Perspektywa Janet
Dwa dni później
Dojechaliśmy
bardzo wcześnie na przesiadkę w Warszawie. Obudziliśmy się i wyszłyśmy ze
wszystkimi swoimi rzeczami czekaliśmy zaspani na następny pociąg i
rozmawialiśmy.
-O
jedzie nasz pociąg-odpowiedziałam.
-Nareszcie
odpowiedziała Lena podnosząc głowę z ramienia Marcela.
Wsialiśmy
do pociągu i od razu uderzyliśmy w spanie. Obudziłam się o 10.00 słonko bardzo
mocno świeciło ale było zimniej niż w UK. Marcel już nie spał a po chwili
obudziła się Lena, więc mogłam zadzwonić do Tomka i poinformować że jesteśmy
już coraz bliżej.
Perspektywa Leny
Żaneta
rozmawiała z Tomkiem, a ja z Marcelem, czułam się już dobrze więc uśmiech
miałam na twarzy, Marcel cały czas trzymał nasze dłonie w splocie. Nagle w
głośnikach rozległ się głos że dojeżdżamy do Białego, uciszyłam się że zobaczę
przyjaciół i mój akademik nigdy bym nie pomyślała że tak będę tęskniła za tym
wszystkim. Po godz. dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z pociągu i ujrzeliśmy
Tomka i Kasandrę, którzy przyszli do nas, Żaneta poszła odebrać bagaże.
-Hej,
stęskniłam się za wami -odpowiedziałam przytulając Tomka a potem Kasię.
-My
za wami też -zaśmiała się Kasia.
-Jak
tam droga? -spytał Tomek.
-Dobrze
tylko tyłek boli -odpowiedziałam.
-Hej,
a jak było w Wielkiej Brytanii? -spytał Tomek przytulając się z Żanetą na
powitanie.
-Dobrze
było, nakupowałyśmy dużo rzeczy i zrobiłyśmy dużo zdjęć, pokarzę wam przy
okazji -odpowiedziała Żaneta.
-Dużo
się tam wydarzyło, przyjechała Dominika z Włoch więc było wesoło -odpowiedziałam.
-Dobra
to jedziemy? -spytał Marcel.
-Nom,
marzę o swoim łóżko -odpowiedziałam.
-Ja
też, mimo że spałam w pociągu to i tak jak wrócę to się położę i wieczorem
nigdzie nie wychodzę -oznajmiła Żaneta.
Dojechaliśmy
na miejsce czyli pod nasz internat, Żaneta otworzyła drzwi wzięła swoje rzeczy
i poszła na górę a ja pożegnałam się ze wszystkimi i próbowałam dogonić Żanetę,
dogoniłam ją dopiero pod drzwiami. Weszliśmy do naszego mieszkanka położyłyśmy
nasze rzeczy i od razu się położyłyśmy w naszych ukochanych łóżkach.
Perspektywa Żanety
Obudziłam
się o 16.00, wstałam i postanowiłam się rozpakować. Wyszłam z pokoju z
prezentem dla dzidziusia i go zapakowałam w papierowe opakowanie, po czym,
zaglądnęłam do lodówki, ale było tylko światło. Na szczęście, że były chińskie
zupki, więc zrobiłam sobie po czym wstała Lena.
-Jak
się wyspałam na moim łóżko, tęskniłam z nim -oznajmiła.
-A
na materacu się nie wysypiałaś? -spytałam.
-Pierwsza
noc była spoko ale potem Marcel się rozpychał i zabierał kołdrę i te
wymiotowanie, też mnie wymęczyło.
-No
tak, a już lepiej się czujesz? -spytałam.
-Tak
już lepiej i odzyskałam apetyt, no i jestem strasznie głodna -oznajmiła wyjmując
chińską zupkę.
-To
jak jesteś głodna to zrób sobie dwie -oznajmiłam.
-No
może i masz rację.
Zjadłyśmy
i siedziałyśmy na kanapie do późna po czym poszłyśmy spać.
Następnego
dnia wstałam i znowu zrobiłam chińską zupkę, Lena wstała i oznajmiła że znowu
wymiotowała.
-Co
tobie jest? -spytałam.
-Nie
wiem, chyba ta chińska zupka mi zaszkodziła była po terminie -oznajmiła
siadając na krześle.
-Ale
to i ja bym rzygała -odpowiedziałam.
-Ale
ty jesteś odporna a ja nie -odpowiedziała.
-Może
i tak.
Po
śniadaniu Lena przeniosła się na kanapę, a ja ubrałam jasne spodnie i bluzkę na
szerokich ramiączkach. Wyszłam na zakupy, po drodze wstąpiłam do knajpy gdzie
pracowałam, przywitałam się gdy mnie zobaczyli wszyscy rzucili to co robili i
przyszli się przywitać, wyściskali mnie jakby mnie nie było z 2 lata, zasypami
mnie mnóstwem pytań, nawet nie wiem czy na wszystkie odpowiedziałam.
Zjadłam
i wyszłam do biedronki na zakupy, kupiłam potrzebne rzeczy i wyruszyłam w
stronę akademika. W drzwiach minęłam się z Krystianą, ścięłam ją wzrokiem po
czym zaczęłam ją gnębić, ona tylko głowę spuściła, na co ja zareagowałam
śmiechem i poszłam dalej.
Weszłam
do mieszkania z torbami, które położyłam na blacie.
-Lena
nie uwierzysz kogo spotkałam... -zaczęłam opowiedzieć ale spostrzegłam się że
Leny nie ma na kanapie. Po chwili Lena wyszła z łazienki cała blada.
-Znowu
się źle czuję -odpowiedziała.
-Kupiłam
porcje rosołowe to ugotuję rosołu, dobrze? –odpowiedziałam łagodnie.
-Tylko
nie z porcji rosołowych -spojrzała błagalny wzrokiem.
-Ok,
to zrobię z kostek rosołowych -zgodziłam się i zabrałam się za robienie zupy.
Perspektywa Leny
Po
zjedzeniu śniadania czułam się koszmarnie, cały czas wymiotowałam. Żaneta
przyszła z zakupów i poczułam się lepiej ale wciąż mdliło mnie, i czułam się
słabo ale nie mdlałam nic nie chciałam mówić ani dla Żanety ani dla Marcela ni
chciałam ich martwić. Siedziałam na tej kanapie ubrana beznadziejnie aż mi się
nudziło więc poszłam po laptopa i Żanety internet, skakałam po stronach nagle
natrafiłam na stronę o gwizdach, weszłam na "skandale" od razu ukazał
mi się Harry z jakąś laską, która jest modelką siedzieli razem w samochodzie
podobno Harry odwoził ją do domu po kolacji w restauracji, ale to nic pewnego,
postanowiłam że nie będę mówiła tego dla Żanety nareszcie jest szczęśliwa nie
będę jej tego odbierać, za bardzo mi jest jej szkoda, jeśli ktoś ma jej to
powiedzieć to na pewno nie ja. Siedziałam i czytałam ten skandal jak zaklęta.
-Lena
chodź, zupa już gotowa -krzyczała Żaneta ale ja nic nie słyszałam. -Lena chodź
bo wystygnie -przyszła koło mnie Żaneta a ja nic. -Lena!!! -krzyknęła i
szturchnęła mnie.
-Coś
mówiłaś? -spytałam.
-Tak,
zupa zaraz wystygnie -oznajmiła.
-No
tak już idę.
-A
co tak czytasz? -spytała siadając koło mnie.
-Nie
nic jakieś bzdety -oznajmiłam zamykając stronę i laptopa. -Dobra to idziemy
jeść? -spytałam wstając z kanapy.
Perspektywa Żanety
-Tak,
chodź -oznajmiłam wesoło.
Usiadłyśmy
do stołu i zaczęłyśmy jeść zupę.
-A
ty coś do mnie mówiłaś jak przyszłaś ze sklepu? -przypomniała sobie.
-Aa..
no tak mówiłam że w drzwiach spotkałam się z Krystianą, którą zgnębiłam
wzrokiem, ona tylko spuściła głowę. To mi dało taką satysfakcję –odpowiedziałam
podekscytowana.
-Co
ta szmata tu robiła?
-Nie
mam pojęcia, może była u Marcela -odpowiedziałam.
-Może
-odpowiedziała. -Po objedzie i przebraniu się pójdziemy ich
odwiedzić-odpowiedziała z uśmieszkiem.
-Haha
dobra -odpowiedziałam.
Po
zjedzeniu obiadu Lena poszła do łazienki ubierać się a ja ogarnęłam po
objedzie.
-Wow
Lena jak ślicznie wyglądasz nawet z ta blada twarzą -odpowiedziałam.
-Ale
ja tylko założyłam sukienkę i zrobiłam makijaż -odpowiedziała.
-I
tak wyglądasz ślicznie, to co idziemy? -spytałam.
-Idziemy.
Wyszłyśmy
z mieszkania i poszłyśmy do chłopaków, zapukałyśmy otworzyłam nam Marcel w
ręczniku zajadający się czymś.
-Może
byś się ubrał, co? -odpowiedziała Lena.
-Wyszedłem
z pod prysznica dopiero -odpowiedział.
-Lena
odpuść -odpowiedziałam.
-No
dobra -odpowiedziała.
-Dobra
rozgłoście się, a ja idę ubiorę się -oznajmił i poszedł do pokoju.
Po
chwili wyszedł ubrany.
-Była
dziś Krystiana po swoje rzeczy, zadzwoniłem do niej i powiedziałem żeby
przyszła -odpowiedział.
-Spotkałam
się z nią na schodach, miałam niezły ubaw –odpowiedziałam zadowolona.
-To
co ty jej zrobiłaś? -spytał.
-Nic,
Marcel przecież mnie znasz –odpowiedziałam z uśmiechem.
Wieczorem
przyjechał Tomek po resztę swoich rzeczy, ponieważ przeprowadza się do
wspólnego mieszkania z Kasią, bliżej centrum.
Wróciłyśmy
do domu o 20.00 bo jeszcze z Tomkiem pojechaliśmy oglądnąć mieszkanie, kiedy
wróciliśmy poszłam zrobić kolacje a Lena poszła pod prysznic. Wykąpała się,
zjadłyśmy i poszłam teraz ja pod prysznic, kiedy wyszłam Lena już spała, chyba znowu
źle się czuła.
-Biedna
Lena, oby tak nie było na weselu -pomyślałam leżąc w łóżko. Leżałam w łóżko i
myślałam o Harrym tak długo że aż zasnęłam.
<33 Świetnie jest ^^ :**
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny rozdział :D :*
kocham *_* czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń