sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 49



Perspektywa Leny


Dość szybko poszłyśmy spać ponieważ Dominika była zmęczona i chyba coś ją dręczyło, ale nie chciała o tym rozmawiać. Wstałam o 7.00 grzecznie ubrałam się, i powędrowałam do łazienki tam wykonałam poranną toaletę a po skończeniu wyszłam z łazienki i ujrzałam Żanetę w piżamie, która robiła śniadanie (naleśniki na słodko). Usiadłam do stołu, Żaneta przywitała mnie ciepłym uśmieszkiem, po chwili podała mi naleśnik z truskawkami polany czekoladą, a do tego herbatka owocowa z cytrynką.
Po chwili dołączyła do mnie Doma ubrana w leginsy i za duży sweter. Żaneta również podała Domie naleśnik z herbatką i usiadła koło mnie. Kiedy my się zajadałyśmy Żaneta opowiedziała nam o urodzinach Dominiki i o imprezce, od razu spodobał nam się ten pomysł, podzieliłyśmy zadania i ustaliłyśmy plan.
Po 30 minutach przyszła zaspana Dominika a my przeszłyśmy do realizowania planu. Poszłam do łazienki aby umyć zęby, kiedy skończyłam i wyszłam z łazienki Doma weszła. Ubrałam się ciepło, po chwili Doma wyszła i w pośpiechu założyła kurtkę i buty, pożegnałyśmy się z dziewczynami i popędziłyśmy do szkoły.



Perspektywa Żanety


Kiedy dziewczyny poszły do szkoły, Dominika usiadła do stołu. Wzięłam dwa talerze i usiadłam do stołu, zaczęłyśmy jeść i rozmawiać. Po krótkiej rozmowie zapytałam Dominikę co ją tak przygnębia, oczywiście nic nie odpowiedziała, domyślałam się że chodziło, to Zayn.
Kiedy wymówiłam jego imię Dominika przestała na mnie patrzeć, próbowałam się do wiedzieć co on zrobił. Jak się później okazało nic nie zrobił i to jest ten problem. Dominika ze łzami w oczach opowiedziała mi o ich randce i jak się zachowywał Zayn, mówił jej że Peeri jest szmatą itd. ale mimo wszystko dalej z nią jest. Fałszywszy związek, ale on nie chce z nią zerwać i to ją martwi, obawia się że Zayn bawi się tylko nią.
Dominika po śniadaniu poszła się ubrać do łazienki. Wstałam od stołu i poszłam się ubrać, a kiedy Dominika wyszła z łazienki poszłam ogarnąć katastrofę na swojej twarzy, umyłam zęby i twarz a następnie nałożyłam podkład, pociągnęłam delikatnie rzęsy tuszem do rzęs.
Dosiadłam się do Dominiki, która oglądała koncert chłopaków. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że jak pójdę z Dominiką do centrum handlowego to nie zrobię zakupów spożywczych, a dziś jest impreza.
Wpadłam na świetny pomysł zrobię zakupy przez internet i dostarczą mi to do domu. Od razu pokicałam do pokoju po laptopa. Po 30.min zrobiłam zakupy teraz zostało nam poczekać na dostawę zamówionych rzeczy. Po nie całej godzinie ktoś zapukał do drzwi wstałam i otworzyłam je, to były moje zakupy, poprosiłam pana aby zaniósł je na blat, a ja w tym czasie podeszłam to torebki i zapłaciłam mężczyźnie.
Dominika rozpakowała zakupy.
-Dominika?
-Tak
-Idziemy na zakupy? -spytałam z politowaniem w głosie.
-Nie chce mi się-odpowiedziała ze zmęczeniem w głosie.
-No proszę tak dawno nie byłam za zakupach, a po za tym zakupy dobrze ci zrobią -odpowiedziałam wstając z kanapy.
-Ale... -powiedziała z grymasem na twarzy.
-No proszę, pójdziemy na zakupy, połazimy po sklepach, kupimy coś sobie, pośmiejemy jak za starych dobrych czasów -powiedziałam zachęcająco.
-No dobra -odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, bardzo się ucieszyłam bo cały czas chodziła smutna, przygnębiona.
Po chwili Dominika wyszła z pokoju gotowa do wyjścia, założyła płaszcz, buty wzięła swoją torbę, a ja w tym czasie przebrałam w coś cieplejszego.
Wychodząc z domu napisałam smsa do Leny i Domy:

"Druga część planu wykonana :D"

Po 10 minutach schodzenia po schodach wreszcie wyszłam z budynku. Dominika siedziała już w taksówce i czekała na mnie.
Po przebyciu kilometra wysiadłyśmy przed centrum.
Od razu weszłyśmy do niego i grzecznie powędrowałyśmy na górę schodami ruchomymi. Starałam się poprawić humor Dominice.
Kiedy wreszcie dotarłyśmy na górę weszłyśmy do pierwszego lepszego sklepu, ludzie na mnie dziwnie się patrzyli.
Miałam zamiar dziś kupować prezenty akurat nadarzyła się okazja bo Dominika poszła do sklepu naprzeciwko, więc czym prędzej powędrowałam do pułki z biżuterią i wzięłam różne błyskotki, które w wcześniej wypatrzyłam.
Wyszłam ze sklepu i dołączyłam do Dominiki, która też coś kupowała.
-Ej a co z prezentami dla Marcela i Franka? -spytałam przypominając sobie.
-O ja pierdole.
-Nie Pierdol tyle bo rodzinę powiększysz -zaśmiałam się, na co Dominika popatrzyła na mnie wzrokiem "Are you fucking kidding me"
-Dobra żartuję, już nie patrz się tak na mnie -odpowiedziałam chowając się od tego spuszczając wzrok.
Weszłyśmy do sklepu H&M tam kupiłyśmy ciepły szalik, zajrzałyśmy do Yes i kupiłyśmy zegarek, wracając wstąpiłyśmy na kebaba.
Dochodziła 14.00 Dziewczyny miały się zwolnić z lekcji, szczerze nie wiem jak one to zrobią ale wierzę w nie.
-Dominika zaraz wracam idę do kibla -odpowiedziałam po czym odeszłam od stolika.
Weszłam do toalety i zadzwoniłam do Dominiki.
-Hej gdzie jesteście? -spytałam.
-Hej właśnie wracamy do domu -oznajmiła.
-A gdzie byłyście? -spytałam lekko podirytowana.
-Kupowałyśmy prezenty -odpowiedziała.
-No znalazłyście sobie okazję.
-A gdzie wy jesteście? -spytała spokojnie.
-W centrum i właśnie mamy wychodzić -oznajmiłam uspakajając się.
-Nie!!! -Krzyknęła tak głośno że oderwałam telefon od ucha. -Jeszcze idźcie gdzieś na przykład... O! do kawiarni -odpowiedziała.
-Ok to puść sygnał czy coś jak będziemy musimy wracać -odpowiedziałam i rozłączyłam się.

Perspektywa Dominiki


Wyszłyśmy z centrum handlowego i szłyśmy w stronę internatu ale nie rozumiem dlaczego pieszo skoro mogłyśmy zamówić taxi, ale co się okazało Żaneta chciała jeszcze wstąpić do kawiarni gdzie pracowała.
Gdy weszłyśmy do środka Kasandra rzuciła się Żanecie w objęcia, a ja stałam cała załadowana torbami. Musiałam nieść Żanety zakupy bo ona nie dawała rady iść o kulach i nieść zakupionych rzeczy.
Kasandra zebrała nasze zamówienie i poszła po panią właściciel, a ta jak zobaczyła Żanetę od razu się przywitała i dosiadła się do nas, ale po 15 minutach odeszła bo obowiązki ją wzywały.
Kasandra przyniosła nam nasze zamówienie(dwa soki z pomarańczy świeżo wyciskane) i odeszła.

1.5 godz. Później


Dalej siedziałyśmy w kawiarence, ale nie same tylko z Tomkiem i jego kolegami Dominikiem i Hubertem. Nie nudziłyśmy sie bo opowiadali jakieś krzywe akcje u nich na lekcjach, płakałam ze śmiechu i to dosłownie. Niestety chłopakom się spieszyło więc opuścili nas i kawiarenkę, Kasandra też już dawno skończyła swoja zmianę. Dopiłyśmy piątą szklankę soku jabłkowo-marchewkowego i miałyśmy wychodzić ale zajrzałyśmy jeszcze do toalety, nic dziwnego że chciało nam się siku po tylko szklankach napoju.
Ucieszyłam się jak wyszłyśmy z kawiarni. Wsiadłyśmy do taxi i pojechałyśmy do internatu. Dojechałyśmy pod duży budynek wysiadłam z taxówki i zerknęłam na telefon wyświetlił mi się sms od Zayna nie miałam ochoty na czytanie jego ale ciekawość nie dawała mi spokoju więc go otworzyłam:

"Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin skarbie ;xxx"

-Od kiedy on mówi do mnie skarbie? -pomyślałam i czytałam dalej.

"Tak bardzo chciałbym być przy tobie i osobiście złożyć Ci życzenia oraz wyręczyć Ci osobiście prezent, ale nie mogę :c"

-Nie możesz bo siedzisz z Peeri!!! -pomyślałam ze złością. Na samą myśl, że Zayn siedzi z Peeri u jego rodziców mam ochotę komuś przywalić, a najchętniej jej w tą śliczniutką, sztuczną twarzyczkę, ale dziś są moje urodziny i to jest teraz ważne. Żaneta po zapłaceniu kierowcy dołączyła do mnie i obie weszłyśmy do budynku, Żaneta otworzyła drzwi i weszłyśmy do ciemnego pokoju.
-Nikogo nie ma? -zdziwiłam się. -Gdzie jest Lena i Dominika? I dlaczego jest tu tak ciemno? -spytałam Żanetę.
-Nie wiem -odpowiedziała ze zdziwieniem i zapaliła światło.
To co zobaczyłam po zapaleniu światła totalnie mnie zaskoczyło...

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 48

Perspektywa Domy


Wiedziałam że Żaneta nie miała gdzie spędzić wigilii  więc, pomyślałam żeby ją zaprosić do siebie, ale moi rodzice nie zbyt są gościnni, dlatego spędzam tam jak najmniej czasu. Dobrze że rodzice wyjeżdżają z rana i wracają wieczorem, więc się prawie nie widujemy. Nie dawno dowiedziałam się od mamy, że pracuje w święta tak jak tata, więc zostaję sama.
Lena jest na zajęciach, a ja z Żanetą siedzimy na kanapie z nogami na stoliku i oglądamy jakiś mało straszny horror. Odpoczywałyśmy po szkole.
-Wiesz co muszę ci coś powiedzieć -odpowiedziałam przerywając cisze.
-Co takiego?
-Moi rodzice pracują w wigilię, jestem sama.
-Tak jak ja, razem będziemy obchodzić święta -zaśmiała się.
-W sumie to nie jest głupi pomysł, ja, ty, Franek ...
-A Franek nie jedzie do rodziców? -przerwała mi
-Jego rodzice siedzą we Francji a po za tym są pokłóceni.
-Aha no to dobra mamy trzy osoby, ale to nadal jest za mało -odpowiedziała Żaneta.
-Lena, może Marcel
-Z tego co się orientuję to oni chyba mają jechać do Marcela rodziców.
-Ale przed wigilią, a potem mają na pierwszy dzień świąt jechać do Leny rodziców-odpowiedziałam.
-Aha no to spoko, mamy swoją własną wigilię -zaśmiała się. -A co z Hubertem? -spytała.
-A Hubercik jedzie do babci -odpowiedziałam z zabawnym akcentem.
-Haha ok.
Kiedy skończyłyśmy oglądać film przeszłyśmy do kuchni  i zabrałyśmy się za robienie obiadu, Żaneta siedziała na blacie kuchennym i bawiła się owocami, ale po chwili musiała opuścić kuchnię ponieważ w jej pokoju dzwonił jej telefon. Wstawiłam kurczaka do piekarnika, zabrałam się za obieranie ziemniaków, po paru minutach wstawiłam je. W wolnej chwili zaczęłam robić ciasto na "babeczki księżycowe" tak nazwała je moja babcia.  Kiedy już babeczki wylądowały w foremkach kurczak się upiekł, wyjęłam kurczaka a wsadziłam babeczki.
Żaneta przyszła i poinformowała mnie, że jedzie do nas Dominika, zapytała czy Franek nie mógłby jej odebrać, niestety Franek po szkole miał sesje zdjęciowe, więc zadzwoniła po Huberta, który natychmiast się zgodził.
Po skończonej rozmowie z Hubertem Żaneta zrobiła surówkę. Po 15 minutach babeczki się upiekł, a Lena wrócił do domu, wzięła prysznic, za ten czas nakryłyśmy do stołu. Lena wyszła z łazienki ubrana, włosy związała w luźnego koka. Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść nasz obiad. Po objedzie przyszedł czas na babeczki, które dziewczynom smakowały.

Perspektywa Żanety


Obżarłyśmy ten beznadziejny film i poszłyśmy do kuchni, usiadłam na blacie i bawiłam się pomarańczami  kiedy zadzwonił mój telefon zorientowałam się że jest w pokoju, szybko pokicałam na jednej nodze do pokoju po niego.
-Hej Żaneta, jesteś w Białym? -spytała Dominika.
-Hej Domiś tak jestem a co tam?
-Jestem w drodze do ciebie.
-Co? Jak to? Przecież mówiłaś że nie przyjedziesz.
-No tak, miałam nie przyjeżdżać, ale długo się nie widziałyśmy, a po za tym sama będę spędzać wigilię -odpowiedziała.
-Jak to? A ciocia, a Olka a Zayn?
-Ciocia pracuje, Olka spędza czas u swojego chłopaka, a Zayn pojechał do rodziców.
-Co za cham
-Nic mnie to nie obchodzi.
-Ok. A chcesz jechać do domu?
-A ty jedziesz?
-Nie ja nie jadę ponieważ, planuję już wigilię z przyjaciółmi. –odpowiedziałam. -Ale dzięki bogu, spadłaś nam jak z nieba.
-Jak to?
-Będzie nas więcej na naszej wigilii, nie będę czuła się samotnie, bo Lena ma być z Marcelem, Doma ma być z Frankiem a ja sama bym została a tak będę miała ciebie-zaśmiałam się.
-Ja też się bardzo cieszę -zaśmiała się.
-Dobra to kogoś po ciebie wyślę. Może Franka albo Huberta to ten co go zapoznawałam cię z nim.
-No przecież wiem -odpowiedziała z wyrzutem.
-No a może nie pamiętasz.
-Dobra kończę, papa -pożegnała się i rozłączyła.
Wyszłam z pokoju biorąc ze sobą telefon, zapytałam Domy czy Franek nie mógłby zabrać Domy z przystanku, ale Franek nie może. Dlatego zadzwoniłam do Huberta.
-Hej Hubert. Słuchaj odebrałbyś Dominikę z przystanku? -spytałam
-Tą Dominikę co zapoznałaś nas ze sobą przez Skype?
-Tak tą właśnie.
-Nie ma sprawy a kiedy ona przyjedzie?
-No nie wiem była nie dawno przed Białym to tak z 10, 20 minut powinna być.
-A jak będzie wyglądała?
-Rozpoznasz ją.
-No dobra.
-Dzięki –podziękowałam i się rozłączyłam.
 Po 30. minutach Lena przyszła z zajęć, nakryłyśmy stół a w tym czasie Lena wzięła prysznic.
Po objedzie Lena siedziała wygodni na kanapie, ja siedziałam z laptopem przy stole, a Dominika robiła nam herbatkę z cytrynką.
Do drzwi ktoś zapukał Doma otworzyła i wpuściła do środka Dominikę i Huberta, który tylko przyrósł walizkę Dominiki i uciekł.
Wszystkie przywitałyśmy się z Dominiką. Doma zrobiła jeszcze jedną herbatkę i dosiadła się do nas do stołu. Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, takie tam babskie pogawędki. Wtedy przypomniało mi się że, Dominika ma jutro urodziny, ale postanowiłam ze prezent dopiero dostanie na wigilię, a jutro zrobimy imprezę, tylko musiałam to jakoś powiedzieć dziewczynom tak aby Dominika nie usłyszała.

wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 47

Perspektywa Żanety

Dwa tygodnie później


Zbliżają się święta Bożego narodzenia, zostało dokładnie tydzień. Z powodu nadchodzących świąt Doma zamieszkała z nami. Pomaga nam nie tylko w porządkach ale robi zakupy, bo niestety Lena nie jest w stanie, a ja tym bardziej. Nawet z internatu nie wychodzę ponieważ jest bardzo ślisko, a z moim szczęściem coś sobie bym zrobiła. Doma pochodzi z Białegostoku i mieszka z rodzicami, więc to dla niej nie problem zamieszkać u nas. Hubert jest u nas częstym gościem, ja i Lena większość dnia musimy odpoczywać, więc kiedy Doma ma wyjść mówi to dla Huberta wtedy, on przychodzi i zamienia się w gosposię, gotuje, sprząta, zmywa tylko nie pierze.
-Przyjeżdżasz na święta do polski? –spytałam Dominikę. Siedziałam na kanapie z laptopem.
-Nie wiem, prawdopodobnie nie -odpowiedziała.
-Jak to?
-No bo po pierwsze Zayn jest tutaj, po drugie nie mam kasy na bilet, a po trzecie nie chce mi sie nawet wychodzić z domu.
-A ciocia nie przyjeżdża na święta do Polski?
-Nie-odpowiedziała.
-Aham to i ja nie mam po co jechać na wioskę.
-Dlaczego?
-Jak ciebie tam nie ma to i mnie -odpowiedziałam z uśmiechem. -A tak po za tym nie chcę oglądać ryja Marty, bo bym chyba zwymiotowała jak bym ją zobaczyła umalowaną i ubraną.
-Haha święta zobowiązują –zaśmiała się Dominika.
Podziwiam ją, że umie wyśmiewać swoją siostrę, w sumie ja też nie przepadam za swoją siostrą i wyśmiewam się z niej, ale przynajmniej Magda ma styl, a Marta tego nie ma. W poprzedni rok byłam na świętach Marta umalowała się i ubrała jak totalne bez guście, miała jakiś za mały sweterek do tego miniówka czarne, grube leginsy i czarne buty na koturnie, to wyglądało jak pani zarabiająca inaczej. A o makijażu lepiej nie wspomnę. Mam nadzieję, że ogarnie się i zmieni styl. Modlę się o to.
-Weź już lepiej nic nie mów bo robi mi się nie dobrze -zaśmiałam się.
-To idź do łazienki.
-Zanim ja dojdę to mi się odechce -zaśmiałam się. - A co tam słychać u chłopaków?
-Był ich koncert u mnie -odpowiedziała podekscytowana.
-I jak było na nim? -spytałam.
-Zajebiście, byłam w pierwszym rzędzie i każdy z machał, uśmiechał się do mnie a nawet puszczali oczko -zaśmiała się. –Oczywiście inne dziewczyny myślały że to do nich, ale to było do mnie –odpowiedziała.
-No to miło -uśmiechnęłam się.
-Pogodziłaś się z Harrym? -spytała.
-Wszystko jest Ok –odpowiedziałam.
-A może byś wzięła się za siebie i Harrego.
-Pamiętasz moją obietnicę? Najpierw tobie znajdę chłopaka a potem wezmę się za siebie.
-Nie przypominam sobie -odpowiedziała z udawanym zdziwieniem.
-Dobra dobra.
-No ok pamiętam, ale nie możesz tak złamać tej obietnicy?
-Przykro mi ale wiesz że ja dotrzymuję obietnic -uśmiechnęłam sie zadziornie.
-Ty i te twoje zasady -zaśmiała się. -A jak tam twoja noga? Gdybym wcześniej wiedziała, że masz zabieg to bym cię odwiedziła w szpitalu -odpowiedział z wyrzutem.
-Dobrze, w szynie mam. Nie chciałam ci głowy zawracać sobą teraz musisz nacieszyć się Zaynem -odpowiedziałam z uśmieszkiem.
Nagle do mieszkania wszedł Hubert, przywitałam się z nim buziakiem w policzek. Zobaczył że rozmawiam z Dominiką, zapoznałam ich ze sobą.
Dominikę wołała ciocia więc musiała iść zobaczyć co się stało. W tym czasie Hubert wypytał mnie o Dominikę, ale pierwsze pytanie jakie mi zadał to czy ma chłopaka, opowiedziałam mu że ma, na co się zasmucił ale i tak zadawał mi dalsze pytania dopóki Dominika nie wróciła do pokoju.
-Co tam? -spytałam.
-Nic Zayn przyszedł ale poszedł do łazienki. Wiesz co muszę ci coś powiedzieć ale w sekrecie -odpowiedziała i w tym momencie zobaczyłam co robi Hubert. Na szczęście krzątał się w kuchni
-Dobra mów -odpowiedziałam.
-Nikt o tym nie wie więc i ty musisz obiecać że nikomu nic nie powiesz-odpowiedziała a do niej dołączył Zayn.
-Ok obiecuję.
-Wczoraj Zayn zabrał mnie na randkę -odpowiedziała podekscytowana.
-Serio? Cieszę się i to bardzo -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Ja też było cudownie, byłam na mostku który był oświetlony cały świecami tak jak droga do niego na mostku stał Zayn z ogromnym bukietem róż. Romantyczna kolacja itd.-odpowiedziała cały czas uśmiechając się.
-O hej Janeta -odpowiedział Zayn cmokając Dominikę w policzek.
-Hej Zayn, pogadałabym z wami dłużej, ale muszę pomóc Hubertowi w kuchni-zaśmiałam się po czym pożegnałam.
Pomogłam Hubertowi w robieniu kopytek, które uwielbiałam oczywiście nie odbyło się bez bitwy na mąkę przez co wygadaliśmy jak śniegowe potwory. Kuchnia była cała w mące wyglądała jak pokryta cienką warstwą śniegu. Kiedy skończyliśmy bitwę zaczęliśmy sprzątać kuchnię po jakimś czasie była czysta.
Kiedy Doma i Lena wróciły do domu zamurowało je. Po wyjaśnieniu dziewczynom dlaczego jesteśmy cali w mące, Hubert poszedł pod prysznic, a ja mu dałam jakieś ciuchy. Wzięłam od Leny dżinsy Marcela, koszulę od siebie. Wzięłam ciuchy i zapukałam do drzwi od łazienki, po chwili mogłam wejść zobaczyłam Huberta owiniętego ręcznikiem, podałam mu ciuchy i wyszłam. Po paru minutach Hubert wyszedł ubrany, a ja mogłam wziąć prysznic, weszłam do siebie do pokoju i wzięłam wcześniej przygotowane ubrania.
Po spłukaniu resztki mąki z włosów byłam już gotowa, wytarłam się ręcznikiem i ubrałam się, starannie wysuszyłam włosy i nałożyłam puder na twarz. Wyszłam z łazienki i usiadłam do stołu na obiad. Po objedzie Hubert opuścił nas, a my zasiadłyśmy na kanapie i włączyłyśmy jakiś dramat, oczywiście nie odbyło się bez płaczu.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 46

Perspektywa Leny


Wstałam o 11.00 weszłam do salonu. Żaneta już nie spała. Usiadłam na krześle a po chwili Żaneta wyręczyła mi talerz z tostami i szklankę soku pomarańczowego, uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam jeść. Po chwili dosiadła się Żaneta z kubkiem gorącej herbaty.
-Wyspałaś się? -spytała patrząc swoimi kocimi oczami.
-Nie zbyt, tak bardzo brakuje mi Marcela -odpowiedziałam ze smutkiem. -Tak bardzo chciałabym aby tutaj był ze mną.
-Ale przecież ja tu jestem -odpowiedziałam chwytając moją dłoń.
-Wiem i jestem za to ci bardzo wdzięczna -odpowiedziałam.
-Od czego ma się siostrę -zaśmiała się.
Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, Żaneta wstała i otworzyła.
-Dziękuję, gdzie mam pokwitować odbiór? -usłyszałam.
Po chwili Żaneta wróciła i wyręczyła mi paczkę. Dokończyłam śniadanie, poszłam się ubrać, kiedy już skończyłam wzięłam paczuszkę i usiadłam na kanapie po czym ją otworzyłam. Na samym wierzchu leżał list od Marcela otworzyłam go i zaczęłam czytać, napisał że bardzo tęskni, nie może się doczekać kiedy tylko będzie mógł przyjechać, napisał że zrobił nam album. Po przeczytaniu listu wyjęłam z pudełka Album i zaczęłam go oglądać łzy cisnęły mi się do oczu po chwili zaczęły płynąć po moich policzkach. Nawet nie zauważyłam jak Żaneta wyszła do pracy.
Kiedy już się uspokoiłam zadzwoniłam do szkoły rodzenia, do której zapisałam się już na początku ciąży. Zajęcia były w niedzielę o godzinie 10.00 do 14.00.
Zabrałam rzeczy i udałam się na zajęcia, uwielbiam takie zajęcia bardzo mi pomagały i uświadamiały.
Wracając do domu, zrobiłam zakupy. Weszłam do domu, wzięłam prysznic, następnie zabrałam się za robienie obiadu, miałam ochotę na latanię, więc zabrałam sie za robotę. Po nie całej godzinie wróciła Żaneta informując, że w tygodniu mamy jeszcze jakąś imprezę a temat imprezy to "Lata 20".
-Dominika wpadła dziś do kawiarni i mi o tym powiedziała, zadzwoniłam później do Huberta, a on mi mówi że o tym wie. Ja  sobie myślę  OK., dzięki za info bro.
Żaneta pomyślała aby dziś iść na shopping, zgodziłam się. Przed galerią spotkałyśmy Dominikę i wszystkie poszłyśmy. Po spędzonym całym dniu w galerii wyszłyśmy z niej z pełnymi torbami ubrań.

Perspektywa Żanety

Parę dni później


Wróciłyśmy wszystkie od fryzjera, Doma przyłączyła się do nas. Doma ubrała się w swoją sukienkę w czarną dopasowaną sukienkę na ramiączkach z frędzlami zwisającymi i usiadła na krześle, było mi ciężko bo musiałam się starać aby nie rozwalić pięknego uczesania, ale udało mi się pomalować, następna była Lena, pomalowałam i nie zepsułam fryzury, ale za to trochę wybrudziłam sukienkę jasno niebieską, która była prosta na ramiączkach, ze sznureczkiem przepasanym na biodrach. Natychmiast zaprałam i nic nie było widać. Sama ubrałam czarną długą sukienkę na długi rękaw z wyeksponowanym dekoldem i zaczęłam się malować. Każda z nas coś jeszcze poprawiała a chłopaki czekali kiedy już byłyśmy gotowe pojechałyśmy na tą imprezę z której wróciłyśmy po 1.00.

Miesiąc później


Zabieg miałam dwa dni temu, jadę do gabinetu zabiegowego na wyjecie drenu z mojego kolana. Kiedy wreszcie przyszedł mój lekarz prowadzący, poruszył rurką co mnie zabolało, byłam przestraszona z czego łzy zaczęły mi lecieć.
-Już powoli -odpowiedział ortopeda i szarpną rurką wyjmując ją.
Jęknęłam z bólu i łzy ponownie zaczęły lecieć. Kiedy wróciłam do swojej sali moja mama już tam była, było mi to obojętne.
Stała mi się obojętna od kąt zaczęła pracę w restauracji jako kucharka (stąd moje zamiłowanie do gotowania) przestała mieć dla nas czas, była pochłonięta pracą. Nie miała czasu dla nas, więc zaczęłyśmy się od niej oddalać. To był najtrudniejszy okres w moim życiu. Miałam 14 lat kiedy, popadłam w depresję z której nie mogłam wydostać się sama, cięłam się, ale nie po nadgarstkach tylko po udach...
Chciałam umrzeć to było moje marzenie o które się modliłam... Wyszłam z tego ponieważ, wyjechałam stamtąd i zajęłam się sobą, teraz jedyną rzeczą co przypomina mi o tym to blizny...
Rozmawiałam z mamą, puki nie wybawiła mnie Lena, która przyszła z Domą. Mama posiedziała jeszcze godzinę i pojechała na autobus. Lena wyglądała dobrze jak na 5 miesiąc. Dziewczyny siedziały do wieczora po czym opuściły mnie i zostałam z dwoma dziewczynami na sali, były spoko.
Jedna była w moim wieku druga miała 10 lat. Gadałyśmy o wszystkim co nam przyszło na myśl. Następnego dnia z rana poszłam pod prysznic, chodź to było trudne wziąć prysznic z szyną(stabilizatorem) na nodze. Kiedy wróciłam do sali położyłam się i zaczęłam nadrabiać zaległości w notatkach ze szkoły. Następnie czytałam książkę i tak każdego dnia przez kolejne dwa tygodnie.
Kiedy wreszcie wyszłam ze szpitala byłam szczęśliwa, ale tak naprawdę byłam załamana, cały czas myślałam o Harrym tęskniłam za nim od półtora miesiąca nie rozmawiałam z nim ani z nikim z zespołu One Direction.
Ze szpitala odebrał mnie Tomek, Lena i Kaśka. Zwieźli pod mieszkanie i pomogli wnieść ogromną torbę z ubraniami, z racji na to, że miałam usztywnioną nogę i chodziłam o kulach nie mogłam wykonywać wielu codziennych czynności. Po godzinie zostałyśmy same w mieszkaniu, Lena poszła na zajęcia, a ja siedziałam z laptopem, nawet nie wiedziałam że skype mam włączonego dopóki nie zadzwonił do mnie Louis, to mnie bardzo zdziwiło Louis nigdy do mnie nie dzwonił aż do dzisiaj.
-Hej Lou
-Hej Janeta -odpowiedziałam jak zwykle z szerokim uśmiechem. -Jak tam się czujesz? Jak noga? -spytał.
-A skąd wiesz że miałam chorą nogę?
-Harry nam powiedział już dość dawno, a ostatnio chodzi i w kółko to powtarza, ale nie ma odwagi zadzwonić do ciebie i się zapytać.
-Rozumiem, dobrze się czuję. Mam szynę na nodze, dziś wróciłam ze szpitala -odpowiedziałam.
-Aha a nie boli kolano?
-Nie, nie boli jest wszystko ok -uśmiechnęłam się.
Po chwili zobaczyłam jak za Louisem stoi Liam i się wygłupia, zaczęłam się śmiać a Lou nie wiedział o co chodzi puki się nie odwrócił.
-Dobra ja muszę iść na dół -powiedział Louis po czym posłał mi całusa.
-Pa, do zobaczenia.
-Hej jak tam? -przywitał się.
-Hej wszystko dobrze mam nogę w szynie i dziś wróciłam ze szpitala.
-A noga nie boli?
-Nie, nie boli jest wszystko ok -odpowiedziałam.
-A jak chodzisz?
-Normalnie o kulach, co prawda jest ciężko bo nie mogę wykonywać codziennych czynności, ale jakoś sobie radzę.
-To dobrze.
-A jak u ciebie?
-Dobrze jakoś idzie, wychowuję jakoś nasze dzieci -zaśmiał się Liam.
-To dobrze wychowuj -również zaśmiałam się.
Nagle wszedł do pokoju Niall.
-Co ty robisz? -spytał Liam.
-Rozmawiam z żoną i twoja mamą.
-Dobra twój czas się skończył daj mi z mamusią porozmawiać nie widziałem jej od wakacji -zrobił słodką minę Niall.
-Ok. -uległ Liam. -To papa i trzymaj się -posłał mi całusa a ja odesłałam.
-Hej jak tam?
-Dobrze właśnie wróciłam ze szpitala, mam nogę w szynie i chodzę o kulach.
-Uuu... to nie dobrze -odpowiedział.
-Oj tam to nie na zawsze -zaśmiałam się.
-To dobrze.
-A jak u was sytuacja, radzicie sobie? -spytałam.
-Tak, ćwiczymy, koncertujemy, bawimy się, nie nadużywamy alkoholu itd.
-Bardzo dobrze jestem z was dumna -zaśmiałam się.
-My też -zaśmiał się Niall.
-O Boże Janeta dlaczego nikt mi nie powiedział -Krzykną Zayn stojący za Niallem.
-Hej Zayn -przywitałam się.
-Hej jak się czujesz? -spytał spychając Nialla z krzesła.
-Dobrze wróciłam ze szpitala, mam nogę w szynie, chodzę o kulach -odpowiedziałam
-A długo musisz chodzić o kulach? -Spytał.
-Nic nie wiem ale na pewno jakieś trzy, cztery miesiące -odpowiedziałam.
-Uu... ale dasz radę -uśmiechną się.
-Muszę dać-zaśmiałam się. -Co słychać u ciebie? -spytałam.
-Nic szczególnego właśnie wracam z treningu.
-Bardzo dobrze, bardzo -uśmiechnęłam się.
-Nom tak, ograniczam palenie, nie piję za dużo, zdrowo jem i nie długo zobaczę się z Dominic-odpowiedział z uśmiechem Zayn.
-Jestem Dumna z ciebie Zayn -zaśmiałam się.
Po chwili wszedł Harry chyba wrócił z treningu bo był bez koszulki, wyglądał nieziemsko miał nieźle wyrzeźbioną klatkę, nie mogłam oderwać wzroku.
Zayn pożegnał się ze mną i wyszedł z pokoju.
-Hej -odpowiedział niepewnie Harry.
-Hej -uśmiechnęłam się.
-Jak się czujesz? -spytał.
-Dobrze, właśnie wróciłam ze szpitala, mam usztywnioną nogę i chodzę o kulach -odpowiedziałam.
-Nie boli noga?
-Nie, nie boli jest wszystko dobrze -uśmiechnęłam się.
-To dobrze -odwzajemnił uśmiech.
-Chciałam z tobą porozmawiać -odpowiedziałam po chwili ciszy.
-Nie Jan.
-Musze już iść. Pa -pożegnałam i się rozłączyłam.