poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozdział 11

Perspektywa Żanety



Wstałam o 8.00 i poszłam po cichutku po jakieś ubranie do pokoju gdzie spała Lena z Marcelem. Po cichutku otworzyłam drzwi i na czworaka doszłam do szafy gdzie wygrzebałam z szafy jakieś randamowe rzeczy, po czym z powrotem wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju Margaret się ubrać, po czym zeszłam na dół wzięłam klucze oraz moją kurtkę i wyszłam z domu do sklepu po jakieś produkty na śniadanie dla naszej trójki. Weszłam do sklepu i przechodziłam między półkami wybierając produkty, po przechodzeniu całego sklepu podeszłam do kasy i zapłaciłam za swoje zakupy. Wyszłam ze sklepu, gdy nagle zaczął padać deszcz. Już od rana było pochmurno więc się nie zdziwiłam, na szczęście do domu miałam blisko, więc mocno nie zmokłam. Weszłam do domu i zabrałam się za robienie śniadania.
-Hej -przywitała się Lena.
-Hej -odpowiedziałam przewracając naleśnika.
-Co robisz? -spytała się.
-Naleśniki -zaśmiałam się.
-Mmm... pycha -odpowiedziała.
-Pomożesz mi? -spytałam. -Weź syrop klonowy i talerzyki.
-Ok.
Po paru minutach zszedł z góry Marcel.
-Pomóc coś? -spytał.
-Za późno zeszłaś z góry, już wszystko jest gotowe tylko siadać i jeść -odpowiedziałam biorąc ogromny talerz z naleśnikami.
Wszyscy zasiedliśmy do jedzenia.
-Ciekawe o której przyjedzie Josh.
-Nom pewnie gdzieś tak popołudniu -oznajmiła Lena.
Siedzieliśmy kończąc konsumowanie naleśników kiedy do domu ktoś wszedł.
-Hej Josh jesteś głodny? –spytałam.
-Nie, nie jestem -odpowiedział.
-To dobrze bo nic już nie mamy -zaśmiałam się.
-Muszę wam coś powiedzieć -oznajmił poważnie Josh.
-Co się stało? -spoważniałam.
-Mam kupca na dom -odpowiedział.
-Jak to? -zdziwiła się Lena.
-Z Margaret postanowiliśmy, że jak wyjedzie do kliniki to kupimy sobie gdzieś tam mieszkanie -oznajmił.
-Kiedy ten kupiec przyjedzie? -spytałam.
-Gdzieś tak za dwa dni i jeżeli mu się spodoba to od razu chciałby się wprowadzić.
-Ahm... Dobra musimy z tym się przespać -oznajmiłam.
-Możecie z nami zamieszkać oczywiście -oznajmił.
-Ale ja nie mogę mam pracę tutaj w okolicy -oznajmiłam. –Znajdę coś sobie, a ty Lena jedź -odpowiedziałam.
-Nie, ja Cię nie zostawię -oznajmiła.
-Dobra będę musiał zaraz się zbierać do Margaret -odpowiedział.
-Josh a ja bym mogła jechać z tobą do Margaret? -spytała Lena.
-Tak, jasne co to za pytanie -odpowiedział Josh.
Po 1 godz. Josh spakował wszystkie rzeczy i zszedł z walizkami i kartonami na dół. Marcel pomógł mu je wszystkie zapakować na ciężarówkę.
Marcel poszedł pomóc spakować się dla Leny.
-Dobra to ja lecę, trzymaj się -przytulił mnie Josh.
Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się do Josha. Lena zeszła na dół miała na sobie białą koszulę, czarne spodnie z dziurami na kolanach, czarną prostą marynarkę i czarne botki.
-Nie chcę Cię opuszczać -odpowiedziała Lena przytulając mocno.
-To tylko kilka dni –uśmiechnęłam się.
-Kocham cię -przytuliła mnie.
Na koniec jeszcze pomachałam, a gdy już odjechali poszłam na górę spakować rzeczy w walizki i przygotowałam sobie ciuchy by iść do chłopaków oficjalnie się przedstawić itd. Spakowałam się w 2 zestawy walizek, miałam tyle rzeczy, oczywiście wszystkie bardzo potrzebne.
Następnie wzięłam prysznic. Ubrałam na siebie jasne jeansy, czarą zwykłą koszulkę, na to założyłam bluzę wyglądającą jak płaszcz w kolorze cielistym, włożyłam trampki i złoty zegarek, który otrzymałam na urodziny, wzięłam beżową torebkę typu kopertówka.  Zbiegłam na dół po telefon, który pożyczyłam od Meg i klucze od domu no i ruszyłam pod wskazany adres. Szłam z GPSem i w końcu doszłam a przede mną wyrósł ogromny dom. Weszłam nie pewnie, zapukałam w drzwi ale same mi się otworzyły a z wewnątrz było tyko słychać głośną muzykę, gdy weszłam do salonu to aż się przeraziłam. Niall z pizzą w buzi udawał, że gra na gitarze a Liam siedział na kanapie, na której było pełno śmieci, jedzenia, butelek z piwem i się śmiał z Nialla. Kiedy Niall zobaczył mnie to aż mu pizza wypadła z buzi.
-Ooo... jesteś -odpowiedział Niall biorąc się za zbieranie wszędzie porozwalanych ubrań.
-No jestem i nie wierzę własnym oczom, tu jest gorzej niż w chlewie –zaśmiałam się by nie popaść w paranoję.
-No niestety, za to ty spadłaś nam jak z nieba -odpowiedział Liam.
-A gdzie cała reszta zespołu? -spytałam.
-Zaraz wszystkich zwołam -odpowiedział Niall biorąc za telefon.
-Dobra to zaczynamy mój kasting od sprzątnięcia tego bałaganu -odpowiedziałam zastanawiając się od czego by tu zacząć.
-Liam pozbieraj te ciuchy i podaj mi worki na śmieci -odpowiedziałam.
Dostałam worki i mogłam zacząć sprzątać, cały salon mi zajął ok. 2 godz. nawet więcej, potem poszłam do kuchni a tam normalnie ręce mi opadły, w zlewie kopa garów, na szczęście że mieli zmywarkę więc zapakowałam ją i włączyłam, na podłodze mąka i cukier/sól i coś jeszcze rozsypane tam tylko brakowało węży pełzających, cała kuchnia zajęła mi też dość dużo czasu, sprzątałam ją aż wszyscy się zebrali.
-Co ty robisz? -spytał Harry zaglądający zza blatu.
-Sprzątam –odpowiedziałam wciąż wykonując pracę.
-Pomóc? -spytał.
-Nie ja już kończę -odpowiedziałam wstając z podłogi. -Boże jak ja wyglądam-odpowiedziałam.
-Haha... jak chcesz to pokażę Ci gdzie jest łazienka i dam Ci coś na przebranie-odpowiedział wyśmiewając się ze mnie.
-Dzięki wiesz -odpowiedziałam naburmuszając się.
-No już nie będę -odpowiedział i gestem zachęcił do podążania za nim.
-Boże co Ci się stało -zapytał się Zayn, z którym spotkałam się w korytarzu.
-Sprzątałam kuchnię i salon -odpowiedziałam  wchodząc schodami na górę.
Weszłam z Harym na górę. Szłam długim korytarzem i nagle weszłam do dużego pokoju.
-To jest mój pokój -oznajmił Harry. -Boże już zapomniałem jakie te łóżko jest wygodne –Oznajmił po tym jak się na nie rzucił.
-Czemu tu nie mieszkasz? -spytałam.
-Miałem mieszkać z Louisem i mieszkałem a teraz mieszkam z Lou Teasdale.
-To się przeprowadź tu -odpowiedziałam.
-Czemu nie -uśmiechną się.
-Dobra gdzie jest łazienka? -spytałam się.
-Tam, a zaraz dam Ci coś na przebranie -odpowiedział Harry.
-Ok -odpowiedziałam wchodząc do łazienki.
Wykąpałam się i wyszłam w samym ręczniku.
-Harry mógłbyś mi dać te ubrania? -spytałam stojąc.
-Tak oczywiście, choć bez nich wyglądasz równie dobrze -uśmiechną się zadziornie.
-Haha chciał byś -uśmiechnęłam się.
Harry dał mi swoją koszulkę i bluzę a spodnie założyłam swoje. Ubrałam spodnie koszulkę i bluzę poczułam jego perfumy, które wypełniły moje nozdrza cudownym zapachem, od razu pokochałam tą bluzę.
Wyszłam z łazienki i usiadłam koło Harrego rozmyślając o tym co będzie gdy Josh sprzeda dom.
-O czym tak myślisz? -spytał Harry.
-Myślę o tym gdzie ja się podzieję gdy już Josh sprzeda dom –wypaliłam.
-Jak to? -pytał.
-No bo Mąż siostry Leny sprzedaje dom w którym teraz mieszkam i kupuje mieszkanie bliżej kliniki w której jest Margaret, jego żona.
-Ahm... to się przeprowadź tutaj -zaproponował.
-No coś ty.
-No tak będziesz miała bliżej, przecież masz nam gotować i sprzątać a w pokoju Zyna, Liama i Nialla jest niezły bajzel -zaśmiał się Harry.
-Harry chodź musimy pogadać -wszedł do pokoju Louis.
-Ok. -odpowiedział. -Zaraz wracam -odpowiedział i znikł za drzwiami.
Po chwili pojawił się Harry.
-Zbieraj się jedziemy po twoje rzeczy -odpowiedział rzucając się na łóżko.
-Na prawdę? -uśmiechnęłam się.
-Pogadałem z chłopakami i naszym managerem i się zgodzili -odpowiedział uśmiechając się.
-Dziękuję, jesteś wielki -dałam buziaka w policzek i poszłam spakować brudne rzeczy.
-Janeta już? -spytał Harry.
-Tak jestem gotowa -odpowiedziałam.
-To chodź pojedziesz ze mną -odpowiedział.
-Ok.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod dom Margaret.
Podeszłam do drzwi i chciałam je od kluczyć lecz były otwarte, bardzo się dziwiłam i ostrożnie weszłam do środka.
-Przepraszam co Pani tutaj robi? -spytał jakiś mężczyzna.
-Ja jestem znajomą Josha właściciela tego domu -odpowiedziałam.
-To teraz mój dom -odpowiedział.
-Pan nie miał być tu dopiero za dwa dni? Josh nic mi nie mówił o tym że dziś Pan przyjeżdża, więc równie dobrze mogła bym wezwać policję i oskarżyć Pana o włamanie się.
-Wszystko jest ustalone z Joshem, dom jest mój.
-Ok., w takim razie wezmę swoje rzeczy –odpowiedziałam kierując się na górę.
-Proszę opuścić mój dom! –zagrodził mi przejście
-Co się dzieje? -spytał Harry wchodząc do środka.
-Pan nie pozwala mi odzyskać swoich rzeczy -oznajmiłam.
-Idź a ja załatwię sprawę.
Pobiegłam na górę do swojego i Leny pokoju, gdy tam weszłam to się przeraziłam wszędzie walały się ciuchy, nie moje tylko jakiś chłopak gdzieś ok 10 lat wywalał je ze swojej walizki.
-Hej, a wiesz że są tutaj szuflady? -odpowiedziałam z sarkazmem.
-Wiem i kontynuował swoje porządki. -A kim ty jesteś i co robisz w moim pokoju? -spytał przerywając wywalanie ubrań z walizki.
-Przyszłam po swoje walizki, które są pod łóżkiem, zabieram je i znikam -oznajmiłam biorąc je i wychodząc z pokoju.
Zeszłam z ogromnymi walizkami a Harry od razu wziął je ode mnie i wyszliśmy z domu.
Przyjechaliśmy do domu chłopaków. Wzięłam jedną ogromną walizkę a zaraz z domu wybiegł Niall i zabrał mi ją.
-Wow co ty tam masz? -spytał.
-Tu? buty i trochę ciuchów.
Chłopacy wzięli moje walizki i zanieśli do pokoju Harrego bo miałam tam spać na podłodze/łóżku jeszcze tego nie ustaliłam z Harrym.
Wieczorem przygotowałam kolacje dla naszej piątki Louisa nie było.
Po kolacji posprzątałam i poszłam do pokoju się rozpakować.
Właśnie byłam w trakcie rozpakowania się gdy Lena zadzwoniła.
-Hej -przywitałam się siadając na parapecie na którym był materac i poduchy.
-Hej, co tam? -spytała.
-No co, ludzie już się wprowadzili do domu Meg i Josha i jeszcze rzeczy moich nie chcieli oddać, ale z wielkim wyrzutem oddali –odpowiedziałam wywracając oczami.
-I gdzie teraz mieszkasz?
-U chłopaków -odpowiedziałam. - A kiedy wracasz?
-Przyjeżdżam za dwa, trzy dni -odpowiedziała.
-A co u Margaret?
-Wszystko w porządku leży cały czasz -odpowiedziała.
-Dobra muszę kończyć bo Harry przyszedł i nic nie rozumie –śmiejąc się z jego miny.
-Dobra to pogadamy jeszcze może dziś na skype.
-Dobra to gdzieś tak o 20.00?
-Dobra to papa -pożegnała się i rozłączyła.

-Co tam? –zapytałam.
-Chodź do ogrodu wszyscy tam jesteśmy -odpowiedział Harry. -Tyko ładnie się ubierz –odpowiedział z cynicznym uśmiechem.
-Dobra już się ubieram, podeszłam do mojej walizki i wzięłam małą czarną z lekko rozkloszowanym dołem, bez ramiączek, czarne sandałki na grubym obcasie po czym poszłam dom łazienki.
-Harry zapniesz mi sukienkę -zapytałam wychodząc z łazienki. -Wow jak ty wyglądasz -zachwyciłam się wyglądem Harrego, który miał na sobie brązowe spodnie, białe trampki, białą koszulkę z dekoltem w serek oraz szarą marynarkę.
-Dzięki -zawstydził się Harry.
-Ty też wyglądasz prześlicznie.
-Wyglądała bym lepiej gdybym miała zapiętą sukienkę -odpowiedziałam z sarkazmem.
Harry zapiął mi sukienkę i zeszliśmy na dół a potem weszliśmy do ogrodu a tam ...

3 komentarze: