niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 17

Perspektywa Janet

Dwa dni później


Dojechaliśmy bardzo wcześnie na przesiadkę w Warszawie. Obudziliśmy się i wyszłyśmy ze wszystkimi swoimi rzeczami czekaliśmy zaspani na następny pociąg i rozmawialiśmy.
-O jedzie nasz pociąg-odpowiedziałam.
-Nareszcie odpowiedziała Lena podnosząc głowę z ramienia Marcela.
Wsialiśmy do pociągu i od razu uderzyliśmy w spanie. Obudziłam się o 10.00 słonko bardzo mocno świeciło ale było zimniej niż w UK. Marcel już nie spał a po chwili obudziła się Lena, więc mogłam zadzwonić do Tomka i poinformować że jesteśmy już coraz bliżej.

Perspektywa Leny


Żaneta rozmawiała z Tomkiem, a ja z Marcelem, czułam się już dobrze więc uśmiech miałam na twarzy, Marcel cały czas trzymał nasze dłonie w splocie. Nagle w głośnikach rozległ się głos że dojeżdżamy do Białego, uciszyłam się że zobaczę przyjaciół i mój akademik nigdy bym nie pomyślała że tak będę tęskniła za tym wszystkim. Po godz. dojechaliśmy na miejsce, wysiedliśmy z pociągu i ujrzeliśmy Tomka i Kasandrę, którzy przyszli do nas, Żaneta poszła odebrać bagaże.
-Hej, stęskniłam się za wami -odpowiedziałam przytulając Tomka a potem Kasię.
-My za wami też -zaśmiała się Kasia.
-Jak tam droga? -spytał Tomek.
-Dobrze tylko tyłek boli -odpowiedziałam.
-Hej, a jak było w Wielkiej Brytanii? -spytał Tomek przytulając się z Żanetą na powitanie.
-Dobrze było, nakupowałyśmy dużo rzeczy i zrobiłyśmy dużo zdjęć, pokarzę wam przy okazji -odpowiedziała Żaneta.
-Dużo się tam wydarzyło, przyjechała Dominika z Włoch więc było wesoło -odpowiedziałam.
-Dobra to jedziemy? -spytał Marcel.
-Nom, marzę o swoim łóżko -odpowiedziałam.
-Ja też, mimo że spałam w pociągu to i tak jak wrócę to się położę i wieczorem nigdzie nie wychodzę -oznajmiła Żaneta.
Dojechaliśmy na miejsce czyli pod nasz internat, Żaneta otworzyła drzwi wzięła swoje rzeczy i poszła na górę a ja pożegnałam się ze wszystkimi i próbowałam dogonić Żanetę, dogoniłam ją dopiero pod drzwiami. Weszliśmy do naszego mieszkanka położyłyśmy nasze rzeczy i od razu się położyłyśmy w naszych ukochanych łóżkach.

Perspektywa Żanety


Obudziłam się o 16.00, wstałam i postanowiłam się rozpakować. Wyszłam z pokoju z prezentem dla dzidziusia i go zapakowałam w papierowe opakowanie, po czym, zaglądnęłam do lodówki, ale było tylko światło. Na szczęście, że były chińskie zupki, więc zrobiłam sobie po czym wstała Lena.
-Jak się wyspałam na moim łóżko, tęskniłam z nim -oznajmiła.
-A na materacu się nie wysypiałaś? -spytałam.
-Pierwsza noc była spoko ale potem Marcel się rozpychał i zabierał kołdrę i te wymiotowanie, też mnie wymęczyło.
-No tak, a już lepiej się czujesz? -spytałam.
-Tak już lepiej i odzyskałam apetyt, no i jestem strasznie głodna -oznajmiła wyjmując chińską zupkę.
-To jak jesteś głodna to zrób sobie dwie -oznajmiłam.
-No może i masz rację.
Zjadłyśmy i siedziałyśmy na kanapie do późna po czym poszłyśmy spać.
Następnego dnia wstałam i znowu zrobiłam chińską zupkę, Lena wstała i oznajmiła że znowu wymiotowała.
-Co tobie jest? -spytałam.
-Nie wiem, chyba ta chińska zupka mi zaszkodziła była po terminie -oznajmiła siadając na krześle.
-Ale to i ja bym rzygała -odpowiedziałam.
-Ale ty jesteś odporna a ja nie -odpowiedziała.
-Może i tak.
Po śniadaniu Lena przeniosła się na kanapę, a ja ubrałam jasne spodnie i bluzkę na szerokich ramiączkach. Wyszłam na zakupy, po drodze wstąpiłam do knajpy gdzie pracowałam, przywitałam się gdy mnie zobaczyli wszyscy rzucili to co robili i przyszli się przywitać, wyściskali mnie jakby mnie nie było z 2 lata, zasypami mnie mnóstwem pytań, nawet nie wiem czy na wszystkie odpowiedziałam.
Zjadłam i wyszłam do biedronki na zakupy, kupiłam potrzebne rzeczy i wyruszyłam w stronę akademika. W drzwiach minęłam się z Krystianą, ścięłam ją wzrokiem po czym zaczęłam ją gnębić, ona tylko głowę spuściła, na co ja zareagowałam śmiechem i poszłam dalej.
Weszłam do mieszkania z torbami, które położyłam na blacie.
-Lena nie uwierzysz kogo spotkałam... -zaczęłam opowiedzieć ale spostrzegłam się że Leny nie ma na kanapie. Po chwili Lena wyszła z łazienki cała blada.
-Znowu się źle czuję -odpowiedziała.
-Kupiłam porcje rosołowe to ugotuję rosołu, dobrze? –odpowiedziałam łagodnie.
-Tylko nie z porcji rosołowych -spojrzała błagalny wzrokiem.
-Ok, to zrobię z kostek rosołowych -zgodziłam się i zabrałam się za robienie zupy.

Perspektywa Leny


Po zjedzeniu śniadania czułam się koszmarnie, cały czas wymiotowałam. Żaneta przyszła z zakupów i poczułam się lepiej ale wciąż mdliło mnie, i czułam się słabo ale nie mdlałam nic nie chciałam mówić ani dla Żanety ani dla Marcela ni chciałam ich martwić. Siedziałam na tej kanapie ubrana beznadziejnie aż mi się nudziło więc poszłam po laptopa i Żanety internet, skakałam po stronach nagle natrafiłam na stronę o gwizdach, weszłam na "skandale" od razu ukazał mi się Harry z jakąś laską, która jest modelką siedzieli razem w samochodzie podobno Harry odwoził ją do domu po kolacji w restauracji, ale to nic pewnego, postanowiłam że nie będę mówiła tego dla Żanety nareszcie jest szczęśliwa nie będę jej tego odbierać, za bardzo mi jest jej szkoda, jeśli ktoś ma jej to powiedzieć to na pewno nie ja. Siedziałam i czytałam ten skandal jak zaklęta.
-Lena chodź, zupa już gotowa -krzyczała Żaneta ale ja nic nie słyszałam. -Lena chodź bo wystygnie -przyszła koło mnie Żaneta a ja nic. -Lena!!! -krzyknęła i szturchnęła mnie.
-Coś mówiłaś? -spytałam.
-Tak, zupa zaraz wystygnie -oznajmiła.
-No tak już idę.
-A co tak czytasz? -spytała siadając koło mnie.
-Nie nic jakieś bzdety -oznajmiłam zamykając stronę i laptopa. -Dobra to idziemy jeść? -spytałam wstając z kanapy.

Perspektywa Żanety


-Tak, chodź -oznajmiłam wesoło.
Usiadłyśmy do stołu i zaczęłyśmy jeść zupę.
-A ty coś do mnie mówiłaś jak przyszłaś ze sklepu? -przypomniała sobie.
-Aa.. no tak mówiłam że w drzwiach spotkałam się z Krystianą, którą zgnębiłam wzrokiem, ona tylko spuściła głowę. To mi dało taką satysfakcję –odpowiedziałam podekscytowana.
-Co ta szmata tu robiła?
-Nie mam pojęcia, może była u Marcela -odpowiedziałam.
-Może -odpowiedziała. -Po objedzie i przebraniu się pójdziemy ich odwiedzić-odpowiedziała z uśmieszkiem.
-Haha dobra -odpowiedziałam.
Po zjedzeniu obiadu Lena poszła do łazienki ubierać się a ja ogarnęłam po objedzie.
-Wow Lena jak ślicznie wyglądasz nawet z ta blada twarzą -odpowiedziałam.
-Ale ja tylko założyłam sukienkę i zrobiłam makijaż -odpowiedziała.
-I tak wyglądasz ślicznie, to co idziemy? -spytałam.
-Idziemy.
Wyszłyśmy z mieszkania i poszłyśmy do chłopaków, zapukałyśmy otworzyłam nam Marcel w ręczniku zajadający się czymś.
-Może byś się ubrał, co? -odpowiedziała Lena.
-Wyszedłem z pod prysznica dopiero -odpowiedział.
-Lena odpuść -odpowiedziałam.
-No dobra -odpowiedziała.
-Dobra rozgłoście się, a ja idę ubiorę się -oznajmił i poszedł do pokoju.
Po chwili wyszedł ubrany.
-Była dziś Krystiana po swoje rzeczy, zadzwoniłem do niej i powiedziałem żeby przyszła -odpowiedział.
-Spotkałam się z nią na schodach, miałam niezły ubaw –odpowiedziałam zadowolona.
-To co ty jej zrobiłaś? -spytał.
-Nic, Marcel przecież mnie znasz –odpowiedziałam z uśmiechem.
Wieczorem przyjechał Tomek po resztę swoich rzeczy, ponieważ przeprowadza się do wspólnego mieszkania z Kasią, bliżej centrum.
Wróciłyśmy do domu o 20.00 bo jeszcze z Tomkiem pojechaliśmy oglądnąć mieszkanie, kiedy wróciliśmy poszłam zrobić kolacje a Lena poszła pod prysznic. Wykąpała się, zjadłyśmy i poszłam teraz ja pod prysznic, kiedy wyszłam Lena już spała, chyba znowu źle się czuła.
-Biedna Lena, oby tak nie było na weselu -pomyślałam leżąc w łóżko. Leżałam w łóżko i myślałam o Harrym tak długo że aż zasnęłam.

2 komentarze:

  1. <33 Świetnie jest ^^ :**
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham *_* czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń