Perspektywa Żanety
Wstałam o 8.00 i poszłam po cichutku po
jakieś ubranie do pokoju gdzie spała Lena z Marcelem. Po cichutku otworzyłam
drzwi i na czworaka doszłam do szafy gdzie wygrzebałam z szafy jakieś randamowe
rzeczy, po czym z powrotem wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Margaret się
ubrać, po czym zeszłam na dół wzięłam klucze oraz moją kurtkę i
wyszłam z domu do sklepu po jakieś produkty na śniadanie dla naszej trójki.
Weszłam do sklepu i przechodziłam między półkami wybierając produkty, po
przechodzeniu całego sklepu podeszłam do kasy i zapłaciłam za swoje
zakupy. Wyszłam ze sklepu, gdy nagle zaczął padać deszcz. Już od rana
było pochmurno więc się nie zdziwiłam, na szczęście do domu miałam blisko, więc
mocno nie zmokłam. Weszłam do domu i zabrałam się za robienie śniadania.
-Hej -przywitała się Lena.
-Hej -odpowiedziałam przewracając naleśnika.
-Co robisz? -spytała się.
-Naleśniki -zaśmiałam się.
-Mmm... pycha -odpowiedziała.
-Pomożesz mi? -spytałam. -Weź syrop klonowy i
talerzyki.
-Ok.
Po paru minutach zszedł z góry Marcel.
-Pomóc coś? -spytał.
-Za późno zeszłaś z góry, już wszystko jest
gotowe tylko siadać i jeść -odpowiedziałam biorąc ogromny talerz z naleśnikami.
Wszyscy zasiedliśmy do jedzenia.
-Ciekawe o której przyjedzie Josh.
-Nom pewnie gdzieś tak popołudniu -oznajmiła
Lena.
Siedzieliśmy kończąc konsumowanie naleśników
kiedy do domu ktoś wszedł.
-Hej Josh jesteś głodny? –spytałam.
-Nie, nie jestem -odpowiedział.
-To dobrze bo nic już nie mamy -zaśmiałam
się.
-Muszę wam coś powiedzieć -oznajmił poważnie
Josh.
-Co się stało? -spoważniałam.
-Mam kupca na dom -odpowiedział.
-Jak to? -zdziwiła się Lena.
-Z Margaret postanowiliśmy, że jak wyjedzie
do kliniki to kupimy sobie gdzieś tam mieszkanie -oznajmił.
-Kiedy ten kupiec przyjedzie? -spytałam.
-Gdzieś tak za dwa dni i jeżeli mu się
spodoba to od razu chciałby się wprowadzić.
-Ahm... Dobra musimy z tym się przespać -oznajmiłam.
-Możecie z nami zamieszkać oczywiście -oznajmił.
-Ale ja nie mogę mam pracę tutaj w okolicy
-oznajmiłam. –Znajdę coś sobie, a ty Lena jedź -odpowiedziałam.
-Nie, ja Cię nie zostawię -oznajmiła.
-Dobra będę musiał zaraz się zbierać do
Margaret -odpowiedział.
-Josh a ja bym mogła jechać z tobą do
Margaret? -spytała Lena.
-Tak, jasne co to za pytanie -odpowiedział
Josh.
Po 1 godz. Josh spakował wszystkie rzeczy i
zszedł z walizkami i kartonami na dół. Marcel pomógł mu je wszystkie zapakować na
ciężarówkę.
Marcel poszedł pomóc spakować się dla Leny.
-Dobra to ja lecę, trzymaj się -przytulił
mnie Josh.
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się
do Josha. Lena zeszła na dół miała na sobie białą koszulę, czarne spodnie z
dziurami na kolanach, czarną prostą marynarkę i czarne botki.
-Nie chcę Cię opuszczać -odpowiedziała Lena
przytulając mocno.
-To tylko kilka dni –uśmiechnęłam się.
-Kocham cię -przytuliła mnie.
Na koniec jeszcze pomachałam, a gdy już
odjechali poszłam na górę spakować rzeczy w walizki i przygotowałam sobie
ciuchy by iść do chłopaków oficjalnie się przedstawić itd. Spakowałam się w 2
zestawy walizek, miałam tyle rzeczy, oczywiście wszystkie bardzo potrzebne.
Następnie wzięłam prysznic. Ubrałam na siebie
jasne jeansy, czarą zwykłą koszulkę, na to założyłam bluzę wyglądającą jak
płaszcz w kolorze cielistym, włożyłam trampki i złoty zegarek, który otrzymałam
na urodziny, wzięłam beżową torebkę typu kopertówka. Zbiegłam na dół po telefon, który pożyczyłam
od Meg i klucze od domu no i ruszyłam pod wskazany adres. Szłam z GPSem i w
końcu doszłam a przede mną wyrósł ogromny dom. Weszłam nie pewnie, zapukałam w
drzwi ale same mi się otworzyły a z wewnątrz było tyko słychać głośną muzykę,
gdy weszłam do salonu to aż się przeraziłam. Niall z pizzą w buzi udawał, że
gra na gitarze a Liam siedział na kanapie, na której było pełno śmieci,
jedzenia, butelek z piwem i się śmiał z Nialla. Kiedy Niall zobaczył mnie to aż
mu pizza wypadła z buzi.
-Ooo... jesteś -odpowiedział Niall biorąc się
za zbieranie wszędzie porozwalanych ubrań.
-No jestem i nie wierzę własnym oczom, tu
jest gorzej niż w chlewie –zaśmiałam się by nie popaść w paranoję.
-No niestety, za to ty spadłaś nam jak z
nieba -odpowiedział Liam.
-A gdzie cała reszta zespołu? -spytałam.
-Zaraz wszystkich zwołam -odpowiedział Niall
biorąc za telefon.
-Dobra to zaczynamy mój kasting od
sprzątnięcia tego bałaganu -odpowiedziałam zastanawiając się od czego by tu
zacząć.
-Liam pozbieraj te ciuchy i podaj mi worki na
śmieci -odpowiedziałam.
Dostałam worki i mogłam zacząć sprzątać, cały
salon mi zajął ok. 2 godz. nawet więcej, potem poszłam do kuchni a tam normalnie
ręce mi opadły, w zlewie kopa garów, na szczęście że mieli zmywarkę więc
zapakowałam ją i włączyłam, na podłodze mąka i cukier/sól i coś jeszcze
rozsypane tam tylko brakowało węży pełzających, cała kuchnia zajęła mi też dość
dużo czasu, sprzątałam ją aż wszyscy się zebrali.
-Co ty robisz? -spytał Harry zaglądający zza
blatu.
-Sprzątam –odpowiedziałam wciąż wykonując
pracę.
-Pomóc? -spytał.
-Nie ja już kończę -odpowiedziałam wstając z
podłogi. -Boże jak ja wyglądam-odpowiedziałam.
-Haha... jak chcesz to pokażę Ci gdzie jest
łazienka i dam Ci coś na przebranie-odpowiedział wyśmiewając się ze mnie.
-Dzięki wiesz -odpowiedziałam naburmuszając
się.
-No już nie będę -odpowiedział i gestem zachęcił
do podążania za nim.
-Boże co Ci się stało -zapytał się Zayn, z
którym spotkałam się w korytarzu.
-Sprzątałam kuchnię i salon -odpowiedziałam
wchodząc schodami na górę.
Weszłam z Harym na górę. Szłam długim
korytarzem i nagle weszłam do dużego pokoju.
-To jest mój pokój -oznajmił Harry. -Boże już
zapomniałem jakie te łóżko jest wygodne –Oznajmił po tym jak się na nie rzucił.
-Czemu tu nie mieszkasz? -spytałam.
-Miałem mieszkać z Louisem i mieszkałem a
teraz mieszkam z Lou Teasdale.
-To się przeprowadź tu -odpowiedziałam.
-Czemu nie -uśmiechną się.
-Dobra gdzie jest łazienka? -spytałam się.
-Tam, a zaraz dam Ci coś na przebranie -odpowiedział
Harry.
-Ok -odpowiedziałam wchodząc do łazienki.
Wykąpałam się i wyszłam w samym ręczniku.
-Harry mógłbyś mi dać te ubrania? -spytałam
stojąc.
-Tak oczywiście, choć bez nich wyglądasz
równie dobrze -uśmiechną się zadziornie.
-Haha chciał byś -uśmiechnęłam się.
Harry dał mi swoją koszulkę i bluzę a spodnie
założyłam swoje. Ubrałam spodnie koszulkę i bluzę poczułam jego perfumy, które
wypełniły moje nozdrza cudownym zapachem, od razu pokochałam tą bluzę.
Wyszłam z łazienki i usiadłam koło Harrego
rozmyślając o tym co będzie gdy Josh sprzeda dom.
-O czym tak myślisz? -spytał Harry.
-Myślę o tym gdzie ja się podzieję gdy już
Josh sprzeda dom –wypaliłam.
-Jak to? -pytał.
-No bo Mąż siostry Leny sprzedaje dom w
którym teraz mieszkam i kupuje mieszkanie bliżej kliniki w której jest Margaret,
jego żona.
-Ahm... to się przeprowadź tutaj -zaproponował.
-No coś ty.
-No tak będziesz miała bliżej, przecież masz
nam gotować i sprzątać a w pokoju Zyna, Liama i Nialla jest niezły bajzel -zaśmiał
się Harry.
-Harry chodź musimy pogadać -wszedł do pokoju
Louis.
-Ok. -odpowiedział. -Zaraz wracam -odpowiedział
i znikł za drzwiami.
Po chwili pojawił się Harry.
-Zbieraj się jedziemy po twoje rzeczy -odpowiedział
rzucając się na łóżko.
-Na prawdę? -uśmiechnęłam się.
-Pogadałem z chłopakami i naszym managerem i
się zgodzili -odpowiedział uśmiechając się.
-Dziękuję, jesteś wielki -dałam buziaka w
policzek i poszłam spakować brudne rzeczy.
-Janeta już? -spytał Harry.
-Tak jestem gotowa -odpowiedziałam.
-To chodź pojedziesz ze mną -odpowiedział.
-Ok.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod
dom Margaret.
Podeszłam do drzwi i chciałam je od kluczyć
lecz były otwarte, bardzo się dziwiłam i ostrożnie weszłam do środka.
-Przepraszam co Pani tutaj robi? -spytał
jakiś mężczyzna.
-Ja jestem znajomą Josha właściciela tego
domu -odpowiedziałam.
-To teraz mój dom -odpowiedział.
-Pan nie miał być tu dopiero za dwa dni? Josh
nic mi nie mówił o tym że dziś Pan przyjeżdża, więc równie dobrze mogła bym wezwać
policję i oskarżyć Pana o włamanie się.
-Wszystko jest ustalone z Joshem, dom jest mój.
-Ok., w takim razie wezmę swoje rzeczy –odpowiedziałam
kierując się na górę.
-Proszę opuścić mój dom! –zagrodził mi przejście
-Co się dzieje? -spytał Harry wchodząc do
środka.
-Pan nie pozwala mi odzyskać swoich rzeczy -oznajmiłam.
-Idź a ja załatwię sprawę.
Pobiegłam na górę do swojego i Leny pokoju,
gdy tam weszłam to się przeraziłam wszędzie walały się ciuchy, nie moje tylko
jakiś chłopak gdzieś ok 10 lat wywalał je ze swojej walizki.
-Hej, a wiesz że są tutaj szuflady? -odpowiedziałam
z sarkazmem.
-Wiem i kontynuował swoje porządki. -A kim ty
jesteś i co robisz w moim pokoju? -spytał przerywając wywalanie ubrań z
walizki.
-Przyszłam po swoje walizki, które są pod
łóżkiem, zabieram je i znikam -oznajmiłam biorąc je i wychodząc z pokoju.
Zeszłam z ogromnymi walizkami a Harry od razu
wziął je ode mnie i wyszliśmy z domu.
Przyjechaliśmy do domu chłopaków. Wzięłam
jedną ogromną walizkę a zaraz z domu wybiegł Niall i zabrał mi ją.
-Wow co ty tam masz? -spytał.
-Tu? buty i trochę ciuchów.
Chłopacy wzięli moje walizki i zanieśli do
pokoju Harrego bo miałam tam spać na podłodze/łóżku jeszcze tego nie ustaliłam
z Harrym.
Wieczorem przygotowałam kolacje dla naszej
piątki Louisa nie było.
Po kolacji posprzątałam i poszłam do pokoju
się rozpakować.
Właśnie byłam w trakcie rozpakowania się gdy
Lena zadzwoniła.
-Hej -przywitałam się siadając na parapecie na
którym był materac i poduchy.
-Hej, co tam? -spytała.
-No co, ludzie już się wprowadzili do domu Meg
i Josha i jeszcze rzeczy moich nie chcieli oddać, ale z wielkim wyrzutem oddali
–odpowiedziałam wywracając oczami.
-I gdzie teraz mieszkasz?
-U chłopaków -odpowiedziałam. - A kiedy
wracasz?
-Przyjeżdżam za dwa, trzy dni -odpowiedziała.
-A co u Margaret?
-Wszystko w porządku leży cały czasz -odpowiedziała.
-Dobra muszę kończyć bo Harry przyszedł i nic
nie rozumie –śmiejąc się z jego miny.
-Dobra to pogadamy jeszcze może dziś na
skype.
-Dobra to gdzieś tak o 20.00?
-Dobra to papa -pożegnała się i rozłączyła.
-Co tam? –zapytałam.
-Chodź do ogrodu wszyscy tam jesteśmy -odpowiedział
Harry. -Tyko ładnie się ubierz –odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
-Dobra już się ubieram, podeszłam do mojej
walizki i wzięłam małą czarną z lekko rozkloszowanym dołem, bez ramiączek,
czarne sandałki na grubym obcasie po czym poszłam dom łazienki.
-Harry zapniesz mi sukienkę -zapytałam
wychodząc z łazienki. -Wow jak ty wyglądasz -zachwyciłam się wyglądem Harrego,
który miał na sobie brązowe spodnie, białe trampki, białą koszulkę z dekoltem w
serek oraz szarą marynarkę.
-Dzięki -zawstydził się Harry.
-Ty też wyglądasz prześlicznie.
-Wyglądała bym lepiej gdybym miała zapiętą
sukienkę -odpowiedziałam z sarkazmem.
Harry zapiął mi sukienkę i zeszliśmy na dół a
potem weszliśmy do ogrodu a tam ...
co do okna to lepiej wygląda jasne ^^
OdpowiedzUsuńa kiedy będzie następny rozdział ???
OdpowiedzUsuńjuż nie bawem :)
Usuń