piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 57

Perspektywa Leny

Miesiąc później

Żaneta skakała ze szczęścia jak zobaczyła komplet dokumentów ze szkoły, potrzebnych do rozpoczęcia nauki w Bristol. W czasie ostatniego tygodnia w Polsce i Białym stoku sprzedałyśmy meble, zrezygnowałyśmy z internatu, pożegnałyśmy się z Panią Anią.
Wieczorem siedziałyśmy na zakrytej folią kanapie i popijałyśmy herbatę ze swoich ulubionych kubków, wspominałyśmy nasze ostatnie lata. Smutno nam się zrobiło jak pomyślałyśmy że już jutro to mieszkanie nie będzie nasze. Mieszkanie nawet się smuciło że już jutro nas nie będzie, bo zawsze w nim było przytulnie i kolorowo, a teraz było w nim tak przygnębiająco. Ściany stały się szare i przygnębiające.
-Ej Żanet ty oddałaś pożyczony hajs dla Pani Ani? –zapytałam.
-Jaki hajs? –zdziwiła się Żaneta.
-Na aparat.
-A no tak, uzgodniłam że Pani Ania odejmie mi to z 4 wypłat.
Po wypiciu herbaty poszłyśmy spać, nasza ostatnia noc w naszych łóżeczkach.
Następnego dnia wstałyśmy z rana i spakowałyśmy ostatnie rzeczy.
Żaneta zrobiła nam kanapki a ja ubrałam moją córeczkę w granatowe spodnie bawełniane z iksami na kolanach, granatową bluzkę z napisem ”Hi”, oraz granatową bawełnianą czapkę. Następnie sama się ubrałam w niebieskie spodnie z wysokim stanem, luźny łososiowy sweter i białe trampki.
Kiedy byłyśmy już ubrane wyszłam do pustego salonu i położyłam malutką na kocyku, a sama powędrowałam do kuchni i wyręczyłam Żanetę w robieniu śniadania, aby ta mogła pójść się ubrać. Po chwili z łazienki wyszła Żaneta, ubrana w jasne spodnie z wysokim stanem z dziurami na kolanach oraz eleganckiej beżowej bluzce z troszkę dłuższym tyłem, oraz w czarnych trampkach Slip on.
Dosiadła się i wspólnie zjadałyśmy śniadanie. Mała zaczęła się domagać jedzenia, więc wzięłam ją i poszłam z nią do pokoju, aby ją nakarmić.
W tym czasie Żaneta otworzyła drzwi, to byli nasi kochani przyjaciele Tomek z Kasią, Domą, Dominikiem, Frankiem, Hubertem Tomek z Kasią, Domą, Dominikiem, Frankiem, Hubertem przyszli się z nami pożegnać i odwieść na peron. Po paru minutach wszyscy wyszli z mieszkania zabierając moją Lucy. Była największą atrakcją, wszyscy się o nią bili.
Postanowiłam że przejdę się ostatni raz po tym mieszkaniu.
Szłam dotykając ściany i przypominałam sobie jak przyszłam tutaj pierwszy raz. W końcu stanęłam na środku pokoju i rozglądałam się dookoła, w pewnej chwili poczułam że ktoś kładzie głowę na moim ramieniu.
-Też będę tęskniła -odpowiedziała Żaneta obejmując mnie.
-Tak bardzo będę tęsknić -odpowiedziałam.
-Ja tak samo ale trzeba iść dalej -oznajmiła Żaneta puszczając mnie. -To co idziemy? -spytała wystawiając rękę w moją stronę i uśmiechając się. W oczach zebrały się jej łzy.
-Tak -odpowiedziałam i pociągnęłam nosem. Na progu odwróciłam się po czym otarłam łezkę i zamknęłam drzwi. Oddałyśmy klucze i pojechałyśmy na PKP.
Na peronie przegnałyśmy się z przyjaciółmi, oczywiście rozpłakałyśmy się. Z bólem serca wsiadłyśmy do pociągu i wyjechałyśmy z Białegostoku.
W Warszawie opuściłam Żanetę i poszłam z malutką na samolot, a ona busem pojechała dalej. Żaneta okropnie boi się latania samolotem.
Po 4 godzinach byłam w Londynie. Byłam strasznie zmęczona, ale na widok Marcela od razu odżyłam. Bardzo się za nim stęskniłam.
Wziął moje walizki i ruszyliśmy w stronę samochodu a następnie skierowaliśmy się w kierunku domu.

Perspektywa Żanety


Lena zadzwoniła do mnie jak wylądowała w Londynie, ulżyło mi kiedy nic jej się nie stało. Po 30 godzinach dojechałam do Bristol.
Wysiadłam paręnaście metrów przed domem chłopaków, poczekałam aż taxówka zniknie z mojego pola widzenia i podeszłam do furtki, wpisałam hasło i weszłam zamykając za sobą bramkę. Doszłam do drzwi otworzyłam, rozebrałam się i weszłam z walizkami do salonu gdzie był straszny syf, wzięłam parę wdechów i wydechów po czym zrzuciłam ciuchy z kanapy. Była 1.00 wzięłam jakaś koszulkę i szorty z walizki, poszłam do łazienki i umyłam twarz oraz zęby, po czym poszłam spać.
Spałam do 10.00 po czy wstałam i zaczęłam robić śniadanie. Po chwili do kuchni wszedł Louis, był strasznie zaspany.
-Hej -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Hej -odpowiedział drapiąc się po poczochranej głowie i kierując się do lodówki. -To ty tutaj? Kiedy? Jak? Co?! –zatrzymał się, odwrócił i zapytał zdezorientowany Louis.
-Przyjechałam wczoraj, a raczej dzisiaj z rana -zaśmiałam się i kończyłam opiekać kanapkę w opiekaczu.
Louis ogarnął się i przyszedł się przywitać. Byłam pewna że poprzedniego wieczoru imprezowali bo strasznie waliło od niego alkoholem.
-Louis idź weź prysznic bo jak Eleonor cię zobaczy to się załamie biedulka-odpowiedziałam.
-Już idę tylko przyszedłem czegoś się napić bo strasznie mnie suszy -odpowiedział po czy wyszedł z kuchni.
Po paru minutach przyszedł Niall ubrany w czarne joggery i czarny t-shirt, tak jak zawsze wyperfumowany. Kiedy tylko mnie ujrzał zaczął udawać że krzyczy, po czym przyszedł i się obiął mnie tak mocno, że zgniótł mi cycki. Po Niallu był Zayn, następnie Hazza i Liam na końcu.
Wszyscy usiedliśmy do stołu, tylko ja i Niall jedliśmy a reszta przystała tylko na wodzie i soku pomarańczowym.
Około 12.00 Liam, Harry i Zayn nagle znikli, zdziwiłam się bo jeszcze do nie dawna byli. Niall i Louis siedzieli na tarasie a ja zaczęłam sprzątać, zaczęłam od wstawienia prania i rozwieszenia już wcześniej upranych rzeczy, kiedy to wykonałam poszła ogarnąć salono-jadalnię, kuchnię i łazienkę na dole.
Zaczęłam od ścierania kurzy, następnie poodkurzałam i poszłam do łazienki, tam siedziałam z godzinę, ale za to wszystko wyszorowałam na błyski.
-Może ci pomóc -odpowiedział Niall opierając się o futrynę.
-Jak chcesz -odpowiedziałam obojętnie.
-Co ty taka zła? -zapytał z uśmieszkiem.
-Nie zła, zmęczona -odpowiedziałam ocierając czoło.
Wyszłam z łazienki i skierowałam się na górę, biorąc wiadro z mopem i szmatką do ścierania kurzy.
-Ja chcesz pomóc to weź odkurzacz i koszyk na pranie. Niall ucieszony zrobił to o co go poprosiłam i poszliśmy na górę. Postanowiliśmy zacząć od końca więc od pokoju Liama i Zayna, po drugiej stronie Nialla i Harrego. Każdy pokój sprzątaliśmy tak nie więcej po 1,5 godz. więc trochę nam przeszło.
Dochodziła 20.00 a chłopaków dalej nie było, więc postanowiłam że wezmę prysznic, wzięłam ubrania z szafy i poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki walnęłam się na łóżko z laptopem i błądziłam po necie.
W pewnej chwili do pokoju wszedł Harry, oznajmił że mamy gości, ta wiadomość postawiła mnie na również nogi, chciałam wyjść aby przywitać naszych gości.
-K**wa! -krzyknęłam po polsku. -Jak ja wyglądam -powiedziałam sama do siebie. Szybkim ruchem otworzyłam szafę i znalazłam jakieś ciuchy, które zostawiłam ostatnim razem. Założyłam granatowy materiałowy kombinezon na rękawek, z dekoltem w ser.
Zrobiłam szybko kreski i zamaskowałam niedoskonałości korektorem, wytuszowałam rzęsy.
Zeszłam powoli po schodach, w salonie stało mnóstwo jedzenia, a z zewnątrz dobiegała muzyka, powoli wyszłam na taras.
-100 lat –krzyknęli a ja podskoczyłam ze strachu ale po chwili zaczęłam się śmiać. Nie spodziewałam się, że ktoś jeszcze o nich pamięta.

5 komentarzy:

  1. Hej! Dziękuję, że do mnie wpadłaś i zapraszam na rozdział 1 :D
    http://all-of-us-will-drown.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziś będzie raczej króciutki komentarz bo mam rozdział do stworzenia ;3
    No rozdział jest cudowny, boski, zajebiaszczo-wyjebiaszczy (Prawa zastrzeżone) Nie mogę się doczekać kolejnego działu mam nadzieję ze szybciutko się pojawi.
    Pozdrawiam.
    Patrycja.

    OdpowiedzUsuń
  3. czy historia mi się podoba ? Nie.. ja ją po prostu kocham <3
    czekam na następny z niecierpliwoscia l /8

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny....świetny...świetny <3
    Dodawaj szybko kolejny!!!
    ;D

    _____________________________________________________
    PS. u mnie też nowy: http://you-and-i-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. super :O :)
    wbij http://summer-love-stoory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń