piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 20

Perspektywa Żanety


Na imprezę przyjechało dużo znajomych ze szkoły z rocznika Michała. Zaczęło się picie i zabawa, która trwała długo. Kiedy już wszyscy się zebrali, kiedy wszyscy wyręczyli prezenty zaczęło się rozpakowywanie prezentów i śmianie się. Nie odbyło się na imprezie bez zgonów, bieda Dominika nic nie pamiętała nawet tego jak wbiegła do jeziora bo jej było za gorąco przy ognisku.
Siedziałam gdzieś tak do 3.00 i zaczęło się robić zimno więc ja zawinęłam spać, bo na 10 miałam pociąg do Białego.
Spałam na jednym pojedynczym łóżko z Dominiką i się nie wyspałam ponieważ na łóżku obok Filip strasznie chrapał a Dominika strasznie się rozpychała albo nawalała się na mnie. Nie spałam większość nocy.


Perspektywa Dominiki


Z rana przebudziłam się o 9.00 Żaneta właśnie wstała.
-Już wstałaś?
-Tak wstałam, Filip jedzie do roboty i mnie zabierze ze sobą, jedziesz z nami? -spytała.
-Tak jadę -odpowiedziałam i od razu wstałam i się ogarnęłam, po chwili byłam gotowa aby jechać, wyszłam z domku, wszyscy już nie spali pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu, Dawid podwiózł mnie pod dom, uściskałam się z Żanetą, pożegnałam się z chłopakami i poszłam do domu.

Perspektywa Leny


Wstałam rano i zobaczyłam że Żanety nie ma a na stole leży karteczka podeszłam do blatu i wzięłam karteczkę do ręki przeczytałam ją po czym zaczęłam sobie robić śniadanie, w domu było tak smutno bez niej.
Zjadłam śniadanie poszłam się ubrać postanowiłam że pójdę na miasto więc zadzwoniłam do Marcela.
Oboje poszliśmy na miasto, w ten dzień wszystko robiliśmy razem i bawiliśmy się świetnie. Marcel miał dla mnie niespodziankę,
-Zamknij oczy -powiedział Marcel. -A tak dla pewności zasłonie ci oczy apaszką -to co powiedział tak zrobił. -A teraz daj rękę.
Podałam mu rękę a on gdzieś mnie prowadził.
-Gdzie mnie prowadzisz? -spytałam.
-Na parking -odpowiedział.
-Ale po co? -spytałam, kiedy nagle zatrzymał się i zdjąć mi opaskę. Ujrzałam piękny samochód.
-To twój? -spytałam.
-Tak to mój samochód, rodzice mi kupili na zakończenie roku i na urodziny.
-Ale ty masz przecież urodziny już miałeś -odpowiedziałam.
-Tak miałem, rok temu -zaśmiał się.
-O jeny jak ja mogłam zapomnieć o twoich urodzinach, przepraszam -pocałowałam go na przeprosiny. -Ale mam dla ciebie niespodziankę, nie więcej zaplanowałam dzisiejszy dzień tylko razem, na początek kino -odpowiedziałem.
-A co potem? -zapytał.
-Zobaczysz -odpowiedziałam z uśmieszkiem cwaniaczka.
-O ty... wredna -odpowiedział i złapał od tyłu, trzymał mocno a ja obróciłam się i pocałowałam wkładając w to jak najwięcej uczucia.
-To co jedziemy samochodem? -spytał Marcel.
-No jasne -odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kina, na jakąś premierę filmu, a następnie na romantyczną kolację do restauracji.
Wróciliśmy do mieszkania dość późno, objadłam się w tej restauracji jak nigdy dotąd nawet Marcel się zdziwił że ja tyle mogę zjeść.
Oglądaliśmy jakąś komedię, ale nie oglądnęłam jej do końca ponieważ zasnęłam.
Obudził mnie hałas w kuchni, wstałam z kanapy i ujrzałam jak Marcel coś smaży poszłam o go przytuliłam od tyłu.
-Mniam, naleśniki, jestem taka głodna -odpowiedziałam.
-Wiedziałem że się ucieszysz -zaśmiał się.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, czułam wilczy apetyt więc czekałam z niecierpliwością kiedy Marcel skończy te naleśniki.
-Kochanie chodź śniadanie -krzykną Marcel.
-Nareszcie -powiedziałam pod nosem.
Zjedliśmy śniadanie i przenieśliśmy się na kanapę. Oparłam się o Marcela tors po czym on objął mnie i położył rękę na moim brzuchu, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Była 12.12 usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, nie miałam wątpliwości że to nie kto inny jak Żaneta od razu wstałam z kanapy i poszłam się z nią przywitać.
Ujrzałam Żanetę w drzwiach, na mój widok upuściła walizki i rzuciłyśmy się w ramiona.
-Witacie się tak byście się nie widziała wieczność -zaśmiał się Marcel.
-O tak, bardzo stęskniłam się za wami -odpowiedziała Żaneta.
-To co kiedy jedziemy do Wielkiej Brytanii? -spytałam.
-No nie wiem może za 2 godz.? -spytała się z uśmieszkiem.
Spojrzałam na Marcela, a on kiwną głową na "tak".
-To co pakujemy się? -spytałam się.
-No jasne, tylko bilety trzeba zabukować.
-Po co bilety, jak Marcel ma samochód -oznajmiłam.
-Na prawdę? -spytała z niedowierzaniem.
-Tak. Dobra dość gadania idziemy się pakować -poganiał Marcel.
-Dobra to jak skończysz to przyjdź -powiedziałam do Marcela po czym odprowadziłam go do drzwi.
-Ooo... Czy powinnam o czymś wiedzieć? -spytała Żaneta.
-Yy.. tak powinnaś już dawno o tym wiedzieć -odpowiedziałam.
-No to chodź powiesz mi -odpowiedziała po czym poszłyśmy na kanapę. -No to o czym powinnam wiedzieć? -spytała.
-Pamiętasz naszą obietnicę? -spytałam.
-No pamiętam "Będziemy sobie mówić o wszystkim, nawet o tych wstydliwych sprawach" -zacytowała.
-No właśnie, więc... Wtedy kiedy pojechałam do Margaret... To był taki dzień że Josha nie było cały dzień i noc, bo musiał zostać dłużej w pracy... Więc wyszło tak że... Ja z Marcelem... Zrobiliśmy to -mówiła, mówiła że aż powiedziała.
-Na prawdę? -spytała z niedowierzaniem. -O jeny, tak się cieszę -ucieszyła się.
-Uf wreszcie mam to za sobą a teraz pakujemy się? -spytałam.
-Tak, bo nie zdążymy -odpowiedziała po czym poszła do siebie.
Przed pakowaniem się Żaneta poszła jeszcze wziąć prysznic bo nie zdążyła wziąć w domu, przebrała się i mogła zacząć się pakować.
Pakowałyśmy się dobrą godzinę a kiedy skończyłyśmy Marcel przyszedł i pomógł nam znieść nasze bagaże, wyjechaliśmy z pod akademiku o 13.47.

Perspektywa Żanety


Jechaliśmy 30 godziny a kiedy już wjechaliśmy do Bristol, uśmiech pojawił mi się na twarzy. Do domu chłopaków było jeszcze trochę kilometrów a jeszcze mieliśmy zajechać do nowego mieszkanka Marcela i Leny. Marcel chyba bardzo kocha Lenę a ona go, bo zaczęli już myśleć o wspólnej przyszłości, z czego jestem bardzo zadowolona. Nudziłam się więc wzięłam laptopa i weszłam na jakąś stronę plotkarski i ujrzałam Harrego z jakąś modelką w samochodzie, ale pomyślałam że to jakaś koleżanka i to nic dla niego nie znaczy, ale mimo wszystko chodziło mi po głowę to że może to być nie prawda i to była randka, kłóciłam się z myślami, wyrwała mnie z kłótni Lena.
-Żaneta jesteśmy na miejscu -odpowiedziała.
-Gdzie jesteśmy? -spytałam.
-Jesteśmy pod domem -odpowiedziała.
-Jak to? –spytałam. -Przecież mieliśmy jechać najpierw do was.
-No tak, ale plany się zmieniły -odpowiedziała.
-Aha, no dobra -uśmiechałam się i wysiadłyśmy z samochodu. Marcel wyją moje walizki po czym pożegnałam się z Leną i Marcelem. -Bądźcie gotowi na odwiedziny -zaśmiałam się.
-Ok, tylko daj nam się rozpakować i możesz wpadać -krzykną Marcel.
-Ok. –krzyknęłam i zniknęłam za drzwiami domu.
Wyszedł Niall i wziął moje walizki po czym znikną gdzieś w środku, po chwili ujrzałam w nich Harrego, który a mój widok był przestraszony ale po chwili uśmiechną się.
-Hej -przywitałam się.
-Hej -odpowiedział.
-Chyba musimy porozmawiać -oznajmiłam.
-O czym? -spytał.
-O tym liściku, bo musisz wiedzieć że ja... też ... -nie dokończyłam zdania bo pojawiła się ta sama dziewczyna co u niego w samochodzie.
-Kochanie kto przyszedł? -spytała całując go w policzek.
-Już sobie idę -odpowiedziałam zawracając się.
To był cios poniżej pasa, pisze mi liścik że mnie kocha a potem ona jest u nich w domu.
-Janeta to nie tak jak myślisz -wybiegł z domu i dogonił mnie.
-A jak? Najpierw piszesz mi liścik że mnie lubisz w tym sensie sam wiesz, potem idziesz z nią na kolację, odwozisz ją do domu, a teraz jest u ciebie w domu, weź się zdecyduj -krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Ona nic dla mnie nie znaczy, ale za to ty znaczysz dla mnie wiele -mówił.
-Nie wierzę w to, przykro mi Harry ale nie wierzę Ci -odpowiedziałam po czym odeszłam.
Poszłam na peron gdzie znalazłam okazję last minute bus w stronę Włoch, bez namysłu kupiłam bilet i wsiadłam do niego. Jechałam cały czas płacząc, postanowiłam że zadzwonię do Leny, ona powinna wiedzieć.
-Hej Żaneta, co tam? -przywitała się z entuzjazmem.
-Hej Lena, dzwonię tylko powiedzieć Ci że jadę do Włoch do Dominiki i nie wiem kiedy wrócę, pewnie nie szybko -mówiłam załamanym głosem.
-Żanet czy ty płaczesz? -spytała.
-Zobaczyłam ten artykuł z Harrym a potem jak ona go całuje, nie rozumiem już nic, najpierw pisze mi że mnie kocha a potem spotyka się z nią i zaprasza ją do siebie -odpowiedziałam. -Czy ty wiedziałaś o tym artykule? -spytałam.
-Tak, wiedziałam, ale zrobiłam to tylko dla ciebie abyś nie cierpiała -tłumaczyła się.
-Ta jasne, dobra muszę kończyć -powiedziałam bez żadnych skrupuł i się rozłączyłam, po tej rozmowie jeszcze gorzej zaczęłam płakać po czym zasnęłam, przede mną jeszcze 30 godzin jazdy.
Wreszcie oznajmiono mi że dojeżdżamy do Cerveteri, postanowiłam że zadzwonię do Dominiki.
-Hej -przywitała się Dominika.
-Hej przyjechałaś do Włoch? -spytałam.
-Tak właśnie weszłam, a co ty masz taki głos dziwny? -spytała.
-A mogła byś wyjść po mnie na peron? -spytałam.
-Tak zaraz tam będę, Żaneta coś się stało? -spytała przerażona.
-Opowiem Ci na miejscu -odpowiedziałam po czym rozłączyłam się.
Za parę minut byłam już na peronie w Cerveteri gdzie czekała na mnie Dominika, kiedy ją ujrzałam pobiegłam do niej i przytuliłam ją mocno po czym rozpłakałam się.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 19

Perspektywa Żanety


Dojechaliśmy pod dom, było już parę samochodów. Wysiedliśmy wszyscy i weszliśmy do domu, przywitaliśmy się ze wszystkimi. Weszliśmy do pokoju Kingi i ujrzeliśmy piękną białą suknię, która pięknie eksponowała ciążowy brzuszek i była cała koronkowa, lekko dopasowana, miała rozszerzane rękawy ¾ całe z koronki, dekolt w serek,  z racji tego że Kinga miała piękne długie i mocne włosy, więc miała je pofalowane i spięte z tyłu głowy piękną spinką.
-Wow Kinga jak pięknie wyglądasz –odpowiedziałam zachwycona.
-Dziękuję wy też ślicznie wyglądacie -odpowiedziała przytulając nas poklei.
-Kinga mogę Cię poprosić? -przyszła mama Kingi i Tomka.
-Tak, przepraszam was na chwilkę -odpowiedziała i wyszła. Ale po chwili wróciła.
-Dziewczyny słuchajcie mamy problem moje druhny, które miały być nie dotrą samolot im odwołano -odpowiedziała. -Możecie zostać moimi druhnami? –spytała z miną szczeniaczka.
-No jasne -odpowiedziałyśmy. -Tylko druhny są tak samo ubrane a my jesteśmy inaczej -odpowiedziała Kasandra.
-Wiecie co wepnę wam we włosy taki sam kwiat.
Po 10 min. przyjechał pan młody i pojechaliśmy do Kościoła na ślub. Wyszliśmy z kościoła po półtora godzinie i wszyscy goście rzucali w parę młodą ryżem i pieniędzmi, a my zaczęłyśmy je zbierać, zebrało się dość dużo. Następnie pojechaliśmy do sali weselnej i zaczęła się zabawa i picie, my siedziałyśmy przy młodej parze ale też piliśmy i to dość dużo.
Młoda para poszła na parkiet a za nimi Marcel z Leną, Tomek z Kasandrą a mnie poprosił Paweł trzeci druhna pana młodego, fajny gość i dość przystojny.
Nogi strasznie mnie już bolały więc poszłam zmienić buty na baletki, które miałam w samochodzie. Wyszłam z sali i szłam do samochodu, otworzyłam go i zobaczyłam że Lena też zmienia szpilki na baletki.  Zmieniłyśmy obuwie i wróciłyśmy na salę.
O 00.00 zaczęły się oczepiny, startowałyśmy w konkursie a welon załapałam ja, natomiast krawat młodego Tomek, następnie był taniec przeznaczony dla nas a po nim zabawy z młodymi i z ochotnikami, ale też z przybraną parą młodą, czyli mną i Tomkiem. Jedna zabawa mi się najbardziej podobała: ja siedziałam na krześle a Tomkowi dali drugie na którym musiał jechać do narzeczonej, czyli mnie z pierścionkiem i wódką dla przyszłego teścia.
-A jaki masz samochód? -spytał prowadzący zabawę.
-Bmw m3 coupe.
-No to tak, jedziesz do swojej dziewczyny z wódką i pierścionkiem zaręczynowym by jej się oświadczyć -oznajmił. –Masz pierścionek, wódkę no i jedziesz -odpowiedział.
Tomek zaczął szurać krzesłem.
-Ale jedź a nie szurasz krzesłem.
I Tomek zaczął wydawać dziwne dzięki, na co wszyscy wybuchli śmiechem.
-No to dojechałeś dałeś butelkę dla przyszłego teścia i teraz wyręczasz pierścionek zaręczynowy.
Tomek uklękną i wyręczył mi pierścionek.
-Ale nie tak, musisz się zapytać -mówił prowadzący.
-Żaneto wyjdziesz za mnie? -spytał otwierając ponownie pudełeczko.
-Tak -odpowiedziałam.
-No to teraz weź pierścionek i załóż jej na palec.
Tomek wykonał polecenie.
-No to teraz możesz pocałować narzeczoną.
Ale my się nie pocałowaliśmy tylko się ucałowaliśmy w policzki.
Oddałam welon dla młodej i wróciłam do stołu. W końcu nadszedł czas na prezenty, poszłam do samochodu po mój i Leny prezent po czym wróciłam. Wyręczyłam kopertkę i prezent, poszłam do łazienki a w niej ktoś wymiotował po chwili okazało się że to Lena.
-Wszystko ok? -spytałam.
-Tak, trochę za dużo wypiłam -oznajmiła.
-Uuu... Chcesz do domu? -spytałam.
-Nie jeszcze mogę posiedzieć -oznajmiła
-Idziesz na salę? -spytałam.
-Tak
-To poczekaj razem pójdziemy
Impreza trwała do 04.00 po czym wszyscy goście się po rozchodzili.
Wróciliśmy o 06.00 bo pomagaliśmy posprzątać kelnerkom. Podczas sprzątania Kasia ubrudziła sobie sukienkę w kwiatki i poszła zaprać plamę do łazienki.
Zajechaliśmy do domu i od razu położyłam się spać.
Spałam do 12.00 po czym  wstałam ubrałam założyłam wygodne ciuchy , spakowałam trochę rzeczy do torby.
Napisałam kartkę dla Leny że bardzo ją całuje i że jadę do mojego miasteczka na osiemnastkę kuzyna i że wrócę następnego dnia. Wyszłam i zaszłam jeszcze po drodze do sklepu po prezent, kupiłam mu lampkę do pokoju, wódkę i czerwony stanik oraz bokserki ze śmiesznym napisem, zapakowałam to w duży karton ozdobny, związałam taśmą i przyczepiłam kokardkę.
Ze sklepu wstąpiłam jeszcze do spożywczaka aby kupić coś do zjedzenia bo nie zdążyłam zjeść śniadania w domu, już ze sklepu poszłam na autobus. Czekałam i czekałam na autobusu wciąż nie było więc zadzwoniłam do Michała.
-Hej Michał mamy problem.
-Siema, jaki? -spytał.
-Nie mam transportu od Suwałk, bo do Suwałk jadę autobusem a później nie mam jak -odpowiedziałam.
-Wiesz co Dawid jedzie do Suwałkach to zajedzie po ciebie -odpowiedział.
-Oo.. to super, dobra muszę kończyć bo autobus przyjechał.
-Dobra to cześć.
Weszłam do autobusu i ruszyłam. Jechałam z 3 godz. gdzie pociągiem było by 1.5, byłam wściekła że nie pojechałam pociągiem. Dojechałam na miejsce i wysiadłam z ogromnym pudłem, na przystanku czekał Dawid z Marcinem i Filipem.
-Hej -przywitałam się.
-Siema -odpowiedzieli wszyscy.
-To co jedziemy? -spytał Filip.
-Jasne -odpowiedziałam pakując się do samochodu.
Dojechaliśmy pod mój dom weszłam do środka i przywitałam się ze wszystkimi po kolei, mama pytała czy zostają na dłużej, ale nie mogę, rodzice nic nie wiedzieli, że byłam i będę za granicą, ale może to i dobrze. Poszłam do swojego pokoju i walnęłam się na łóżko po czym wyjęłam z torby moje ciuchy na imprezę.
-Żaneta!!! -krzyczał Filip.
-Co tam? -spytałam wybiegając z pokoju.
-Jedziesz z nami do sklepu? -spytał.
-Ale jest dopiero 15.00, no dobra pojadę -zgodziłam się.
Wzięłam torbę z pokoju i zeszłam. Wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy z chłopakami po alkohol i jakieś jedzenie. Weszłam do sklepu i ujrzałam Dominikę, postawiłam że ją wystraszę. Skradałam się aż w pewnym momencie wyskoczyłam zza półki.
-O jeny, weź mnie nie strasz -krzyknęła.
-Przepraszam -odpowiedziałam. –Hej -przywitałam przytulając się.
-Hej. A co ty tutaj robisz? -spytała.
-Zakupy na osiemnastkę Michała -odpowiedziałam. -A ty co tu robisz? -spytałam.
-Przyjechałam do domu -odpowiedziała. -Ale już bym najchętniej pojechała.
-Dlaczego?
-Marta cały czas drze ryja i nie mam chwili spokoju -odpowiedziała.
-Uuu... to chodź z nami na osiemnastkę -zaproponowałam.
-Nie no co ty -odpowiedziała.
-A weź Michał nic nie powie jak będziesz miała flaszkę to przywita Cię z otwartymi ramionami -zaśmiałam się.
-Nie wiem sama -odpowiedziała.
-Weź kup jakąś butelkę, zajedziemy z tobą po ciuchy na imprezę i wybywasz a ja jutro jadę do Białego więc Cię podrzucą przy okazji do centrum -odpowiedziałam.
-Już jutro jedziesz? -spytała smutna.
-Tak bo Niall się już niecierpliwy jak powiedziałam mu że przyjedziemy trochę później, to od razu posmutniał -odpowiedziałam. -No to co jedziesz ze mną na imprezę? -spytałam.
-No dobra -odpowiedziała.
-Aaa –zaklaskałam w dłonie ze szczęścia.
Chłopaki nic nie mieli przeciwko że Dominika jedzie z nami, nawet się cieszyli. Zajechaliśmy pod dom Dominiki po jej ubrania po 15 min. wreszcie wyszła z całą torbą ubrań.
-Czyś ty oszalała tyle ubrań brać? -spytałam.
-Nie no co ty, to są tylko te najpotrzebniejsze -odpowiedziała.
Przyjechaliśmy do mojego domu była 15.51 czas na przygotowanie się na imprezę.
poszłam pierwsza pod prysznic i wyszłam po 15 min. po czym wszyła Dominika.
ubrałam czarne dopasowane spodnie, czarną luźną koszulkę na rękawek, którą wsadziłam w spodnie a do tego białe trampki  i zaczęłam sobie robić kreski. Kiedy Dominika wyszła kończyłam makijaż, Dominika ubrała się w jasne spodnie z rozcięciem na kolanie i białą bluzkę. Zrobiła sobie kreski, ale ja ją uczesałam, zrobiłam jej dobieranego który na czubku głowy przerodził się w luźnego koka.
-Żaneta już? -spytał Filip wchodząc do mojego pokoju.
-Zaraz już kończę -oznajmiłam i dalej kończyłam związywać koka.
-To pospiesz się bo już wszyscy są -oznajmił.
-Dobra Dominika skończone zbieramy się -odpowiedziałam i zaczęłam ogarniać.
-Dobra weź nie ogarniaj tylko chodź, jutro ogarniesz -poganiał Filip
-Jutro jadę więc nie ogarnę pokoju -oznajmiłam sprzątając kosmetyki.
-No to będziesz się pakować i sprzątać -zaśmiał się.
-No i tak będzie -odpowiedziałam. -Dobra ja już się ogarnęłam -odpowiedziałam biorąc torbę, która była pojemniejsza niż mi się wydawało.
Była 16.45 wyjechaliśmy z Dawidem było nas w sumie 5 (Magda, Filip, Dawid, Dominika i ja).
Gdy dojechaliśmy był Michał, Marcin, Patryk i dziewczyna Patryka. Więc zaczęliśmy powoli szykować do imprezy po godz. było wszystko gotowe i zaczęli się zjeżdżać goście.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział 18


Perspektywa Nialla


Wróciliśmy i osiedliśmy wszyscy w czwórkę na kanapie z piwem w ręce i nagle zrobiło się tak jakoś pusto wszyscy byliśmy przygnębieni i nagle Liam dostał telefon od naszego managera.
Po niedługim czasie rozległ się dzwonek do drzwi Harry poszedł otworzyć, nagle wbiegła do salonu Lux a za nią nasza stylistka.
-Hej chłopaki jest Janeta? -spytała.
-Nie ma, pojechała do Polski, ale nie długo wróci -odpowiedziałem.
-Oh, nie myślałam że jest i co ja teraz z mała zrobię? -posmutniała.
-To zabierzmy ją ze sobą -odpowiedział Liam.
-A co manager mówił? -spytał Zayn.
-Mamy dziś spotkanie z fankami -odpowiedział.
-A gdzie? -spytałem.
-W Centrum Handlowym -odpowiedział Liam.
-No to co chłopaki się szykujemy -odpowiedziała klaszcząc stylistka.
Ubrała nas, umalowała i pojechaliśmy do centrum Handlowego.
Zeszło nam tam z 2 godz. wróciliśmy do domu i Harry dostał telefon od jakiejś modelki, nie chętnie, ale zgodził się z nią spotkać w Londynie. A my poszliśmy wszyscy do Nados, a później na imprezę wróciliśmy nad ranem i poszliśmy spać.
Obudziłem się o 11.00 i zszedłem na dół gdzie ujrzałem pełno dymu a w nim Harry.
-Co ty robisz? -spytałem.
-Naleśniki, Janeta zostawiła przepis, ale mi nie wyszło.
-Ahm... idę otworzę okna i taras -oznajmiłem i wyszedłem z kuchni. -A jak było na randce? -spytałem.
-Średnio, upiła się i paparazzi nas przyłapali -oznajmił.
-O to średnio, a jak się dowie o tym Janeta?
-Weź mam nadzieję że nie -odpowiedział.
-Podoba Ci się Janeta, prawda? -spytałem i tylko czekałem na potwierdzenie.
-Tak, podoba mi się i to bardzo jest taka normalna, piękna, nie chce być sławna, słodka, urocza, naturalna i tak ładnie pachnie... -mówił jak zaklęty.
-Ej Harold uspokój się.
-Sam widzisz, jak zaczynam o niej myśleć to odlatuje.
-Stary powiem ci tylko tyle, wpadłeś i to po same uszy.
-Wiem, a co najlepsze nie przeszkadza mi to. Włożyłem jej liścik, czy to lamerskie?
-Nie, laski twierdzą że to jest romantyczne.

Perspektywa Leny


W nocy wymiotowałam, ale z rana kiedy się przebudziłam czułam się dobrze, miałam pełno energii więc postanowiłam że zrobię niespodziankę Żanecie za to ze się mną opiekowała i zrobiłam na śniadanie kanapki. Kończyłam robić śniadanie i się pojawiła Żaneta.
-O jacie, cappuccino i kanapki, Lena jesteś wielka -odpowiedziała Żaneta dając mi buziaka.
-To jest podziękowanie za opiekę nade mną -odpowiedziałam.
-Weź dla siostry zrobię wszystko -odpowiedziała.
Uśmiechnęłam się i usiadłyśmy do stołu.
-Lena telefon Ci dzwoni -odpowiedziała Żaneta.
-O 9.00? Nawet śniadania nie możemy zjeść spokojnie -odpowiedziałam i poszłam do pokoju po mój telefon.
-Hej kochanie, jaką masz sukienkę?
-Hej Marcel, mam różową sukienkę.
-Właśnie kupuję krawat i nie wiedziałem jaki mam kupić -oznajmił.
-Aha a o której jedziemy? -spytałam.
-Yy... gdzieś tak o 17.00 do domu panny młodej.
-Aha ok. Dobra to papa -pożegnałam się i rozłączyłam.
Wróciłam do kuchni po czym dokończyłam śniadanie.

1 godz. Później


Zjadłyśmy śniadanie i posprzątałam w kuchni po nim. Następnie ubrałyśmy się w nasze ulubione stroje, a mianowicie mówię o leginsach i luźnych koszulkach. Obie siedziałyśmy w swoich pokojach i przygotowywałyśmy sukienki na wesele.
-Lena chodź tutaj szybko -Żaneta krzyczała.
Wybiegłam z pokoju jak poparzona i wbiegłam do jej.
-Co się stało? -spytałam przerażona.
Żaneta siedziała na podłodze przy swojej walizce i trzymała w ręku małą karteczkę.
-Co to za karteczka? -spytałam siadając koło Żanety.
-Napisał ją Harry, zresztą sama ją przeczytaj -odpowiedziała podając kartkę.
Wzięłam karteczkę i zaczęłam ją czytać:

"Choć się mało znamy, mało wiemy o sobie
To jednak zdążyłem zakochać się w Tobie.
I chociaż nie będę patrzeć w Twe piękne oczy
Śnić będę na pewno o Tobie po nocy.
I będę wspominać chwile razem spędzone,
Bo w sercu pozostały mi już tylko one..."

-Ooo… Jakie to romantyczne –zachwyciłam się.
-Nie wiem co powiedzieć –odpowiedziała zaskoczona Żaneta.
-A on Ci się podoba? Z resztą po co pytam, wystarczy popatrzeć Ci w oczy i już wszystko wiadomo -odpowiedziałam patrząc w oczy.
-Aż tak widać? -spytała.
-Widać i to wyraźnie -odpowiedziałam. -Oj biedna moja siostrzyczka się zakochała-mówiłam przytulając Żanetę.
Siedziałyśmy jeszcze dość długo rozmawiając w Żanety pokoju po czym przeszłyśmy do salonu na kanapie ale nic nie było w telewizji więc Żaneta przyniosła laptopa, nagle na skype  zadzwonił Niall.
-Hej -przywitał się blondas.
-Hej, jak tam? -spytałam.
-Dobrze, Harry spalił naleśniki, fanka na spotkaniu z nami zarzygała dwie osoby, jedna zemdlała łamiąc sobie nos a jak u was? -spytał.
-O 17.00 idziemy na wesele -oznajmiła Lena.
-Ooo... to będzie nie zła impreza, tylko się nie upijcie -zaśmiał się.
-Za kogo ty nas masz –zaśmiała się Żaneta. -Widzę że masz jeszcze porządek w pokoju -odpowiedziała Żaneta,
-Dbam o niego, sprzątam cały czas -uśmiechną się.
-Masz szczęście –pogroziła palcem Żaneta -Wiesz co Niall muszę na chwilkę iść telefon mi dzwoni -odpowiedziała i odeszła od laptopa. A ja dalej rozmawiałam z Niallem. Po chwili przyszła Żaneta i oznajmiła że wracamy trochę później bo ma osiemnastkę kuzyna.
-To za ile przyjedziecie? -spytał.
-Za 4 dni od dzisiaj -odpowiedziałam patrząc w oczy dla Żanety.
-No trudno -odpowiedział.
-Wiesz co musimy lecieć bo się umówiłyśmy do fryzjerki -odpowiedziałam.
-No dobra to papa -pożegnał się i rozłączył.
Była 15.00 poszłam pod pysznić, a później Żaneta następnie wyszłyśmy z internatu i poszłyśmy do fryzjera, po 1 godz. wyszłyśmy uczesane, Żaneta miała tylko wymodelowane włosy, bo miała za krótkie by z nimi coś zrobić. Natomiast ja miałam zrobione fale. Wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy się stroić, założyłam miętową sukienkę, która miała dopasowaną górę, na cieniutkich ramiączkach, dół rozkloszowany z tiulu, do tego założyłam beżowe szpilki w szpic i Żaneta zaczęła  mnie malować, była utalentowaną osobą, dlatego nie mogła się zdecydować co chce w życiu robić. Mój efekt końcowy był nieziemski, następnie Żaneta mogła iść się ubrać i sama zaczęła się malować, bo ja nie lubiłam kogoś malować. Żaneta ślicznie wyglądała w łososiowej sukience, która miała marszczenia na cyckach, była na ramiączkach które na plecach się krzyżowały, dół sukienki był lekko rozkloszowany, do tego założyła szpilki zamszowe w kolorze sukienki, które miały zapięcie na kostce i pasek przeciągnięty przez środek stopy. Zrobiłyśmy sobie kilka selfie i czekałyśmy na Tomka
O 16.30 przyjechał po nas Tomek z Kasandrą i pojechaliśmy do domu panny młodej.