piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 20

Perspektywa Żanety


Na imprezę przyjechało dużo znajomych ze szkoły z rocznika Michała. Zaczęło się picie i zabawa, która trwała długo. Kiedy już wszyscy się zebrali, kiedy wszyscy wyręczyli prezenty zaczęło się rozpakowywanie prezentów i śmianie się. Nie odbyło się na imprezie bez zgonów, bieda Dominika nic nie pamiętała nawet tego jak wbiegła do jeziora bo jej było za gorąco przy ognisku.
Siedziałam gdzieś tak do 3.00 i zaczęło się robić zimno więc ja zawinęłam spać, bo na 10 miałam pociąg do Białego.
Spałam na jednym pojedynczym łóżko z Dominiką i się nie wyspałam ponieważ na łóżku obok Filip strasznie chrapał a Dominika strasznie się rozpychała albo nawalała się na mnie. Nie spałam większość nocy.


Perspektywa Dominiki


Z rana przebudziłam się o 9.00 Żaneta właśnie wstała.
-Już wstałaś?
-Tak wstałam, Filip jedzie do roboty i mnie zabierze ze sobą, jedziesz z nami? -spytała.
-Tak jadę -odpowiedziałam i od razu wstałam i się ogarnęłam, po chwili byłam gotowa aby jechać, wyszłam z domku, wszyscy już nie spali pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu, Dawid podwiózł mnie pod dom, uściskałam się z Żanetą, pożegnałam się z chłopakami i poszłam do domu.

Perspektywa Leny


Wstałam rano i zobaczyłam że Żanety nie ma a na stole leży karteczka podeszłam do blatu i wzięłam karteczkę do ręki przeczytałam ją po czym zaczęłam sobie robić śniadanie, w domu było tak smutno bez niej.
Zjadłam śniadanie poszłam się ubrać postanowiłam że pójdę na miasto więc zadzwoniłam do Marcela.
Oboje poszliśmy na miasto, w ten dzień wszystko robiliśmy razem i bawiliśmy się świetnie. Marcel miał dla mnie niespodziankę,
-Zamknij oczy -powiedział Marcel. -A tak dla pewności zasłonie ci oczy apaszką -to co powiedział tak zrobił. -A teraz daj rękę.
Podałam mu rękę a on gdzieś mnie prowadził.
-Gdzie mnie prowadzisz? -spytałam.
-Na parking -odpowiedział.
-Ale po co? -spytałam, kiedy nagle zatrzymał się i zdjąć mi opaskę. Ujrzałam piękny samochód.
-To twój? -spytałam.
-Tak to mój samochód, rodzice mi kupili na zakończenie roku i na urodziny.
-Ale ty masz przecież urodziny już miałeś -odpowiedziałam.
-Tak miałem, rok temu -zaśmiał się.
-O jeny jak ja mogłam zapomnieć o twoich urodzinach, przepraszam -pocałowałam go na przeprosiny. -Ale mam dla ciebie niespodziankę, nie więcej zaplanowałam dzisiejszy dzień tylko razem, na początek kino -odpowiedziałem.
-A co potem? -zapytał.
-Zobaczysz -odpowiedziałam z uśmieszkiem cwaniaczka.
-O ty... wredna -odpowiedział i złapał od tyłu, trzymał mocno a ja obróciłam się i pocałowałam wkładając w to jak najwięcej uczucia.
-To co jedziemy samochodem? -spytał Marcel.
-No jasne -odpowiedziałam.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do kina, na jakąś premierę filmu, a następnie na romantyczną kolację do restauracji.
Wróciliśmy do mieszkania dość późno, objadłam się w tej restauracji jak nigdy dotąd nawet Marcel się zdziwił że ja tyle mogę zjeść.
Oglądaliśmy jakąś komedię, ale nie oglądnęłam jej do końca ponieważ zasnęłam.
Obudził mnie hałas w kuchni, wstałam z kanapy i ujrzałam jak Marcel coś smaży poszłam o go przytuliłam od tyłu.
-Mniam, naleśniki, jestem taka głodna -odpowiedziałam.
-Wiedziałem że się ucieszysz -zaśmiał się.
Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, czułam wilczy apetyt więc czekałam z niecierpliwością kiedy Marcel skończy te naleśniki.
-Kochanie chodź śniadanie -krzykną Marcel.
-Nareszcie -powiedziałam pod nosem.
Zjedliśmy śniadanie i przenieśliśmy się na kanapę. Oparłam się o Marcela tors po czym on objął mnie i położył rękę na moim brzuchu, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Była 12.12 usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi, nie miałam wątpliwości że to nie kto inny jak Żaneta od razu wstałam z kanapy i poszłam się z nią przywitać.
Ujrzałam Żanetę w drzwiach, na mój widok upuściła walizki i rzuciłyśmy się w ramiona.
-Witacie się tak byście się nie widziała wieczność -zaśmiał się Marcel.
-O tak, bardzo stęskniłam się za wami -odpowiedziała Żaneta.
-To co kiedy jedziemy do Wielkiej Brytanii? -spytałam.
-No nie wiem może za 2 godz.? -spytała się z uśmieszkiem.
Spojrzałam na Marcela, a on kiwną głową na "tak".
-To co pakujemy się? -spytałam się.
-No jasne, tylko bilety trzeba zabukować.
-Po co bilety, jak Marcel ma samochód -oznajmiłam.
-Na prawdę? -spytała z niedowierzaniem.
-Tak. Dobra dość gadania idziemy się pakować -poganiał Marcel.
-Dobra to jak skończysz to przyjdź -powiedziałam do Marcela po czym odprowadziłam go do drzwi.
-Ooo... Czy powinnam o czymś wiedzieć? -spytała Żaneta.
-Yy.. tak powinnaś już dawno o tym wiedzieć -odpowiedziałam.
-No to chodź powiesz mi -odpowiedziała po czym poszłyśmy na kanapę. -No to o czym powinnam wiedzieć? -spytała.
-Pamiętasz naszą obietnicę? -spytałam.
-No pamiętam "Będziemy sobie mówić o wszystkim, nawet o tych wstydliwych sprawach" -zacytowała.
-No właśnie, więc... Wtedy kiedy pojechałam do Margaret... To był taki dzień że Josha nie było cały dzień i noc, bo musiał zostać dłużej w pracy... Więc wyszło tak że... Ja z Marcelem... Zrobiliśmy to -mówiła, mówiła że aż powiedziała.
-Na prawdę? -spytała z niedowierzaniem. -O jeny, tak się cieszę -ucieszyła się.
-Uf wreszcie mam to za sobą a teraz pakujemy się? -spytałam.
-Tak, bo nie zdążymy -odpowiedziała po czym poszła do siebie.
Przed pakowaniem się Żaneta poszła jeszcze wziąć prysznic bo nie zdążyła wziąć w domu, przebrała się i mogła zacząć się pakować.
Pakowałyśmy się dobrą godzinę a kiedy skończyłyśmy Marcel przyszedł i pomógł nam znieść nasze bagaże, wyjechaliśmy z pod akademiku o 13.47.

