Perspektywa Żanety
Nadal
siedziałam w tym gabinecie i czekałam aż kobieta powie ile mam zapłacić za ten
cholerny aparat ortodontyczny.
-No
to dobrze pani musi zapłacić 1900 zł. -odpowiedział mężczyzna.
-Ale
ja mam tylko przy sobie 500zł –odpowiedziałam.
-To
nic można w ratach -odpowiedziała.
-To
dobrze -odetchnęłam z ulgą i wpłaciłam 500 zł.
Wyszłam
z budynku po czym poszłam do kawiarni i poprosiłam szefową o pożyczenie 1000
zł. wytłumaczyłam jej o co chodzi, oczywiście dała mi te pieniądze. Byłam jej ogromnie
wdzięczna. Po drodze natknęłam się na bankomat i wypłaciłam z konta
rodziców 400 zł. Nareszcie miałam te 1900 zł. i mogłam od razu iść zapłacić za
aparat ortodontyczny.
Weszłam
i wyszłam już bez kasy. Zostało mi jeszcze iść do dermatologa, weszłam do
przychodni i czekałam na swoją kolejkę.
Pani pielęgniarka zawołała
mnie i weszłam do gabinetu. Pokazałam pani doktór moje plecy. Przepisała mi
leki, które razem kosztowały 100 zł. załamałam się, ale co się nie robi dla bycia
pięknej. Wzięłam receptę i wyszłam z przychodni, poszłam do internatu
i opowiedziałam wszystko Lenie. Lena bez wahania pożyczyła mi pieniądze
na leki, mogłam je wykupić.
Nastał wieczór siedziałam
z Leną na kanapie pijąc herbatkę, nagle zadzwonił mój telefon, na ekranie
wyświetlił się Louis.
-Tu
Harry wejdź na skype -odpowiedział po czym się rozłączył. Grzecznie
wykonałam jego polecenie i weszłam na skype, od razu zadzwonił Harry.
-Hej,
co chciałeś? -spytałam.
-Chciałem
z tobą porozmawiać -odpowiedział z uśmiechem.
-Aham..
rozumiem -odpowiedziałam.
-Jak
tam? -spytał.
-Nie
licząc tego że będę miała aparat, pójścia do szpitala na zabieg i
zostania bez kasy to wszystko ok. -odpowiedziałam nawijając jak katarynka.
-Ej
spokojnie, będziesz mieś aparat? -spytał. –Pokaż -odpowiedział.
-To
zwykły aparat ortodontyczny.
-Taki
jak Niall miał?
-No
coś w tym stylu -zaśmiałam się.
-Dobra
druga sprawa. Idziesz do szpitala?
-Tak
na zabieg, którego panicznie się boję -odpowiedziałam.
-Przyjechać?
-spytał.
-Miło
by było, ale jedziecie na trasę –odpowiedziałam. -A jak noga u Zayna?
-Dobrze zdjęli mu
gips i chodzi normalnie, chodź go boli -powiedział.
-To
dobrze, a Niall? -spytałam.
-Też
dobrze wypił zieloną herbatę tak jak mówiłaś i czuje się lepiej.
-Jak
trzyma się Liam?
-Lepiej
-odpowiedział.
-A
ty jak się czujesz? -spytałam.
-Źle.
-A
co Ci jest? -zaniepokoiłam się.
-Tęsknię
-odpowiedział.
-Haha...
Wiem ja też bardzo tęsknię za tobą i chłopakami. A właśnie wyślę wam filmik
Lena go zmontowała, to są nasze wszystkie filmiki złączone w jeden, uśmiejesz
się -odpowiedziałam.
Wysłałam film, pożegnałam się
i wyszłam z kompa bo zrobiło się na prawdę późno. Wzięłam prysznic,
przebrałam się w
piżamkę i poszłam spać.
Wstałam
z rana i zrobiłam to samo co zwykle, poranną toaletę, ubrania się [...],
śniadanie, 2 śniadanie, zbudzenie Leny. A o 7.45 wyjście do szkoły.
W
szkole pochwaliłam się że będę miała aparat i operację. Ucieszyłam się kiedy dziewczyny
powiedziały, że pomogą mi w nauce, kochane są. Rozmawiałam z nauczycielami i
dyrektorem o mojej nieobecności, wyjaśniłam wszystkie wątpliwośći, niestety moja
mama nie mogła im tego powiedzieć bo była daleko stąd.
Wreszcie lekcje się skończyły i wyszłam z budynku, nagle zadzwonił do mnie telefon.
Wreszcie lekcje się skończyły i wyszłam z budynku, nagle zadzwonił do mnie telefon.
-Hej
siostra.
-Hej
Tomek, co tam?
-Słuchaj
mam do ciebie takie pytanie, chciała byś przyjechać do nas na
weekend? -spytał.
-Jasne
-odpowiedziałam.
-To
świetnie -odpowiedział. -Wpadnę po ciebie.
-Nie
no weź po szkole mam zajęcia.
-Jakie
zajęcia?
-Z
samo obrony, to ze szkoły -odpowiedziałam.
-O
widzę, że szkoła się zmieniła od kąt ją skończyłem. Dobra siostra to jurto się
jeszcze zgadamy, pa -odpowiedział po czym się rozłączył.
Po
szkole wróciłam do domu w którym Lena już na mnie czekała.
-Marcel
przyjeżdża na weekend -odpowiedziała podekscytowana.
-Świetnie
a ja jadę do Tomka na weekend -odpowiedziałam.
-O
to świetnie -odpowiedziała.
-Dobra
co robimy na obiad? -spytałam.
-Hm…
może jakąś rybę?
-Dobra,
mamy dorsza -odpowiedziałam.
-Spoko
to zrób ją po grecku.
-A
jest marchewka? -spytałam.
-Powinna
być.
-Dobra
mam -odpowiedziałam znajdując marchew.
Po
godzinie obiad był gotowy. Zjadłyśmy i poszłam się spakować, wszystkie rzeczy
włożyłam do mojej ogromnej torby.
Wieczorem
poszłyśmy z Domą do kina na horror, który był bardzo straszny, czyli był dobry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz