wtorek, 7 sierpnia 2012

Rozdział 8

Perspektywa Żanety


Ujrzałam jak Krystiana całuje się z Mattem. Poczułam się strasznie, Lena zauważyła tą sytuację, wmurowało ją tak samo jak mnie. Uciekłam, nie mogłam znieść tego widoku. Dobiegłam do bramy i poczułam jak ktoś mnie łapie, odwróciłam się i zobaczyłam Matta.
-Puść mnie, nie dotykaj -krzyczałam i wyrywałam z jego objęć.
-Nie puszczę.
-Zostaw mnie, nienawidzę cię -wykrzyczałam uwalniając się z jego objęć.
-Ale to nie było tak... -tłumaczył się.
-To niby jak?! Najpierw całujesz mnie a później nią! -krzyczałam ze łzami w oczach.
-To ona mnie pocałowała -oznajmił.
-I co teraz mam Ci teraz uwierzyć? -wrzeszczałam przez łzy. On spuścił wzrok i nic nie odpowiedział, a we mnie wszystko się gotowało. -Czemu nic nie mówisz?!.
-Co ja mam jeszcze powiedzieć byś mi uwierzyła -podszedł do mnie i otarł mi łzy.
-Zostaw! Otwórz mi tą cholerną bramę, chcę wyjść -oznajmiłam odwracając wzrok.
Matt otworzył mi bramę i wyszłam cichutko łkając, przysiadłam na najbliższej ławce i płakałam.


Perspektywa Leny


Gdy zobaczyłam jak Matt całuje się z nikim innym tylko z Krystianą to normalnie kopara mi opadła do samej ziemi. Janeta uciekła gdy zobaczył to Matt, od razu pobiegł za nią a ja podeszłam do Krystiany. Nie czekając na nic podchodząc ułożyłam dłoń w pięść i gdy znajdowałam się już wystarczająco blisko moja pięść powędrowała na jej policzek, biedna aż się popłakała.
-Lubisz rozpierdalać ludziom życie?! -odpowiedziałam. -A tak między nami, gdybym miała taką twarz jak ty, to chodziłabym kanałami -odpowiedziałam i odeszłam.
Dobrze że mówiłam po Polsku to nikt nie wiedział o co chodziło.
Wybiegłam z budynku i zobaczyłam że Janet już nie ma wybiegłam na ulice rozglądając się i zobaczyłam kogoś skulonego na ławce podbiegłam kawałek i już wiedziałam że to ona.
-Żaneta jesteś -usiadłam koło niej.
-Mój cały świat runą -odpowiedziała podnosząc głowę.
-Wiem jak to jest, popatrz na mnie, świat się nie kończy na tym jednym
-odpowiedziałam.
-Myślałam że może być inny, a okazało się tak jak zawsze.
-Nie płacz, wiem jak jest ciężko, ale od czego tutaj jestem, pomogę Ci przejść te trudne chwile, obiecuję -mówiłam patrzą jej w oczy.
-Dziękuję -odpowiedział przytulając się.
-Pamiętaj "Tego kwiatu pół światu" -zaśmiałam się.
-Będę pamiętać -uśmiechała się.
-No i tak ma być -ucieszyłam się.
-Mocno popsułam sobie makijaż? -spytała się Janeta.
podnosząc zapłakane oczy.
-No, no kochana przydała by się torba papierowa -zaśmiałam się, przez co na ustach Żanety pojawił się delikatny uśmiech. -A tak na prawdę to nie jest aż tak źle? -dodałam wyciągając chusteczkę i podając jej.
-Dzięki -odpowiedziała wycierając oczy.
-To co, idziemy do domu? -spytałam wstając i wyciągając rękę.
-Idziemy -odpowiedziała podając rękę.
Przyszłyśmy do domu, była 00.00 Wszyscy spali więc zachowywały się bardzo cicho, weszłyśmy do pokoju Żaneta od razu poszła do łazienki zmyć ostatki makijażu a ja się przebrałam i czekałam aż Żaneta zwolni łazienkę, po dłuższej chwili wyszła z niej i ja mogłam wejść.

Perspektywa Żanety


Wyszłam z łazienki i od razu się położyłam, jak Lena wyszła z łazienki uznała ze śpię więc, zasnęła natychmiast, lecz ja nie spałam tylko leżałam. Wstałam wyciągnęłam z moich bagaży paczkę szlugów, usiadłam na powiększonym parapecie, na którym leżała gąbka i poduszki. Zapaliłam szluga i próbowałam odpowiedzieć na pytanie "Czy będę kiedyś szczęśliwa?" i za cholerę nie znałam odpowiedzi, wtedy przypomniałam sobie motto które idealnie pasuje do tej sytuacji.
"Kiedy życie nabiera sensu, kiedy wszystko staje się różowe, zawsze ktoś musi rozlać czarną farbę, by zniszczyć to co kolorowe"
Zjarałam szluga i wzięłam laptopa włączyłam sobie tą piosenkę[He is we- Give it All] i napisałam Imagin.

"Jesteś z Harrym już równo rok. Dziś jest wasze święto i jedziesz do niego mimo że miałaś wrócić z Polski dopiero za tydzień. Ale udało Ci się wyrwać wcześniej by obejść taki ważny dla ciebie dzień z osobą którą kochałaś bardzo mocno. Dojeżdżając do waszego domu byłaś bardzo podekscytowana bo miałaś bardzo miłą wiadomość. Wchodząc do domu usłyszałaś śmiechy i to jakiejś dziewczyny. Weszłaś do salonu i ujrzałaś jak dziewczyna się mizia z Harrym, zamurowało Cię nie mogłaś nic powiedzieć, nic zrobić i tak stałaś patrząc na to wszystko ze łzami w oczach. Nagle kiedy Harry ujrzał Cię od razu odsuną się od niej jakby był poparzony i ruszył w twoją stronę. Próbowałaś uciec lecz cię dogonił.
- To nie jest tak jak myślisz - odparł.
- Daj spokój wiem co widziałam -powiedziałaś ze łzami w oczach.
- ...
- Czemu nic nie mówisz?! No powiedz coś!!! -krzyknęłaś ze łzami w oczach.
- Do niczego między nami nie doszło, uwierz mi.
-Dlaczego znowu muszę cierpieć, dlaczego nie mogę być szczęśliwa?! -krzyczałaś.
Oparłaś się o samochód i zaczęłaś płakać.
Harry podszedł i Cię przytulił.
-Zostaw mnie!!!
Wsiadłaś do samochodu i odjechałaś wycierając oczy. Jechałaś w stronę domu chłopaków. Gdy dotarłaś tam, twoja przyjaciółka wybiegła, ona wiedziała jaka to miała być miła wiadomość. Gdy Cię ujrzała od razu przytuliła bardzo mocno.
-Co się stało? Powiedziałaś mu? -Dopytywała się
- Nie powiedziałam mu, nie miałam jak, bo ...
Upadłaś tracąc przytomność. Obudziłaś się następnego dnia w pokoju Nialla, który spał na krześle obok ciebie. Wstałaś po cichu by nie obudzić go i wyszłaś z pokoju.
Schodząc po schodach przyjaciółka kłóciła się z Zaynem, stanęłaś na schodek który trzeszczał i od razu pojawiły się na ich twarzach sztuczne uśmiechy.
- Czemu się kłócicie? Błagam jeśli się teraz wasz związek rozwali to chyba coś sobie zrobię. -Patrzyłaś na nich ze łzami w oczach.
- Nie rozwali się, obiecuję Ci to -powiedział Zayn.
Podeszła do Ciebie twoja przyjaciółka, mówiąc:
- Słuchaj mnie teraz bardzo uważnie, Harry tu jedzie... -Powiedziała przyjaciółka.
Gdy to usłyszałaś pobiegłaś na górę, wparowałaś do pokoju budząc Nialla. Zamknęłaś się w łazience płacząc...
Niall próbował się do Ciebie dobić lecz mu się nie udało. Po paru minutach usłyszałaś głos Harrego, wtedy zaczęłaś jeszcze bardziej płakać...
Harry siedział przy drzwiach od łazienki i coś mówił a ty siedziałaś cicho po drugiej stronie drzwi i słuchałaś go. Od rana cię mdliło ale w tym momencie było jeszcze gorzej, więc zwymiotowałaś. Harry usłyszał to i zaczął się ponownie dobijać. Dobijał się tak mocno że wszyscy przybiegli do pokoju pytając się co się dzieje. Przyjaciółka błagała byś otworzyła drzwi, aż w końcu się ugięłaś i otworzyłaś drzwi, upadając na podłogę. Przebudziłaś się późnym wieczorem i ujrzałaś że Harry śpi koło Ciebie. Popatrzyłaś się na niego i wstałaś z łóżka, bo znowu chciało Ci się wymiotować. Gdy już wychodziłaś z łazienki Harry już nie spał, wstał i przytulił Cię a ty, rozpłakałaś się. Popatrzył na ciebie mówiąc:
- Proszę daj mi jeszcze jedną szansę. I wiedz że ona zrobiła to specjalnie, ona chciała nas skłócić. A ja jestem dupkiem bo na to przystałem, teraz wiem że zrobiłem największy błąd w swoim życiu. Nie chcę cię stracić, nie mogę żyć bez ciebie. Bardzo cię kocham.
- Jak to? -popatrzyłaś zapłakanymi oczami.
-Bo to ona chciała by być na twoim miejscu, ale to jest niemożliwe bo ona nie jest tobą. Kocham cię i to bardzo.
Popatrzyłaś na niego i go pocałowałaś.
Podeszłaś do łóżka siadając na jego kolanach.
-Harry słuchaj mnie uważnie, jestem w ciąży zagrożonej -mówiąc to rozpłakałaś się ponownie.
Harry popatrzył na ciebie przytulając się do ciebie.
- Bardzo się cieszę że będziemy mieli małą Darcy -powiedział podekscytowany ze łzami w oczach.
- Ale nie rozumiesz że, ta ciąża jest zagrożona?!
- Wiem i obiecuję Ci to że przetrzymasz tą ciążę.

Od tamtej pory było między wami dobrze.

Jak obiecał tak się stało. Urodziłaś dziewczynkę Darcy. Teraz twoja najlepsza przyjaciółka jest w ciąży, to już ósmy miesiąc, Louis też zostanie ojcem, El jest w 5 miesiącu, a Niall? Niall nie ma na razie dziewczyny, ale za to bardzo lubi się opiekować małą Darcy. Przeprowadziliście się z powrotem do domu chłopaków ponieważ:
1. Zayn jest w strasznym szoku i nie może się ogarnąć.
2. Nie możecie żyć bez chłopaków, za bardzo tęsknicie.
3.Wasz wspólny dom, bo tamten źle wam się kojarzy.
4. Louis i przyjaciółka muszą mieć chrześnicę blisko by uczyć się na niej podstawowych czynności takich jak przebieranie, kąpiel, układanie do spania, wychodzenie na spacery itd. ponieważ niedługo sami będą mieć dzieci"

Koniec Imagina jest szczęśliwy bo nawet po najgorszej burzy zawsze wychodzi słońce.
Napisałam i zamknęłam Laptopa zasypiając ze słuchawkami w uszach na parapecie. Obudziły mnie pierwsze promienie słońca, zobaczyłam na zegarek była dopiero 04.00 odłożyłam laptopa i wróciłam do łóżka do Leny.
Obudziłyśmy się o 09.00 i zeszłyśmy zaspane na dół, Margaret robiła śniadanie Josh siedział i oglądał TV. Usiadłam przy blacie w kuchni a Lena podeszła do lodówki otworzyła ją wzięła sok i się go napiła.
-Lena nie ma szklanek? -zapytała Margaret nie przerywając czynności, którą wykonywała.
-Wybacz -powiedziała po czym wzięła szklankę.
-Co na śniadanie będzie -spytała Lena.
-Będą naleśniki angielskie.
-Dobra to nie przeszkadzamy -odpowiedziała Lena biorąc mnie za rękę i wychodząc z kuchni.
-Lena czekaj jak możesz to weź ten talerz z naleśnikami i możecie już jeść.
-Ok nie ma problemu -odpowiedziała Lena.
Przy śniadaniu Josh powiedział że jedzie z Margaret na USG, zapytał się czy byśmy nie chciały jechać z nimi, od razu się ucieszyłyśmy jak małe dzieci i pobiegłyśmy na górę do pokoju się ubrać. Ubrałam się w krótkie jasne spodenki do tego włożyłam bokserkę w flagę amerykańską, dodatkowo nałożyłam czarny komin i nałożyłam czarne trampki. Lena włożyła czarne skórzane spodnie, czarne bokserkę i jasny wełniany komin. Zbiegłyśmy z góry, wzięłam prezent który kupiłam dla Margaret.
-Margaret -wołałam.
-Co tam? -odpowiedziała wychodząc z tarasu.
-Mam dla ciebie prezent.
-Jaki i za co? -zdziwiła się.
-Za twoją gościnę -oznajmiłam podając jej torebkę.
Gdy zobaczyła swój prezent bardzo mocno podziękowała i poszła na górę założyć sukienkę. Czekaliśmy na dole tylko na Margaret gdy ją zobaczyliśmy kopary nam opadły, wyglądała pięknie.
Na USG zobaczyliśmy dzidziusia wyglądał tak niewinnie okazało się że to będzie dziewczynka, cieszyłyśmy się jak małe bachory którym ma się urodzić upragniona siostra.
-To są pani córki? -spytała się pani ginekolog patrząc na nasze zachowanie. Margaret tylko się zaśmiała. -Dobrze, wszystko jest w porządku tylko musi pani się oszczędzać jak najmniej chodzić i cały czas siedzieć -mówiła pani ginekolog.
-Cały czas pilnuję ale niestety muszę chodzić do pracy -oznajmił Josh.
-To my będziemy pilnować by się nie przemęczała -oznajmiłam.
-Dobrze pani córki będą się panią opiekowały i pilnowały.
-To wszystko na dziś zapraszam za 2 tygodnie -zaśmiała się pani ginekolog.
-Dobrze -powiedziała Margaret wstając z łóżka.
-No córki wychodzimy, Do widzenia -pożegnał się Josh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz