Perspektywa Żanety
Na
imprezę przyjechało dużo znajomych ze szkoły z rocznika Michała. Zaczęło się
picie i zabawa, która trwała długo. Kiedy już wszyscy się zebrali, kiedy
wszyscy wyręczyli prezenty zaczęło się rozpakowywanie prezentów i śmianie się.
Nie odbyło się na imprezie bez zgonów, bieda Dominika nic nie pamiętała nawet
tego jak wbiegła do jeziora bo jej było za gorąco przy ognisku.
Siedziałam
gdzieś tak do 3.00 i zaczęło się robić zimno więc ja zawinęłam spać, bo na 10
miałam pociąg do Białego.
Spałam
na jednym pojedynczym łóżko z Dominiką i się nie wyspałam ponieważ na łóżku
obok Filip strasznie chrapał a Dominika strasznie się rozpychała albo nawalała
się na mnie. Nie spałam większość nocy.
Perspektywa Dominiki
Z
rana przebudziłam się o 9.00 Żaneta właśnie wstała.
-Już
wstałaś?
-Tak
wstałam, Filip jedzie do roboty i mnie zabierze ze sobą, jedziesz z nami? -spytała.
-Tak
jadę -odpowiedziałam i od razu wstałam i się ogarnęłam, po chwili byłam gotowa
aby jechać, wyszłam z domku, wszyscy już nie spali pożegnaliśmy się i
pojechaliśmy do domu, Dawid podwiózł mnie pod dom, uściskałam się z Żanetą,
pożegnałam się z chłopakami i poszłam do domu.
Perspektywa Leny
Wstałam
rano i zobaczyłam że Żanety nie ma a na stole leży karteczka podeszłam do blatu
i wzięłam karteczkę do ręki przeczytałam ją po czym zaczęłam sobie robić
śniadanie, w domu było tak smutno bez niej.
Zjadłam
śniadanie poszłam się ubrać postanowiłam że pójdę na miasto więc zadzwoniłam do
Marcela.
Oboje
poszliśmy na miasto, w ten dzień wszystko robiliśmy razem i bawiliśmy się
świetnie. Marcel miał dla mnie niespodziankę,
-Zamknij
oczy -powiedział Marcel. -A tak dla pewności zasłonie ci oczy apaszką -to co
powiedział tak zrobił. -A teraz daj rękę.
Podałam
mu rękę a on gdzieś mnie prowadził.
-Gdzie
mnie prowadzisz? -spytałam.
-Na
parking -odpowiedział.
-Ale
po co? -spytałam, kiedy nagle zatrzymał się i zdjąć mi opaskę. Ujrzałam piękny
samochód.
-To
twój? -spytałam.
-Tak
to mój samochód, rodzice mi kupili na zakończenie roku i na urodziny.
-Ale
ty masz przecież urodziny już miałeś -odpowiedziałam.
-Tak
miałem, rok temu -zaśmiał się.
-O
jeny jak ja mogłam zapomnieć o twoich urodzinach, przepraszam -pocałowałam go
na przeprosiny. -Ale mam dla ciebie niespodziankę, nie więcej zaplanowałam
dzisiejszy dzień tylko razem, na początek kino -odpowiedziałem.
-A
co potem? -zapytał.
-Zobaczysz
-odpowiedziałam z uśmieszkiem cwaniaczka.
-O
ty... wredna -odpowiedział i złapał od tyłu, trzymał mocno a ja obróciłam się i
pocałowałam wkładając w to jak najwięcej uczucia.
-To
co jedziemy samochodem? -spytał Marcel.
-No
jasne -odpowiedziałam.
Wsiedliśmy
do samochodu i pojechaliśmy do kina, na jakąś premierę filmu, a następnie na
romantyczną kolację do restauracji.
Wróciliśmy
do mieszkania dość późno, objadłam się w tej restauracji jak nigdy dotąd nawet
Marcel się zdziwił że ja tyle mogę zjeść.
Oglądaliśmy
jakąś komedię, ale nie oglądnęłam jej do końca ponieważ zasnęłam.
Obudził
mnie hałas w kuchni, wstałam z kanapy i ujrzałam jak Marcel coś smaży poszłam o
go przytuliłam od tyłu.
-Mniam,
naleśniki, jestem taka głodna -odpowiedziałam.
-Wiedziałem
że się ucieszysz -zaśmiał się.
Usiadłam
na kanapie i włączyłam telewizor, czułam wilczy apetyt więc czekałam z
niecierpliwością kiedy Marcel skończy te naleśniki.
-Kochanie
chodź śniadanie -krzykną Marcel.
-Nareszcie
-powiedziałam pod nosem.
Zjedliśmy
śniadanie i przenieśliśmy się na kanapę. Oparłam się o Marcela tors po czym on
objął mnie i położył rękę na moim brzuchu, czułam się bezpiecznie w jego
ramionach.
Była
12.12 usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, nie miałam wątpliwości że to nie kto
inny jak Żaneta od razu wstałam z kanapy i poszłam się z nią przywitać.
Ujrzałam
Żanetę w drzwiach, na mój widok upuściła walizki i rzuciłyśmy się w ramiona.
-Witacie
się tak byście się nie widziała wieczność -zaśmiał się Marcel.
-O
tak, bardzo stęskniłam się za wami -odpowiedziała Żaneta.
-To
co kiedy jedziemy do Wielkiej Brytanii? -spytałam.
-No
nie wiem może za 2 godz.? -spytała się z uśmieszkiem.
Spojrzałam
na Marcela, a on kiwną głową na "tak".
-To
co pakujemy się? -spytałam się.
-No
jasne, tylko bilety trzeba zabukować.
-Po
co bilety, jak Marcel ma samochód -oznajmiłam.
-Na
prawdę? -spytała z niedowierzaniem.
-Tak.
Dobra dość gadania idziemy się pakować -poganiał Marcel.
-Dobra
to jak skończysz to przyjdź -powiedziałam do Marcela po czym odprowadziłam go
do drzwi.
-Ooo...
Czy powinnam o czymś wiedzieć? -spytała Żaneta.
-Yy..
tak powinnaś już dawno o tym wiedzieć -odpowiedziałam.
-No
to chodź powiesz mi -odpowiedziała po czym poszłyśmy na kanapę. -No to o czym
powinnam wiedzieć? -spytała.
-Pamiętasz
naszą obietnicę? -spytałam.
-No
pamiętam "Będziemy sobie mówić o wszystkim, nawet o tych wstydliwych
sprawach" -zacytowała.
-No
właśnie, więc... Wtedy kiedy pojechałam do Margaret... To był taki dzień że Josha
nie było cały dzień i noc, bo musiał zostać dłużej w pracy... Więc wyszło tak
że... Ja z Marcelem... Zrobiliśmy to -mówiła, mówiła że aż powiedziała.
-Na
prawdę? -spytała z niedowierzaniem. -O jeny, tak się cieszę -ucieszyła się.
-Uf
wreszcie mam to za sobą a teraz pakujemy się? -spytałam.
-Tak,
bo nie zdążymy -odpowiedziała po czym poszła do siebie.
Przed
pakowaniem się Żaneta poszła jeszcze wziąć prysznic bo
nie zdążyła wziąć w domu, przebrała się i mogła zacząć się
pakować.
Pakowałyśmy
się dobrą godzinę a kiedy skończyłyśmy Marcel przyszedł i pomógł nam znieść
nasze bagaże, wyjechaliśmy z pod akademiku o 13.47.
Perspektywa Żanety
Jechaliśmy
30 godziny a kiedy już wjechaliśmy do Bristol, uśmiech pojawił mi się na
twarzy. Do domu chłopaków było jeszcze trochę kilometrów a jeszcze mieliśmy
zajechać do nowego mieszkanka Marcela i Leny. Marcel chyba bardzo kocha Lenę a
ona go, bo zaczęli już myśleć o wspólnej przyszłości, z czego jestem bardzo
zadowolona. Nudziłam się więc wzięłam laptopa i weszłam na jakąś stronę
plotkarski i ujrzałam Harrego z jakąś modelką w samochodzie, ale pomyślałam że
to jakaś koleżanka i to nic dla niego nie znaczy, ale mimo wszystko chodziło mi
po głowę to że może to być nie prawda i to była randka, kłóciłam się z myślami,
wyrwała mnie z kłótni Lena.
-Żaneta
jesteśmy na miejscu -odpowiedziała.
-Gdzie
jesteśmy? -spytałam.
-Jesteśmy
pod domem -odpowiedziała.
-Jak
to? –spytałam. -Przecież mieliśmy jechać najpierw do was.
-No
tak, ale plany się zmieniły -odpowiedziała.
-Aha,
no dobra -uśmiechałam się i wysiadłyśmy z samochodu. Marcel wyją moje walizki
po czym pożegnałam się z Leną i Marcelem. -Bądźcie gotowi na odwiedziny -zaśmiałam
się.
-Ok,
tylko daj nam się rozpakować i możesz wpadać -krzykną Marcel.
-Ok.
–krzyknęłam i zniknęłam za drzwiami domu.
Wyszedł
Niall i wziął moje walizki po czym znikną gdzieś w środku, po chwili ujrzałam w
nich Harrego, który a mój widok był przestraszony ale po chwili uśmiechną się.
-Hej
-przywitałam się.
-Hej
-odpowiedział.
-Chyba
musimy porozmawiać -oznajmiłam.
-O
czym? -spytał.
-O
tym liściku, bo musisz wiedzieć że ja... też ... -nie dokończyłam zdania bo
pojawiła się ta sama dziewczyna co u niego w samochodzie.
-Kochanie
kto przyszedł? -spytała całując go w policzek.
-Już
sobie idę -odpowiedziałam zawracając się.
To
był cios poniżej pasa, pisze mi liścik że mnie kocha a potem ona jest u nich w
domu.
-Janeta
to nie tak jak myślisz -wybiegł z domu i dogonił mnie.
-A
jak? Najpierw piszesz mi liścik że mnie lubisz w tym sensie sam wiesz, potem
idziesz z nią na kolację, odwozisz ją do domu, a teraz jest u ciebie w domu,
weź się zdecyduj -krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Ona
nic dla mnie nie znaczy, ale za to ty znaczysz dla mnie wiele -mówił.
-Nie
wierzę w to, przykro mi Harry ale nie wierzę Ci -odpowiedziałam po czym
odeszłam.
Poszłam
na peron gdzie znalazłam okazję last minute bus w stronę Włoch, bez namysłu
kupiłam bilet i wsiadłam do niego. Jechałam cały czas płacząc, postanowiłam że
zadzwonię do Leny, ona powinna wiedzieć.
-Hej
Żaneta, co tam? -przywitała się z entuzjazmem.
-Hej
Lena, dzwonię tylko powiedzieć Ci że jadę do Włoch do Dominiki i nie wiem kiedy
wrócę, pewnie nie szybko -mówiłam załamanym głosem.
-Żanet
czy ty płaczesz? -spytała.
-Zobaczyłam
ten artykuł z Harrym a potem jak ona go całuje, nie rozumiem już nic, najpierw
pisze mi że mnie kocha a potem spotyka się z nią i zaprasza ją do siebie -odpowiedziałam.
-Czy ty wiedziałaś o tym artykule? -spytałam.
-Tak,
wiedziałam, ale zrobiłam to tylko dla ciebie abyś nie cierpiała -tłumaczyła
się.
-Ta
jasne, dobra muszę kończyć -powiedziałam bez żadnych skrupuł i się rozłączyłam,
po tej rozmowie jeszcze gorzej zaczęłam płakać po czym zasnęłam, przede mną
jeszcze 30 godzin jazdy.
Wreszcie
oznajmiono mi że dojeżdżamy do Cerveteri, postanowiłam że zadzwonię do
Dominiki.
-Hej
-przywitała się Dominika.
-Hej
przyjechałaś do Włoch? -spytałam.
-Tak
właśnie weszłam, a co ty masz taki głos dziwny? -spytała.
-A
mogła byś wyjść po mnie na peron? -spytałam.
-Tak
zaraz tam będę, Żaneta coś się stało? -spytała przerażona.
-Opowiem
Ci na miejscu -odpowiedziałam po czym rozłączyłam się.
Za
parę minut byłam już na peronie w Cerveteri gdzie czekała na mnie Dominika,
kiedy ją ujrzałam pobiegłam do niej i przytuliłam ją mocno po czym rozpłakałam
się.
uwielbiam twoje rozdziały juz sie kolejnego nie moge doczekac czekam pisz,pisz,pisz... hehe :P
OdpowiedzUsuńPiszę cały czas :)
UsuńOuuu biedna Żaneta :( ale mam nadzieje że po jakimś czasie wszystko wróci do normy ?!
OdpowiedzUsuńKocham <33 :*
Superr <3 Współczuję Żanecie ;(
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
http://one-direction-imaginy-od-directioner.blogspot.com/