wtorek, 29 stycznia 2013

Rozdział 55

Perspektywa Żanety


Po samotnej cało nocnej jeździe wreszcie dotarłam do mojego kochanego Białegostoku, z peronu odebrał mnie Tomek z Leną, szybko przywitałam się z nimi i pojechaliśmy do internatu.
Nie mogłam się doczekać, kiedy tylko wskoczę do swojego łóżeczka, byłam strasznie zmęczona.
Tomek była bardzo kochany i zaniósł moje walizki, a Lena zrobiła nam herbaty i usiedliśmy do stołu, oczywiście musiałam wszytko opowiedzieć, ale za to ja potem o wszystko ich wypytałam.
O 16.00 Tomek pojechał, Lena poszła do szkoły rodzenia, a ja postanowiłam rozpakować swoje walizki. Kiedy wreszcie się z tym uporałam spakowałam plecak do szkoły. W tym roku mam maturę.
W wolnej chwili wzięłam laptopa i weszłam na fb zobaczyłam co tak słychać u znajomych.
Niall zrobił mi i dla Dominiki zdjęcie które trochę przerobiłam i wstawiłam na fb. Zauważyłam że Dominika jest dostępna, napisałam do niej.
-Hej Kochania;*
-Hej Skarbie ;*-odpisała.
-Już w domciu? ;D
-Tak, nareszcie swoje łóżko ;D
-O tak, nareszcie sie wyśpię, bo ta kanapie nie była aż tak wygodna ;/
-No bo ty durna jesteś, zamiast sobie tą kanapę rozłożyć to spałaś na złożonej :[
-A ty myślisz że mi się chciało ją rozkładać? :o -spytałam.
-No w sumie mi też by się nie chciało xD
-No właśnie ;P A jak tam ze szkołą?
-Tak jak było, ale rozważam taką decyzję żeby studiować fryzjerstwo:) -oznajmiła Dominika.
-A skąd taka odmiana? ;P
-Po prostu uświadomiłam sobie że fryzjerzy zawsze będą potrzebni, z tego po prostu wyżyję...
-Jeśli ty masz zamiar żyć w Polsce to Ci gratuluję...
-Sama już nie wiem kim chcę w życiu być i co chcę robić :'/
-Możesz być fryzjerką i stewardessą, nic nie stoi na przeszkodzie ;)
-No niby tak a jak ja te dwie rzeczy pogodzę?:/
-Możemy kupić samolot w którym będziesz strzyc ludzi xD
-Podoba mi się ten pomysł xD
-Mi też :D Dobra ja uciekam papa ;*-pożegnałam się.
-Papa :*
Wstałam od kompa i pokicałam do kuchni po sok, nagle po pokoju rozszedł sie dźwięk mojego telefonu, pokicałam do kanapy i szybkim ruchem podniosłam go i odebrałam. W słuchawce usłyszałam głos mojej mamy była smutna, szybo spytałam co się stało.
-Dzwonię tylko po to aby powiedzieć Ci o ...-rozpłakała się.
-Co się stało?! O czym powiedzieć? -dociekałam.
-O tym że prababcia... ona... -próbowała się uspokoić.
-Co z nią?!
-Ona nie żyje -wreszcie wydusiła to z siebie i rozpłakała się.
Po tych słowach osunęłam się na podłogę a łzy zaczęły płynąć po moich policzkach niczym strumyk.
-Kiedy umarła? -pozbierałam sie i spytałam.
-Wczoraj wieczorem.
-A kiedy pogrzeb? -spytałam próbując powiedzieć to normalnie.
-Za dwa dni -odpowiedziała.
-Jutro z rana przyjadę i pomogę chodź trochę w przygotowaniach -oznajmiłam po czym przegnałam się z mamą i rozłączyłam.
Kiedy skończyłam rozmowę z mamą rozpłakałam się a kiedy ogarnęłam się wstałam i szybko pokicałam do pokoju wzięłam torbę i zaczęłam pakować swoje rzeczy do niej, pakowanie przerwał mi telefon, to Magda. Myślała że powie mi pierwsza o śmierci babci, ale moja mam ją wyprzedziła co jej to powiedziałam  To było dziwne była bardzo miła, spytał kiedy przyjeżdżam i zaoferowała się odbiorze mnie z peronu, zgodziłam się i ustaliłyśmy godzinę, po czym pożegnałam się i skończyłam pakowanie.
O 19.00 Lena wróciła, zobaczyła mnie w jakim jestem stanie i zaczęła pytać co się stało. Opowiedziałam jej wszystko i się przytuliłam, było trochę ciężko bo miała dość duży brzuch, ale dałam radę.
Poszłam pod prysznic a kiedy wyszłam Lena zrobiła mi gorącą czekoladę, po czym poszłam spać.

Perspektywa Leny


Przyszłam do domu ze szkoły rodzenia, zobaczyłam Żanetę leżącą na kanapie przykrytą kocem, kiedy zbliżyłam się bardziej zobaczyłam, że Żaneta płacze od razu zapytałam co się stało, pomyślałam że pewnie pokłócił się z Harrym, ale to było coś gorszego. Kiedy uspokoiła się odpowiedziała co sie stało, przytuliłam ją bardzo mocno, kazałam iść pod ciepły prysznic, co z resztą zrobiła, a kiedy wyszła zrobiłam jej coś ciepłego do picia i porozmawiałam z nią. Po godzinnej rozmowie poszłyśmy spać.
Następnego dnia z rana poszłam do szkoły, oczywiście przed wyjściem pożegnałam się z Żanetą.

Dwa dni później


Nareszcie Żaneta wraca, było tak smutno bez niej, tak się bardzo za nią stęskniłam. Kasandra miała ją odebrać z peronu, z niecierpliwością czekałam na nią. Kiedy tylko Żaneta przekroczyła próg rzuciłam jej się na szyję i mocno wyściskałam. Dziewczyny rozebrały się i osiadłyśmy do stołu, chwilkę porozmawiałyśmy i nałożyłam im obiadu oraz zrobiłam cieplutką herbatkę. Kiedy rozmowa nam się świetnie układała zadzwonił do mnie telefon i musiałam wyjść. Po 30 minutach wróciłam a dziewczyny ocierały spływające po ich policzkach łzy. Żaneta zaczęła ściemniać że musiał odreagować, a Kasandra tak przy okazji się rozpłakała, już nie chciałam dociekać dlaczego płakały, po prostu udałam że uwierzyłam. Po paru minutach Kasandra pojechała do mieszkania, a my zrobiłyśmy kolację i zaległyśmy na kanapie. O 18.00 poszłyśmy się pouczyć do szkoły, a potem spać.

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 54

Perspektywa Liama


Obudziłem się wcześnie, zaspany zszedłem na dół po schodach. Szedłem z zamkniętymi oczami, więc to było do przywidzenia, że się wywalę lub się okaleczę i tak też się stało. Schodziłem po schodach, byłem pewien, że już jestem na dole, a zostały mi jeszcze dwa schodki, z których spadłem robiąc wielki hałas. Wszyscy się zbiegli, pytając się stało.
-Stary żyjesz? -spytał Niall zbiegając po schodach.
-Tak –odpowiedziałem śmiejąc się na głos.
-Matko Boska -odpowiedziała Dominic.
-Co tobie odwaliło? -spytał Harry pomagając mi wstać.
-Nie wiem –zaśmiałem się. Wszyscy mieli ze mnie beke, a mi coraz bardziej nie było do śmiechu bo zaczynał dochodzić do mnie ból.
-Brawo jestem dumny -powiedział Zayn kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Dobranoc -odpowiedziała Janeta i poszła na górę.
Wszyscy poszliśmy do kuchni, robić śniadanie.
Około 9.00 wstała Jenet, przyszła do nas ubrana dość lekko z lekkim makijażem i z uśmiechem od ucha do ucha. Najwidoczniej lekarstwa pomogły, ucieszyłem się że wyzdrowiała. Kiedy zachorowała poczułem, że muszę się nią zaopiekować w końcu jestem Dady Direction a Janet Mumy Direction, a mąż musi zaopiekować się swoją żoną.

Perspektywa Harrego


Liam zafundował nam poranną pobudkę, zwalając się ze chodów. Przestraszyłem się kiedy usłyszałem hałas na dole od razu pomyślałem że to Janeta, ale okazało się że to nasz niezdara Liam.
Kiedy wszystko się wyjaśniło wszyscy poszli do kuchni, zatrzymałem na chwilę Janet i zapytałem się co się stało, bo nie spała w pokoju. Janeta zaśmiała się i powiedziała że była zbyt zmęczona żeby wchodzić po schodach.
Wszyscy włączyli się do robieni śniadania, na początku szło nam marnie, każdy się guzdrał, ale kiedy dochodziliśmy do końca wszystko szło sprawnie.
Tak jak przed śniadaniem taki po śniadaniu wszyscy posprzątaliśmy i poszliśmy do salonu. W pewnej chwili przyszła do salonu Janeta, od razu wszystkie oczy powędrowały w jej stronę, wyglądała świetnie.
-Coś nie tak? -spytała i spojrzała na siebie. -Mam coś na twarzy -dodała po chwili.
-Nie, wszystko jest ok tylko... -odpowiedział Niall.
-Tylko wyglądasz... -dodał Liam.
-Przepięknie -zakończyłem na co Janeta z resztą zareagowała śmiechem.
-Dziękuję -odpowiedziała i usiadła na kanapie koło Dominic.
Nagle mnie olśniło -Dziś jest sylwester.
-Pssyt... Liam -powiedziałem jak najciszej aby nikomu nie przerywać oglądania filmu… Kidy Liam zareagował kiwnąłem ręką aby poszedł za mną. Wszedłem do kuchni a zaraz za mną Liam.
Przypomniałem mu że nie mamy petard, mieliśmy oboje burzę mózgów. Wybawił nas Niall, ponieważ na Sylwka leci do domu, a ktoś go musi zawieść na lotnisko.
Po południu ja z Liamem i Zaynem pojechaliśmy odwieźć Nialla, a dziewczyny i Louis zostali w domu o niczym nie wiedząc. Pożegnaliśmy się z Niallem po czym wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do sklepu, gdzie wydaliśmy mnóstwo pieniędzy.

Perspektywa Dominic


Trochę przykro nam było kiedy Niall musiał lecieć do siebie do domu, ale zrozumiałam no bo długo nie widział się z przyjaciółmi ze starej szkoły i z rodziną.
Chłopaki tyko mieli odwieźć Nialla a nie było ich ponad 2 godziny, a kiedy wreszcie pokazali się w domu to z pełnymi torbami petard, cieszyli się jak małe dzieci.
Robiło się późno, a sylwester coraz bliżej. Miało być kameralnie,  potem się okazało jednak, że ma być mega impreza.
O 20.00 wszystko miało się zacząć. Ja z Janet przygotowywałyśmy przekąski, po paru minutach Harry się dołączył.
O 18.00 wszystko było gotowe, więc mogłyśmy pójść się wykąpać i przygotować, Hazza i Zayn przygotowali się wcześniej. Po wykąpaniu ubrała się i z kosmetyczką poszłam do Janet. Ostrożnie otworzyłam drzwi i weszłam, Janet była już ubrana i umalowana. Poprosiłam ją aby umalowała mnie i zrobiła fryzurę, zgodziła się i zabrała się do roboty.
O 20.00 zeszłyśmy na dół gdzie już goście się zbierali. Przywitałyśmy się, a chłopaki zaczęli nas przedstawiać nieznajomym osobom.
O 23.57 wszyscy byli jak na szpilkach, patrzyliśmy na zegar i odliczaliśmy sekundy. Stałam między Zaynem a Janet. Nagle wszyscy zaczęli odliczać 8...7...6...5...4...3...2...1...0, pierwsze petardy wystrzeliły, Zayn wbił swoje usta w moje, zaczął całować bardzo namiętnie wkładał w to mnóstwo uczucia, kiedy tylko odkleił sie ode mnie nawzajem złożyliśmy sobie życzenia, następnie złożyłam życzenia dla Janet i innych gości.
Wszyscy sobie złożyli życzenia i zaczął się pokaz petard, a po nim impreza do białego rana.
Poznałam mnóstwo ludzi, ale następnego dnia mało kogo kojarzyłam. Podczas imprezy trochę wypiłam, a nawet więcej nić trochę, ale wytrzymałam do końca.
O tyle było dobrze, że nikt nie nocował i nikt się nie awanturował, a chłopaki grzecznie spali w łyżeczkach.
Z rana było mnóstwo sprzątania, a do tego jeszcze Liam zatruł się czymś, cały czas źle się czół i wymiotował. Janeta jako mamusie opiekowała się Liamem, za to ja robiłam za sprzątaczkę i zaczęłam sprzątać salon, do południa wszystko było posprzątane.  Dochodziła 13.00 za 30 minut miałyśmy autobus wycieczkowy powrotny. Spakowałam ostatnie rzeczy i zniosłam swoją walizkę na dół. Wraz z Janet pożegnałyśmy się z Louisem i Liamem a w tym czasie Harry i Zayn zanieśli nasze walizki do samochodu.
Dojechaliśmy na peron Janet wraz z Harrym poszli wyjąć walizki, a ja pocałowałam Zayna na pożegnanie. Kiedy wyszłam z samochodu wzięłam swoją i Janet walizkę. Janeta przytuliła Hazze oraz Zayna i weszłyśmy na peron, po czym wsiadłyśmy do autobusu i odjechałyśmy z peronu.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 53

Perspektywa Dominiki


No pięknie Żaneta się rozchorowała a za dwa dni Sylwester. Dochodziła 14.00 Wróciliśmy z piwnicy cali mokrzy, ale za to w świetnych nastrojach, chłopaki poszli do kuchni, bo byli trochę spragnieni, natomiast ja miałam iść na górę ale zajrzałam jeszcze do salonu. Na kanapie leżała Żaneta okryta kocem.
-Żaneta dobrze się czujesz? -spytałam przestraszona.
-Nie zbyt -odpowiedziała zmarnowana.
-A co ci dolega?
-Źle się czuję, zimno mi jest, głowa mi pęka.
-To leż pod kocem, a ja zaraz coś ci przyniosę -odpowiedziałam po czym powędrowałam do kuchni, gdzie został tylko Niall i Liam.
Zaczęłam szukać po szafkach lekarstw.
-Czego szukasz? -spytał Niall.
-Lekarstw -odpowiedziałam kontynuując czynność.
-A po co ci? -spytał Liam.
-Janeta źle się czuje.
-A co jej jest? -zapytał Niall wyjmując z szafki koszyk z lekami.
-Dreszcze, uczucie zimna i ból głowy.
-Dobra jest coś na przeziębienie i witaminy -oznajmił Niall.
-To dobrze dajcie jej tabletkę i zróbcie herbatę, a ja idę sie przebrać bo mnie wszystko swędzi -odpowiedziałam i pobiegłam na górę.
Bez pukania weszłam do Zayna pokoju, nie wiedziałam że on tam się przebiera. Zobaczyłam jak Zayn stał w samych bokserkach  dobrze że trzasnęłam drzwiami bo by zdejmował mokrą bieliznę. Natychmiast się obrócił, a ja się zaczerwieniłam.
-Przepraszam nie wiedziałam że ty tu się przebierasz -odpowiedziałam i się zarumieniłam.
-Nic nie szkodzi, gorzej by było gdybyś mnie zobaczyła nago, wtedy był by powód do wstydu.
-Aż tak źle wyglądasz nago? -zaśmiałam sie i podeszłam do swojej walizki z której wyciągnęłam suche ubrania.
-Chyba nie, ale to jest tylko moje zdanie -zaśmiał się i się przybliżył do mnie.
-Się okaże –odpowiedziałam zachęcająco i weszłam do łazienki.
Zmieniłam bieliznę, chciałam się ubrać ale ubrania zostawiłam w pokoju, delikatnie otworzyłam drzwi i zobaczyłam czy nikogo nie ma, kiedy się upewniłam wyszłam z łazienki. Niestety pomyliłam bo Zayn jednak był w pokoju.
-Mmm... jaka ładna bielizna -odpowiedział.
-O boże Zayn to ty jesteś tu? -odpowiedziałam ze skrępowaniem.
-Miałem już wychodzić, ale dobrze że nie śpieszyło mi się z wyjściem.
-Zboczeniec -zaśmiałam się nakładając na siebie sweter.
-I kto tu jest zboczeńcem, to ty weszłaś do mojego pokoju kiedy się przebierałem.
-Ale... Nie widziałam że się przebierasz -odpowiedziałam zakładając spodnie.
-Ale mogłaś zapukać -odpowiedział z zadziornym uśmieszkiem.
Kiedy Zayn chciał pocałować mnie poklepałam go po policzku.
-Ogol się a potem pogadamy -odpowiedziałam i wyszłam z pokoju uśmiechając się. Zeszłam na dół do Żanety i wbiłam do niej pod kocyk, ale długo tam nie posiedziałam do telefon zadzwonił do mnie i musiałam opuścić salon, a kiedy wróciłam te miejsce było zajęte przez Hazzę. Podeszłam do Żanety i dotknęłam jej czoła, było gorące i miała wypieki na twarzy. Poprosiłam Louisa aby przyniósł termometr, kiedy to wykonał zmierzyłam jej temperaturę wynosiła 38,5 wraz z Louisem i Zaynem poszliśmy do kuchni poszukać czegoś na zbicie temperatury, Zayn przyniósł od siebie z pokoju saszetki do rozrobienia z przegotowaną wodą, podałam dla Żanety kubek z rozrobionym lekarstwem. Siedzieliśmy w salonie i wszyscy patrzyliśmy jak Liam z Niellem grają w samochodówki.
Była 21.00 Kiedy Żaneta słodko zasnęła, reszta za to świetnie się bawiła. Z Zaynem graliśmy na x-boksie wygrywałam, byłam dobra w te klocki, od 4 klasy podstawówki grałam w samochodówki, ale chłopaki o tym nie wiedzieli.
-Zaniosę Jan do pokoju, tam będzie jej wygodniej -odpowiedział Hazza i wziął Żanetę na ręce.
-Dobra tylko zaraz wracaj -krzykną Zayn. -Zagrasz z Dominic, ona na prawdę jest dobra –wyjawił Zayn.

Perspektywa Janet


Przebudziłam się była 00.42 i nie wiedziałam gdzie jestem, obok mnie spał Harry. Wstałam z łóżka wzięłam kule i zeszłam na dół. W salonie było zapalone światło, ale nikogo tam nie było, zdziwiłam się i je zgasiłam, przeszłam do kuchni zagrzałam sobie mleko z czosnkiem i miodem, zaczęłam pić kiedy zobaczyłam że w salonie jest zapalone światło, te same które niedawno zgasiłam, weszłam do salonu i jeszcze raz rozglądnęłam się czy ktoś jest i nikogo nie było.
-Jest ktoś tutaj? –spytałam zdezorientowana.
-Tak -odpowiedziała tajemnicza postać, skrywająca się za zasłoną.
-Co ty tutaj robisz? -spytałam siadając koło mniej na podłodze przy tarasowych
-Nie mogę spać –odpowiedziała Dominic.
-Coś cię dręczy?
-No tak to można nazwać –odpowiedziała. -Nie mogę w to uwierzyć że jestem tu, w domu moich idoli. Jak ktoś powiedział by mi, że teraz będę tutaj siedziała u nich w salonie i gapiła się na ich ogród wyśmiała bym go.
-Skąd ja to znam -zaśmiałam się.
-Haha... Jak teraz o tym myślę to, dlaczego my?... Dlaczego jesteśmy takimi szczęściarami?
-Myślę że to jest wynagrodzenie z nasze cierpienie -odpowiedziałam. -Pamiętasz jak obiecywałyśmy sobie, że jeszcze pokażemy wszystkim na co nas stać. Obiecałyśmy sobie że spełnimy swoje marzenia i je spełniłyśmy -przytuliłam Dominikę.
-Pamiętam i to bardzo dobrze -zaśmiała się i również mnie przytuliła.
-Chodź usiadłyśmy na kanapie bo tyłek mnie już boli i kolano też –odpowiedziałam po chwili ciszy.
Siedziałyśmy na kanapie i wspominałyśmy stare czasy. Siedziałyśmy do 1.00, Dominika poszła spać na górę, a ja zostałam na dole, mimo że się czułam już lepiej i tak nie chciałam iść spać do Hazzy, po prostu nie chciałam go zarazić, więc się położyłam na kanapie przykryłam cieplutkim kocykiem i zasnęłam.

sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 52

Perspektywa Dominiki


Bardzo się ucieszyłam kiedy wyjechałyśmy z tego wariatkowa. Dzień przed naszym wyjazdem do Białegostoku poszłam z Żanetą i z dobrymi koleżankami z gimnazjum na sanki, na chwilkę zapomniałyśmy ile mamy lat i bawiłyśmy się jak małe dzieci. Wróciłam do domu przed 15.00 wtedy mama zaczęła na mnie się drzeć za to, że nie wzięłam ze sobą Marty, wtedy powróciły tamte czasy kiedy miałam ochotę uciec z tego domu i nigdy nie wrócić. Pomyślałam sobie, że teraz mogę zrobić to co w dzieciństwie chciałam zrobić. Kiedy mama skończyła na mnie krzyczeć i mnie poniżać, przyszedł czas na tatę, kiedy tata stał nade mną i na mnie sie wydzierał Marta stała nieopodal i się uśmiechała wtedy nie wytrzymałam i wyszłam z pokoju uderzając Martę ramieniem tak mocno, że upadła. Weszłam do łazienki przebrałam się z mokrych ciuchów, ogarnęłam ciemne smugi po tuszu. Wyszłam z łazienki i spakowałam wszystkie swoje rzeczy i wyszłam bez słowa.
Do Żanety było ponad 2 km. ale nie miałam gdzie się udać więc zaczęłam iść w stronę domu Żanety. Po drodze przemyślałam spokojnie całą sytuację jeszcze raz i moje zachowanie nie było złe, ale i tak będę tą najgorszą tak było, jest i będzie. Mam to gdzieś oni mnie już nie obchodzą.
Kiedy tylko doszłam do domu Żanety, przywitała mnie Żaneta. Przytuliła mnie mocno, przez co wybuchłam płaczem. Starałam się być silna, ale to tak cholernie bolało.
Żaneta chcąc poprawić mi humor umówiła nas z dziewczynami z którymi byłyśmy na sankach. W między czasie do Żanety zadzwoniła moja mama, kuzynka powiedziała że zostanę u niej, następnego dnia rano wyjeżdżamy.
Wieczór spędziłyśmy bardzo miło z dziewczynami wspominałyśmy czasy gimnazjum i różne odpały na lekcjach.
Następnego dnia o 7.00 pojechałyśmy pociągiem do Białegostoku.

Dwa dni później


Kiedy zaspane wysiadłyśmy z busu rozglądałyśmy się po parkingu ale nigdzie nie było samochodu chłopaków wtedy pomyślałam, że zapomnieli. Ale kiedy tylko bus odjechał zobaczyłyśmy Hazzy samochód i dwóch chłopaków w kapturach, wiedziałyśmy że to muszą być oni, podeszłyśmy, przywitałyśmy się i ruszyliśmy w stronę domu 1D. Po posturach sądzę że to był Niall i Zayn.
W samochodzie rozmawialiśmy głównie o podróży tak jak zawsze. Dojechaliśmy do domu, chłopaki wysiedli i wzięli walizki, do domu weszli najpierw chłopaki z bagażami następnie ja i Żaneta. Weszłyśmy do holu reszta 1D pomogła nam się rozebrać. Pozbyłyśmy sie płaszczy, butów i mogłyśmy spokojnie porozmawiać z chłopakami w salonie, Żaneta szła pierwsza za nią cała reszta.
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy, piliśmy herbatkę. Niall zaczął opowiadać co się działo jak nas nie było, wszyscy płakali ze śmiechu. Kiedy tylko Zayn i Harry wrócili postanowiliśmy zrobić obiad. Żaneta i Harry powędrowali do kuchni, a chwilę po tym dołączyli do nich Niall i Louis. W salonie zostałam z Zaynem,  siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Po chwili przytuliłam się do Zayna, tak bardzo mi brakowało jago bliskości i zapachu, chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Siedziałam i coraz bardziej przytulałam się do niego nawet nie zorientowałam się kiedy Zayn nie mógł oddychać.
-Dominic aż tak bardzo się za mną stęskniłaś? -spytał żartobliwie.
-O przepraszam nie wiedziałam że tak mocno cię przytuliłam -odpowiedziałam i puściłam Zayna z moich objęć.
-Nic się nie stało, to było miłe -uśmiechną się i przyciągnął mnie do siebie.
-Ee... zakochana para obiad już na stole -wszedł do salonu Louis.
-Już idziemy -odpowiedziałam wstając z kanapy.
-Na prawdę? -spytał Zayn i pociągną mnie za nadgarstek, pociągnął tak mocno, że na niego upadłam. Patrzyliśmy sobie w oczy po chwili przybliżyliśmy swoje usta i prawie się pocałowaliśmy ale przerwał nam Niall i musieliśmy wstać z kanapy i pójść do stołu.
Po objedzie chłopaki zabrali nas do piwnicy.
-A po co my tu schodzimy? -spytała Żaneta która siedziała na plecach Hazzy.
-Zobaczycie -odpowiedział podekscytowany Liam.
Po chwili Zayn otworzył drzwi do siłowni, zdziwiłam się bo już widziałam siłownię, ale gdy weszliśmy do środka zauważyłam, że ogromna siłownia została podzielona na dwa mniejsze pomieszczenia, w jednym była siłownia z w drugim ogromne jacuzzi.

Perspektywa Żanety


Po objedzie chłopaki chcieli nam pokazać jakąś niespodziankę, która mieściła się w piwnicy. Nauczyłam sie chodzić i schodzić po schodach, ale Hazza nie chciał w ogóle tego słuchać i wziął mnie na "barana". Kiedy tylko weszliśmy do tajemniczego pokoju Zayn zrobił psikusa Dominice i wepchnął ją do jacuzzi. Miło mi się patrzyło jak Dominika goniła Zayna, a kiedy dorwała wepchnęła go i sama wpadła przez przypadek. Żeby było bardziej śmiesznie Harry wepchnął Nialla i Liama, natomiast Louis wepchną Hazzę i sam wskoczył, śmiałam się widząc Hazzę wyżynając się z wody, wyglądał ponętnie cały ociekający wodą.
Zaczęłam się śmiać z niego w niebo głosy, a Harry wyszedł z basenu i podszedł do mnie po czym się na mnie położył.
-Harry złaź będę cała mokra! -krzyczałam i się śmiałam, a on zaczął coraz mocniej mnie do siebie przyciskać. -Harry proszę, zejdź -próbowałam dopchnąć go od siebie ale na marne. -Ała... Harry... moje cycki -krzyknęłam i Harry natychmiast ze mnie zszedł. Skuliłam się a Harry nie wiedział co ma zrobić.
-Janeta wszystko ok? -spytał nie pewnie, ale ja nic nie odpowiedziałam tylko przewróciłam sie na bok i się nie odzywałam. -Janeta, przepraszam -odpowiedział i usiadł na moim leżaku a ja zepchnęłam go z niego.
-No to teraz jesteśmy kwita.
-Ała mój tyłek -krzykną loczek.
-To też bolało jak się zwaliłeś na mnie -odpowiedziałam zniesmaczeniem.
-A je ci tyłka nie pobiłem -odpowiedział z udawaną złością.
-Ale cycki zmiażdżyłeś -zaśmiałam się. Tym tekstem zagięłam Harrego, poczułam się zwycięzcą.
Wszyscy świetnie się bawili, a mi zaczęło się nudzić więc chciałam iść się przebrać ale ktoś zapomniał moje kule wziąć z góry. Niall zaoferował się że mnie zaniesie, zgodziłam się.
Kiedy dotarliśmy do Hazzy pokoju Niall zostawił mnie tam. Weszłam do pokoju i dostrzegłam w kącie pokoju moje kule. Pokicałam do mojej walizki i wzięłam z niej sweter, leginsy  i poszłam pod prysznic.
Ubrałam się, wysuszyłam włosy.  Za pomocą kul zeszłam na dół i zrobiłam sobie gorącą czekoladę, marnie się czułam.
Kiedy wszyscy przyszli ja leżałam pod kocem na kanapie, kiedy powiedziałam im, że źle się czuję każdy obchodził się ze mną jak z jajkiem. Niall przyniósł herbatkę, Liam przyniósł witaminy, po chwili dołączyła do mnie Dominika już przebrana w wygodniejsze ciuchy, a za nią przyszedł Zayn, Louis i Harry wszyscy przebrani w suche ubrania. Usiedli wokoło mnie i się pytali jak się czuję, mówiłam że dobrze chodź czułam się coraz gorzej, głowa mi pękała, umierałam z zimna.