Perspektywa Żanety


Jechaliśmy 30 godziny a kiedy już wjechaliśmy do Bristol, uśmiech pojawił mi się na twarzy. Do domu chłopaków było jeszcze trochę kilometrów a jeszcze mieliśmy zajechać do nowego mieszkanka Marcela i Leny. Marcel chyba bardzo kocha Lenę a ona go, bo zaczęli już myśleć o wspólnej przyszłości, z czego jestem bardzo zadowolona. Nudziłam się więc wzięłam laptopa i weszłam na jakąś stronę plotkarski i ujrzałam Harrego z jakąś modelką w samochodzie, ale pomyślałam że to jakaś koleżanka i to nic dla niego nie znaczy, ale mimo wszystko chodziło mi po głowę to że może to być nie prawda i to była randka, kłóciłam się z myślami, wyrwała mnie z kłótni Lena.
-Żaneta jesteśmy na miejscu -odpowiedziała.
-Gdzie jesteśmy? -spytałam.
-Jesteśmy pod domem -odpowiedziała.
-Jak to? –spytałam. -Przecież mieliśmy jechać najpierw do was.
-No tak, ale plany się zmieniły -odpowiedziała.
-Aha, no dobra -uśmiechałam się i wysiadłyśmy z samochodu. Marcel wyją moje walizki po czym pożegnałam się z Leną i Marcelem. -Bądźcie gotowi na odwiedziny -zaśmiałam się.
-Ok, tylko daj nam się rozpakować i możesz wpadać -krzykną Marcel.
-Ok. –krzyknęłam i zniknęłam za drzwiami domu.
Wyszedł Niall i wziął moje walizki po czym znikną gdzieś w środku, po chwili ujrzałam w nich Harrego, który a mój widok był przestraszony ale po chwili uśmiechną się.
-Hej -przywitałam się.
-Hej -odpowiedział.
-Chyba musimy porozmawiać -oznajmiłam.
-O czym? -spytał.
-O tym liściku, bo musisz wiedzieć że ja... też ... -nie dokończyłam zdania bo pojawiła się ta sama dziewczyna co u niego w samochodzie.
-Kochanie kto przyszedł? -spytała całując go w policzek.
-Już sobie idę -odpowiedziałam zawracając się.
To był cios poniżej pasa, pisze mi liścik że mnie kocha a potem ona jest u nich w domu.
-Janeta to nie tak jak myślisz -wybiegł z domu i dogonił mnie.
-A jak? Najpierw piszesz mi liścik że mnie lubisz w tym sensie sam wiesz, potem idziesz z nią na kolację, odwozisz ją do domu, a teraz jest u ciebie w domu, weź się zdecyduj -krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Ona nic dla mnie nie znaczy, ale za to ty znaczysz dla mnie wiele -mówił.
-Nie wierzę w to, przykro mi Harry ale nie wierzę Ci -odpowiedziałam po czym odeszłam.
Poszłam na peron gdzie znalazłam okazję last minute bus w stronę Włoch, bez namysłu kupiłam bilet i wsiadłam do niego. Jechałam cały czas płacząc, postanowiłam że zadzwonię do Leny, ona powinna wiedzieć.
-Hej Żaneta, co tam? -przywitała się z entuzjazmem.
-Hej Lena, dzwonię tylko powiedzieć Ci że jadę do Włoch do Dominiki i nie wiem kiedy wrócę, pewnie nie szybko -mówiłam załamanym głosem.
-Żanet czy ty płaczesz? -spytała.
-Zobaczyłam ten artykuł z Harrym a potem jak ona go całuje, nie rozumiem już nic, najpierw pisze mi że mnie kocha a potem spotyka się z nią i zaprasza ją do siebie -odpowiedziałam. -Czy ty wiedziałaś o tym artykule? -spytałam.
-Tak, wiedziałam, ale zrobiłam to tylko dla ciebie abyś nie cierpiała -tłumaczyła się.
-Ta jasne, dobra muszę kończyć -powiedziałam bez żadnych skrupuł i się rozłączyłam, po tej rozmowie jeszcze gorzej zaczęłam płakać po czym zasnęłam, przede mną jeszcze 30 godzin jazdy.
Wreszcie oznajmiono mi że dojeżdżamy do Cerveteri, postanowiłam że zadzwonię do Dominiki.
-Hej -przywitała się Dominika.
-Hej przyjechałaś do Włoch? -spytałam.
-Tak właśnie weszłam, a co ty masz taki głos dziwny? -spytała.
-A mogła byś wyjść po mnie na peron? -spytałam.
-Tak zaraz tam będę, Żaneta coś się stało? -spytała przerażona.
-Opowiem Ci na miejscu -odpowiedziałam po czym rozłączyłam się.
Za parę minut byłam już na peronie w Cerveteri gdzie czekała na mnie Dominika, kiedy ją ujrzałam pobiegłam do niej i przytuliłam ją mocno po czym rozpłakałam się.

4 komentarze:

  1. uwielbiam twoje rozdziały juz sie kolejnego nie moge doczekac czekam pisz,pisz,pisz... hehe :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ouuu biedna Żaneta :( ale mam nadzieje że po jakimś czasie wszystko wróci do normy ?!

    Kocham <33 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr <3 Współczuję Żanecie ;(
    Zapraszam do mnie :)
    http://one-direction-imaginy-od-directioner.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń