnęłam a Żaneta z Karolem gadali. Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu Żanety, po czym Żaneta szybko go odebrała.
-Tak? -spytała ze ściszonym głosem. -Jestem w Niemczech… Nie mogę rozmawiać bo Lena śpi i nie chcę jej obudzić… Ja ciebie też, papa -odpowiedziała po czym rozłączyła się.
-Kto to był? -spytałam.
-Tomek. Pytał się gdzie jesteśmy
-A co chciał?.
-Aham.
-Jesteście głodne? -spytał Karol.
-Tak i to bardzo -odpowiedziałam.
-Ok, to zajedziemy do dobrej knajpy.
-Oby szybko –odpowiedziałam.
Po chwili dojechaliśmy do restauracji. Usiedliśmy do stolika zamówiliśmy dużo jedzenia.
-Lena ale my mamy tylko funty -odpowiedziała Żaneta.
-O fuck.
-Spokojnie dziś ja płacę -odpowiedział Karol.
-Jesteś kochany, oddamy ci w funtach bo naprawdę nie mamy –odpowiedziała zawstydzona Żaneta.
Po chwili przynieśli nasze jedzenie, zjadłam moje zamówione dania i poszłam do łazienki. Następnie przyszłam i usidłam.
-Dobrze się czujesz? -spytał Karol.
-Tak –odpowiedziałam z uśmiechem.
-Na pewno?
-Nie zwracaj na to uwagi to normalne. Jem dużo a potem to wszystko zwracam -odpowiedziałam.
-To co ty w ciąży jesteś? -spytał żartobliwie.
-Tak -odpowiedziałam po czym uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Naprawdę? -spytał zdziwiony. -A który miesiąc? -spytał.
-6 tydzień -odpowiedziałam.
-O to nie źle.
-A ty masz kogoś? -spytała Żaneta.
-Tak żonę i dziecko w drodze -odpowiedział.
-A który miesiąc? -zapytałam z uśmiechem na twarzy.
-6 miesiąc.
-O to już coraz bliżej -zaśmiałam się.
Gadaliśmy tak przez godzinę po czy zaczęło się robić coraz ciemniej, więc ruszyłyśmy w drogę. Oczywiście Żaneta i ja zasnęłyśmy, ale nie minęło 30.min i się zatrzymaliśmy w hotelu Karol zrobił rezerwację, a my czekałyśmy na niego z bagażami na wózku dla bagaży.
-Dobra dziewczyny chodźcie -oznajmił Karol.
-Yhy -odpowiedziałyśmy.
-No chodźcie. Wstałyśmy  brałyśmy bagaże i poszliśmy do pokoju. Weszłyśmy po schodach i za parę kroków był nasz pokój, nie był to hotel z czterema gwiazdkami ale i jak był nie zły. Weszliśmy do niego i od razu się przebudziłyśmy, w następnym pokoju miał spać Karol, a my we dwie na podwójnym łóżku. Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do łazienki, a po mnie Żaneta.
Była 22.00 Karol chrapał w dobre, więc my siedziałyśmy przy laptopie, bo o spaniu mowy nie było. Zadzwonił Niall na skype, ale co się okazało to nie był Niall tylko Liam. Rozmowa trwała do 01.00 wypytałyśmy ich o wszystko a on nas. Kiedy skończyłyśmy rozmowę Karol przestał chrapać i mogłyśmy zasnąć.

2 komentarze: