Perspektywa Żanety
Ujrzałam jak Krystiana całuje
się z Mattem. Poczułam się strasznie, Lena zauważyła tą sytuację, wmurowało ją
tak samo jak mnie. Uciekłam, nie mogłam znieść tego widoku. Dobiegłam do bramy
i poczułam jak ktoś mnie łapie, odwróciłam się i zobaczyłam Matta.
-Puść mnie, nie dotykaj -krzyczałam
i wyrywałam z jego objęć.
-Nie puszczę.
-Zostaw mnie, nienawidzę cię -wykrzyczałam
uwalniając się z jego objęć.
-Ale to nie było tak... -tłumaczył
się.
-To niby jak?! Najpierw całujesz
mnie a później nią! -krzyczałam ze łzami w oczach.
-To ona mnie pocałowała -oznajmił.
-I co teraz mam Ci teraz
uwierzyć? -wrzeszczałam przez łzy. On spuścił wzrok i nic nie odpowiedział, a
we mnie wszystko się gotowało. -Czemu nic nie mówisz?!.
-Co ja mam jeszcze powiedzieć
byś mi uwierzyła -podszedł do mnie i otarł mi łzy.
-Zostaw! Otwórz mi tą
cholerną bramę, chcę wyjść -oznajmiłam odwracając wzrok.
Matt otworzył mi bramę i
wyszłam cichutko łkając, przysiadłam na najbliższej ławce i płakałam.
Perspektywa Leny
Gdy zobaczyłam jak Matt
całuje się z nikim innym tylko z Krystianą to normalnie kopara mi opadła do
samej ziemi. Janeta uciekła gdy zobaczył to Matt, od razu pobiegł za nią a ja
podeszłam do Krystiany. Nie czekając na nic podchodząc ułożyłam dłoń w pięść i
gdy znajdowałam się już wystarczająco blisko moja pięść powędrowała na jej policzek,
biedna aż się popłakała.
-Lubisz rozpierdalać ludziom
życie?! -odpowiedziałam. -A tak między nami, gdybym miała taką twarz jak ty, to
chodziłabym kanałami -odpowiedziałam i odeszłam.
Dobrze że mówiłam po Polsku
to nikt nie wiedział o co chodziło.
Wybiegłam z budynku i
zobaczyłam że Janet już nie ma wybiegłam na ulice rozglądając się i zobaczyłam
kogoś skulonego na ławce podbiegłam kawałek i już wiedziałam że to ona.
-Żaneta jesteś -usiadłam koło
niej.
-Mój cały świat runą -odpowiedziała
podnosząc głowę.
-Wiem jak to jest, popatrz na
mnie, świat się nie kończy na tym jednym
-odpowiedziałam.
-odpowiedziałam.
-Myślałam że może być inny, a
okazało się tak jak zawsze.
-Nie płacz, wiem jak jest
ciężko, ale od czego tutaj jestem, pomogę Ci przejść te trudne chwile, obiecuję
-mówiłam patrzą jej w oczy.
-Dziękuję -odpowiedział
przytulając się.
-Pamiętaj "Tego kwiatu
pół światu" -zaśmiałam się.
-Będę pamiętać -uśmiechała
się.
-No i tak ma być -ucieszyłam
się.
-Mocno popsułam sobie
makijaż? -spytała się Janeta.
podnosząc zapłakane oczy.
-No, no kochana przydała by
się torba papierowa -zaśmiałam się, przez co na ustach Żanety pojawił się
delikatny uśmiech. -A tak na prawdę to nie jest aż tak źle? -dodałam wyciągając
chusteczkę i podając jej.
-Dzięki -odpowiedziała
wycierając oczy.
-To co, idziemy do domu? -spytałam
wstając i wyciągając rękę.
-Idziemy -odpowiedziała
podając rękę.
Przyszłyśmy do domu, była
00.00 Wszyscy spali więc zachowywały się bardzo cicho, weszłyśmy do pokoju
Żaneta od razu poszła do łazienki zmyć ostatki makijażu a ja się przebrałam i
czekałam aż Żaneta zwolni łazienkę, po dłuższej chwili wyszła z niej i ja
mogłam wejść.
Perspektywa Żanety
Wyszłam z łazienki i od razu
się położyłam, jak Lena wyszła z łazienki uznała ze śpię więc, zasnęła
natychmiast, lecz ja nie spałam tylko leżałam. Wstałam wyciągnęłam z moich
bagaży paczkę szlugów, usiadłam na powiększonym parapecie, na którym leżała
gąbka i poduszki. Zapaliłam szluga i próbowałam odpowiedzieć na pytanie
"Czy będę kiedyś szczęśliwa?" i za cholerę nie znałam odpowiedzi,
wtedy przypomniałam sobie motto które idealnie pasuje do tej sytuacji.
"Kiedy życie nabiera
sensu, kiedy wszystko staje się różowe, zawsze ktoś musi rozlać czarną farbę,
by zniszczyć to co kolorowe"
Zjarałam szluga i wzięłam
laptopa włączyłam sobie tą piosenkę[He is we- Give it All] i napisałam Imagin.
"Jesteś z Harrym już
równo rok. Dziś jest wasze święto i jedziesz do niego mimo że miałaś wrócić z
Polski dopiero za tydzień. Ale udało Ci się wyrwać wcześniej by obejść taki
ważny dla ciebie dzień z osobą którą kochałaś bardzo mocno. Dojeżdżając do
waszego domu byłaś bardzo podekscytowana bo miałaś bardzo miłą wiadomość.
Wchodząc do domu usłyszałaś śmiechy i to jakiejś dziewczyny. Weszłaś do salonu
i ujrzałaś jak dziewczyna się mizia z Harrym, zamurowało Cię nie mogłaś nic
powiedzieć, nic zrobić i tak stałaś patrząc na to wszystko ze łzami w oczach.
Nagle kiedy Harry ujrzał Cię od razu odsuną się od niej jakby był poparzony i
ruszył w twoją stronę. Próbowałaś uciec lecz cię dogonił.
- To nie jest tak jak myślisz
- odparł.
- Daj spokój wiem co
widziałam -powiedziałaś ze łzami w oczach.
- ...
- Czemu nic nie mówisz?! No
powiedz coś!!! -krzyknęłaś ze łzami w oczach.
- Do niczego między nami nie
doszło, uwierz mi.
-Dlaczego znowu muszę
cierpieć, dlaczego nie mogę być szczęśliwa?! -krzyczałaś.
Oparłaś się o samochód i
zaczęłaś płakać.
Harry podszedł i Cię
przytulił.
-Zostaw mnie!!!
Wsiadłaś do samochodu i
odjechałaś wycierając oczy. Jechałaś w stronę domu chłopaków. Gdy dotarłaś tam,
twoja przyjaciółka wybiegła, ona wiedziała jaka to miała być miła wiadomość.
Gdy Cię ujrzała od razu przytuliła bardzo mocno.
-Co się stało? Powiedziałaś
mu? -Dopytywała się
- Nie powiedziałam mu, nie
miałam jak, bo ...
Upadłaś tracąc przytomność.
Obudziłaś się następnego dnia w pokoju Nialla, który spał na krześle obok
ciebie. Wstałaś po cichu by nie obudzić go i wyszłaś z pokoju.
Schodząc po schodach
przyjaciółka kłóciła się z Zaynem, stanęłaś na schodek który trzeszczał i od
razu pojawiły się na ich twarzach sztuczne uśmiechy.
- Czemu się kłócicie? Błagam
jeśli się teraz wasz związek rozwali to chyba coś sobie zrobię. -Patrzyłaś na
nich ze łzami w oczach.
- Nie rozwali się, obiecuję
Ci to -powiedział Zayn.
Podeszła do Ciebie twoja
przyjaciółka, mówiąc:
- Słuchaj mnie teraz bardzo
uważnie, Harry tu jedzie... -Powiedziała przyjaciółka.
Gdy to usłyszałaś pobiegłaś
na górę, wparowałaś do pokoju budząc Nialla. Zamknęłaś się w łazience
płacząc...
Niall próbował się do Ciebie
dobić lecz mu się nie udało. Po paru minutach usłyszałaś głos Harrego, wtedy
zaczęłaś jeszcze bardziej płakać...
Harry siedział przy drzwiach
od łazienki i coś mówił a ty siedziałaś cicho po drugiej stronie drzwi i
słuchałaś go. Od rana cię mdliło ale w tym momencie było jeszcze gorzej, więc
zwymiotowałaś. Harry usłyszał to i zaczął się ponownie dobijać. Dobijał się tak
mocno że wszyscy przybiegli do pokoju pytając się co się dzieje. Przyjaciółka
błagała byś otworzyła drzwi, aż w końcu się ugięłaś i otworzyłaś drzwi,
upadając na podłogę. Przebudziłaś się późnym wieczorem i ujrzałaś że Harry śpi
koło Ciebie. Popatrzyłaś się na niego i wstałaś z łóżka, bo znowu chciało Ci
się wymiotować. Gdy już wychodziłaś z łazienki Harry już nie spał, wstał i
przytulił Cię a ty, rozpłakałaś się. Popatrzył na ciebie mówiąc:
- Proszę daj mi jeszcze jedną
szansę. I wiedz że ona zrobiła to specjalnie, ona chciała nas skłócić. A ja
jestem dupkiem bo na to przystałem, teraz wiem że zrobiłem największy błąd w
swoim życiu. Nie chcę cię stracić, nie mogę żyć bez ciebie. Bardzo cię kocham.
- Jak to? -popatrzyłaś
zapłakanymi oczami.
-Bo to ona chciała by być na
twoim miejscu, ale to jest niemożliwe bo ona nie jest tobą. Kocham cię i to
bardzo.
Popatrzyłaś na niego i go
pocałowałaś.
Podeszłaś do łóżka siadając
na jego kolanach.
-Harry słuchaj mnie uważnie,
jestem w ciąży zagrożonej -mówiąc to rozpłakałaś się ponownie.
Harry popatrzył na ciebie
przytulając się do ciebie.
- Bardzo się cieszę że
będziemy mieli małą Darcy -powiedział podekscytowany ze łzami w oczach.
- Ale nie rozumiesz że, ta
ciąża jest zagrożona?!
- Wiem i obiecuję Ci to że
przetrzymasz tą ciążę.
Od tamtej pory było między
wami dobrze.
Jak obiecał tak się stało.
Urodziłaś dziewczynkę Darcy. Teraz twoja najlepsza przyjaciółka jest w ciąży,
to już ósmy miesiąc, Louis też zostanie ojcem, El jest w 5 miesiącu, a Niall?
Niall nie ma na razie dziewczyny, ale za to bardzo lubi się opiekować małą
Darcy. Przeprowadziliście się z powrotem do domu chłopaków ponieważ:
1. Zayn jest w strasznym
szoku i nie może się ogarnąć.
2. Nie możecie żyć bez
chłopaków, za bardzo tęsknicie.
3.Wasz wspólny dom, bo tamten
źle wam się kojarzy.
4. Louis i przyjaciółka muszą
mieć chrześnicę blisko by uczyć się na niej podstawowych czynności takich jak
przebieranie, kąpiel, układanie do spania, wychodzenie na spacery itd. ponieważ
niedługo sami będą mieć dzieci"
Koniec Imagina jest
szczęśliwy bo nawet po najgorszej burzy zawsze wychodzi słońce.
Napisałam i zamknęłam Laptopa
zasypiając ze słuchawkami w uszach na parapecie. Obudziły mnie pierwsze promienie
słońca, zobaczyłam na zegarek była dopiero 04.00 odłożyłam laptopa i wróciłam
do łóżka do Leny.
Obudziłyśmy się o 09.00 i
zeszłyśmy zaspane na dół, Margaret robiła śniadanie Josh siedział i oglądał TV.
Usiadłam przy blacie w kuchni a Lena podeszła do lodówki otworzyła ją wzięła
sok i się go napiła.
-Lena nie ma szklanek? -zapytała
Margaret nie przerywając czynności, którą wykonywała.
-Wybacz -powiedziała po czym
wzięła szklankę.
-Co na śniadanie będzie -spytała
Lena.
-Będą naleśniki angielskie.
-Dobra to nie przeszkadzamy -odpowiedziała
Lena biorąc mnie za rękę i wychodząc z kuchni.
-Lena czekaj jak możesz to
weź ten talerz z naleśnikami i możecie już jeść.
-Ok nie ma problemu -odpowiedziała
Lena.
Przy śniadaniu Josh
powiedział że jedzie z Margaret na USG, zapytał się czy byśmy nie chciały
jechać z nimi, od razu się ucieszyłyśmy jak małe dzieci i pobiegłyśmy na górę
do pokoju się ubrać. Ubrałam się w krótkie jasne spodenki do tego włożyłam
bokserkę w flagę amerykańską, dodatkowo nałożyłam czarny komin i nałożyłam
czarne trampki. Lena włożyła czarne skórzane spodnie, czarne bokserkę i
jasny wełniany komin. Zbiegłyśmy z góry, wzięłam prezent który kupiłam dla
Margaret.
-Margaret -wołałam.
-Co tam? -odpowiedziała
wychodząc z tarasu.
-Mam dla ciebie prezent.
-Jaki i za co? -zdziwiła się.
-Za twoją gościnę -oznajmiłam
podając jej torebkę.
Gdy zobaczyła swój prezent
bardzo mocno podziękowała i poszła na górę założyć sukienkę. Czekaliśmy na dole
tylko na Margaret gdy ją zobaczyliśmy kopary nam opadły, wyglądała pięknie.
Na USG zobaczyliśmy
dzidziusia wyglądał tak niewinnie okazało się że to będzie dziewczynka,
cieszyłyśmy się jak małe bachory którym ma się urodzić upragniona siostra.
-To są pani córki? -spytała
się pani ginekolog patrząc na nasze zachowanie. Margaret tylko się zaśmiała.
-Dobrze, wszystko jest w porządku tylko musi pani się oszczędzać jak najmniej
chodzić i cały czas siedzieć -mówiła pani ginekolog.
-Cały czas pilnuję ale
niestety muszę chodzić do pracy -oznajmił Josh.
-To my będziemy pilnować by
się nie przemęczała -oznajmiłam.
-Dobrze pani córki będą się
panią opiekowały i pilnowały.
-To wszystko na dziś
zapraszam za 2 tygodnie -zaśmiała się pani ginekolog.
-Dobrze -powiedziała Margaret
wstając z łóżka.
-No córki wychodzimy, Do
widzenia -pożegnał się Josh.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz